Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
You're getting on my nerves...Dzisiaj o 12:15 amyeonjun
incorrect loveWczoraj o 9:44 pmKurokocchin
W Krwawym Blasku GwiazdWczoraj o 7:19 pmnowena
Zajazd pod Smoczą Łapą Wczoraj o 7:24 amNoé
Loves Of DesireWto Mar 26, 2024 11:36 pmMireyet
Triton and the WizardWto Mar 26, 2024 9:36 pmKurokocchin
always with meWto Mar 26, 2024 8:39 pmKurokocchin
i don't need your help Wto Mar 26, 2024 8:12 pmKurokocchin
Avatar: The Legends of twoWto Mar 26, 2024 7:08 pmKalsi
Marzec 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031

Calendar

Top posting users this week
5 Posty - 28%
3 Posty - 17%
2 Posty - 11%
2 Posty - 11%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Our Demons and US {Czw Mar 09, 2023 10:33 pm}


Our Demons and US
FANTASY
ROMANSE
KRYMINAŁ
AKCJA
W sercu każdego z nas, kryją się demony. Ciemność urodzona przez emocje jakie posiadamy. Te demony żywiąc się na nas rosną, dojrzewają… a czasem wydostają się na zewnątrz, prawie zawsze powodując przy tym śmierć człowieka. Zdarzają się jednak wyjątki od tej reguły. Nagły napływ silnych emocji potrafi wywołać te stworzenia z naszych ciał na świat. Połączone z nami niewidzialną nicią mogą być naszą siłą lub zgubą, gdy szukając własnej wolności, zabiją swojego stworzyciela.

W sercu tej ukrytej części świata, niewidocznej i niedoświadczalnej dla normalnych ludzi, znajduje się organizacja, która zapatrzona w swój cel nie przejmuje się krzywdą innych. W swoich eksperymentach, chęci wyciągnięcia demonów na siłę, zabili wielu, jednak… udało im się dokonać cudu. Ktoś przeżył, jedyny ocalały. On. Silniejszy niż się wydawało, oczko w głowie dyrektorów, zostaje wysłany na pewną ważną misję pozbycia się silnego, biegającego wolno demona… z której nie wraca.

Umarł? Nie, został porwany i według słów swojego długowłosego porywacza, powinien się cieszyć. Teoretycznie wolny, jednak faktycznie wciągnięty w intrygi, o których nie miał pojęcia do tej pory. Na co się zdecyduje?

Udany Eksperyment - Marthei
Porywaczka - Mireyet
Emme

Marthei
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Marthei
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {Pią Mar 10, 2023 9:38 pm}

Reid Morninstar
28 lat - Cholernie dobry łowca
01.
memoir.
Agencja wyhodowała z niego idealnego podwładnego. Sprawia wrażenie, jakby od urodzenia obcował z demonami. Wspomnienia z dzieciństwa są jedną wielką, białą plamą. Wie, iż kiedyś posiadał rodzinę, choć obecnie jej nie ma. Istniała w nim iskierka radości. Zniknęła bezpowrotnie. Wytrenowano go nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Pochłanianie wrogów zaczął traktować powierzchownie, bez wyższego celu, jakby to była poranna wizyta w toalecie. Albo strzepnięcie pyłku z ramienia. Widzi cel – likwiduje go. Rasowa zabawka do zabijania. Tylko coś zaczęło go uwierać - uczucie braku wolności, którą dotąd sobie tak hołdował. Widzi, że to ułuda i nie zamierza więcej pozwolić na mydlenie oczu.

02.
exspiravit.
Takich ludzi świat potrzebuje – konkretnych, bezkompromisowych. Ten konkretny przypadek może i jest nieco chamski, ale na szczęście częściej wybiera czyny, niż przyjacielską pogawędkę. To nie typ, z którym pogadasz o pogodzie. Zdecydowanie lepiej go nie wysyłać na misje dyplomatyczne. Jeszcze druga strona wyjdzie bez zębów. Często używa wulgarnego języka, zwłaszcza w chwili gniewu, ale potrafi być szarmancki. Jeśli chce, a przeważnie nie ma ochoty.

03.
futilités.
Jest poliglotą – używa biegle francuskiego, angielskiego, łaciny, staroegipskiego oraz z jakiegoś powodu – węgierskiego. Uwielbia ciasto piernikowe, ale ćśśś… nie mówcie nikomu, że ma pociąg do czegoś słodkiego. Posiada wiele blizn, lecz jedna jest dość charakterystyczna. Widnieje ona w okolicy serca i wygląda jak coś, co było wypalone lub wyrwane i przyszyte ponownie w nieudolny sposób. Nigdy nie mówi do ludzi po imieniu. Nie cierpi kotów. Być może za bardzo przypominają mu pomioty szatana.
I'm in the details with the devil. So now the world can never get me on my level.
by emme




Ostatnio zmieniony przez Marthei dnia Nie Mar 19, 2023 11:16 pm, w całości zmieniany 14 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {Pią Mar 10, 2023 10:43 pm}

Astrid Levitt
26 lat/ Waga/ 162cm
Gdy większość swojego życia spędziłaś oglądając stworzenia, których istnienie nie powinno mieć miejsca, zaczynasz patrzeć na wiele rzeczy inaczej niż przeciętny obywatel. Zwłaszcza, kiedy za każdym razem chcą zabrać część ciebie, twojego demona. Zjeść go, zniszczyć, wchłonąć. Z każdą wykonaną misją, stawała się coraz silniejsza, szanując zasady świata demonów i wchłaniając pokonanego mordercę. Z każdą wykonaną misją zamykała się także w sobie, otwarta tylko dla tych, którym ufała, a ich było niewielu. Właściwie można by policzyć na palcach jednej ręki. Oni mogli zobaczyć jak się uśmiecha, śpi bez demona pilnującego łóżka, dzieli się swoimi przedmiotami. Czymś tak podstawowym jak wodą czy zarobionymi pieniędzmi.

Jak można się spodziewać, była kobietą, którą trudno kontrolować, nawet jeśli po całej Agencji chodziły legendy o tym jak dobra była i jak posłusznie spełniała dyrektywy. Dyrektorzy chcący niemyślących pionków przekonywali się z każdym dniem do idei pozbycia się jej, więc Astrid sama podjęła te kroki. Wysłana samotnie na następną misję z kolei, już nie wróciła. Raport zebrany na miejscu zdarzenia wskazywał, co by zarówno cel jak i ona – zniszczyli się nawzajem. Zapatrzeni w siebie mężczyźni na szczycie, wiedząc jak bardzo ciemnowłosa kochała „żyć”, przyjęli zeznania inspektorów i nie szukali ciała. W końcu kobieta na pewno uwierzyła w swoją siłę, podjęła się niemożliwego. Cóż, cel zniknął, problemu niema. Śmierć łowcy nie była czymś niespotykanym.

Astrid jednak dobrze wiedziała co robi i zwyczajnie zniknęła z radarów Agencji na rok, teraz powracając z planem do zrealizowania. Nie zdradzając kim jest. Zyskany czas przeznaczyła na coś szalonego – krzyżowanie planów, polowanie na demony, zbieranie odrzuconych i pozostawionych na śmierć łowców. Ma pewną ambicję, którą zamierza spełnić i potrzebowała kogoś silniejszego od siebie. Niestety, do tej roli nie nadawali się jej rodzice. Może przez wzgląd na to, że matka nie żyje, a ojciec już dawno pogrążył się w pracy wiedząc tylko tyle, że jego córka gdzieś tam podróżuje. No, czasem pojawiała się w domu, zwykle jednak przyjeżdżała z kwiatami na grób matki. Mając swoją fortunę nie potrzebowała niekompetentnego ojca.
Cute little demon of her
I can make your LIFE A LIVING HELL If I wanted to. . .
by emme




Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia Pon Mar 20, 2023 12:28 am, w całości zmieniany 2 razy
Marthei
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Marthei
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {Nie Mar 19, 2023 8:55 pm}

Our Demons and US CEhlYKT
        Ostatnia misja. Obiecał, iż wykona tylko to jedno, cholerne zadanie. Potem czekała na niego cudowna emeryturka – bez walczenia, pożerania, ani żadnych durnych agencji, próbujących go kontrolować na każdym kroku. Było to dość osobliwym wydarzeniem ze względu na to, że miał zaledwie dwadzieścia osiem lat. Nikt nie kończył tak wcześnie. Czuł jednak powolne wypalenie, kładące swoje ostre szpony na jego umyśle. Prawie jak ta istota, która zjawiła się za plecami mężczyzny, dysząc mu w kark swoim śmierdzącym oddechem.
        - Siad. Później będę miał trochę przysmaków dla ciebie – rzucił niedbale, jakby rozmawiał ze stojącym obok psem, który próbuje wyżebrać od niego jedzenie – Wypierdalaj, powiedziałem! – Odgonił go lekceważącym ruchem ręki.
        Sytuacja wyglądała następująco: siedział wygodnie w swoim ulubionym fotelu, popijając czarną, parzoną kawę, przy dźwięku trzaskającego drwa w kominku. Można by sądzić po rozluźnionej pozycji mężczyzny, iż odbywa chwilę relaksu, lecz prawda wyglądała nieco inaczej. Dziwna materia wyciągała swoje macki w jego stronę, choć nie robiło to na nim wielkiego wrażenia.
        Wzrok mężczyzny przestał przesuwać się po kartce – od razu wrzucił ją do ognia, likwidując tym samym ślad działania Agencji. Wszystko już wiedział. Ten ostatni raz.
Our Demons and US BtXJPRC
        Było mu dosyć łatwo – cosplay stał się popularną formą sztuki. Mógł spokojnie wziąć broń białą w postaci dwóch katan i zasłużyłby sobie jedynie na przelotne spojrzenia ludzi, którzy w żaden sposób nie zrozumieją, ale przejdą z tym do porządku dziennego. Zarzucił pochwy na plecy, wcześniej zakładając na siebie swój standardowy strój do walki – cały na czarno, włącznie z osłoną na połowę twarzy. Mimo wszystko wolał zachować chociaż część anonimowości.
        Zresztą zlokalizował demona w rzadko uczęszczanej przez normalną część społeczności dzielnicy. Gromadziło się tam wiele negatywnych emocji, a te szkaradztwa szczególnie ciągnęło do zepsuty, jaką prezentowali przedstawiciele półświatka. Dilerzy, gangi i on. Łowca demonów. Cudowne połączenie.
        Bestia zrodziła się z dziewczynki. Zamordowanej w szczególnie okrutny sposób pięciolatki przez psychopatycznego mordercę. Samym sprawcą zajął się już zarząd Agencji – jemu zostało zlikwidowanie skutków.
        Cień przemykał od zaułka do zaułka. Paliło się tam niewiele latarni, toteż miał gdzie się schować. Nie musiał zbyt długo szukać. Doszedł po trupach do celu i to dosłownie. Demon jakby układał mu ścieżkę złożoną z ciał.  Czerwony dywan ciągnął się aż do końca przecznicy. Reid przyspieszył. Wiedział, że czeka go niełatwa walka. Tokath pewnie już ślinił się na czekającą go ucztę, choć nie odstępował swojego pana o krok.  
        Łowca wyciągnął broń w biegu. Dobiegł do parkingu opuszczonego marketu i jego oczom ukazał się ogromny, czteronożny stwór. Kończyny istoty kończyły się paskudnymi szponami. Resztki starego, zatęchłego materiału zwisały strzępami z czarnego, wygiętego grzbietu. Demon miał łeb podobny do jelenia z ogromnymi rogami, choć otwór gębowy kończył się żółtymi kłami jak u tygrysa szablozębnego. Posilał się właśnie obok leżącego truchła inną istotą, wyciągnięta zapewne właśnie z niego.
        Przeciwnik go zauważył. Reid był szybszy od większości ludzi i co najmniej dwa razy zwinniejszy, co nie przeszkodziło stworzeniu w zablokowaniu ciosu rogami. Mężczyzna się tego spodziewał – zaatakował drugą kataną, lecz zdążył jedynie musnąć skórę tamtego, po czym wyprowadził on kontratak. Mężczyźnie ledwo udało się go sparować. Skubany.
        Walka trwała w najlepsze. Stwór nie chciał poddać się tak łatwo, a on nie pozostawał dłużny jego atakom. W pewnym momencie zablokował jeden z nich i siłowali się przez chwilę. Wystarczyła sekunda nieuwagi, gdy demon machnął kończyną, rozdzierając materiał spodni na kolanie Morninstara. Łowca odepchnął go, czując, jak jego noga lekko się pod nim ugina. Przenosząc ciężar na drugą, spróbował znowu natrzeć. Napad z góry nie miał najmniejszego sensu, więc wpadł na nowy pomysł. Zamarkował machnięcie takie, jak wcześniej, ale w ostatniej chwili przyklęknął, tnąc nisko. Eureka. Jednym ruchem ściął łapę, a potem drugą. Prysnęła czarna jak smoła posoka. Demon stracił równowagę, po czym runął zwyczajnie na ziemię. Jego ryk wściekłości i porażki potoczył się po okolicy.
        Znał ich słaby punkt - miejsce, w którym powinno znajdować się serce, a w tym przypadku była to po prostu głęboka, ziejąca dziura. Dwudziestoośmiolatek musiał podtrzymać się ziemi, aby wstać. Powinien zrobić tylko jeszcze jedną rzecz. Wbił ostrze prosto we wspomniany otwór, przyszpilając istotę do betonu, która zaczęła się wić oraz skomleć. Odsunął się kilka kroków w tył, a następnie usiadł ciężko. Mocny podmuch wiatru rozwiał jego włosy. Po chwili wokoło pękł asfalt, kiedy wbiły się w niego ostre narzędzia, należące do Tokath. Nie chciały dopaść jednak mężczyznę, a zamierzał pożreć żywcem pokonanego demona. Prawo dżungli. Zjedz lub bądź zjedzonym.
        Łowca dyszał ciężko. Pomimo wszystko dawno nie miał tak trudnego przeciwnika. Ten był jednak ostatni w jego życiu. Potem…
        Poczuł ukłucie na szyi. Potarł ją dłonią pokrytą rękawiczką. Słyszał stłumione mlaskanie, podczas, gdy posilał się Tokath. Patrzył również na niego, gdy obraz zaczął rozmazywać mu się przed oczami. Wszystko się kręciło, a on walczył z tym, aby nie zemdleć. Próbował nawet wstać, chociaż szybko opadł z powrotem. Nie tylko jedna noga zaczęła odmawiać mu posłuszeństwa, a i reszta ciała. Chciał wymówić imię swojego demona, lecz ten obrócił się niespokojnie sam z siebie. Reid nie wiedział, co było dalej, ponieważ powieki zamknęły mu się kategorycznie.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {Pon Mar 20, 2023 12:28 am}

_____Ambicje. Każdy je posiada. Dla każdego są inne, ale zwykle w formie celu lub marzenia stają się kierunkiem, w którym podążamy. Astrid także coś takiego posiada. Nie należy to do kategorii dziecięcych marzeń ani dorosłych planów na przyszłość. Coś na wzór rewolucji, ale jednak od niej dalekiego. To właśnie krążyło jej w głowie, kiedy obudziła się kolejnego poranka przed misją, którą sama na siebie sprowadziła. Westchnęła głęboko wpatrując się w biały sufit, powtarzała sobie krok po kroku co zamierza zrobić. Czy się stresowała? Na pewno. Zwłaszcza gdy chodziło o porwanie człowieka! Bądź co bądź, nigdy tego nie robiła. Wszyscy łowcy, którzy dołączyli do jej sprawy nie zostali uprowadzeni, a znalezieni półmartwi – zabrali z placu boju, gdzie mieli kopnąć w kalendarz. Dokonać żywota przez swoją niewygodność albo zbyt głośne mówienie tego co myślą.
_____Wysunęła się z łóżka od razu lądując na podłodze, na macie do jogi, gdzie zaczęła się rozciągać z wielkim lenistwem wymalowanym na twarzy. Przebywanie w ciepłej kołdrze sprawiało, że miała wątpliwości. Szczęśliwie podłoga jej mieszkania także była podgrzewana. Rozpoczęła więc proces przeciągania się na wszystkie strony, kończąc w pozycji lotosu kręcąc głową kółeczka. Spojrzała za okno będące tuż przed nią i smutna panorama miasta wcale nie zachęcała jej do wyjścia. Przechyliła głowę w bok strzelając kręgami szyi niczym zawodowy koksu z siłowni, a dźwięk rozszedł się po cichym mieszkaniu wyłaniając jej demona siedzącego pod łóżkiem. Ciemność złapała ją lekko za ramiona, a na twarzy ciemnowłosej pojawił się mały uśmiech.
– Nic sobie nie zrobiłam, spokojnie.
_____Wstała nie przejmując się czarnymi mackami, które cały czas przyklejone do niej, nie odstępowały na krok, kiedy wyszła z sypialni wchodząc do salonu z aneksem kuchennym. Całość prezentowała się jak typowe mieszkanie. Od prawej do lewej, od góry do dołu – nic niezwykłego. Zdecydowanie gość z ulicy nie zrobiłby zamieszania, że Astrid pała się czarną magią albo wywołuje duchy. Bądźmy bowiem szczerzy z samym sobą – tak postrzega się egzorcystów, którzy nie należą do kościoła. Są łowcami duchów, sprawdzają obecność nadprzyrodzonego poprzez pomiary temperatury i nagrywanie dźwięku. Jako posiadacz prawdziwego demona – kobieta nie potrzebowała takich gadżetów. Podeszła do ekspresu do kawy i wrzucając ziarna włączyła maszynę, która zaczęła wypełniać pomieszczenie zapachem arabiki. Chwyciła do lodówki za niedokończoną sałatkę z wczoraj i usiadła na kanapie włączając TV na kanale z programem śniadaniowym. Co w tym czasie robił jej demon? Schował się pod kanapą, jedną ze swoich macek przyczepiając się do kostki kobiety, jakby potrzebował informacji, że wszystko jest okej. Przyzwyczajona do tego łowczyni, spokojnie jadła i oglądała występ swojego ulubionego aktora. Patrząc na jasne kręcone włoski i silnie błękitne oczy, Astrid z zapartym tchem oglądała jak pokazywał swój brak umiejętności w kuchni. Chyba tylko dlatego, że on był uroczy, to wszystko miało sens. Podgłośniła sprzęt, wyrzuciła puste opakowanie i poszła się ubrać. Zanim pójdzie polować na silniejszego od siebie łowcę – musiała zrobić jeszcze kilka rzeczy. Jedną z nich było zrobienie strzałki ze środkiem nasennym, który będzie na tyle silny, aby uśpić łowcę.
_____Miasto o zmroku miało swój urok, a przynajmniej tak można określić migające światła samochodów, brak śladów brudu i dźwięki nocy, do których można zaliczyć hałas przechodzących ludzi, jeżdżące samochody, krzyki między blokami oraz… dźwięki walki. Te ostatnie dostępne były tylko dla nielicznych, wyjątkowych i wybranych. W centrum tej potyczki stał jej cel, wysoki mężczyzna, ubrany w czarny strój, a zaraz obok jego demon, który walczył z innym. Zapewne celem do pozbycia się. Astrid nie posiadała skrupulatnie zebranych informacji o samym celu, ale wiedziała co takiego będzie działo się za chwilę. Rozłożona na dachu budynku, prawie pół kilometra od miejsca walki, wpatrywała się przez lupę jak niejaki Reid Morninstar pokazywał swoje zdolności. Oglądając całość wydarzenia miała wrażenie, że im dłużej będzie patrzeć, tym bardziej będzie chciała, aby odszedł z Agencji i podjął się walki po jej stronie. Nawet nie zauważyła, kiedy zwyczajne oglądanie stało się obsesyjnym poszukiwaniem ciągu dalszego. Jej uroczy demon jednak oplatając ją cieniem w pasie dając znać, że w otoczeniu pojawił się ktoś jeszcze. Nieprzewidziany gość. Kliknęła językiem i skupiła się przez lornetkę celując idealnie w siedzącego już i zmęczone łowcę. Jeden celny strzał z takiej odległości i natychmiast wstała. Nie bawiła się w chowanie broni, zwyczajnie pozostawiła to do dyspozycji swojego demona, który wychyliła głowę z jej cienia podając inną broń. Łuk. Astrid była łowca, który posługując się bronią dalekosiężną, a jej strzały, zrobione z mocy jej demona, były dość mordercze. Zwłaszcza gdy mogła nałożyć specjalne efekty na przeklęte pociski.
_____Weszła na murek, wzięła głęboki wdech i napięła cięciwę tworząc dwie czarne strzały, które wycelowała w dwójkę ludzi, śledzących Reid’a, gdzie teraz przebywa i jak toczy się walka. Nie mogła pozwolić, żeby znaleźli go nieprzytomnego na ziemi więc nie czekając za długo, wypuściła linkę. Efekty były wręcz od razu, dwójka mężczyzn przeszyta czarną strzałą natychmiast zaczęła pogrążać się w ciemności, w klątwie, bo jednak demony nie są czymś dobrym i przyjemnym. Zeskoczyła z murku, wrzuciła łuk do swojego cienia, gdzie macka demona złapała go od razu chowając. Takiego zastosowania przestrzeni swojego pomocnika nie uczą w Agencji. Właściwie, mało kto jest w tak dobrych kontaktach z własnymi złymi emocjami, aby mieć przyjaciela, a nie nieposłusznego psa czy jeszcze gorzej – drapieżnika. Jeśli coś atakuje wszystko co się rusza, raczej nie będzie dbało o twoje rzeczy. Pochodząc do leżącego i nieprzytomnego mężczyzny, odwróciła go na plecy jeszcze zanim jego demon zareagował. Nie czując jednak żadnej agresji czy chęci mordu, nie zareagował na to, że podeszła do nieprzytomnego łowcy. Powinien go chronić, ale widać duży posiłek był ważniejszy. Upewniła się, co by trafiła odpowiednią osobę i przeturlała go na plecy, po czym wyciągnęła skalpel i rozcięła materiał. Mając już skórę przed sobą, zaczęła wyczuwać co i gdzie faktycznie jest. Mówimy o ważnym miejscu dla człowieka, Astrid nie chciałaby pozbawić go czucia w nogach, więc nacięła bardzo powoli i dokładnie miejsce, następnie wsuwając długą pincetę i wyciągając ustrojstwo, które nie zniszczyła. Nie mogła. Od razu wiedzieliby, że coś się stało, a nie o to chodziło. Teraz, z uśmiechem na twarzy – pora na zabranie go gdzieś… i odpowiedzią było jej mieszkanie.
_____Czy podróż była łatwa? Powiedzmy, wrzuciła go na tylnie siedzenie, odjechała. Parking pod blokiem mieszkalnym nie miał windy, ale myśląc, że są parą wracającą z imprezy nikt jej nie zatrzymywał, zwłaszcza gdy z uśmiechem dziękowała za propozycje pomocy. W mieszkaniu, czując się źle z ideą, rzucenia go na kanapę, oddała swoje łóżko. Teraz, nieprzytomny mężczyzna leżał twarzą do poduszek… na pewno było mu niewygodnie. Widząc jednak krew, Astrid poszła po apteczkę i opatrzyła ranę, a następnie zdjęła jego buty, spodnie, odzież wierzchnią. Pozostawiła go w bieliźnie i zawinęła w kołdrę. Styrana po tym, oparła się o krawędź materaca, klęcząc na swojej macie. Jej ciemne oczy wpatrywały się w oddychającego spokojnie mężczyznę aż sama zasnęła.
Marthei
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Marthei
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {Wto Kwi 25, 2023 9:18 pm}

Our Demons and US CEhlYKT
        Jest coś takiego w umieraniu, co wydaje się kuszące. Gdy zamykasz oczy ten świat przestaje się dla ciebie liczyć. Problemy, które zaprzątały ci głowę, przestają zwyczajnie być, a nowe nie powstają. To znaczy nie dla ciebie. Dla innych być może, bo muszą posprzątać zwłoki i/lub ślady krwi. Potem ta cała papierologia, związana z pogrzebem, wykupem miejsca na cmentarzu… dramat. Część na pewno się ucieszy, bo byłeś niezłym chujem. Przydatnym, ale nadal.
        To znaczy on nie umarł. Jeszcze.
        Chociaż w tamtym momencie wolałby zginąć, niż zostać porwanym tuż przed tym jak trafił na swoją agencyjną emeryturę. Nie czuł się zadowolony, budząc się w cudzym łóżku. W dodatku w samych slipach. Od razu zaczął szukać wzrokiem winowajcy obecnego stanu i zastał go, a raczej ją śpiącą, opartą o krawędź łóżka. Mógłby od razu się wydrzeć albo próbować nią potrząsnąć, gdyby instynkt łowcy nie podpowiedział mu, aby przyjrzał się jej dokładniej. Nie dało się przeoczyć stojącego na straży demona, wyraźnie pilnującego snu dziewczyny, ale pomijając to – od razu skojarzył jej twarz.
        Powinna być martwa. Nie dlatego, iż on tego chciał, chociaż nie zaprzeczyłby, że bardzo. Pamiętał agentkę, która zginęła rok temu i jakoś nie sklejało mu się to z widzianym obrazem. Była cholernie żywa.
        Powoli, aby jej nie obudzić, zsunął się z drugiej strony materaca i podjął poszukiwania swoich ubrań. Przecież nie wyszedłby w samej bieliźnie. Z ulgą przyjął, iż nie jest w żaden sposób związany. Została nawet opatrzona jego rana, więc chyba nie stał się więźniem, prawda? Zatem mógł opuścić lokal. Wsunął na siebie spodnie, włożył resztę ubrań i od razu poczuł się brudny, ale co innego wydawało mu się ważniejsze. Nie prosił się o porwanie, zatem mało go obchodziły jej motywy.
        Trochę kręciło mu się w głowie i walczył z odruchem wymiotnym. Przeszedł jednak już niejednokrotnie gorsze rzeczy. To było jeszcze do przeskoczenia. Cały czas czuł się obserwowany, lecz mógł to wyjaśnić patrzącym na niego demonem porywaczki. Pokuśtykał w stronę okna. Chciał się najpierw chociaż dowiedzieć, do jakiej dzielnicy został przetransportowany. Nawet jeśli mógł ją nadmiernym ruchem zbudzić. Widok niewiele mu mówił, ale przynajmniej znajdowali się w ich wymiarze. Lub podobnym.
        Spoglądnął jeszcze raz. Nie wzięła jego broni. Szlag by to. Dobra – w sumie nieważne. Odzyska, co stracił. Pozostawało mu jedynie skierować się ku drzwiom.  Wyszedł z sypialni i już miał wyjście na wyciągnięcie ręki, gdy coś zastąpiło mu drogę. Przeklął pod nosem. Swojego demona ledwo tolerował, już nie mówiąc o lubieniu. Pozostałych – szczerze oraz czyście nienawidził. Od razu wokół niego zaczęły roztaczać się ciemne macki. Wyglądały jak wygłodniałe węże, czekające jedynie na rozkaz swojego pana, aby zaatakować. Niecierpliwie wyciągały się w stronę tamtej istoty, choć cofały się, jakby przypominały sobie, iż mają go słuchać.
        - Hej, porywaczko! – krzyknął, mając nadzieję, że samym tym ją obudzi. Nie chciało mu się do niej wracać – Weź tego swojego pieska, bo nie chcielibyśmy go zeżreć!
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {Sob Kwi 29, 2023 6:08 pm}

_____Gdy wróciła z nowym ”przyjacielem” było już całkiem późno. Trudno się więc dziwić, że zasnęła, a przynajmniej tak to sobie chciała tłumaczyć, gdy zmęczona padła. Każdy mógłby się spytać, dlaczego go nie przywiązała, nie sprawiła, że gdyby obudził się po nocy – nie wyjdzie bez słowa z mieszkania. Pomijając, że pewnie bardzo szybko skończyłby swój żywot. Nie, Astrid nie miałaby z tym nic do czynienia. Organizacja musiała panikować teraz szukając ciała, oznak śmierci albo czegokolwiek po Morninstarze, a mając tylko zniszczony chip i ostatnie miejsce przebywania – gówno zrobią. Mieszkanie Astrid znajdowało się bardzo daleko, a w okolicach polowań wyłączą kamery i czyszczą zapiski. Mogą to uznać, że dokładnie ten ruch był strzeleniem sobie w stopę. Nie wiedzą teraz nic.
_____Powoli zyskiwała świadomość, budząc się, gdy wysokość materaca się zmieniła. Otworzyła oczy jednak, dopiero jak dotarł do niej głośny dźwięk. Nie były to najmilsze słowa na pobudkę, ale nie mogła jakoś specjalnie oczekiwać czegoś więcej od człowieka, którego porwała. Westchnęła do siebie i wstała na równe nogi, wychodząc boso, tak jak spała z sypialni, zderzając się z widokiem, którego gdzieś w kącie głowy się spodziewała. Jej demon nie chcący wypuścić Reid’a z mieszkania zajmował strategiczną pozycję między drzwiami, a łowcą. Fakt, jednak, że nie zaatakował, a postanowił ją obudzić bardzo punktował sobie u niej. Nie lubiła osób, które są cały czas agresywne. Nie ma takiej potrzeby. To nie tak, że wszystko na świecie to twój wróg i przeciwnik. Przetarła oczy i zabrała swoje włosy do tyłu zaczesując je dłonią.  
– Miło mi cię poznać Reid. Nazywam się Astrid. – powiedziała ignorując, że jednak facet chciała wyjść, tak samo jak to, że sama powinna się ubrać, żeby nie paradować, jak spała. A nie należała do ludzi sypiających w spodniach, bluzach i ciepłych piżamach. – Chcesz kawy? Zanim wyjdziesz muszę z tobą porozmawiać o tej ranie.
_____Wskazała lekko na miejsce, gdzie wczoraj wycięła mu pięknie nadajnik. Miała nadzieję, że nie zostanie duża blizna, bo nawet jeśli dodają mężczyźnie uroku to tylko kiedy sobie na nią zasłużył w boju. Ta tutaj? Była raczej przekazem, że kiedyś go dźgnęła nożem, nawet jeśli cel był szczytny. Wolność. Nie przejmując się zachowaniem gościa, zawołała gestem dłoni demona, który wrócił od razu do niej jakby cmokała na psa. Przybiegł do domu z wielkim posłuszeństwem. Nie bez powodu była jedną z najlepszych. Głównie przez wielkie zaufanie i kontrolę miedzy Astrid, a jej demonem. Pomijając, że byłą jednym z niewielu strzelców w organizacji zanim „umarła”.
– Radziłabym ci tak nie wychodzić. Organizacja nie ma w planach emerytury dla ciebie.
_____Rzuciła na odchodne i poszła zaparzyć sobie kawy, bo potrzebowała czegoś tak czarnego jak jej włosy i kolor demona, który z jej własnego cienia, otoczył nagą kostkę mackami, chociaż nie ograniczał ruchów, gdy krzątała się po kuchni. Było to dla tej dwójki coś zwykłego i normalnego, ale większość łowców nie mogła znieść idei, że coś tak „obrzydliwego” miało dotykać ich skóry. Astrid prawie na nic się nie krzywiła, a do tych macek to z czasem zwyczajnie się przyzwyczaiła. Wyciągnęła dwa kubki, wstawiła wodę, włożyła kawę do ekspresu. Naprawdę, nie przejmowała się tym co zrobi Reid. Czuła się odpowiedzialna za sytuację, ale tylko połowicznie, bo jednak łowca nic nie wiedział, a Astrid uratowała mu dupę. Wiedziała z bazy, że mieli rozkazy, aby po powrocie nie pozwolić mu odejść na tą całą „emeryturę”. Razem z innymi „zmarłymi” łowcami stawali zakłady czy zamierzają go zamrozić, „rozebrać na części”, czy może wyprać pamięć i zmusić do dalszej pracy. Podobno mieli pierwsze obiecujące próby łowców bez faktycznych emocji, którzy byli bliżej czemu na wzór pilota do demona aniżeli człowieka. Czarnowłosa wiedząc o tym postanowiła podjąć pewną próbę i stąd to porwanie. Chociaż czy można tak faktycznie stwierdzić? Cała ta sytuacja, specjalnie w przebiegu, nie przypominała uprowadzenia na siłę patrząc na jej nonszalanckie zachowanie.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Our Demons and US Empty Re: Our Demons and US {}

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach