SzaloneCiastko
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Gdy sprawa widniejąca w aktach jako 24 posunęła się za daleko poza etyczne granice, biuro do spraw kryzysowych zostało rozwiązane. Wypowiedzenia służby posypały się lawiną, a wszyscy zostali przeniesieni do innych, istniejących już wydziałów. Samą sprawę uznano jako zawieszoną, każdy z policjantów miał do tego własne powody.
Partnerzy X i Y rozstali się burzliwie i z okropnym nieporozumieniem, policjant nie był w stanie ukryć swojego rozczarowania wyżej wymienioną sprawą, posypało się parę słów więcej, niż powinno...
Po jakimś czasie powstanie nowego biura okazało się koniecznością, a X i Y, akurat wolni, dostali propozycję prowadzenia nowej sprawy. Wiąże się to z tym, że dawni partnerzy muszą się pogodzić i znowu w ramię w ramię iść śladami nowego przestępcy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Policjantka - Kimcia
Policjant - SzaloneCiastko
Policjant - SzaloneCiastko
SzaloneCiastko
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Caleb Morgan
I over-analyze situations because I’m scared of what will happen if I’m not prepared for it.
Charakter:
Określają go dwa słowa "zawsze przygotowany", źle czuje się bez planu, ale potrafi działać w ryzykownych i niespodziewanych sytuacjach. W relacjach z innymi jest duszą towarzystwa, szarmancki, a jego zachowanie jest bez zarzutu.Jego wadą jest porywczość, gdy coś nadepnęło mu na odcisk nie panuje nad swoimi reakcjami. Bywa, że unosi się swoją dumą, jednak w sprawach ważnych potrafi przyznać się do swojego błędu.
Historia:
Doświadczył nieraz sporo niesprawiedliwości ze strony policji, gdy starał się o nakaz niezbliżania się ojca do niego i jego mamy. Postanowił zmienić system od środka i udał się do akademii policyjnej, gdzie zdobywał jedne z najlepszych wyników. W zawodzie wykazuje się inicjatywą i zaangażowaniem w związku z czym przypisano go do biura do spraw kryzysowych. Tam trochę za bardzo zależało mu na rozwiązaniu sprawy 24, przez co skrzywdził swoją partnerkę [policjantkę]. Od tamtego czasu poszedł na terapię i stara się być lepszą wersją siebie. Po rozwiązaniu biura skupiał się raczej na pisaniu szczegółowych raportów, niż czynną pracę w łapaniu przestępców. Z chęcią wróci do swojej broszki.Dodatkowe:
⅕ Lubi dużo zjeść - łatwo go kupić wspólnym lunchem lub kolacją.⅖ Ma podejście do zwierząt, zwłaszcza kotów oraz dzieci
⅗ W pracy bywa rzetelny i skrupulatny; stara się nie popełniać poważnych błędów
⅘ Jego broń to glock 26, nie rozstaje się raczej w terenie z pałką policyjną
dwadzieścia siedem lat
ur. 16 czerwca
heteroseksualny
amerykanin
187 cm wzrostu, 77 kg
białe, krótkie włosy
niebieski kolor oczu
Kimcia
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Grace Hamilton
Historia
Informacje dodatkowe
emmeWiek26 lat
Urodziny14 lutego, zodiakalny Wodnik
PochodzenieAustralijsko - amerykańskie
OrientacjaHeteroseksualna
StatusZajęta
ZawódPolicjantka
Historia
Grace urodziła się w zamożnej rodzinie w Nowym Jorku. Jej ojciec – Henry Hamilton był szanowanym prokuratorem, a matka – Rosemarie Hamilton nauczycielką, która zmarła kiedy dziewczyna miała dziesięć lat. Od zawsze podziwiała ojca za to, że dzięki niemu przestępczość w Nowym Jorku była z roku na rok coraz niższa. Kiedy jednak weszła w nastoletni wiek odezwał się w niej okres buntu. Często wagarowała, wpadła w złe towarzystwo przez co ojciec musiał wyciągać ją z kłopotów. Po wielu rozmowach i interwencjach zaczęła coraz bardziej interesować się pracą policjanta i kilka lat później postanowiła spróbować swoich sił w akademii policyjnej. Udało jej się ukończyć wszystkie szkolenia i z mandatowego żółtodzioba przeskoczyła do wydziału spraw kryzysowych. Jej partnerem został Caleb Morgan. Ich współpraca była owocna, aż do przydzielenia ich pewnej sprawy zwanej sprawą 24. Wtedy wszystko się pokomplikowało i ich drogi rozeszły się w dość burzliwy sposób. Wtedy została ona przeniesiona do innego wydziału, gdzie zajmowała się rozwiązywaniem innych, mniej wymagających spraw.
Informacje dodatkowe
Jest raczej osobą spokojną i opanowaną. Często musi przeanalizować sytuację do podjęcia kolejnych kroków.
Ma klaustrofobię i kiedy tylko znajduje się w ciasnym pomieszczeniu dostaje ataku paniki.
Może po niej nie widać, ale ma niezły łeb do technologii. Co prawda nie pracuje w wydziale informatycznym, ale zdarzyło jej się rozwiązać sprawę zanim dostawali od nich odpowiedź.
Jej drugim konikiem jest zdecydowanie robienie wszelakiego rodzaju wypieków.
Nigdy nie zaczyna dnia bez dobrej kawy.
Ma klaustrofobię i kiedy tylko znajduje się w ciasnym pomieszczeniu dostaje ataku paniki.
Może po niej nie widać, ale ma niezły łeb do technologii. Co prawda nie pracuje w wydziale informatycznym, ale zdarzyło jej się rozwiązać sprawę zanim dostawali od nich odpowiedź.
Jej drugim konikiem jest zdecydowanie robienie wszelakiego rodzaju wypieków.
Nigdy nie zaczyna dnia bez dobrej kawy.
SzaloneCiastko
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Caleb Morgan
20 X
Nie spodziewał się, że znowu zostanie wciągnięty w sprawy kryzysowe USA. Choć patrolowanie okolic i spisywanie raportów było znacznie spokojniejsze, wcale go to nie zadowalało. Z drugiej strony - łatwiej mu było zapomnieć o tym momencie jego policyjnej kariery. Widział teraz błędy, które popełnił. Za bardzo zależało mu na sprawie 24. Czasami głowił się z myślami, co by było gdyby Bombardiera uchwycono wcześniej lub nie dali się wykryć, być może sprawy potoczyłyby się inaczej. Pewnie wielu z nich zadawało sobie te pytania. ale z czasem w dorosłości przychodzi ta chwila, gdy wewnętrzny głos mówi "odpuść, to nic nie da.".
Właśnie dostał list z propozycją przeniesienia się do nowo tworzącego się Biura, co przywołało natarczywe wspomnienia, które wciąż nie dawały mu spokoju. Ta niefortunna rozmowa z jego partnerką, nieudana misja. Czuł wstyd, że zranił ją i równocześnie samego siebie. Wcale nie chciał, by to się tak potoczyło, ale nie mógł już cofnąć czasu. Nie wiedział, czy będzie gotowy, jeśli ich ścieżki miały się ponownie złączyć. Z ciekawości zapytał, kogo biorą pod uwagę..., ale okazało się to ściśle tajne. Nie dziwił się, że trzymają to zaszyfrowane, skoro dużo jego kolegów chciałoby dołączyć.
Tego samego wieczoru zjadł kaczkę z znajomymi z wydziału i wypili po kilku głębszych. Nie podzielił się swoimi zmartwieniami, postanowił się z tym przespać, a następnego dnia odpowiedział twierdząco. Wiele można było powiedzieć o Calebie, ale na pewno nie zamierzał stchórzyć.
xxx
27 X
W powietrzu czuć już było jesień, a drzewa zaczęły się czerwienić od liści. Był to miły czas na spacery alejkami parków, czytanie gazet oraz powoli, nieśmiało zaczynało się rozmawiać o święcie dziękczynienia, choć jeszcze było sporo czasu do tego wydarzenia.
Dziś oficjalnie miało się otworzyć Biuro, członkowie dostali tydzień na zakończenie wcześniejszych zobowiązań oraz przeniesieniu swoich rzeczy osobistych. Morgan nie był zdziwiony, że nie powstało ono w tym samym miejscu, co poprzednio i zostało wyposażone w bardziej nowoczesny sprzęt. Zauważył to po przekroczeniu progu, tuż po wypaleniu porannego papierosa. Nie był nałogowcem, jednak miał pewne wątpliwości, co do tego przedsięwzięcia. Rzuciło mu się w oczy, że nie on jedyny powrócił, ale było również kilku nowych. Z łatwością wypatrzył niższego od niego blondyna, który zajmował się stroną informatyczną, Nate'a.
- Cześć, Nate - pozdrowił znajomego. - Nie wiem, czy mamy po kolei w głowie, że znowu się na to piszemy.
Byli bliskimi znajomymi, choć najbliżej z nich wszystkich był z Grace. Przełknął ślinę, gdy zauważył, że ona również jest obecna. Poluzował nieco swój krawat, nagle zrobiło mu się za ciepło.
- Mogło być gorzej, stary druhu, nic się nie zmieniłeś - odrzekł blondyn. - Gdzie cię przenieśli po...
- Do patrolu przedmieść, trochę mało wymagające, poza graficiarzami niewiele miałem roboty. Ty za to wydaje mi się, że byłeś w cybernetyce.
Kiwnął głową i oboje zamilkli, gdy zjawił się szef, który miał ich wprowadzić w nową sprawę, przedstawić im ich zadania. Słuchali z uwagą o nowych wytycznych, niejednemu z nich ta sprawa przypomniała tę felerną..., o której starali się nie myśleć. Przede wszystkim każdemu przydzielono partnera. Caleb zacisnął kciuki, by nie była to panna Hamilton, choć podświadomie może na to właśnie liczył.
- Pan Morgan i panna Hamilton - zostało to wypowiedziane beznamiętnie, lecz to oznaczało dla tych dwojga tak wiele. Ponownie mieli razem rozwiązywać sprawy i spędzać większość swojego czasu.
Po protokołach i podpisaniu papierów o poufności mieli chwilę na integrację, po której mieli przejść od razu do swoich prac. Caleb przełknął ślinę i na zesztywniałych nogach podszedł do znajomej szatynki.
- Kopę czasu, co nie, Grace? - jej imię przeszło miękko po jego strunach głosowych. Tym bardziej, że wypowiedział to w tonie kajającym się - Jestem ci winny przeprosiny, jestem tego świadomy, ale może nie w taki sposób... Wyjdziemy na kawę lub kolację?
Miał sporo tupetu, prosząc ją o to po tym czasie, kiedy się przestali do siebie odzywać. Właściwie miał zamiar prosić o drugą szansę, kiedy opadły emocje, został smutek i żal, a może nawet złość.
20 X
Nie spodziewał się, że znowu zostanie wciągnięty w sprawy kryzysowe USA. Choć patrolowanie okolic i spisywanie raportów było znacznie spokojniejsze, wcale go to nie zadowalało. Z drugiej strony - łatwiej mu było zapomnieć o tym momencie jego policyjnej kariery. Widział teraz błędy, które popełnił. Za bardzo zależało mu na sprawie 24. Czasami głowił się z myślami, co by było gdyby Bombardiera uchwycono wcześniej lub nie dali się wykryć, być może sprawy potoczyłyby się inaczej. Pewnie wielu z nich zadawało sobie te pytania. ale z czasem w dorosłości przychodzi ta chwila, gdy wewnętrzny głos mówi "odpuść, to nic nie da.".
Właśnie dostał list z propozycją przeniesienia się do nowo tworzącego się Biura, co przywołało natarczywe wspomnienia, które wciąż nie dawały mu spokoju. Ta niefortunna rozmowa z jego partnerką, nieudana misja. Czuł wstyd, że zranił ją i równocześnie samego siebie. Wcale nie chciał, by to się tak potoczyło, ale nie mógł już cofnąć czasu. Nie wiedział, czy będzie gotowy, jeśli ich ścieżki miały się ponownie złączyć. Z ciekawości zapytał, kogo biorą pod uwagę..., ale okazało się to ściśle tajne. Nie dziwił się, że trzymają to zaszyfrowane, skoro dużo jego kolegów chciałoby dołączyć.
Tego samego wieczoru zjadł kaczkę z znajomymi z wydziału i wypili po kilku głębszych. Nie podzielił się swoimi zmartwieniami, postanowił się z tym przespać, a następnego dnia odpowiedział twierdząco. Wiele można było powiedzieć o Calebie, ale na pewno nie zamierzał stchórzyć.
xxx
27 X
W powietrzu czuć już było jesień, a drzewa zaczęły się czerwienić od liści. Był to miły czas na spacery alejkami parków, czytanie gazet oraz powoli, nieśmiało zaczynało się rozmawiać o święcie dziękczynienia, choć jeszcze było sporo czasu do tego wydarzenia.
Dziś oficjalnie miało się otworzyć Biuro, członkowie dostali tydzień na zakończenie wcześniejszych zobowiązań oraz przeniesieniu swoich rzeczy osobistych. Morgan nie był zdziwiony, że nie powstało ono w tym samym miejscu, co poprzednio i zostało wyposażone w bardziej nowoczesny sprzęt. Zauważył to po przekroczeniu progu, tuż po wypaleniu porannego papierosa. Nie był nałogowcem, jednak miał pewne wątpliwości, co do tego przedsięwzięcia. Rzuciło mu się w oczy, że nie on jedyny powrócił, ale było również kilku nowych. Z łatwością wypatrzył niższego od niego blondyna, który zajmował się stroną informatyczną, Nate'a.
- Cześć, Nate - pozdrowił znajomego. - Nie wiem, czy mamy po kolei w głowie, że znowu się na to piszemy.
Byli bliskimi znajomymi, choć najbliżej z nich wszystkich był z Grace. Przełknął ślinę, gdy zauważył, że ona również jest obecna. Poluzował nieco swój krawat, nagle zrobiło mu się za ciepło.
- Mogło być gorzej, stary druhu, nic się nie zmieniłeś - odrzekł blondyn. - Gdzie cię przenieśli po...
- Do patrolu przedmieść, trochę mało wymagające, poza graficiarzami niewiele miałem roboty. Ty za to wydaje mi się, że byłeś w cybernetyce.
Kiwnął głową i oboje zamilkli, gdy zjawił się szef, który miał ich wprowadzić w nową sprawę, przedstawić im ich zadania. Słuchali z uwagą o nowych wytycznych, niejednemu z nich ta sprawa przypomniała tę felerną..., o której starali się nie myśleć. Przede wszystkim każdemu przydzielono partnera. Caleb zacisnął kciuki, by nie była to panna Hamilton, choć podświadomie może na to właśnie liczył.
- Pan Morgan i panna Hamilton - zostało to wypowiedziane beznamiętnie, lecz to oznaczało dla tych dwojga tak wiele. Ponownie mieli razem rozwiązywać sprawy i spędzać większość swojego czasu.
Po protokołach i podpisaniu papierów o poufności mieli chwilę na integrację, po której mieli przejść od razu do swoich prac. Caleb przełknął ślinę i na zesztywniałych nogach podszedł do znajomej szatynki.
- Kopę czasu, co nie, Grace? - jej imię przeszło miękko po jego strunach głosowych. Tym bardziej, że wypowiedział to w tonie kajającym się - Jestem ci winny przeprosiny, jestem tego świadomy, ale może nie w taki sposób... Wyjdziemy na kawę lub kolację?
Miał sporo tupetu, prosząc ją o to po tym czasie, kiedy się przestali do siebie odzywać. Właściwie miał zamiar prosić o drugą szansę, kiedy opadły emocje, został smutek i żal, a może nawet złość.
Kimcia
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Grace była pogrążona w głębokim i przyjemnym śnie, który zaburzył irytujący dźwięk budzika. Lekko zmarszczyła czoło i po omacku wygrzebała telefon z pościeli zerkając na wyświetlacz, który wskazywał już godzinę szóstą. Zdecydowanie nie była rannym ptaszkiem. Na szczęście pogoda zachęcała do wygramolenia się z łóżka, więc niedługo potem dziewczyna była już na nogach. Wpółprzytomna poszła do łazienki, gdzie wzięła szybki, orzeźwiający prysznic zupełnie zmywając z siebie resztki zmęczenia. Po szybkim odświeżeniu ubrała się i upięła swoje włosy w wysoki kucyk. Już miała iść do kuchni po pierwszy zastrzyk energii w postaci kawy, kiedy usłyszała kolejny dźwięk swojego telefonu. Tym razem nie budzika, a połączenia. Przewróciła tylko oczami widząc na wyświetlaczu napis „Tata” po czym nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Wiesz, że nie musisz już tego robić – rzuciła poirytowana. Odkąd sprawa 24 się posypała, pokłóciła się ze swoim partnerem i dostała przeniesienie do innego wydziału jej zachowanie nieco uległo zmianie (przynajmniej według jej ojca). Od tamtej pory dzwonił do niej codziennie, sprawdzał ją i próbował kontrolować, co coraz mniej jej się podobało.
-Chciałem się tylko upewnić, że masz świadomość jaki jest dzisiaj dzień – odezwał się poważny męski głos.
-Masz na myśli mój pierwszy dzień w biurze do spraw kryzysowych? Tak, doskonale zdaje sobie z tego sprawę – powiedziała i nastawiła ekspres.
-Grace ja po prostu… martwię się o ciebie. Wiesz, że było na ciebie kilka skarg, że jesteś zbyt nerwowa i nie panujesz nad sobą… Mam wrażenie, że zakończenie sprawy 24 cię przytłoczyło i od tamtego momentu zachowujesz się inaczej. Naprawdę chciałbym, żebyś…
-Wiesz co tato… Czuję się świetnie. Nie musisz się martwić, dam sobie radę. A teraz przepraszam, ale muszę kończyć. Za dwadzieścia minut powinnam być w biurze – nie pozwoliła mu już niczego powiedzieć tylko po prostu nacisnęła czerwony przycisk rozłączając rozmowę. Wzięła kilka głębokich oddechów, po czym zabrała swoją kawę na wynos i wyszła z domu.
Może jej ojciec miał trochę racji. Zmieniła się. Kiedyś mocno wierzyła w siebie i w to co robi, a ta sprawa totalnie podcięła jej skrzydła. Miewała chwilę słabości, ale już od jakiegoś czasu pogodziła się z całą sytuacją. To co się stało to już przeszłość i nie warto było do tego wracać.
Na całe szczęście udało jej się dotrzeć na czas. Była pod wrażeniem całego wyposażenia i wyglądu ich nowego biura. Wypatrzyła nawet kilka znajomych twarzy w tłumie, lecz postanowiła później się z nimi przywitać. Spotkanie informacyjne było dość krótkie, a kiedy przyszło wybieranie partnerów i usłyszała bardzo znajome nazwisko o mało co nie opluła się gorącą kawą. Caleb Morgan – jej wcześniejszy partner, który po długim stażu współpracy sprawił, że po Bombardierze całkowicie zamknęła się w sobie stał kilka kroków od niej. Ich spojrzenia na moment spotkały się ze sobą i aż poczuła ściśnięcie gardła. Miała wrażenie, że stało tu się o wiele bardziej gorąco. Czy ktoś włączył ogrzewanie? Ściągnęła z siebie ciemną marynarkę i ścisnęła ją mocniej w dłoniach ustawiając się od razu w kolejce do podpisania papierów.
Niemalże podskoczyła, kiedy usłyszała jego głos za swoimi plecami. Spojrzała na niego uważnie i stwierdziła, że ani trochę się nie zmienił. Ich ostatnie spotkanie było dosyć burzliwe, ale gdy tak na niego patrzyła to wiedziała, że nadal mu na nim zależy pomimo ich kłótni i ostrych słów.
-Caleb… Ja… - zająkała się nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Nie spodziewała się jednak przeprosin z jego strony, a tym bardziej zaproszenie jej gdzieś. Ścisnęła jeszcze mocniej swoje ubranie czując, że jej dłonie stają się coraz bardziej spocone. Dlaczego ona była tak poddenerwowana?
-Dobry pomysł. Powinniśmy porozmawiać – rzuciła w końcu i lekko pokiwała głową.
-Teraz jednak chyba powinniśmy skupić się na pracy – dodała i posłała mu nikły uśmiech wskazując na kilka teczek leżących na biurku. Nie chciała już pierwszego dnia zawalać roboty.
-Zobaczymy… - chwyciła pierwszą teczkę z brzegu, ale zanim zdążyła ją otworzyć usłyszała swoje nazwisko z ust komendanta.
-Hamilton, Morgan wy zajmiecie się inną sprawą. Mamy samobójstwo kobiety na Piątej Ulicy. Podobno wyskoczyła z czternastego piętra. Tutaj macie dokładny adres – odparł i wręczył im karteczkę.
SzaloneCiastko
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Caleb Morgan
Policjanci wokół zapoznawali się ze sobą w typowy dla nich sposób - podanie ręki, wymienienie się uprzejmościami lub stawiali kawę na ławę, że chodzi jedynie o pracę. Biuro nie będzie miało łatwo, gdy sprawa dwudziesta czwarta wciąż wisiała gdzieś w powietrzu, jak cichy wróg, który zabijał to, co dobre. Nate, Caleb, Grace i jeszcze kilku z nich było tam i przeżywali tę tragedię, która po czasie ciągle sączyła się jadem, jak z niezabliźnionej rany. Ciężko będzie im przeskoczyć tę poprzeczkę, lecz o to chodziło w życiu, by wyciągać wnioski z swoich błędów. Każdy w tym pomieszczeniu był człowiekiem, żaden z nich nie był stuprocentowo dobry, lecz mieszanką dobra i zła obecną w każdej istocie żywej. Większość z nich przynajmniej się starała być lepszą wersją siebie.
– Dobrze, to omówimy to później – potwierdził jedynie, zgadzając się na przejście do obowiązków. Okazało się, jednak że mają też inną sprawę na głowie, zapowiadał się ciężki dzień w pracy, lecz cieszyły go te wyzwania. –Podejrzana sprawa, ciekawe czy ktoś zarejestrował to zdarzenie.
Dał partnerce pierwszej dostęp do akt, proponując gestem, by zapoznali się z nimi w drodze. Poprowadził ich na parking, skąd wybrał radiowóz. Zwykle to on siedział za kółkiem, Hamilton podśpiewywała pod nosem i podchodziła do wszystkiego z charakterystycznym dla niej profesjonalizmem. Morgan to w niej cenił i może właśnie to było tym, co sprawiało, że pracowało im się tak dobrze. Nie przeszkadzali sobie nawzajem, idealny dobór charakterów, a Grace w pewien sposób wpływała na jego żywiołowe reakcje, gdy ktoś przeciągnął strunę.
– Czy denatka zgłaszała się ostatnio na policję? - spytał, czy informacja znajduje się w bazie danych, gdy umościli się już na fotelach i Caleb wpisywał lokalizację. – Prześladowanie, kradzież...? Podzielisz się, jak znajdziesz coś istotnego?
Starał się opanować swoje emocje, związane z wspólnym prowadzeniem sprawy. Tego, że jest spięty dało się rozpoznać po niewielkiej zmarszczce między jego brwiami. Wkrótce przemierzali już uliczki, studiując suche dane. Wydawało mu się to podejrzane, że kobieta wybrała sobie taki sposób na samobójstwo. Ludzie zwykle się z tym nie obnosili, pozostawiając tajemnicę w swoich czterech ścianach, osobności, co przysparzało traumy jedynie sąsiadom lub rodzinie, którzy zaniepokojeni brakiem odzewu zajrzeli do ich samotni.
Na miejscu zastali obrys na chodniku. To, co zostało z ciała zabrano z widoku przechodniów.
– Od czego zaczniemy? Mieszkanie, okolica, świadkowie? - możliwości było wiele, osobiście zacząłby od okolicy, a później przeszukałby mieszkanie.
Idealne, amerykańskie wymarzone życie, to powiedziałby o tym miejscu. Wieżowce z osobami, które z każdym dniem próbowali osiągnąć samozadowolenie, czy to przez awans w pracy, czy rozwijanie swoich talentów. Nie widział tu oznak patologii, ale to często też było ukrywane pod przykrywką tworzenia idealnej rodziny, czy związku.
– Jakieś wnioski? - zapytał kryminologa, znajdującego się w pobliżu. Dowiedział się o godzinie zgonu, siódma rano, było to wtedy, gdy zbierali się dopiero do Biura, może z wątpliwościami albo z postanowieniem, że nie będzie już tak jak wtedy.
Policjanci wokół zapoznawali się ze sobą w typowy dla nich sposób - podanie ręki, wymienienie się uprzejmościami lub stawiali kawę na ławę, że chodzi jedynie o pracę. Biuro nie będzie miało łatwo, gdy sprawa dwudziesta czwarta wciąż wisiała gdzieś w powietrzu, jak cichy wróg, który zabijał to, co dobre. Nate, Caleb, Grace i jeszcze kilku z nich było tam i przeżywali tę tragedię, która po czasie ciągle sączyła się jadem, jak z niezabliźnionej rany. Ciężko będzie im przeskoczyć tę poprzeczkę, lecz o to chodziło w życiu, by wyciągać wnioski z swoich błędów. Każdy w tym pomieszczeniu był człowiekiem, żaden z nich nie był stuprocentowo dobry, lecz mieszanką dobra i zła obecną w każdej istocie żywej. Większość z nich przynajmniej się starała być lepszą wersją siebie.
– Dobrze, to omówimy to później – potwierdził jedynie, zgadzając się na przejście do obowiązków. Okazało się, jednak że mają też inną sprawę na głowie, zapowiadał się ciężki dzień w pracy, lecz cieszyły go te wyzwania. –Podejrzana sprawa, ciekawe czy ktoś zarejestrował to zdarzenie.
Dał partnerce pierwszej dostęp do akt, proponując gestem, by zapoznali się z nimi w drodze. Poprowadził ich na parking, skąd wybrał radiowóz. Zwykle to on siedział za kółkiem, Hamilton podśpiewywała pod nosem i podchodziła do wszystkiego z charakterystycznym dla niej profesjonalizmem. Morgan to w niej cenił i może właśnie to było tym, co sprawiało, że pracowało im się tak dobrze. Nie przeszkadzali sobie nawzajem, idealny dobór charakterów, a Grace w pewien sposób wpływała na jego żywiołowe reakcje, gdy ktoś przeciągnął strunę.
– Czy denatka zgłaszała się ostatnio na policję? - spytał, czy informacja znajduje się w bazie danych, gdy umościli się już na fotelach i Caleb wpisywał lokalizację. – Prześladowanie, kradzież...? Podzielisz się, jak znajdziesz coś istotnego?
Starał się opanować swoje emocje, związane z wspólnym prowadzeniem sprawy. Tego, że jest spięty dało się rozpoznać po niewielkiej zmarszczce między jego brwiami. Wkrótce przemierzali już uliczki, studiując suche dane. Wydawało mu się to podejrzane, że kobieta wybrała sobie taki sposób na samobójstwo. Ludzie zwykle się z tym nie obnosili, pozostawiając tajemnicę w swoich czterech ścianach, osobności, co przysparzało traumy jedynie sąsiadom lub rodzinie, którzy zaniepokojeni brakiem odzewu zajrzeli do ich samotni.
Na miejscu zastali obrys na chodniku. To, co zostało z ciała zabrano z widoku przechodniów.
– Od czego zaczniemy? Mieszkanie, okolica, świadkowie? - możliwości było wiele, osobiście zacząłby od okolicy, a później przeszukałby mieszkanie.
Idealne, amerykańskie wymarzone życie, to powiedziałby o tym miejscu. Wieżowce z osobami, które z każdym dniem próbowali osiągnąć samozadowolenie, czy to przez awans w pracy, czy rozwijanie swoich talentów. Nie widział tu oznak patologii, ale to często też było ukrywane pod przykrywką tworzenia idealnej rodziny, czy związku.
– Jakieś wnioski? - zapytał kryminologa, znajdującego się w pobliżu. Dowiedział się o godzinie zgonu, siódma rano, było to wtedy, gdy zbierali się dopiero do Biura, może z wątpliwościami albo z postanowieniem, że nie będzie już tak jak wtedy.
Kimcia
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Grace Hamilton
Grace z radością wciągnęła się w dokumenty przekazane przez ich przełożonego. Oczywiście nie była szczęśliwa z tragedii, która spotkała tę kobietę, jednak myśl odciągnięcia rozmowy z Calebem o tym co się stało wywierała u niej poczucie ulgi. Kiedy tylko usiadła na miejscu pasażera, zapięła pasy i ułożyła sobie akta na kolanach. Zanim jednak je otworzyła zerknęła na swojego partnera z lekko uniesioną brwią.
-Czyli nie uważasz, żeby to było samobójstwo? – spytała choć doskonale znała odpowiedź. Morgan zawsze zaliczał się do podejrzliwych osób. Wiele razy jego intuicja doprowadziła do pomyślnie rozwiązanej sprawy nawet jeśli ich przełożeni byli sceptyczni co do jego uwag. Uśmiechnęła się mimowolnie i otworzyła teczkę.
-Sara Clinton, 23 lata, studentka psychologii zamieszkała i urodzona w Nowym Jorku. Nigdy nie była notowana – przeczytała.
Zastanawiała się co mogło skłonić tak młodą dziewczynę do zrobienia tak okropnego czynu.
Na miejsce dojechali dość szybko mimo sporego ruchu na ulicach. Oczywiście ulice okupowali dziennikarze, który robili wszystko aby przedrzeć się przez taśmę policyjną.
-Zaczyna się… - mruknęła pod nosem, a gdy tylko wysiedli z samochodu od razu zalał ich blask fleszy i mikrofonów.
-Czy to było samobójstwo?
-Co możecie powiedzieć o tej dziewczynie?
-Czy miała problemy psychiczne? A może brała narkotyki?
Brunetka ominęła zwinnie dziennikarskie hieny i szybko znalazła się za taśmą. Nauczyła się przez lata, że najlepiej po prostu ich olewać i nie odpowiadać na żadne pytania. Skrzywiła się lekko kiedy zobaczyła ciemną plamę krwi na chodniku oraz odrysowany kontur. Pokusiła się nawet aby spojrzeć w górę zastanawiając się w myślach z którego okna dziewczyna skoczyła. Zanim jednak udali się do jej mieszkania oboje podeszli do kryminologa.
-Zgon nastąpił o siódmej rano. Cudem dziewczyna na nikogo nie spadła bo o tej godzinie na ulicach jest pełno ludzi idących do pracy. Ciało spadło centralnie przed tą parą – wskazał na dwójkę ludzi, którzy wyglądali na roztrzęsionych.
-Co ciekawe denatka wylądowała na plecach zamiast na brzuchu – dodał mężczyzna.
-Przekręciła się w trakcie lotu? – zapytała Hamilton lekko marszcząc czoło.
-Możliwe. Albo po prostu skakała do tyłu. Niektórzy tak robią, aby nie musieć patrzeć w dół. To podobno minimalizuje strach – rzucił i zapisał coś w swoim notatniku.
-Coś jeszcze? – dopytała Hamilton, kiedy kryminolog długą chwile milczał.
-Nie. Czekamy jeszcze na sekcję zwłok. Ale może was zainteresować mieszkanie. Jest zupełnie zdemolowane – dodał. Dziewczyna wymieniła spojrzenie ze swoim partnerem i podziękowała koledze. Poprosiła aby spisał zeznania świadków, a potem ruszyli na przeszukiwanie mieszkania.
Kiedy tylko weszli do klatki schodowej Grace poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach widząc naprzeciwko metalową puszkę zwaną windą. Od dawien dawna miała uraz do tych maszyn. Stwierdziła jednak, że nie uśmiecha jej się wchodzić po schodach na czternaste piętro. Nacisnęła więc guzik, a gdy drzwi rozsunęły się powoli i niechętnie stanęła w rogu windy. Wzięła głęboki wdech opierając się plecami o ścianę i z lekkim niepokojem popatrzyła na zamknięcie drzwi. Drgnęła, gdy poczuła jak winda ruszyła w górę i skupiła swój wzrok na zmieniających się piętrach. Jej serce momentalnie zmieniło tempo bicia i miała wrażenie jakby powoli gula podchodziła jej do gardła. Jest dobrze, jest w porządku. To tylko winda Grace – powtarzała sobie w myślach. Miała wrażenie, że jazda na górę trwa godzinami. W końcu usłyszała charakterystyczny dźwięk dzwonka i winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wystrzeliła jak z procy i rozejrzała się za odpowiednim numerem. Z tylu głowy pomyślała o tym co Caleb pomyśli. Jednak starała się o tym nie myśleć, ani nawet nie patrzeć na niego w tamtym momencie.
W końcu udało się znaleźć odpowiedni numer. Przed naciśnięciem klamki założyli rękawiczki, a następnie wkroczyli do środka. Mieszkanie faktycznie było zdemolowane.
-Musiała tu być niezła awantura… I ktoś najwyraźniej czegoś szukał – mruknęła widząc powyrywane szuflady z półek, wyrzucone ubrania oraz przewrócony stolik. Podeszła do okna, które jako jedyne było otwarte na oścież i zerknęła w dół. Widząc wysokość na jakiej się znajdują, aż lekko zawirowało jej przed oczami więc szybko schowała się z powrotem do środka. Na framugach zauważyła wyraźne ślady po paznokciach.
-Broniła się – stwierdziła dziewczyna i rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu. Jej uwagę przyciągnęła nieduża różowa karteczka leżąca między przewróconym stolikiem a kanapą. Podniosła ją i przyjrzała się jej uważnie. Praktycznie od razu rozpoznała logo i nazwę jednego z klubów.
-Kurde… - powiedziała pod nosem i od razu wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni. Od razu wyciągnęła telefon i zadzwoniła do ich przełożonego.
-Czy możesz się dowiedzieć czy ta dziewczyna Sara Clinton ma na ciele tatuaż w kształcie motyla? Wiem, że jeszcze nie ma raportu z sekcji ale to ważne. Dobra, dzięki – nie zdążyła się rozłączyć kiedy do mieszkania weszła starsza kobieta.
-Usłyszałam głosy i myślałam, że znowu to ci bandyci przyszli nękać tę biedną dziewczynę. Ostatnio często ją odwiedzali i głośno się kłócili. Chyba o jakieś pieniądze – powiedziała przejęta.
Grace z radością wciągnęła się w dokumenty przekazane przez ich przełożonego. Oczywiście nie była szczęśliwa z tragedii, która spotkała tę kobietę, jednak myśl odciągnięcia rozmowy z Calebem o tym co się stało wywierała u niej poczucie ulgi. Kiedy tylko usiadła na miejscu pasażera, zapięła pasy i ułożyła sobie akta na kolanach. Zanim jednak je otworzyła zerknęła na swojego partnera z lekko uniesioną brwią.
-Czyli nie uważasz, żeby to było samobójstwo? – spytała choć doskonale znała odpowiedź. Morgan zawsze zaliczał się do podejrzliwych osób. Wiele razy jego intuicja doprowadziła do pomyślnie rozwiązanej sprawy nawet jeśli ich przełożeni byli sceptyczni co do jego uwag. Uśmiechnęła się mimowolnie i otworzyła teczkę.
-Sara Clinton, 23 lata, studentka psychologii zamieszkała i urodzona w Nowym Jorku. Nigdy nie była notowana – przeczytała.
Zastanawiała się co mogło skłonić tak młodą dziewczynę do zrobienia tak okropnego czynu.
Na miejsce dojechali dość szybko mimo sporego ruchu na ulicach. Oczywiście ulice okupowali dziennikarze, który robili wszystko aby przedrzeć się przez taśmę policyjną.
-Zaczyna się… - mruknęła pod nosem, a gdy tylko wysiedli z samochodu od razu zalał ich blask fleszy i mikrofonów.
-Czy to było samobójstwo?
-Co możecie powiedzieć o tej dziewczynie?
-Czy miała problemy psychiczne? A może brała narkotyki?
Brunetka ominęła zwinnie dziennikarskie hieny i szybko znalazła się za taśmą. Nauczyła się przez lata, że najlepiej po prostu ich olewać i nie odpowiadać na żadne pytania. Skrzywiła się lekko kiedy zobaczyła ciemną plamę krwi na chodniku oraz odrysowany kontur. Pokusiła się nawet aby spojrzeć w górę zastanawiając się w myślach z którego okna dziewczyna skoczyła. Zanim jednak udali się do jej mieszkania oboje podeszli do kryminologa.
-Zgon nastąpił o siódmej rano. Cudem dziewczyna na nikogo nie spadła bo o tej godzinie na ulicach jest pełno ludzi idących do pracy. Ciało spadło centralnie przed tą parą – wskazał na dwójkę ludzi, którzy wyglądali na roztrzęsionych.
-Co ciekawe denatka wylądowała na plecach zamiast na brzuchu – dodał mężczyzna.
-Przekręciła się w trakcie lotu? – zapytała Hamilton lekko marszcząc czoło.
-Możliwe. Albo po prostu skakała do tyłu. Niektórzy tak robią, aby nie musieć patrzeć w dół. To podobno minimalizuje strach – rzucił i zapisał coś w swoim notatniku.
-Coś jeszcze? – dopytała Hamilton, kiedy kryminolog długą chwile milczał.
-Nie. Czekamy jeszcze na sekcję zwłok. Ale może was zainteresować mieszkanie. Jest zupełnie zdemolowane – dodał. Dziewczyna wymieniła spojrzenie ze swoim partnerem i podziękowała koledze. Poprosiła aby spisał zeznania świadków, a potem ruszyli na przeszukiwanie mieszkania.
Kiedy tylko weszli do klatki schodowej Grace poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach widząc naprzeciwko metalową puszkę zwaną windą. Od dawien dawna miała uraz do tych maszyn. Stwierdziła jednak, że nie uśmiecha jej się wchodzić po schodach na czternaste piętro. Nacisnęła więc guzik, a gdy drzwi rozsunęły się powoli i niechętnie stanęła w rogu windy. Wzięła głęboki wdech opierając się plecami o ścianę i z lekkim niepokojem popatrzyła na zamknięcie drzwi. Drgnęła, gdy poczuła jak winda ruszyła w górę i skupiła swój wzrok na zmieniających się piętrach. Jej serce momentalnie zmieniło tempo bicia i miała wrażenie jakby powoli gula podchodziła jej do gardła. Jest dobrze, jest w porządku. To tylko winda Grace – powtarzała sobie w myślach. Miała wrażenie, że jazda na górę trwa godzinami. W końcu usłyszała charakterystyczny dźwięk dzwonka i winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Kiedy tylko drzwi się otworzyły wystrzeliła jak z procy i rozejrzała się za odpowiednim numerem. Z tylu głowy pomyślała o tym co Caleb pomyśli. Jednak starała się o tym nie myśleć, ani nawet nie patrzeć na niego w tamtym momencie.
W końcu udało się znaleźć odpowiedni numer. Przed naciśnięciem klamki założyli rękawiczki, a następnie wkroczyli do środka. Mieszkanie faktycznie było zdemolowane.
-Musiała tu być niezła awantura… I ktoś najwyraźniej czegoś szukał – mruknęła widząc powyrywane szuflady z półek, wyrzucone ubrania oraz przewrócony stolik. Podeszła do okna, które jako jedyne było otwarte na oścież i zerknęła w dół. Widząc wysokość na jakiej się znajdują, aż lekko zawirowało jej przed oczami więc szybko schowała się z powrotem do środka. Na framugach zauważyła wyraźne ślady po paznokciach.
-Broniła się – stwierdziła dziewczyna i rozejrzała się jeszcze po pomieszczeniu. Jej uwagę przyciągnęła nieduża różowa karteczka leżąca między przewróconym stolikiem a kanapą. Podniosła ją i przyjrzała się jej uważnie. Praktycznie od razu rozpoznała logo i nazwę jednego z klubów.
-Kurde… - powiedziała pod nosem i od razu wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni. Od razu wyciągnęła telefon i zadzwoniła do ich przełożonego.
-Czy możesz się dowiedzieć czy ta dziewczyna Sara Clinton ma na ciele tatuaż w kształcie motyla? Wiem, że jeszcze nie ma raportu z sekcji ale to ważne. Dobra, dzięki – nie zdążyła się rozłączyć kiedy do mieszkania weszła starsza kobieta.
-Usłyszałam głosy i myślałam, że znowu to ci bandyci przyszli nękać tę biedną dziewczynę. Ostatnio często ją odwiedzali i głośno się kłócili. Chyba o jakieś pieniądze – powiedziała przejęta.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach