Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 08:33 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.Wczoraj o 04:34 pmSempiterna
Eclipsed by you Wczoraj o 04:03 pmCarandian
Show me the ugly world (kontynuacja)Wczoraj o 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
A New Beginning 18/11/24, 09:45 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 18/11/24, 06:30 pmNoé
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Lover in my kitchen {13/06/22, 07:57 pm}


Bycie najlepszym w swoim zawodzie nie oznacza, że wszystko ci się układa w życiu. Zwłaszcza gdy ludzie stawiają cię wyżej od innych, patrzą ci na rękę i oczekują perfekcji. Chef i inspiracja innych, który borykający się ze swoimi emocjami i prywatnymi problemami powoli stracił pasję do gotowania.
Naprzeciwko niego pojawia się początkujący kucharz, z ogromną ilością pasji i chęci, aby pokazać innym co potrafi. Osoba tak pozytywny, ambitna, pełna… życia, która zaczęła wpływać na Chef’a. Teraz stając na przeciwko siebie w konkursie, gdzie jeden ocenia, a drugi się uczy, może nie tylko jeden z nich wyjdzie z tego zwycięsko.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Chef bez pasji - Satomi
Początkujący kucharz z dużą ilością pasji - Mireyet

Emme

Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {14/06/22, 03:09 pm}

Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Satomi dnia 10/01/23, 07:56 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {14/06/22, 11:44 pm}

It was always his passion
Noah Anderson
Your face is photogenic and your smile angelic, but why are you with new one again…?

Lubiany przez wszystkich. Czy nie każdy chciałby chociaż raz w życiu znajdować się w tej pozycji? Noah miał jej trochę dosyć, bo nieważne co zrobiłby przekraczając powoli swoją granicę moralną sytuacja cały czas była dla niego korzystna. Nie oznaczało to, że zamierzał się zmieniać! Lubił swoje miejsce, lubił to co robił, a robił dużo. Pozowanie do magazynów, pojawienie się u przyjaciół w podcastach, chodzenie na imprezy i kończenie swojego dyplomu z chemii. W swoim kruchym wieku 21 lat, ledwo będąc pełnoletnim w swoim kraju, cały czas z dobrym podejściem szedł przez życie. Jakby nie przejmował się czymś takim jak sen, pełen pasji poświęcał się wszystkiemu czym los rzucił w niego. Nieważne czy to uniwersyteckie kółko teatralne, robienie robotów ze znajomymi na konkursy, czytanie książek w bibliotece czy jego nowa pasja i hobby – gotowanie.

Jego przygoda z tym ostatnim zaczęła się kilka lat temu, gdy w liceum z powodu natłoku pracy rodziców miał dość jedzenie z pudełek i postanowił zrobić coś sam. Jak się okazało miał talent. Głównie chodziło o dość wrażliwy na smak język i zapał pięciolatka, że można robić jedną rzecz mnóstwo razy aż osiągniesz pożądany efekt. Jak więc tak młody i zalatany chłopak znalazł się w największym kulinarnym konkursie w kraju? DOBRE PYTANIE. Noah sam niepewności. Rozmawiał ze swoją byłą dziewczyną na temat swoich zdolności, potem jedna osoba powiedziała drugiej, ta kolejnej i wspólnymi siłami otaczających ludzi został wysłany, żeby sprawdził swoje zdolności. Zjawił się więc na preeliminacjach, wytłumaczył swoją historię jak to jest w takich programach, ugotował oryginalne zielone curry i kilka tygodni później dostał informację, że się dostał. Widać wystarczyło tylko przestrzegać przepisu.

Nie pozostawił sobie dużo wyboru, że swoją pasją i chęcią poprawy w tym małym hobby jakie miał postanowił wystartować, skoro już się dostał. Zawiesił studia na kilka miesięcy i poinformował wszystkich o swojej nieobecności. ”Panie w dziekanacie płakały za nim, ale nie krzyczały, że będą trzymać kciuki” – taką informację przekazał mamie, gdyby spytała jak poszło. Co więc z jego dziewczyną? No obecnie nie miał żadnej więc nie musiał przepraszać, że robi coś pochopnie, ale wszyscy jego bliscy przyjaciele, w tym ci od łóżka, postanowili wspierać go w konkursie widząc jego anielski uśmiech spoczywający na twarzy Noah. Jak go mają nie kochać? Ten jego uśmiech sprawi, że będą musieli się nim podzielić z narodem.




Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 10/01/23, 08:57 pm, w całości zmieniany 2 razy
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {16/06/22, 02:04 pm}

hellow W sali wciąż unosiła się nuta ostrego środka do odkażania. Nawet po tak długim czasie trudno było przyzwyczaić się do powszechności tego zapachu. Długie palce majstrowały coś przy mankietach, czego ich właściciel zdawał się nie być świadom. Nie tak w pełni. Opanowany nagłą nostalgią, przesuwał stalowym, dziwnie płynnym spojrzeniem po niewidzianych od dwóch lata ścianach, po stanowiskach, podłodze i drzwiach prowadzących do kuchni, pozwalając jeszcze przez chwilę myślom krążyć. To miejsce wiązało się z tak wieloma wspomnieniami. Zakopanymi pod koszmarem minionego roku – nie spodziewał się, że będzie w stanie do nich wrócić.
     Chwila słabości skończyła się długim spojrzeniem posłanym tegorocznym uczestnikom. Przebrani już w fartuchy, zgromadzili się wokół Rebecci. Kobieta dawała im jeszcze drobne wskazówki co do pracy z kamerą i upewniała się, że na pewno wiedzą, w której chwili wejść. Ten jeden moment mogli nagrać raz jeszcze, podczas gdy każdy kolejny rejestrowany miał być bez przerw. Bez drugich szans. Nawet on nie miał wpływu na to, które urywki posłużą za składniki do głównego dania, jakim stać się miał odcinek emitowany w telewizji większości zmęczonych amerykanów w sobotni poranek tuż po wiadomościach. Porzucił guzik, przenosząc dłonie na przód marynarki, którą wygładził. Rtęć tęczówek zastygła w surowym wyrazie, a na ustach pojawił się firmowy uśmiech. Akurat w chwili, w której jeden z zawodników zauważył go, alarmując swoim brakiem uwagi kobietę. Będąca trochę starszą od niego przyjaciółka odwróciła się w jego stronę.
- Ray! W ostatniej chwili - zawołała.
- Przepraszam, trudno było znaleźć miejsce do zaparkowania - wymyślił na poczekaniu, obdarzając ją łagodnym spojrzeniem.
- Mówiłam ci, żebyś się z nami zabrał. Po nagraniach jedziemy na drinka, może się przyłączysz? Mój mąż nas odwiezie. Będzie…
Pokręcił natychmiast głową, przerywając jej:
- Następnym razem - obiecał. - Dzisiaj muszę wracać do l'Érable.
- Zapamiętam to sobie - pogroziła mu palcem, przyjmując zabawną postawę, w której druga dłoń spoczywała na biodrze. Pochylała się nieznacznie, dodając kolejny centymetr do dzielącej ich różnicy wzrostu. Nie trwało to jednak zbyt długo. - To tegoroczni uczestnicy, nie miałeś okazji ich jeszcze spotkać, prawda?
Blondyn raz jeszcze przesunął spojrzeniem po zgromadzonych, zatrzymując je chwilę dłużej na kilku z nich.
- Raynold Scott - przedstawił się. - Przez najbliższe tygodnie będę patrzył wam na ręce, czepiał się drobnostek i niejednokrotnie sprawię, że zwątpicie, czy cokolwiek potraficie. W tej sali każdy błąd będzie was słono kosztował i każde zwycięstwo będzie słodkie. Zanim więc zaczniemy tę trudną przeprawę, zapowiem, że sam fakt was stojących przede mną w tej sali oznacza, że już coś osiągnęliście. Teraz wystarczy, że udowodnicie, że nie zostaliście wybrani przypadkiem.
Za nimi rozległo się klaskanie.
- Zaczynamy! - zawołał ktoś z produkcji. - Uczestnicy proszę opuścić salę, jury zapraszam na stanowiska.
     Zaczęło się przedstawienie. Napisane kwestie, formalne uśmiechy i gesty. W którymś momencie Beccy szepnęła do niego konspiracyjnie w charakterze ostrzeżenia, by pamiętał, że nagrywają. Wtedy tego nie pojął. Nie doszukał się drugiego dna, nie będąc nawet świadomym, jak daleko kobieta jest w stanie się posunąć, by rozpalić na nowo tlący się już jedynie w jego sercu żar pasji. Zresztą nie miał czasu się zastanawiać, bo nadszedł czas zapowiedzi zadania. Wjechała srebrna taca, pod którą ukryta była winietka z produktem dnia.
- Marchew - przeczytał na głos Lucas Cash. - Waszym zadaniem będzie przyrządzenie jakiegoś dania - przystawki, dania głównego lub deseru, w którego centrum znajdzie się marchew. Macie na to godzinę.
Raynold dostrzegł na twarzach niektórych ulgę. Faktycznie zadanie nie wydawało się nadmiernie trudne, jednak czas, jaki na nie dostali mógł przerazić niejednego przeciętnego kucharza.
- Zanim zaczniemy, opowiem o głównej nagrodzie tegorocznej edycji Chef's Main Course, a będzie nią… - Rebecca doskonale radziła sobie z budowaniem napięcia, sprawiając, że nawet serce Scotta zaczęło bić szybciej. Miał naprawdę złe przeczucia, gdy nagle spojrzała w jego stronę. - Roczny staż pod okiem Raynolda Scotta w l'Érable Royal.
Ech?
Pomyślał, że to tylko taki żart, na nic przecież się nie zgadzał. W tej chwili jednak zaczęto bić brawo. Zachwyt, zacięcie i determinacja wymalowały się na twarzach uczestników, a przyjaciółka szturchnęła go ukradkiem, posyłając znaczące spojrzenie.
- Kamery - przypomniała.
Potrzebował jeszcze trzech sekund, zanim – niczym najlepszy aktor na świecie – uśmiechnął się promiennie, przechylając nieznacznie głowę do boku, po czym uniósł pięść na wysokości ramienia.
- Dajcie z siebie wszystko. Gotowi… Zaczynamy! - powiedział pełen werwy, włączając zegar.
      W głowie krążyło mu jednak przynajmniej tysiąc myśli – pytań, zarzutów. Nie był nawet pewien, co czuje, targany dziwną mieszaniną złości, lęku, przejęcia, uczucia zdrady i... ekscytacją. Skupiono się na nagrywaniu uczestników, więc miał czas, by ochłonąć. Wyszedł z sali nieświadom tego, że gdzieś tam czeka ktoś, kto odmieni jego życie i przypomni mu, co tak kochał w gotowaniu.


Ostatnio zmieniony przez Satomi dnia 30/06/22, 12:43 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {18/06/22, 02:43 am}

_____Chyba wszyscy w otoczeniu Noah byli zaskoczeni wiadomością, że się dostał. Każdy cieszył się z faktu, że próbował czegoś nowego, ale jednocześnie zastanawiali się jak długo zajmie mu zanim odpadnie. Nie chcieli widzieć, jak stanie w szranki z wybitnymi kucharzami, który poświęcili temu całe życie i zostanie rozszarpany mentalnie na strzępy przez ich brzydkie komentarze. Będzie płakał! Z dala od nich, a oni nie będą wstanie mu pomóc. Dokładnie to siedziało im w głowie, gdy przytulali go, stojącego w drzwiach swojego domu rodzinnego z walizką, informującego, iż uczestnicy mieszkają z dala od rodziny, żeby skupić się tylko na nauce i konkursie. Jego promienny uśmiech i zadowolenie nie pozwalało im przyznać się do skrywanych wątpliwości. Przecież on gotował tylko od 5 lat! Zaczął to robić z ciekawości i był dobry, ale czy aż tak? Aż tak, aby bić się o tytuł najlepszego? Widział w ich oczach wątpliwości, widział wahanie i chęć wyrzucenia wszystko co ciążyło im na sercu. Nie zamierzał im jednak na to pozwolić. Noah wiedział, że będzie musiał zrezygnować tylko dlatego, żeby nie upaść w miejscu, gdzie nie mogą podłożyć mu poduszki pod kolana, przygotować miękkiego lądowania. W ten sposób nie zdobywasz jednak umiejętności, a tylko stajesz się jeszcze bardziej zamknięty w swoim świecie. Wsiadł do samochodu przygotowane przez program, który miał go zabrać do studia. Z podekscytowaniem wypisanym na twarzy zaczął rozmawiać z znajdującą się w pojeździe. Innym uczestnikiem. Dokładniej, uczestniczką o brunatnych włosach, która siedziała z chusteczką przy swoim nosie. Podobno miała alergię, lecz Noah postanowił przyjąć to wierutne kłamstwo jakby było prawdą.
_____Przyjechali na miejsce zderzając się z falą innych samochód, ludzi oraz walizek. Dwadzieścioro uczestników, w tym on, nie byli tutaj sami. Obsługi było przynajmniej dwa razy więcej, latających w podobnych czarnych strojach z kamizelkami lub plakietkami informacyjnymi o tym kim są. Krzyki, stukoty rozstawiania sprzętu i pełno energii. Na niektórych twarzach widział zmęczenie, a gdy spotkał się z takimi oczami posyłał im uśmiech z cały sił powstrzymując się, żeby nie podejść i nie spytać w czym pomóc. Bardzo szybko został otoczony przez grupkę, która była jego nowymi znajomymi. Uczestnikami programu i jego rywalami. Jedno ze smętną miną, inni weseli. Czuł od niech wszystkich entuzjazm i takie samo jak jego podekscytowanie, że to się w końcu zaczyna. Gdy Noah przedstawił im się jako pierwszy, wszyscy podążając jego śladem zaczęli mówić skąd są, co lubią gotować, czy mają rodzinę. Każdy chwalił się czymś zupełnie innym. Z uśmiechem i skupieniem starał się zapamiętać te wszystkie informacje, z góry przepraszając, jeśli coś pomyli w przyszłości. Jego czarne oczy doskonale widziały jakie dawali mu spojrzenia, był dla nich owcą. Taką białą, niewinna, którą należy chronić. Ten sam wzrok otrzymał od mężczyzny ubranego inaczej od innych pracowników. Przedstawił się jako producent i zabrał ich na szybkie przekazanie informacji dotyczących ich czasu wolnego, miejsca, gdzie będą spać oraz nagrywania. Spędzili tak dwie godziny, z samego rana, z wodą i lekkimi przekąskami. Po tym czasie zostali zabrani do swoich pokoi, gdzie tylko zostawili walizki i w pośpiechu zostali wysłani do studia. To był już czas na nagrywanie.
_____Zanim weszli do kuchni stanęli na około pewien kobiety o rudych włosach i jasne cerze ozdobionej piegami. Wszyscy z tutaj obecnych powinni znać jej imię z wielu reklam, w których brała udział. Była jedną z jury, Rebbeca Woods. Jej słowa nie dotyczyły samego konkursu czy gotowania, porozmawiała z nimi trochę szybko skupiając swoją uwagę przy Noah, który naturalnie stał się środkiem grawitacyjnym dla innych uczestników. Nic więc dziwnego, że Rebeccą go zauważała. Musiała. Zwłaszcza gdy z pełną powagą skupiał się na jej słowach chłonąc je jak biblię. W pewnym momencie jeden z męskich uczestników stojących po jego prawej zauważył pojawienie się innego Jury, Raynolda Scotta. Światowej gwiazdy kulinarii. Podobno najprzystojniejszego kucharza na świecie, pełnego pasji do swojego rzemiosła. Noah widząc jednak twarz starszego blondyna zastanawiał się czy to określenie było prawdziwe. Wyglądał jakby spał, jakby był za mgłą. Nie wyczuł od niego żadnej pasji, a nawet coś przeciwnego, mocne znudzenie, wypalenie. Obserwował wyraźnie wymianę między nim, a Rebeccą po czym słysząc przemowę Raynolda mógł odruchowo się wyprostować, spiąć. A tak dobrze mu szło bez tremy! Czuł się personalnie dotknięty przez to przemówienie. Już wiedział, że ma tutaj najmniejszy staż, jeśli chodzi o gotowanie. Nie chciał wspominać o wieku, bo była osoba od niego młodsza. W krótce później rozpoczęło się nagrywanie. Ustawili wszystkich na stanowiskach, gdzie teraz będą funkcjonować, a z czasu przesuwać się bliżej Jury wraz z mniejszą ilością pozostałych konkurentów. Noah zdawał sobie sprawę, że będzie przeciwnikiem tych ludzie, ale można to zrobić jak człowiek z dobrym smakiem i tylko tym co masz na talerzu, a można jak zwierzę wpychając innych pod jadący pociąg zabierając nawet możliwości, żeby pokazać co potrafią zrobić.
_____Marchewka. Ich pierwsze zadanie, nie należało do jakichś mega trudnych – na pierwszy rzut oka. W końcu każdy wie co można zrobić z marchewką, prawda? Noah zdał sobie sprawę jak bardzo wcześniejsze przygotowanie może ułatwić życie tutaj, w kuchni konkursu. Dostali godzinę! Gdy nie masz pojęcia, ile czasu zajmie ci ugotowanie czegoś można się rzucić z motyką na słońce. Co do tego co przedstawi na talerzu, miał pomysł. Zrobił sobie listę co będzie potrzebował i wraz z ze startem zegara pośpiesznie udał się do spiżarni z resztą zawodników. Kazali im biec jeszcze przed programem więc tak też zrobił, chociaż czuł, że mógł się przejść spacerkiem i jego czas by się nie zmienił. Do jego koszyka trafiła: kwaśna śmietana, mleko, masło, śmietanka, pektyna różowa, limonki, marchewki, białe wino, laskiej wanilii, mascarpone, twaróg, jajka, mąka oraz przyprawy. Cukier, sól i olej znajdowały się koło stanowiska jako coś czego nie muszą zabierać ze spiżarni więc tym się nie martwił. Wrócił na swoje miejsce z pełnym koszykiem. I szybkim krokiem poszedł po wszystkie potrzebne miski, przybory i ciekły azot. Ciemnowłosy był co prawda początkującym kucharzem w porównaniu do innych obecnych tutaj ludzi, ale należał także do grona studentów Uniwersytetu Princeton, wydziału chemii. Posługiwanie się ciekłym azotem czy chemią samą w sobie, miał w małym palcu.
_____Jego przepis, a dokładniej danie, które zamierzał wykonać, posiadała kilka elementów, które musiał wykonać w bardzo małej ilości. Włączył piekarnik, żeby nagrzać go i zabrał się za robienie pierwszego elementu. Wrzucił do garnka mleko, cukier, śmietankę i pektynę. Teraz, kiedy to się powoli robiło wziął się za kolejny element – ciasto marchewkowe. Wszystko to rozpoczął od marchewek. Musiał je dodać do ciasta, wraz z resztą składników. Przygotował na szybko blaszkę, zamieszał w garnuszki, aby sprawdzić, czy pektyna rozpuściła się do końca. Widząc, że tak odstawił ją na bok i dokończył robienie masy na ciasto, które przelał do małej foremki i wsadził do piekarnika. Odetchnął z ulgą i rozejrzał się po Sali widząc, że nie każdy pracował tak sprawnie jak on. Wziął się za zdobywanie świeżego soku z limonki, przy okazji spoglądając na osobę stojącą na stanowisku obok. To była Raven, dziewczyna o ciemnych włosach zabarwionych na różowo przy końcach. Widząc jej stanowisko zastanawiał się czy wybuchła tam bomba, ale nie mógł poświęcić temu za dużo ze swojego czasu. Mając już limonkę wlał soku oraz umytej wcześniej skórkę, a następnie zaczął mieszkać wszystko podlewając ciekłym azotem dla szybkiego zrobienia odpowiednich lodów śmietankowych. Wstawił to wszystko do lodówki i przeszedł do szybkiego marynowania podłużnych cienkich pasków marchewki, które będą służyły za ozdobę. W tym momencie do jego uszu dobiegł dźwięk, że zostało im jeszcze tylko trzydzieści minut. Trochę pobladł. Wiedział, że zdąży, ale presją ciążącego na nim czasu stresowała go w ten sam dziwny sposób co wcześniej wypowiedź Raynolda Scotta.
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {03/07/22, 07:52 pm}

hellow Góra nie odbierała. Jasne. Czego innego mógł się po nich spodziewać? A on musiał, po prostu musiał wiedzieć, na jakim etapie stoją – kto dostał taką informację, w jakim stopniu publiczna już była i czy najzwyczajniej w świecie dało się to jeszcze odkręcić. Już nawet nie chodziło o fakt, że zwycięzca nie nadawałby się do tego miejsca, bo tak nie było, bardziej… o niego. W nim był problem. Wątpił w to, że okaże się dobrym mentorem. Ba! Ostatnio podawał w wątpliwość nawet swoją kucharską karierę.
- Um, panie Scott - usłyszał za sobą damski, wyraźnie niepewny głos.
Stojąca tam brunetka wyglądała na zestresowaną. Rzecz jasna wysłali kogoś, na kogo żal byłoby nakrzyczeć, by sprowadził go z powrotem. Czyli byli świadomi, jak zdenerwowany może być, a mimo to…
- Aaaa, cholera jasna! - powiedział sam do siebie, wplatając dłoń we włosy i niszcząc ich ład. Dziewczyna prawie podskoczyła, co zobaczył kątem oka, zanim nie zakrył go dłonią. - Nie odzywaj się przez moment, bardzo cię proszę.
Potrzebował chwili, aby dojść do siebie i jeszcze jednej, by naprawić nieład, jaki spowodował wśród blond kosmyków. Dopiero później odetchnął. To nie tak, że mogli zrobić cokolwiek bez jego zgody, a takowej – przynajmniej z tego, co wiedział – nie mieli.

Bo nie mogli, prawda?

     W kuchni wrzało. Niczym w ogromnym kotle – zapachy i dźwięki łączyły się w coś nie do opisania. Dusząca para raz po raz uwalniana z garnków. Skwierczący na patelniach, rozgrzany tłuszcz. Nagle uwalniane, parne powietrze pełne kwintesencji aromatu zawartego w daniu wprost z piekarnika. Gęsta woń przypraw – dysharmonijnych, a jednak tworzących niezwykłą całość w zestawieniu z potem, lękiem i niecierpliwością uczestników. Szuranie i trzask naczyń oraz sztućców. Stukot noży i nerwowe tupanie. Raynold omiótł wszystko to zmysłami i nie potrafił powstrzymać westchnienia. Być może gdyby był dawnym sobą, tym zapalonym, pełnym nadziei i pasji kucharzem, zapragnąłby dołączyć. Skosztować wszystkiego i sprawdzić, jak wspaniałe potrawy powstają w tak spartańskich warunkach. Kto wie, może z zapałem podszedłby, aby coś poradzić, zastanowił się, co on chętnie by przygotował, a po wszystkim wrócił do domu, by samemu sobie zorganizować mały konkurs. Teraz jednak przytłaczało go to. Towarzyszące mu od dawna zmęczenie narastało z każdą chwilą przyglądania się kandydatom na najlepszego kucharza amatora w Stanach Zjednoczonych i nie mógł nic poradzić na to, że zapragnął znaleźć się w zaciszu własnego pokoju, niż musieć przechodzić między stanowiskami i z zainteresowaniem pytać, co takiego planuje podać. Nie miał jednak wyboru. Taka przecież była jego praca.
      Jakby wbrew negatywnemu nastawieniu pierwsze dwie osoby przywitały go z entuzjazmem widocznym już w szerokich uśmiechach. Niski, przysadzisty mężczyzna rozwodził się nad przygotowywanym właśnie halibutem, odpowiadając śmiechem na zaniepokojone pytanie, czy wie, że danie serwowane będzie trójce jurorów, a nie całej dwupokoleniowej rodzinie.
- Nie ma stresu, nie ma stresu, amigo - mówił mu, odcinając łeb i ogon ryby. Ray odniósł wrażenie, że gdyby akurat nie trzymał w dłoniach noża, poklepałby go po ramieniu lub objął uspokajająco. Cóż, pozostawało trzymać kciuki, aby się wyrobił.
Beztroski, zdający się mieć wszystko pod kontrolą meksykanin bezsprzecznie zarażał swym entuzjazmem, co dało się zobaczyć po stojącej obok staruszce, od której raz po raz podkradał ściereczki. Jej pełne wigoru oczy jaśniały w rozbawieniu, gdy opowiadała o swoim daniu – prostej kaczce podanej na puree z marchewki. Powstałe w wyniku lat uśmiechania się zmarszczki wokół ust uwydatniły się, gdy pokiwał głową z aprobatą na wieść o przyprawach, jakie wtarła w ptaka.
     Trochę dalej natrafił na ciekawy pomysł na marmoladę z marchewki, która podana miała zostać na tarcie. Odrobinę wyższy od niego tancerz o atletycznej budowie obiecał, że jeśli tylko starczy mu czasu, przygotuje także swoją popisową granitę. W momencie, w którym próbował konfitury, Scott miał nieodparte wrażenie, że ktoś wwierca w niego spojrzenie. Było ono na tyle intensywne, że wyprostował się i rozejrzał ze zmarszczonymi brwiami.
- Coś nie tak? - zaniepokoił się natychmiast Ataleo, źle interpretując jego dekoncentrację.
- Uważaj… - Zdawało mu się, że na moment złapał spojrzenie brązowych tęczówek należących do… jedyne, co potrafił sobie o nim przypomnieć, to jego kolorowy strój, w którym gotował podczas eliminacji - żeby nie przesadzić z cukrem. Może dobrze będzie przełamać czymś ten słodki smak? - zasugerował, wracając spojrzeniem do czekającego niczym nastroszony kot rówieśnika.
Najlepszym wyborem były cytrusy, a dokładniej intensywna w smaku, a jednak niegorzka jak jej kuzynka, cytryna oraz słodsza od niej pomarańcza dla aromatu. Wybór ten pozostawił jednak na barkach autora dania, nie wspominając już o tym.
      Odchodząc, nie mógł się powstrzymać przed rzuceniem długiego spojrzenia w stronę, z której wydawało mu się, że dostrzegł zainteresowanie. Stojący tam… nie, raczej skaczący to tu, to tam mężczyzna przyciągał wzrok nie tylko odrobinę ekstrawaganckim wyglądem. Ray jednak nie potrafił nazwać innej rzeczy, która sprawiła, że na moment przystanął, by się przyjrzeć. Dobrze zarysowana, kwadratowa szczęka pozbawiona zarostu, ciemne włosy, które przy błękitnych końcówkach zawijały się w coś na wzór loczków i przekłute lewe ucho. Tyle udało mu się wyłapać, nim nie został przyłapany. Udał, że cały ten czas spoglądał na Rebeccę, akurat stojącą przy blacie naprzeciwko niego. Być może przez to nie dostrzegł zadowolonego uśmiechu wkradającego się na usta Olliego.
    Informacja o pozostałych trzydziestu minutach sprawiła, że wszystko nabrało intensywności. Był to moment, w którym uczestnicy mogli zweryfikować swoje plany i być może zmodyfikować je w oparciu o dostępne zasoby. Niektóre osoby monitorowały przesunięcia wskazówek zegarowych na bieżąco, jednak większość założyła, że godzina w studiu trwa tyle samo, co poza nim. Cóż… nic tak nie zaburzało czasoprzestrzeni jak założony fartuch, ale o tym każdy przekonywał się na własnej skórze.
    On także musiał wrócić do przerwanego dziwnym zdarzeniem rytmu. Raz jeszcze zerknął na rondelek, w którym gotowała się słodka mieszanka, po czym ruszył dalej.
- Raven?! - wyrwało mu się, gdy dwa blaty dalej dostrzegł… TO.
- Ja wiem, już sprzątam. Przysięgam - tłumaczyła się dziewczyna w panice, nie do końca jednak wiedząc, za co się zabrać.
Chwyciła ścierkę, by zaraz ją odłożyć. Przesunęła miskę. Wrzuciła coś do zlewu. Juror nie miał pojęcia, czy śmiać się, czy może płakać – jego obecność z pewnością dodatkowo stresowała nastolatkę, której wszystko zaczęło lecieć z rąk, ale, miał nadzieję, mogła też jakoś pomóc się ogarnąć.
- Raven. Raven! - Stanęła, zwracając na niego ogromne oczy. - Ręczniki papierowe, leć. No dalej!
- Tak szef.
I już jej nie było. Miał więc chwilę, by sprawdzić, co sprawiło, że powoła jej dania zdobiła blaty i naczynia, nie mówiąc już o fartuchu.
    Nie pytając o zgodę i nie czekając na jej powrót, skubnął kawałek kremu.
- Pożyczę - poinformował skupionego na pracy chłopaka obok, po czym oderwał kilka listków, by wytrzeć nimi mikser i w ten sposób dojść do przyczyny marchewkowego kataklizmu.
Idealnie w porę.
- Moja droga, następnym razem dwa razy sprawdź, czy na pewno dobrze włożyłaś miskę. Spójrz. - Ułożył wspomniane naczynie w taki sposób, że nie było mowy o podobnym wypadku. - Co teraz zrobisz? - zapytał, chcąc, by się skoncentrowała. Na niewyraźne mamrotanie podczas sprzątania o zrobieniu wszystkiego na nowo, przerwał jej. - Skup się. Ile masz czasu?
- Trzydzieści… dwadzieścia pięć minut.
- Czego ci brakuje? Po co gotowane marchewki? - zerknął do garnka.
- Ym… chciała… chciałam zrobić z nich takie kulki obtoczone w maku i do tego sos…
- Świetnie. No to działaj. I pamiętaj - rzucił jej jeszcze przez ramię - dwadzieścia pięć minut.
   Został mu ostatni uczestnik. A przynajmniej tak sądził, póki nie uniósł spojrzenia znad dziewczyny. Zbyt zaabsorbowany ratowaniem sytuacji, nie zarejestrował nawet, że obok niego pojawił się Lucas. Kucharz zaczął właśnie rozmowę z chłopakiem, od którego podkradł kilka ręczników. Miał w końcu chwilę, by na niego spojrzeć. Taką twarz trudno było zapomnieć – Noah Anderson. Trudno było nie zapamiętać gwiazdy, o której Rebecca opowiadała odkąd przeszedł casting. Był ciekaw, jak mu idzie, jasne, ale o to równie dobrze mógł zapytać kolegę po fachu, któremu swoją drogą powinien podziękować po nagrywaniu za wyręczenie. Z tym postanowieniem zostawił go, samemu kierując się na przód sali. W połowie drogi spojrzał na zegar. Zostały jakieś dwadzieścia dwie minuty. Idealny czas, by wymienić spostrzeżenia.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {04/07/22, 09:59 pm}

_____ Trzydzieści minut nie było dużo czasu. Zwłaszcza w głośnej, pełnej chaosu kuchni. I gdy twoje moce skupienia się na zadaniu zostają zabierane przez kilka czynników. Jednym z nich byli chodzący jury, innym krzyczący zawodnik, który właśnie się zaciął i ostatnim Raven pogrążona w coraz to większym bałaganie. Niestety, posłał jej tylko spojrzenie, które wyrażało wielką chęć pomocy, ale sam w tym momencie jedną ręką trzymał miskę, a drugą rózgę tworząc limonkowy krem mascarpone. Właśnie, gdy skończył i zamierzał biec włożyć to do lodówki zobaczył, że przy jego stanowisku pojawił się Lucas z poważną miną, która chciała zadać wiele pytań.
_____ Cash był jurorem od samego początku, od pierwszej edycji. Cały proces tworzenia się jego zakoli, pojawią zmarszczek i przybierania kilogramów był dokładnie nagrany. Noah nie oglądał wszystkiego, ale wiedział jak wyglądał młody Lucas Cash i jak prezentował się na przestrzeni lat, aż do teraz. Jego mina jasno pokazywała, że nie rozumiał co się dzieje przed nim. Wiele misek wypełnionych rzeczami, lecz brak mięsa, ryby, warzyw. Na blacie stało już tylko białe wino, laski wanilii i obrane marchewki. Jego uniesione brwi jasno wskazywały na to, że miał pytania.
– Więc co takiego tutaj tworzysz? – spytał pochylając się, żeby zajrzeć do trzymanej przez Noah miski. – Deser?
– Tak. – odwrócił się przodem do jury z lekkim, powiedzmy, że nieśmiałym uśmiechem. Kątem widział zbliżającą się kamerę, która chciała nagrać tą rozmowę. – Przygotuję ciasto marchewkowe z lodami śmietankowymi i sosem marchewkowym na limonkowym kremie mascarpone z dodatkiem marynowanej marchewki.
_____ Nie miał pojęcia czy jego pomysł był dobry czy nie, ale na pewno był marchewkowy i słodki. Noah czuł w powietrzu, że nie tylko on przygotowywał coś słodkiego, ale wiedział też, że musiało być tutaj przynajmniej jedno tradycyjne ciasto marchewkowe. Na pewno ktoś wpadł tylko na to. Jedyne więc co pozostało mu, aby pokrzepić się w duchu to ocenianie twarzy Lucasa i czekanie na reakcję. Na szczęście kucharz nie czekał długo.
– Udało ci się zrobić lody w takim krótkim czasie? – rzucił pytające spojrzenie, nie dowierzając, że młody chłopak przed nim był wstanie już je zrobić i wstawić do zamrażarki. – Możesz je przynieść i pokazać?
– Tak szef.
_____ Rzucił i ze swoją miską kremu pobiegł do lodówki, aby je schłodzić jednocześnie przynosząc lody. W tą czy w tą musiał je jeszcze raz przebić więc najwyżej zrobi to szybciej. Zorganizowanie sosu marchewkowego nie było takie ciężkie, bał się jednak o prezentacje. Wyciągnął z zamrażalnika swoje lody i spojrzał na ich konsystencje. Jego twarz rozpromieniła się widocznie. Były idealne. Mógł się nimi pochwalić i nie zawieść oczekiwań kolejnej osoby. Popędził do swojego stanowiska i pokazał Lucasowi miskę z lodami przy okazji podając łyżkę, żeby spróbował, a sam schylił się do swojego ciasta. Musiał je wyciągnąć, to był już czas. Gdy wrócił zarówno do blatu i podniósł wzrok na tego krzyczącego i bardzo odważnego w swoich opiniach szefa kuchni zamilkł.
– Szefie Lucas? – spytał przechylając lekko głowę pytająco. – Wszystko dobrze? – zanim Cash zdążył odpowiedzieć Noah uruchomił się ponownie – Coś z nimi nie tak?!
_____ Noah był przerażony tą możliwością. Szybko złapał za łyżkę, żeby spróbować, ale zanim zdążył Lucas lekko spanikowany odłożył łyżkę i złapał ciemnowłosego za rękę.
– Nie, nie! – rzucił próbując opanować sytuacje, którą stworzył przez przypadek. – Lody są dobre. Utrzymaj to tempo pracy!
_____ Jego ciemne oczy dostrzegły spojrzenie i pełen uznania i zachwytu uśmiech jury. Był zaskoczony, ale odwzajemnił ten uśmiech odpowiadając tylko, że oczywiście będzie i gdy mężczyzna odszedł wziął się do dalszej pracy. Nie zostało im już dużo czasu. Zerknął na zegar pokazujący dwadzieścia minut i szybko wziął się za zrobienie sosu marchewkowego, które będzie podstawą ciasta. Wszystko postawione na ogień dało mu chwilę, żeby przemieszać lody. Pobiegł do lodówki potykając się prawie o leżącą na podłodze kobietę o nieznanym imieniu. Nie przedstawiła się nikomu, od początku do tej chwili. Widział tylko jej długie włosy czołgające się po podłodze. Normalnie przystanąłby, żeby pomóc i znów miał to wymalowane na twarzy. Ta wina, że zdecydował się robić to co musiał, a nie paść na kolana, żeby przyśpieszyć poszukiwania czegoś pod szafką.
_____ Wrócił na swoje stanowisko kończąc sos marchewkowy i przygotowując już wszystkie elementy do podania. Wcześnie otrzymali informację, że przed degustacją wybranych dań zostaną poproszeni o posprzątanie swoich stanowisk i ogólnie całego otoczenia. Można to będzie nazwać przerwą, która przy okazji posłuży panią od make up do przypudrowania niektórych świecących się. Danie jednak musiało stać i zostanie zjedzone zimne. Noah był w o tyle dobrej sytuacji, że lody poda przy jury na całość, jeśli poproszą go o prezentowanie. W końcu nie miał pewności czy go wybiorą. Widział, jak rozmawiają między sobą, a później krzyczą, że zostało im tylko pięć minut i powinno zacząć układać wszystko na talerz. Noah zerknął do swojego sosu i westchnął z ulgą. Wszystko się udało. Wyciągnął paski marchewek z marynaty i przy pomocy noża zawinął je. Wrócił do lodówki po swój krem i na stanowisku, na pięknym białym talerzu zaczął układanie. Na sam spód poszedł sos marchewkowy, następnie krem limonkowo-mascarpone. Pokrojone w kwadraty ciasto położył na posypce przygotowanej z bardziej spieczonej i suchej części ciasta robiącej za chrupki element. Dołożył zawinięte marynowane marchewki i jadalne listki dla przebicia kolorystyki. Gdy położył wszystko i rozejrzał się po innych stanowiskach zobaczył, że Raven była jeszcze daleko w polu z nakładaniem. Podszedł szybko, żeby jej pomóc co przyjęła z otwartymi rękami, a do ich uszu doszło odliczanie. Noah wraz z młodszą lekko od niego dziewczyną pracowali jak maszyna, żeby wszystkie przygotowane rzeczy znalazły się na talerzu. Gdy udało im się nałożyć ostatni element wraz z dźwiękiem „dwa” spojrzeli na siebie z uśmiechem, zadowoleni ze swojej pracy.
_____ Wrócił na swoje miejsce i dostali teraz przerwę telewizyjną. Panie z pudrem w ręku zaczęły poprawiać uczestników oraz jury, a ci bardziej wolni mieli teraz za zadanie ogarnąć na około siebie. Na szczęście nie byli w tym sami, a mieli pomoc osób z produkcji. Kto by się spodziewał, że tak to wyglądało na planie? Oczywiście, logicznym było, że nie mogą przeprowadzić testowania z brudną kuchnią w tle, lecz nadal nikt nie zwracał na to uwagi, bo te garnki i patelnie nie istniały. Gdyby pojawiały się na drugim planie – mogłyby skraść całe show. Do Noah podeszła miła pani z pędzelkiem, a chłopak pochylił się lekko, żeby ułatwić jej pracę. Widząc lekki rumieniec na jej twarzy i słaby dźwięk stłumionego uśmiechu mógł wywnioskować, że dobrze zrobił. Bycie dobrym człowiekiem to podstawa, prawda? Zaraz po tym, nastał czas, aby kamery wróciły do nagrywania. Uczestnicy szybko znaleźli się przed stanowiskami ze swoimi daniami, a jury stojące na przedzie postanowiło poprosić do siebie trzy dania.
_____ Zaprosi do siebie na pierwszy rzut Olliego. Pamiętał go jako bardzo wesołego i charyzmatycznego. Noah pamiętał jak jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobił było przytulenie go oraz spytanie czy będzie jego skrzydłowym, bo takiej twarzy nie wolno marnować. Jego twarz przybrała lekko zadowolony uśmiech przypominając to sobie. Oczywiście, że się cieszył faktem, że ten człowiek zrobił danie tak dobre, że chcieli go spróbować. Udało mu się stworzyć talerz składający się z marchewki przygotowanej na siedem różnych sposobów, a wszystkie opinie było pochlebne. Nic więc dziwnego, że na twarzy mężczyzny pojawił się zadowolony uśmiech. Noah nie widział jednak tego spojrzenia, które posyłał do jednego z jury. Poprosili uczestnika o stanięcie przed stanowiskami i nadszedł czas na ogłoszenie drugiego kandydata na najlepsze danie.
– Noah. – wyskoczyło z ust Rebecci, która przy okazji machała do niego dłonią. – Czy możesz przynieść nam swoje danie?
_____ Nie musieli długo czekać aż ciemnowłosy pojawił się przed nimi ze swoim daniem z lodami, które nałożył przy nich jak wymagały tego zasady. Lucas pierwszy podszedł do jego talerza z twarzą pełną uśmiechu.
– Już nie mogłem się doczekać, żeby spróbować całości. – powiedział chwytając za łyżkę i biorąc od ust kawałek dnia z porcją wszystkiego na niej. Gdy wszystko znajdowało się w jego ustach zamknął oczy na chwilę i otworzył je wpatrując się w Noah. – Zrobiłeś to wszystko w bardzo krótkim czasie. Osiągnąłeś coś niesamowitego.
_____ Nie spodziewał się takich miłych słów od Lucasa ani pochwał, które dała mu później Rebecca. Co prawda były bardzo… telewizyjne? Jakby nie odnosiły się dokładnie do użytej techniki, a raczej do smaków i tego, że chciałaby to danie zobaczyć w restauracji. Zaniepokoił go dopiero fakt, że ostatni z trójki, Raynold Scott nie odezwał się. Noah wpatrywał się w jego twarz, która nie wyraża za dużo emocji i zastanawiał się głęboko w sobie czy to dobrze czy źle…


Ostatnio zmieniony przez Mireyet dnia 08/07/22, 11:44 am, w całości zmieniany 1 raz
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {07/07/22, 04:12 pm}

hellowNim dołączył do nich Lucas, Rebecca zdążyła napomknąć o poziomie, jaki reprezentowali tegoroczni kandydaci. Trudno powiedzieć, czy surowo, czy też zbyt pobłażliwie – chyba lepszym określeniem byłoby “tendencyjnie” – oceniała określone grupy, ochoczo korzystając z okazji, że Ray wolał poczekać na Lucasa ze swoimi opiniami. Co za tym idzie, potakiwał jedynie, bardziej chcąc dać jej znać, że słucha, niż że się zgadza. Sam mężczyzna wolał być ostrożny w sądach na czyjś temat. A może po prostu chodziło o to, by nie musieć się nadmiernie angażować? Zamiast bowiem zastanawiać się, co kieruje kucharzami, jak wiele z siebie włożyli w owe dania i co te o nich mówią, wolał skoncentrować się na tym, co ma na talerzu. Ocenić pracę, prezentację i efekt, nie zagłębiając się ani trochę w szczegóły. Czy było to godne naśladowania? Z pewnością nie, jednak myśli blondyna zbyt często tego dnia uciekały w stronę domu, by pojawiła się choć chwila refleksji nad tym, co on do cholery wyrabia.
     Rozmowa zmieniła tory wraz z nadejściem trzeciego jury. Niziutki szef, już krocząc w ich stronę, robił ciekawą minę. Błysk w ciemnej tęczówce, delikatnie uniesiony kącik ust i odległe, być może odrobinę nawet nieobecne spojrzenie pełne jednak dziwnego blasku. Raynold znał je doskonale i był naprawdę zdziwiony, iż pojawiło się tak szybko.
Legenda tego programu znalazła coś interesującego.
     W którym momencie? O kogo mogło chodzić? Nagła werwa wstąpiła w stoickiego dotąd dwudziestosiedmiolatka. Kto? – zastanawiał się, skanując wręcz wzrokiem każdego uczestnika z osobna, jakby któryś miał za chwilę unieść rękę i przyznać się, że to właśnie za jego sprawą sam Lucas Cash kręcił właśnie głową z niedowierzaniem nad własnymi oczekiwaniami, parskając nawet cicho. Do kogo podchodził? Nie, znając go, równie dobrze może chodzić o osobę, która jakimś zachowaniem, techniką, czymkolwiek przykuła jego diabelsko ostre spojrzenie. Mógł zobaczyć go, albo ją, kątem oka. Skup się, Ray. Zastanów, o kogo może chodzić?! Nie miał zamiaru skapitulować i zapytać wprost, doskonale wiedząc, że ten uwielbiał gierki pokroju “A jak myślisz?”. Nie złośliwie, bardziej… cóż. Nie lubił narzucać innym swej opinii, gdy przychodziło do kulinariów, preferując raczej, by przekonali się w praktyce. Teraz też zręcznie uniknął pytania Becci, przyglądając się, jak niemrawy do tej pory trzeci juror nagle zaangażował się w obserwację.
    Ten dziwny płomień rozpalił przygasły żar na kilkanaście minut, sprawiając, że podczas ich trwania wrócił stary Raynold Scott. Dołączył do omawiania prac uczestników, dzieląc się spostrzeżeniami na temat sposobu prowadzenia noża Carlosa, zachowawczości, jaką dostrzegł u Peige czy tradycji w ciekawej odsłonie babci Ann. Wysłuchał arii na temat pracy Olliego (a więc to tak się nazywał!), narzekań na brak organizacji czy nadmierne zdenerwowanie, które sprawiało, że część osób nie była w stanie obrać poprawnie warzywa. Rebecca nawet ze zgrozą zapowiedziała, którego z dań zdecydowanie nie powinni kosztować w obawie, że może znaleźć się tam choć trochę krwi z pociętych przez kucharza palców. Poza tym poznał też wstępne propozycje dań, zauważając zgodnie z Lucasem, iż pojawiło się więcej deserów, niż by podejrzewali. Poza propozycją tarty Ataleo usłyszał o co najmniej dwóch ciastach marchewkowych, kuleczkach Raven na słodko oraz pączkach.
- Ciekawa grupa nam się trafiła w tym roku - podsumował wszystko Lucas, jednak coś w jego głosie kazało sądzić, że ma na myśli pewne konkretne osoby, a nie całość. - Ciekawa…

    Ognia wystarczyło na cały czas degustacji. Podsycany przyglądaniem się daniom, zaproponowaniu typów, a następnie przywołaniu do siebie konkretnych osób przypominał jednak ognisko, do którego ktoś dorzucał gazet. Mógł trwać jedynie tyle, ile zajmie ich spalenie.
    Wytypowali trzy dania – intrygujące zaprezentowanie samej marchewki w wielu wersjach, ciasto marchewkowe z lodami oraz polędwiczki wieprzowe. Pierwsze miało w sobie to, co lubił. Niebanalne rozwiązanie oscylujące na krawędzi bycia zbyt monotonnym lub doskonale zbalansowanym. Szczęśliwie… nie, umiejętne wykonanie pozwoliło pójść drugą ścieżką, zaskakując go paletą faktur oraz, o dziwo, smaków. Większa różnorodność trafiła się na drugim talerzu. Chrupki spód, miękkie ciasto i rozpływające się w ustach lody. Jeśli chodzi o smaki – były fenomenalne. Przenikająca się całość, a nie poszczególne smaki, sprawiała, że zebrał wszystko, co pozostało i wziął drugi kęs. Jakby ktoś wyważył składniki co do grama. Nawet temperatura grała na korzyść chłopaka, a deser dzięki niej stał się lekki i letni. Nagle zrozumiał, na kogo wtedy patrzył Lucas i sam także był ciekaw, czym ich jeszcze zaskoczy. Noah Anderson, chciał wyryć sobie w pamięci, odchodząc od stanowiska udowodnij nam, że zasługujesz na ten tytuł. Nie powiedział ani słowa. Te były bowiem niewystarczające.
- Arthur, zapraszam - zawołał kolejną osobę, tym razem autora dania głównego.
Duma przysadzistego mężczyzny kazała sądzić, że propozycja dorówna poziomem dwóm poprzednim. Podane na marchewkowym puree i podlane sosem mięso w ziołowej skorupce przypominało omszony pieniek, obok którego ułożono w stosik pokrojone i karmelizowane marchewki. Produkt i prezencja sprawiły, że także Rebecca skłoniła się ku niemu przy wyborze. Wyglądał bajecznie i mieli nadzieję, że będzie smakował tak samo. Po opisaniu swej propozycji autor zrobił krok w tył, prostując się dumnie i czekając na, rzecz jasna korzystny dla siebie, werdykt. Juror przekroił zaproponowaną polędwiczkę wieprzową i z trudną do odczytania miną wpatrywał się w jej wnętrze.
- Podejdź tu - zaprosił go bliżej. - Czy twoim zdaniem mięso powinno tak wyglądać? - dopytał, odkroił wewnętrzną część i zaprezentował mu.
- Tak szef - zapewnił go tamten, nie tracąc pewności.
Raynold uniósł brwi, raz jeszcze przesuwając spojrzeniem po daniu, po czym wrócił nim na mężczyznę.
- Spróbowałeś go, zanim tu przyniosłeś? - zapytał retorycznie, bo przecież z wierzchu to nie było naruszone.
- Nie szef, ale jestem pewien, że wyszło znakomicie - upierał się.
Skoro tak… Oceniający zostawił z boku tamten kawałek i sięgnął po bardziej zewnętrzny, nakładając na niego także trochę pozostałych elementów.
- … - Z trudem przełknął. - Polędwiczki powinno się traktować z odpowiednim szacunkiem. To trudny, ale wdzięczny produkt, a ty… Mięso powinno się przesmażyć przed włożeniem do piekarnika i pilnować, by nie zostało w nim zbyt długo. Najwyraźniej nie zrobiłeś żadnej z tych rzeczy, skoro podajesz nam coś takiego. Szkoda. Naprawdę szkoda.
Nawet jeśli główny bohater dzisiejszego dnia wyszedł przepysznie i doskonale komponował się z sosem, nie mógł darować takiego błędu, gdy stojący z nim wyróżnieni kucharze zaprezentowali niezwykle wysoki poziom. Dlatego też odstawił sztućce i z zawiedzioną miną odszedł, dziękując i nie mówiąc nic więcej. To Rebecca była od pochwalenia tych lepszych elementów, na moment zatrzymując się także przy fakcie, ile odwagi wymagało wybranie polędwiczek. Napomknęła o chrupiącej panierce ziołowej, nazywając mięso "zbyt długo przeciągniętym" jednak w perspektywie zawodu dwóch mężczyzn – ponieważ także Lucas miał nadzieję na odmianę od słodkości – było to raczej marnym pocieszeniem.
    Decyzja była trudna. Nawet jeśli drogą eliminacji wykluczyli Arthura, wciąż pozostawały dwa pyszne desery, którym nie można było odmówić poziomu. I – rzecz jasna – zarówno Lucas, jak i Rebecca, głosowali na inne osoby, więc to typ i tłumaczenie Rayana miało zaważyć. Dlatego też pojawili się dopiero po kilkunastu minutach w towarzystwie niezastąpionego kamerzysty, który biegał za nimi od kilku sezonów.
- Pracowaliście zaciekle do ostatniej minuty, przygotowując dania, które miały nas zachwycić - zaczęła kobieta czystym, donośnym głosem, gdy już wrócili na swoje miejsca. - Niestety mogliśmy zaprosić jedynie troje z was. Ollie, Noah, Arthur, wasze potrawy urzekły nas swoim wyglądem, ale i techniką. Arthur, twoja propozycja podania polędwicy wieprzowej w formie pieńka oplecionego mchem była fenomenalna. Niestety treść nie dorównała w tym wypadku formie. Wróć proszę na swoje miejsce.
- Ollie, Noah - podjął Lucas po chwili, do którego należało zawsze wybranie zwycięzcy. - Oba desery były przepyszne i mieliśmy duży problem z wybraniem smaczniejszego. Postanowiliśmy więc kierować się innym kryterium niż sam smak i jakość wykonania. Dlatego też zwycięzcą jest… - przerwał, pozwalając, by kamerzysta mógł uchwycić dokładniej ekspresję i pełną napięcia atmosferę. - Noah, twój deser był fenomenalny. Minimalistyczny i niezwykle precyzyjny przy doborze składników. Doskonale wykorzystałeś ciekły azot do przygotowania lodów i gdyby tematem dzisiejszego zadania był deser, z pewnością byś wygrał. Niestety chodziło o marchewkę, a jej kwintesencję znaleźliśmy w daniu Olliego. Gratulacje.
Savage nie dowierzał. Dłonie, które chwilę wcześniej splatał z tymi Noah podczas oczekiwania, teraz uniósł do ust. Wyglądał, jakby miał zacząć skakać z radości, ledwie powstrzymując dreptanie w miejscu. Rebecca nie potrafiła nie parsknąć z czułością. Juror kontynuował:
- Udało ci się skondensować wszystko, co najlepsze w marchwi i podać w przepięknej formie. Różne faktury, sposoby przyrządzania – zdecydowanie zasłużyłeś na to, by być bezpieczny i nie musieć brać udziału w rundzie eliminacyjnej.
Rozległy się oklaski. Ledwie skończył, a Ollie już obejmował Noah z całej swojej radości, zaraz spoglądając na pozostałych jury (szczególnie na jednego, jednak ten nie odczytał owego gestu personalnie). Rebecca nie widziała nic przeciwko temu, żeby także pogratulować mu w ten sposób, podczas gdy pozostałych szefów kuchni nagrodziło go uśmiechem i uściskiem dłoni. Ray nie dostrzegł zawodu na jego twarzy, myślami będąc bardziej przy Noah, który chwilę wcześniej pogratulował rywalowi. Tak szczerze, bez zawiści, może z odrobiną zazdrości, jednak gdyby miał ją skategoryzować, była to jej dobra siostra. Ta, która motywuje, by stać się lepszym, a nie by rzucać kłody pod nogi. Zresztą sam chłopak już wcześniej wykazał się w tej kwestii, pomagając Raven nałożyć danie na talerz. Scott zawsze stawiał na zdrową rywalizację, więc odnalezienie w kimś podobnych ideałów sprawiło, że poczuł do niego nić sympatii. Korzystając z zamieszania, przypatrywał mu się, a gdy ten odwzajemnił spojrzenie, pokazał mu uniesiony w górę kciuk, chcąc dać znać, że i on doskonale się spisał.
     Zapowiedziano półgodzinną przerwę na posprzątanie wszystkiego i przygotowanie do drugiej części programu. Uczestnicy mogli odetchnąć, zebrać siły i wymienić wrażenia. Raynold nie był pewien, jak je spędzili, ponieważ wyszedł, by raz jeszcze spróbować dodzwonić się do produkcji. Zobaczył także, że ma nieodebrane połączenie z restauracji, więc kilka minut przeciągnęło się do prawie całego czasu wolnego, jaki spędził poza planem, przechadzając się na świeżym powietrzu.

     Immunitet nie był jedyną nagrodą. Gdy nastroje uspokoiły się trochę po odpoczynku, przyszedł czas na zapowiedź zadania eliminacyjnego. Lucas został z uczestnikami, podczas gdy pozostała dwójka zniknęła na moment, wracając po kilku sekundach z wózkami, na których pod przykrywkami kryły się tajemnicze składniki.
- Ollie. Poza tym, że jesteś bezpieczny, masz prawo przypisać każdej osobie jeden z dwóch składników. Kucharze. Będziecie mieli pół godziny, by oczarować nas swym daniem, w którego centrum znajdzie się… - niespiesznie zbliżył się do naczyń, poprawiając jeszcze mankiet koszuli, nim uniósł pierwszą pokrywkę. - Żabie udko lub… - Poczekał, aż szmer przejdzie przez całą salę i zniknie. - Jeżowiec.
Drugi składnik wywołał jeszcze większe poruszenie. Ludzie spoglądali na siebie, ktoś kręcił głową, Raven ściskała kciuki, powtarzając do siebie “tylko nie jeżowiec, tylko nie jeżowiec”.
- Pamiętajcie, że dzisiaj jedno z was pożegna się z programem. Ollie, imiona uczestników znajdują się na winietkach przed tobą. Ułóż je proszę przy składnikach, które chcesz im podarować.


Ostatnio zmieniony przez Satomi dnia 13/07/22, 04:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {08/07/22, 11:17 pm}

_____Odszedł sprzed Jury cały czas podekscytowany lekko komplementami, które otrzymał i przerażony ciszą, jaka może mieć mnóstwo znaczeń. W każdym razie jego krew cały czas krążyła szybko po ciele i stając koło Olliego, który natychmiast chciał złapać go za rękę, wcale nie mógł się uspokoić. Stał i wpatrywał się w danie trzeciego wywołanego uczestnika. Z jednej strony podobało mu się, z drugiej miał wątpliwości, bo sama opcja była bardzo ciekawa, ale polędwiczki zamknięte w skorupce nie są czymś co możesz sprawdzić. Co jak poda surowe albo gumowate, trzymane za długo na ogniu mięso? Jego twarz jasno wskazywała, że martwił się o pewnego siebie uczestnika. W napięciu stał i wpatrywał się jak kolega z programu, który powoli upadał pod swoim ciężarem. Ciężarem oczekiwań, swojej dumy, pewności siebie i źle zrobionego dania. Chciałby podejść go pocieszyć, ale byłoby to teraz pretensjonalne, gdy on otrzymał same pochwały, tak samo jak Ollie stojący obok. On jednak wpatrywał się z zadowoleniem w poniżonego mężczyznę przed nimi.
_____Gdy stanął koło nich zupełnie przygnębiony, Noah wyciągnął do niego dłoń, aby chociaż powierzchownie pocieszyć. Zwłaszcza gdy kamery patrzyły w druga stronę. Mężczyzna złapał za jego dłoń uśmiechając się lekko, ale jego stan psychiczny wcale się nie poprawił. Przynajmniej Noah widział po oczach Arthura, że nie ma tutaj żadnej poprawy, a raczej bardziej zamartwił się tym co teraz. W tym momencie poczuł pociągnięcie za swoją drugą dłoń, Ollie zmusił go, aby spojrzał na niego i kiwnął, aby skupił się na tym co przed nimi. Nie ujrzał jednak gotowego do podania werdyktu Jury, a trójkę stojącą i rozmawiającą między sobą. Nadal czując jakieś dziwne uczucie w głębi spowodowane zachowaniem ciemnowłosego mężczyzny po lewej, czekał spokojnie aż zdecyduję. Na szczęście, nie musieli czekać długo. Serce podeszło mu do gardła, bo chociaż chciał wygrać to miał wrażenie, że lepiej nie stawiać się tak wysoko od samego początku. Bycie wyróżnionym to i tak zaszczyt. Noah pocieszał się w głowie, próbując uspokoić swoje ciśnienie, które rosło z każdym kolejnym słowem ze strony doświadczonych kucharzy. Puścił rękę Arthura, który tak jak się spodziewał, wrócił na swoje miejsce pozostawiając tylko Olliego i Noah przed jury.
_____Wyrok był jednoznaczny i Noah był na niego przygotowany, nawet gdy jego imię padło jako pierwsze z ust, wiedział, że to nie on wygrał. Widział to w oczach trójki, ale nie czuł się z tym źle. Było w tym wszystkim jednak coś co go zaskoczyło. Ollie. Mężczyzna postanowił nie puścić go i obie swoje dłonie przysunąć do swoich usta, aby zakryć swoją radość. Teraz Noah stał zbyt blisko, żeby czuć się z tym dobrze, z jedną ręką przy ustach faceta, który bardzo szybko przeszedł do dreptania i powstrzymywania się od radości, której musiał dać upust. Chciał zachować w sobie trochę gracji, ale już nie słuchał następnych słów Rebecci. Dopiero drugie zdanie jakoś do niego dotarło, wtedy też ciemnowłosy mógł uwolnić swoją rękę chwilę potem lądując w objęciach większego wagowo konkurenta. Nie przejmował się tym co robi i gdzie patrzy, mógł tylko starać się nie umrzeć zgnieciony i zachować przy tym choć trochę… spokoju? Na szczęście Ollie miał w planach zająć się też resztą Jury więc Noah został wypuszczony i zgrabnie odszedł na bok pozostawiając go samego z jury w świetle i w kamerach. Teraz dopiero, poza nimi mógł odetchnąć. Oczywiście cieszył się zwycięstwem kogoś innego, bo to nie o samo zwycięstwo chodziło. On nie był tutaj po tytuł, a po rozpoznanie i naukę. Chciał komplementów i uznania. Dowiedzieć się, że jest dobry. Musiał więc gotować. Bezpieczeństwo na tym etapie nie było czymś dobrym i czuł to podświadomie. W pewnym momencie poczuł na sobie spojrzenie i szukając jego źródła znalazł wzrok Ray’a, który następnie dał mu okejkę. Noah prychnął lekko pod nosem. Nie spodziewał się tak uroczego gestu od Jury. To było pewnego rodzaju rozpoznanie. Blondyn nie powiedział mu wprost, że jego jedzenie było dobre, lecz taki sposób, nawet po czasie, był miły. Złagodził jego lekko zestresowane i zawiedzione serce.
_____Przerwa nie trwała długo, gdy chciałeś pójść do łazienki, napić się wody i odpocząć. Ochłonąć i przygotować się na pierwsze eliminacje w spokoju. Niestety. To ostatnie było bardzo problematyczne do urzeczywistnienia. Nie chodziło tylko o fakt, że znajdowali się na produkcji programu, gdzie cały czas biegali ludzie. Chodziło także o fakt, że zawodnicy między sobą potrafili się kłócić. Zestresowani tym co teraz ich spotka, przerażeni możliwością, że odpadną. Nikt w takich warunkach nie byłby najszczęśliwszy i zdolny do odpoczynku i mentalnego przygotowania się na to co może przyjść za chwilę. Ollie dość szybko został zabrany przez produkcję gdzieś znikając z widoku. Prawdopodobieństwa, że został zabrany na nagranie tz. Setki, było wysokie, bo każdego z nich zmusili do kilku minut przed kamerą i powiedzeniu kilku słów. W tym także Noah, którego wypytali o więcej rzeczy niż innych, chociaż nie spodziewał się tego i nie rozumiał, dlaczego. Odpowiedział jednak na wszystko dokładnie i skrupulatnie, ale tak, żeby nie zanudzić nikogo. Niestety, pracował już z kamerą, z trochę innej strony, ale rozumiał, jak się obchodzić z telewizją. Oni chcieli rozrywki. Szkoda, że nie w tym celu tutaj przyszedł. Z własnej dobroci jednak postanowił ułatwić im robotę, a ją utrudnić. Zwłaszcza, że mieli przed sobą jeszcze sporo ludzi do rozmów.
_____Zakończony odpoczynek na nowo podniósł stres, ekscytację i adrenalinę we krwi uczestników, którzy teraz stojąc na swoich stanowiskach ubrani w fartuchy czekali na ogłoszenie zadania eliminacyjnego, którego finiszem będzie odejście kogoś z programu. Gdy na salę wtoczyły się dwa wózki z tajemniczymi składnikami ekscytacja napełniła twarz Noah. Na pewno nie będzie to marchewka po raz drugi, bo to nie byłoby zabawne. Po chwili usłyszeli wytłumaczenie całego zadania i dowiedzieli się co takiego dostali dosłownie z rąk Olliego, który rozdawał składniki. Jeżowiec i żabie udko. Powoli roznosił i dawał. Przed Noah, stanowisko miała kobieta o imieniu Kayla, która otrzymała żabie udko, później obok niego znajdowała się Raven, która także dostała żabę. Westchnął zrezygnowany, że także otrzyma coś tak nudnego jak żabie udko. Nie było w tym nic kreatywnego ani dziwnego, żeby mógł zabłysnąć. Jakie było jego zdziwienie, gdy Ollie posłał mu uśmieszek i wręczył jeżowca spoglądając na jego lekko zrezygnowaną twarz od razu wypełniającą się zaskoczeniem i zachwytem. W tym momencie kucharz zrobił sobie z Noah przyjaciela. Co prawda nie skoczyłby za nim w ogień, ale na pewno pomoże w potrzebie. W końcu jeżowiec był składnikiem, z którym da radę się wykazać. W momencie jednak, gdy przypomniał sobie, że mają do dyspozycji tylko 30 minut… Odpuścił sobie robienie czegoś zupełnie szalonego. Postawi na coś prostego i kreatywnego i… surowego.
_____Z chwilą startu wyskoczył do spiżarni, z której wziął wołowinę, trzy rodzaje grzybów: shimeji, enoki i shitake, ocet ryżowy, nori, drobny cukier, ziarna sezamu, mąkę ryżową i wrócił do kuchni, aby szybko podać coś co sprawi, że tym razem jury znów go pochwalą. Szybki spacer po wszystkie garnki, talerze i patelnie zakończył przed innymi. Wszystko rozpoczął od przygotowania grzybów. Grzyby shimeji zamarynuje więc do małego garnka wrzucił cukier i ocet i wstawił na palnik. Do innego garnka wlał olej roślinny i zaczął go grzać. Trzecie grzyby trafią na patelnię więc wyciągnął jedną i nalał na nią bardzo małą ilość oleju także wstawiając na palnik. Teraz gdy czekał aż to wszystko podniesie swoją temperaturę, złapał za wołowinę, którą zaczął kroić na bardzo cienkie paski starając się kroić z włóknem oraz tak, aby zostawić jak najwięcej marmurki, której tłuszcz idealnie nada głębi temu daniu. W tym momencie wszystko miał już rozgrzane więc złapał za garnek z cukrem starając się rozpuścić cukier, ale nie doprowadzić do karmelizacji. Pokruszył grzyby shimeji i włożył je do miski, które następnie zalał powstałym wywarem. Teraz przeszedł do rozgrzewającego się garnka z olejem. Będzie to głębokie smażenie grzybów enoki. Wyciągnął i obsypał je mąką ryżową i dokładnie obtoczone wrzucił do garnka z olejem, aby usmażyć na złocisty kolor i nadać chrupkości. Teraz czas na ostatnie naczynie – patelnie, gdzie trafią shitake, które właśnie drobno pokroił. Zmniejszył ogień i wrzucił je do smażenia, wyjmując już enoki zarumienione na złoty kolor. Wyciągnął z nich nadmiar oleju za pomocą ręczników papierowych i odstawił. Ściągnął z ognia pokrojone shitake i z patelni na osobną miskę, aby nie brały więcej ciepła, biorąc się za główny składnik. W tym momencie spojrzał na zegar i zobaczył, że zostało mu jeszcze dziesięć minut. Szybko naciął jeżowca i otworzył go robiąc w nim otwór nożyczkami. Starał się nie śpieszyć, chociaż nie posiadał za dużo czasu na zabawę. Następnie wyciągnął wnętrzności i złapał za łyżkę. Delikatnie patrzył sobie na dłonie jak wyciągnął to co jest najważniejsze w jeżowcu. Jego złoto, o pomarańczowym kolorze, które najlepiej smakuje jedzone na surowo. Wrzucił każdy z kawałków do zimnego wody, aby umyć.
_____Układanie rozpoczął od kawałków jeżowca zawiniętych w cienko pokrojoną wołowinę, która trafiła na talerz w trzech sztukach, po jednej dla każdego jurora. Następnie na talerz położył smażone na głębokim tłuszczu enoki, pokrojone sauté shitake i ostatecznie wyciągnięte z marynaty shimeji. Teraz wyciągnął nori i pokroił wodorosty w małe paski, ułożył na wszystko słysząc odliczanie do końca. Szybko sięgnął po sezam i posypał nori sezamek kończąc podnosząc ręce do góry z końcem czasu.  Stało teraz przed nim jego gotowe danie i czekało na werdykt. Wiedział, że tym razem jury będą próbować dań każdego, a osoba, która poradziła sobie najgorzej będzie musiała odpaść. Nie zamierzał to być jednak on.
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {30/07/22, 02:24 am}

hellowRaynold był zmęczony. Zupełnie wyłączył się na czas tłumaczenia, w jaki sposób poprawnie obchodzić się z jeżowcem. Niewidzącym wzrokiem i z miną niewyrażającą zupełnie nic "patrzył", jak zręcznie Lucas otwiera go, tłumacząc przy tym dokładnie, co i jak zrobić, by wyciągnąć z niego to, co najważniejsze. Ocknął się, gdy włączono zegar i też nie samodzielnie. Szturchniety przez Rebeccę musiał pochylić się, by szepnęła mu na ucho coś, co nie powinno zostać wychwycone przez kamery. Potem także nie dała odsapnąć ni chwili, co rusz dzieląc się spostrzeżeniami. Czuł się osaczony przez wszystkie te informacje i wywoływanie do podzielenia się także swoimi opiniami na temat tego, jak idzie uczestnikom. Wytężał wzrok, brał głębokie oddechy i starał się dosłyszeć coś więcej między całym tym rozgardiaszem. Była ich ponad dwudziestka i nawet jeśli każdemu poświęcili średnio minutę, niewiele zostawało czasu na choćby oddech, a co dopiero błądzenie myślami.
    Sposób, w jaki niektórzy obchodzili się z morskim stworzeniem, przyprawiał o gęsią skórkę. Agresywne wbijanie nożyc bądź też trzęsące się z nerwów dłonie, przywodzące na myśl jedynie katastrofę, do której mogły doprowadzić. Całe przedstawienie wywoływało chęć wyręczenia kucharzy, czego zrobić – rzecz jasna – nie mógł. Choć nie każdy należał do owego grona, przez które nawet Lucas się wzdrygał. Wzrok przykuwał szczupły ciemnowłosy pretendent do zajęcia pierwszego miejsca w poprzedniej konkurencji, którego zręczne ruchy wskazywały na wcześniejsze doświadczenie z owym produktem, bądź niezwykły talent. Kącik ust Scotta uniósł się na sekundę. Miał co do niego wysokie oczekiwania.

    Nie mieli skomplikowanego systemu wywoływania osób. Zwyczajnie zaczęli od ostatniego rzędu i zapraszali z co kolejnego stanowiska, idąc wężykiem od lewego rogu. Oczywiście w programie wyglądać to będzie tak, jakby faktycznie zapraszali do siebie konkretnych kucharzy z całkiem przypadkowych miejsc. W telewizji wiele rzeczy wygląda zupełnie inaczej, niż jest w rzeczywistości.
    Pierwszą osobą godną uwagi okazała się Peige, która – choć nie udało jej się poprawnie dostać do gonad jeżowca, masakrując je podczas całego procesu, fenomenalnie wybrnęła z sytuacji.
- Z początku chciałam przygotować sushi, jednak jeżowiec rozpadł mi się w dłoniach, więc zdecydowałam, że rozdrobnię go bardziej i przygotuję risotto. Myślę, że wyszło smaczne - wyjaśniła im z obojętną miną.
Degustacji dokonywała Rebecca w pierwszej kolejności, więc kobieta musiała znieść kilka sekund napiętej ciszy, zanim jurorka nie uśmiechnęła się szeroko.
- To danie jest naprawdę dobre. Brakuje mi w nim więcej intensywności. Pewnie gdybyś miała czasu, nie robiłabyś go na wodzie tylko na jakimś bulionie - Blondynka od razu pokiwała głową, jak gdyby ta czytała jej w myślach. - Nie zmienia to jednak faktu, że zarówno konsystencja, jak i smak, są fantastyczne. Dziękuję.
     Kolejnym zaskoczeniem okazała się meksykańska potrawka z wykorzystaniem żabich udek zaproponowana przez Carlosa. Jednak o wiele lepsze były jednak te same elementy płaza podane w sosie winno-śmietanowym wraz z karmelizowaną marchewką i posiekaną natką pietruszki Atelo. Trochę gorzej poszło Raven oraz Sakurze, choć wciąż były to dania na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o jeżowce dostali propozycję pysznego sushi ze strony Spencera i jeszcze jednego sosu, tym razem z kawałkami jeżowca, które zdobiły własnoręcznie przygotowany przez babcię Anne makaron.
    Tym razem to Ray dostąpił zaszczytu bycia pierwszym, który zasmakuje dania Noah. Wyglądało to jak wariacja na temat sushi, w którym zamiast białego ryżu mieli złotego jeżowca okrytego warstwą wołowiny przypominającej swym ułożeniem rybę. Dodatkowo obok leżały trzy różne rodzaje grzybów przyrządzone każdy w swój specjalny sposób. I, jak mu się zdawało, posypane… sezamem? Danie wręcz prosiło, by go spróbować, co niezwłocznie zrobił, przesuwając zgrabnie przygotowaną dla siebie porcję nożem na ząbki widelca, by następnie przykryć go jeszcze dodatkami. Nim jednak spróbował, uniósł jeszcze spojrzenie na młodzieńca, który chwilę wcześniej skończył mówić o tym, co przygotował i teraz czekał na werdykt.
- Patrząc, jak pewnie obchodzisz się z jeżowcem – to nie był twój pierwszy raz, prawda? - zagadnął, nie chcąc kazać mu czekać w całkowitej ciszy. Poza tym nie dało się ukryć, że widzowie z pewnością będą chcieli dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Tak, tylko o widzów chodziło.
- To był mój drugi raz. Za pierwszym razem kucharz w restauracji wziął mnie do siebie, żeby pokazać, jak się to robi. Była to forma przedstawienia.
W rozbawieniu uniósł kącik ust. Te po chwili zamknęły się wokół widelca.
    Raz jeszcze forma dorównała treści, przenosząc jurora na moment w zupełnie inne miejsce. Tym razem jednak… ach, poczuł głębię zawartą w tym daniu. Każdy ze składników sam w sobie był smaczny, owszem, szczególnie doskonale przygotowane grzyby. Podane jednak razem tworzyły coś zupełnie nowego. Fenomenalnego. Przełknąwszy powoli wszystko, milczał przez jakiś czas, mając nadzieję, że chwila ta potrwa dłużej.
- Wiesz Noah, co jest największym problemem tego dania? - zapytał go poważnie, nawet nie zdając sobie sprawy, jak surowo wygląda. - Że jest go tak niewiele - dodał w końcu, gdy uznał, że wystarczy tej “dramatycznej pauzy”, jak to zawsze nazywała jego przyjaciółka po fachu. - Wszystko – od pomysłu, poprzez dobór składników, przyrządzenie ich i finalny wygląda dania. Nie mam się do czego przyczepić. Z chęcią zobaczyłbym to danie w restauracji, dziękuję.
Nie zaskoczyło go, że zarówno Rebecca, jak i Lucas, pochwalili danie Andersona. Najstarszy stażem kucharz nawet zaśmiał się, zbierając z talerza wszystkie dodatki, że dla takich chwil uwielbia być ostatni przy degustacji. Brakowało tylko żeby rudowłosa poprosiła kandydata na zwycięzcę eliminacji, by następnym razem zrezygnował z minimalizmu tak, by mogli się dłużej cieszyć jego kuchnią.
    Tyle jednak jeśli chodzi o warte zapamiętania potrawy. Pozostałe były… dobre. Poprawne do bólu, a jednak na tyle niewyróżniające się, że podczas narady Raynoldowi trudno było w ogóle przywołać je z pamięci. Rzecz się miała inaczej w przypadku “małych katastrof”. Niestety były osoby, które zadanie najwyraźniej przerosło. Całe szczęście tylko jedną osobę kosztować będzie to fartuch.
- Wasze miny, gdy zobaczyliście dzisiejsze produkty, odrobinę nas przeraziły. Nie wszyscy znali składnik, z którym przyszło wam pracować, jednak mimo to były osoby, które zaproponowały nam coś godnego zapamiętania na dłużej. Stanęły na wysokości zadania. Troje najlepszych zaprosimy zaraz do siebie, a będą nimi. - Znów ona. Wykonana przez mistrzynię budowania napięcia pauza. - Noah Anderson, Paige McKinley i Ataleo Mattera.
    Zwycięzcę ogłosić miał Lucas. Zatrzymując się na moment przy każdym z dań, raz jeszcze wspomniał o ich mocnych stronach. Pożegnał pierw Paige, a następnie spomiędzy dwóch najlepszych propozycji wśród swoich produktów wybrał jeżowca, na którego zagłosowali jednogłośnie. Raynold wspólnie ze wszystkimi bił brawo, patrząc, jak ciemnowłosy dołącza na balkonie do pozostałych, by ponownie zostać zamkniętym w uścisku Olliego.
    Po wesołej części przyszedł czas na tę, której nie lubił najbardziej. Wymienił osoby, którym udało się sprostać wymaganiom i które bezpiecznie mogły przenieść się na balkon, pozostawiając przed sobą troje uczestników: Kaspiana, Addison i Sierrę. Całe szczęście poza tym nie musiał robić już nic więcej, obserwując jedynie, jak pierw Rebbeca informuje będącą prawie na skraju łez Addison, że mimo iż jej żabie udka były rozgotowane, wciąż nadawały się do zjedzenia i zagwarantowały jej bezpieczeństwo. Doskonale wiedział, że ostatecznie to na wpół surowe narządy skoczne podane bez sosu sprawią, że pożegnają się z Kaspianem, więc nieszczególnie skupiał się na tej części, czując, że telefon w jego kieszeni zadrżał, sygnalizując wiadomość lub nieodebrane połączenie. Miał ogromną nadzieję, że to góra postanowiła ruszyć dupę i grzesznie wyjaśnić mu, co to za cyrk z tym stażem, jednak powstrzymywał się przed sprawdzeniem póki nie zostanie zarządzony koniec zdjęć. Wtedy też, nie przejmując się zupełnie, zerknął na wyświetlacz.
- Dobra, ja muszę się zbierać, póki nie zamknęli jeszcze biura - oznajmił pozostałym jurorom.
Rebbeca wyglądała na zawiedzioną, gdy westchnęła ciężko.
- No jak już musisz - mruknęła, nastawiając policzek do ucałowania, na co przewrócił oczami. - Ale! Następnym razem pamiętaj, że idziemy na drinka!
- Jasne! - rzucił jej, ściskając już dłoń Lucasa. - Cieszę się, że znów będziemy razem pracować - posłał mu firmowy uśmiech.
- Niezmienne odpowiem, że ja także. Żałuję jedynie, że nie zostaniesz jeszcze chwili - odpowiedział tym samym.
- Niestety, obowiązki wzywają. Ucałuj ode mnie żonę.
Zaczął się zbierać do wyjścia, nie chcąc marnować ani chwili. Podziękował jeszcze gestem obsłudze i skinieniem głowy pożegnał się także z uczestnikami. No, przynajmniej tymi, którzy nie byli skupieni właśnie na rozmowie. Zresztą, już niedługo wprowadzi się do miejsca, które i ci zajmowali na czas programu, więc z pewnością będą mieli wiele okazji, by zamienić ze sobą kilka zdań. Tymczasem potrzebował wyjść stąd i w końcu odetchnąć. Był wykończony, a miał przed sobą jeszcze jedną batalię do stoczenia. Zaczynał żałować, że w porę nie wycofał się z programu.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {05/08/22, 12:13 am}

_____Wiedza była przydatna zawsze i wszędzie. Oczywiście, posiadanie informacji związanych z temat lepiej wpływało na efekt końcowy, ale Noah nie należał do jakichś wielkich i wybrednych osób. Może dlatego potrafił łączyć kropki, nawet jeśli były daleko od siebie oddalone, dochodząc do poprawnych wniosków. Dlaczego było to ważne i potrzebne? Bowiem, nawet nie wiedząc nic o Jeżowcach, można było domyślić się jak je otworzyć, łącząc kropki – kolce są ostre i robią ci krzywdę, ale od dołu jest miękkie miejsce. Poza tym pokazali każdemu, jak się to robi przed zadaniem. To już wystarczająca wiedza, żeby zaopiekować się produktem właściwie. Niektórzy jednak nie dali sobie z tym rady. Chłopak zdawał sobie sprawę, że nie każdy zapamiętuje i rozumie pewne koncepty za pierwszym razem, dlatego wstrzymywał się z własną oceną innych dań, które powstały podczas tej konkurencji. Ta rola nie należała do niego, jury stało przed nimi, typując kolejne osoby. Razem z zawodnikiem, chodził w miejscu, widząc, co im niesie i co takiego dostaje w odpowiedzi. Jakby przejmował się losem innych bardziej od swojego, w tym momencie. Złe komentarze, dobre komentarze, wybronienie wtopy i zawalenia dobrego pomysłu. Na tych talerzach było wszystko, co mogło być efektem tego zadania. Zwłaszcza gdy wliczy mało czasu i wysoki stres związany z pierwszymi eliminacjami i nieznanym produktem.
_____Zaproszony przed szereg wziął swoje danie na ciemnym talerzu i podszedł do Jury, zastanawiając się, czy i tym razem zasmakuje im jego kreacja. Widział, jak wpatrują się, zastanawiając, co takiego zrobił. Otóż Noah… zrobił coś na wzór szybkiej przekąski, patrząc na zupełny brak węglowodanów potrzebnych w diecie. Przynajmniej patrząc na ryż czy chleb dostarczony na talerzu przez innych, miał wrażenie, że jego danie nie uszłoby za pełnoprawny posiłek. Pierwszy podszedł Raynold, którego obecność kilka kroków bliżej sprawiał, że jego plecy się jeżyły. Nie tylko dlatego, że poprzednio nie odezwał się ani słowem na temat przyrządzonej potrawy.
– Przygotowałem dla Państwa Carpaccio z wysokiej klasy wołowiny z jeżowcem, sauté, marynowanymi i głęboko smażonymi trzema rodzajami grzybów, nori i sezamem. – odezwał się, patrząc, jak blondyn nabiera jego danie. Dostał dość szybko pytanie, które sprawiło, że na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Fakt, że tym razem chciał z nim rozmawiać, ściągał stres z jego pleców. - To był mój drugi raz. Za pierwszym razem kucharz w restauracji wziął mnie do siebie, żeby pokazać, jak się to robi. Była to forma przedstawienia.
_____Przypomniał sobie sytuację, tamto popołudnie w restauracji, gdy kucharz robiący show przed gośćmi postanowił zaprosić go do siebie i stojąca za nim, kierując jego dłońmi, zajął się całym jeżowcem. Uważał, że miał wtedy szczęście, mógł zrobić coś nowego i ciekawego. Dzisiaj jednak był zupełnie przekonany o swoim niesamowitej fortunie. Patrzył uważnie, jak Raynold zjada kawałek i wraca swoim spojrzeniem do niego. Poczuł kolejny dreszcz po plecach, widząc jego surowy i nieprzyjemny wzrok. Czyżby mu nie smakowało? Może jego danie ma jakiś problem, o którym nie pomyślał? Z każdym słowem i pauzą podnosił sobie ciśnienie. Aż w końcu dostał odpowiedź, usłyszał całą wypowiedź, odetchnął z ulgą, mając świadomość, że wszystko było okej. Nawet jeśli nie wygrał, to idea, że jednak nie zrobił nic źle, była bardzo pokrzepiająca. Pozostałe Jury podeszło, zaraz potem biorąc kawałek i prawiąc mu małe komplementy uświadczając go w przekonaniu, iż nie ma o co się martwić. Przynajmniej nie odpadnie. Wrócił na swoje miejsce, kiwając głową, gdy mijał innych uczestników uśmiechających się do niego i pokazujących znaki uznania.
_____Oczekiwanie na werdykt nie było takie długie, tak samo, jak szybkie przejście przez próbowanie potraw reszty kucharzy. Noah miał świadomość, że wraz ze stresem i rozluźnieniem zaczął inaczej postrzegać ten sam przepływ czasu. Widząc, jak co niektórzy potrafili się pocieszyć, oglądając, jak czyiś pomysł był gorszy, a inni szukali tego pocieszenia u uczestników, którym poszło lepiej, gdy uważali swoje wykonanie za najgorsze i godne odpadnięcia. Gdy więc trójka wróci i zaczęła swoje przemówienie, ciemnowłosy miał silne wrażenie, że zaczną od tych najlepszych. Nie przeliczył się. Paige, on oraz Ataleo podeszli na środek. Szybkie przypomnienie co takiego zostało wykreowane przez każdego z nich i pozostawienie ich dwójki. Noah i Ataleo. Paige została odesłana na swoje miejsce, zostawiając dwójkę, która złapała się za dłonie, jakby właśnie to miało im pomóc z ich narastającym powoli oczekiwaniem. Na szczęście nie nabawili się problemów sercowym i werdykt zapadł bardzo szybko, kierując Noah trochę niedowierzającego na balkon. Gdy tylko znalazł się na balkonie, wpadł w ramiona Olliego, który oczekiwał go tam.
– No jakoś się spodziewałem, że ty pierwszy do mnie przyjdziesz. – zaśmiał mu się do ucha, cały czas go mocno ściskając. – Czuje, że możesz zostać moim skrzydłowym.
– Skrzydłowym? – spytał, wyciągając się z jego wielkich objęć i spoglądając zaciekawiony na faceta przed nim. Widząc, jak wpatruje się w trójkę Jury z lekkim zafascynowaniem w oczach, zrobił duże oczy, zaskoczony. – Kto?
– Oczywiście, że Scott. – Ollie uśmiechnął się i wzrokiem przeleciał się po innych uczestnikach. – Kto niby inny jest wart mojej zajebistej twarzy i tego wyrzeźbionego ciała?
_____Noah tylko zaśmiał się lekko i widząc reakcję brodatego cukiernika, wiedział, że sobie teraz żartuje. Lubił takich ludzi, pewnym siebie i tego, co mają do zaoferowania. Jego humor i styl bycia jasno pokazywał, jaki był, czego chciał. Jak można nie lubić takich ludzie? Zwłaszcza w przypadku młodego chłopaka, który przejmował się i stresował z innymi. Podszedł w końcu do barierek i z komentarzami Olliego koło ucha wpatrywał się, jak Kaspian opuszcza kuchnię. Trochę przygnębiona twarz młodego chłopaka stała się centrum zainteresowania wszystkich, którzy podeszli do dwóch wygranych dzisiaj.
– Czemu jesteś taki smutny? – odezwała się Anna, poklepując Noah po ramieniu. – Nie znałeś nawet dobrze tego człowieka, dziecko.
– Nadal… – zaczął mówić. – Znamy jego imię, wiek, imię matki oraz to, że urodziła mu się córka niedawno…
– Pamiętasz to wszystko?! – Raven podniosła głos zaskoczona. – Ja już nie pamiętam jego imienia!
– Kochanie, wydaje mi się… – Kayla otworzyła usta, lecz nie dokończyła.
– Jesteś po prostu głupia. – Paige weszła jej w słowo, kończąc i przekazując niewygodną prawdę. Widząc na sobie spojrzenie innych, wzruszyła ramionami. Nie zamierzała przejmować się tymi ciężkimi spojrzeniami. – Powiedziałam tylko prawdę.
_____W tym momencie słysząc głosy obsługi, która żegnała się z kimś, zainteresowany Noah odwrócił się i widząc, Raynolda żegnającego się z osobami niestojącymi w ich kółeczku, sam chciał podejść. Podążając za jego wzrokiem, pozostali odwrócili się w kierunku jego spojrzenia. Pierwszą osobą, która się odezwała o dziwo, nie był Ollie.
– Amigos! – głośny dźwięk wydobył się z gardła Meksykanina. – Robimy dzisiaj party?
– Oh! Party!
_____Raven od razu podłapała klimat, uwieszając się na pobliskim mężczyźnie, którego imienia nie znała. Jak można było się spodziewać, pogłębiając uścisk na szyi nieznajomego, zmuszała go do zgodzenia się, że to wspaniały pomysł. Ollie wykonując podobny manewr na wyższym od siebie Noah, zrobił coś niezdarnego, nie osiągając rezultatu, jaki chciał i wprawiając innych w śmiech. Nawet stojącą z boku nieśmiałą Azjatkę. Chwilę później zostali zabrani całą grupą do drugiej części całego kompleksu. Do swoich pokoi, które rozłożone na dwóch piętrach miały większość pokoi u góry. Na dole znajdowały się kuchnie, pomieszczenie do wyprania swoich rzeczy oraz miejsce, gdzie mogli znaleźć WiFi. Już wcześniej przed programem podpisywali rygorystyczne NDA więc Noah, wchodząc do swojego pokoju, spojrzał tylko szybko na swój telefon i poszedł się umyć. Czy zamierzał uczestniczyć w głośnej imprezie, która na pewno będzie miała miejsce? Chętnie zostałby w pokoju z książką po tak intensywnym dniu, lecz nie będzie mu to dane. Widział twarze swoim kolegów i rywali. Nie odpuszczą mu tej integracji.
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {25/09/22, 11:52 pm}

Hellow >.> Odpoczynek nie nadszedł ani po wyjściu, ani w ciągu kolejnych godzin. Pierw czekało go przedarcie się przez miasto w godzinach szczytu, co do reszty zrujnowało mu i tak już parszywy nastrój. Dlatego też ostatnie czego chciał tego dnia, to dowiedzieć się, że… został oszukany.
Tak po prostu, najzwyczajniej w świecie osoba, której zaufał choć trochę wyrolowała go na całej linii, a on – idiota – dał się jak dziecko, bo co? Bo liczył na uczciwość? Bo się kolegowali? Ta dwulicowa zołza… I pomyśleć, że nie tak dawno pocieszał ją, gdy pokłóciła się z narzeczonym! Od początku jednak.

    Po tym, jak Raynold przekroczył próg biura, dowiedział się, że sam prezes odpowiedzialna za Chef's Main Course czeka na niego. Uspokojony tym, że zdążył i nie będzie musiał dodatkowo krążyć w teoretycznie wolny dzień, jechał windą, poprawiając jeszcze włosy. Z westchnieniem przetarł także twarz, marząc, by sprawa wyjaśniła się szybko, a co za tym idzie – by mógł w spokoju wrócić do domu i zaszyć się tam do kolejnego odcinka. Jakby oczywiście było to możliwe – miał jeszcze przecież stawić się w l'Érable Royal.
- Chyba się do tego nie nadaję - mruknął do swojego odbicia akurat w chwili, w której drzwi za nim otworzyły się.
Później było tylko gorzej. Zaskoczona jego wizytą prezes próbowała zrozumieć, co go tu sprowadza oraz jaki problem jest z kontraktem. Okazało się bowiem, że w tym faktycznie znalazł się zapis o stażu, który musiał zostać wprowadzony po pandemii, a którego – no a jakby – nie doczytał. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że Rebecca podrzuci mu zmienione dokumenty. A on głupi zaufał jej na tyle, by bez przejrzenia nawet podpisać. “Zwykła formalność” - mówiła. “Ten sam skład i zasady, ale ze względu na pandemię musieli wprowadzić punkty o kwestiach bezpieczeństwa. Tylko formalność.” Rzecz jasna mógł winić jedynie siebie, co nie poprawiało sprawy. Zostawało przeprosić za zajęty czas, zabrać resztki godności i wyjść.
     
    Tak też minęła mu reszta wtorku. Jeśli chodzi o środę to oddał się w wir pracy. Nie było bowiem innego wyjścia z sytuacji, niż zaakceptowanie jej. Jakoś przeboleje ten cały staż. Nie jest dzieckiem – no i potrzebuje pieniędzy z nagrań po tym, jak pandemia pożarła większą część jego oszczędności. Restauracja co prawda na nowo została otwarta, jednak minie trochę czasu, aż wszystko wróci do normy. Choć z drugiej strony… były wieczory, kiedy zastanawiał się, czy nie jest to dobry pretekst, by w końcu dać sobie z tym spokój.
     Podjechał pod przyszłe miejsce pobytu tymczasowego z samego rana. Nie wszedł jeszcze do części mieszkalnej, skupiając się na przygotowania sali, w której odbywać się miały zajęcia. Musiał przenieść skrzynki z warzywami oraz poukładać je sobie tak, by łatwiej mu było wszystko prowadzić. Nawet jeśli któryś z uczestników dostrzegł go przez okno, nikt jakoś nie odważył się wyjść, by zaproponować pomoc, lub w jakiś sposób go zagadać. Szczerze… było mu to całkiem na rękę.
    Około ósmej skierował swoje kroki w stronę ogromnego domostwa znajdującego się w bardzo bliskim sąsiedztwie. Jego strój różnił się od tego, w którym uczestnicy widzieli go wcześniej. Zamiast koszuli oraz dobrze skrojonej marynarki miał bowiem na sobie standardowe ubranie kucharskie z ciemnoszarą zapaską. Jedyne co pozostało niezmienne, to zaczesane z pomocą żelu blond włosy.
- Już wszyscy są? - zdziwił się, widząc kilkadziesiąt osób czekających na niego w przestronnym salonie.-  Dzień dobry wszystkim, mam nadzieję, że odpoczęliście przez ten dzień, bo od dziś bierzemy się ostro do pracy. Zajęcia, które będziecie mieli pomiędzy nagrywaniem nie będą rejestrowane, więc nie musicie się o to martwić. Mimo to nie utrudniajmy sobie nawzajem.
Omiótł ich spojrzeniem, przerywając na moment.
- Wydaje mi się, że nikogo nie brakuje. Doskonale. To zapraszam was za mną.
    To nie był pierwszy raz, gdy miał prowadzić podobne prelekcje. Nawet jeśli program nie był identyczny, jak podczas wcześniejszych edycji, podstawy pozostawały takie same. Dlatego też miał zamiar skorzystać z dawno temu opracowanego planu.
- Wszystkie osoby, które nastawiły się na gotowanie, muszę zawieść, niestety. Zważywszy na specjalizacje podzieliliśmy się zakresem, w jakim będziemy nauczali. Z szefem Cash skupicie się na mięsach, z Woods zaś poznacie tajniki dań bezmięsnych lub tych, w których królują ryby. Jeśli chodzi o moje zajęcia, skupimy się na tym, co moim zdaniem jest najciekawsze w gotowaniu - zrobił pauzę, by zbudować napięcie. Szlag by to, nabiera nawyków Rebbeci. - Na technikach, które odróżniają od siebie nie tylko różne kuchnie czy style ale i samych kucharzy.
Podczas swojej krótkiej, acz barwnej kariery, zwiedził sporo miejsc. Zapalony jeszcze wtedy, uwielbiał smakować lokalnych przysmaków, a gdy była okazja, poznawać od podszewki sposoby ich przygotowania. Nie zawsze rzecz jasna miewał takie szczęście, jednak jeśli czegoś nauczył się podczas tych lat, to że jedzenie zbliża ludzi jak nic innego. Zarówno przygotowywanie go, jak i konsumowanie.
- Dobrego kucharza można poznać już po tym, jak obchodzi się z najbardziej podstawowymi produktami. Po sposobie, w jaki prowadzi nóż. Po organizacji stanowiska pracy. Skupimy się po części na każdej z tych rzeczy. Jestem świadom, że ze sporą częścią materiału jesteście już zaznajomieni, jednak jeśli chodzi o podstawy, to ich nigdy za wiele. Ustawcie się tak, aby każdy dobrze widział i zaczynamy.

     Plan pracy był prosty. Raynold zaczął od części bardziej wykładowej. Sięgał do co kolejnych skrzynek. Wyciągnięte warzywo prezentował, opowiadał o nim w dwóch zdaniach, skupiając się na walorach smakowych oraz daniach, do których mogłyby się nadawać. Gdy wspominał o tych mniej oczywistych, kącik jego ust unosił się nieznacznie, a oczy rozświetlały dawnym blaskiem pełnym pasji. Odpowiedziawszy o produkcie, prezentował w jaki sposób się z nim obchodzić. Sprawne palce tańczyły na tacce w rytm uderzeń noża. Zgrabnie i pewnie. Zdawać by się mogło, że zbyt wolne mruganie sprawi, że przegapi się najważniejszy punkt programu.
     Zakończył część o małych warzywach, po czym zrobił chwilę przerwy. Rzecz jasna uczestnicy mieli się nie oddalać – bardziej była to kwestia nie dodawania im materiału, a dania raczej chwili oddechu i możliwości ułożenia wszystkiego w głowie. Niezbyt długa, trwała póki nie przygotował dwóch stanowisk. Wtedy też znów zawołał ich obok siebie.
- No dobrze. Teraz zrobimy chwilę bardziej warsztatową. Będziecie podchodzili dwójkami i losowali jedno z warzyw. Zapytam kogoś z pozostałych o to, w jaki sposób je przygotować, a jeszcze ktoś inny opowie, do czego można dodać. Niestety nie mamy tyle czasu, ani produktów dla każdego, więc gdyby ktoś z was czuł, że mimo dwukrotnej prezentacji coś nie jest dla niego jasne, może zostać po. Sierra, Kayla. Podejdźcie.
Po tym krótkim przerywniku mieli mieć faktyczną przerwę, by wrócić na drugą część. Tym razem jednak skupią się na większych warzywach.
    Nawet jeśli blondyn miał w planach pozostać tym chłodnym i zdystansowanym sobą, prowadzenie takiej grupki zawsze kończyło się odrobinę luźniejszą atmosferą, żartami i śmiechami. Nic więc dziwnego, że coraz częściej kręcił głową zrezygnowany, podczas gdy Raven rzucała jakąś docinką, Carlos śmiał się donośnie, a Paige prychała niczym uczulony na kurz kot.
- Noah, Ollie. Chyba tylko wy zostaliście - parsknął w którymś momencie Raynold po tym jak Kayla poprawiała wymowę Sakury, zupełnie nie przejmując się faktem, jak bardzo jej akcent zniekształca odbiór słów zestresowanej kobiecie o japońskich korzeniach.
- To co… może małe zawody? - zapytał z błyskiem w oku zwycięzca pierwszej części swego przyjaciela.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {30/09/22, 09:44 pm}

_____Otworzył oczy i spojrzał w jasny sufit. Nie bolała go głowa, chociaż gdy myślał o poprzedniej nocy to powinna. Wypił zdecydowanie za dużo jak na niego, lecz też… zabawa była fajna. Paige tańczące z miotłą i Ataleo, który uczył ją, bo robiła to źle. Jak się okazało, wysoki i szczupły Włoch był profesjonalnym tancerzem. Inną zabawną akcją był Ollie krzyczący ze stołu do kieliszka wódki, który trzymał w ręku, że ma odmienić całe jego życie. Po czym wypił ją na raz i zaczął płakać, że nic się nie zmieniło. Kayla oraz Addison podawały mu tylko chusteczki, gdy rozłożył się i odgrywał scenę niczym z Szekspira. Noah uśmiechnął się do siebie i postanowił wstać, aby zobaczyć, jak trzymają się inni, lecz spotkał się z oporem.  Zerknął w bok odnajdując tam leżącego półnago Olliego, którego umięśnione ręka leżała na jego brzuchu. Wysunął się zarówno spod kołdry jak i spod tego ciężary uważanie stając na podłodze, gdzie odkrył kolejnego człowieka. Tym razem była to Addison. Rozwalona na dywaniku z jego szlafrokiem jako poduszką i kocem. Westchnął lekko, bo na szczęście w pokoju było ciepło więc nie przeziębi się od tego. Nie zamierzał jej także budzić, bo jednak tego potrzebowała. Wczoraj wypiła chyba o jednego drinka za dużo i skończyła zabierając chusteczki Olliego, krzycząc, że bardziej ich potrzebuje, bo facet z nią zerwał i jest tutaj, aby zmienić swoje życie.
_____Wzrokiem znalazł swoją walizkę, która leżała otwarta, lecz w prawie nienaruszonym stanie. Podszedł do niej i wyciągnął rzeczy po czym udał się do łazienki, zamykając za sobą drzwi na zamek. Rozumiem, że gdyby wstali i potrzebowali wymiotować, jest to utrudnienie, ale nie znał ich na tyle dobrze, aby pokazywać im się nago. Wziął szybki prysznic i widząc, że jego niezaproszeni prawdopodobnie goście jeszcze długo nie wstaną, wyszedł do kuchni. Postanowił zobaczyć, jak wygląda plac boju i czy da radę coś im zrobić na śniadanie. Jego pokój nie znajdował się daleko od przestrzeni wspólnej, która wyglądała.. znośnie. W sensie, na pewno trzeba ją posprzątać, ale nie została zdemolowana. Nie zetknął się z niczyimi wymiocinami, lecz prawie wszedł w rozlany alkohol. Nie miał pojęcia co to za trunek, ale trzeba tu zmyć. Czy zamierzał sam się za to brać? No… nie chciało mu się będąc szczerym.
_____Wyciągnął z lodówki jajka, boczek, kilka innych składników i rozpoczął przygotowanie tostów z jajecznicą, bo tego potrzebowali. Węglowodanów i samego węgla, żeby związał procenty w ich krwi. Widocznie zapach śniadania rozchodzącego się po korytarzach obudził co niektórych, bo powolne kroki rozchodzące się po posadzce doszły do uszu Noah, który w fartuszki i z uśmiechem przywitał Anne, która pojawiła się zza rogu. Usiadła blisko kuchni i rozmawiała z nim na temat samopoczucia, gdy szykował wszystko. W tym czasie coraz więcej osób pojawiało się w pomieszczeniu. Paige, Carlos, Raven czy nie jaki Spencer, który wczoraj postanowił napsuć krwi połowie uczestników krytykując ich zachowanie, życie i zdolności. Gdy w końcu Noah wydał śniadania i zostało mu kilka porcji na śpiących jeszcze. Podzielił się zestawami po innych obecnych i oni roznieśli posiłki. W tym czasie usiadł z kawą i popijając ją powoli w kącie rozkoszował się cichym hałasem. Słyszał głosy ludzi, rozchodzące się i trafiające do niego, lecz każdy z nich znajdował się daleko. Wrócił do swojego pokoju, gdzie Addison i Ollie zajadali śniadanie, a Sierra, która im je przyniosła opowiadała historię o tym jak z mężem wybrali się na przygodę z łowieniem tuńczyków. Nawet odsłaniając swoje czarne włosy ścięte w małego boba odsłaniała kolczyki w rybki. Jej pasja wręcz kipiała opowiadając o deszczowych nocach i trudach tego całego wydarzenia. Noah dołączył do tej rozmowy spędzając czas z innymi. Wręcz cały dzień miał do czynienia z ludźmi. Jak nie jeden to drugi przychodził do niego. Porozmawiać, wypytać o coś, bo właśnie przeczytał coś związanego z kuchnią nuklearną albo po prostu przeszkodzić w czytaniu, gdy zobaczyli go z książką w ręku.
_____Gdy ponownie otworzył oczy w swoim łóżku, spojrzał w bok w westchnął. Szczęśliwie był sam. Wczorajszego wieczoru wygonił Olliego oraz Ataleo, którzy postanowili kłócić się na jego łóżku o bardzo filozoficzne sprawy. Takie jak źródło pasji. Noah po części był tym zainteresowany, ale kiedy skończyły im się argumenty i godzina wskazała już, że powinni iść spać. Z trudem zakończył ich spór. Teraz, wyspany i obudzony przed budzikiem, czuł, że dobrze zrobił. Umył się, ogarnął, zjadł coś na szybko i poszedł na warsztaty, które miały się odbywać mijając ziewających jeszcze innych uczestników. Same zajęcia przebiegły mu szybko. Między żartami, które nie zawsze trafiały do publiki, spojrzeniami Olliego, które rzucał w stronę Raya i nim samym, wpatrującym się w ręce kucharza, którzy z wielką pewnością i dokładnością wykonywał każde cięcie. Noah rozumiał, że takie rzeczy są dla kucharza czymś niezastąpionym. Technika i jego dłonie. Oczywiście, można było poradzić sobie bez nich, lecz będzie to trudniejsze. Tak samo jak nakładanie jedzenia na talerz bez dobrego wzroku. Oglądanie mistrza w pracy było naprawdę pięknym doznaniem i ciemnowłosy miał nadzieję, że takie zajęcia będą częściej, ale wiedział, że po tym czekają ich kolejne lekcje. Pewnie z mniej utalentowanymi ludźmi. Oczywiście nic im nie ujmował! Po prostu na pewno są gorsi od Raynolda Scotta.
_____Gdy mieli się dobrać w pary, Ollie wyprzedzając wszystkich innych złapał go pod rękę i pokazując to wszystkim jasno zaznaczył, że będą razem. Chwalił się wręcz tym widząc spojrzenia innych. Zwłaszcza Addison patrzącej na niego bardzo spod byka. Teraz gdy proszeni byli na środek, przed deski do krojenia, Noah mógł tylko westchnąć i iść za bardzo podekscytowanym kolegą. Miał być jego skrzydłowym w tej sytuacji. Jeszcze przed chwilą przypomniał mu to prosto do ucha. Tylko co takiego robią „skrzydłowi”?
– To co… może małe zawody? – wyszło pytanie ze strony Olliego, a Noah widząc jego minę chciał coś powiedzieć, lecz nie zdążył zanim ten wziął do ręki bakłażan. Patrząc to na warzywo to na Raya. – Zawody?
– Stracisz palec. – westchnął i sięgnął po drugiego bakłażana. Fioletowe warzywo kojarzące się z jedną z emotek. – Nie chcę kończyć twojej przygody z programem na pierwszych warsztatach.
– Ej, nie bądź taki. – po czym totalnie ignorując minę Noah, którzy przejmował się palcami swoimi i jego. – Poza tym to bakłażan! Tego się nie je surowego.
– Właściwie to możemy go i tak pokroić w jakiś sposób i spytać o możliwe zastosowanie takich kawałków. – rzucił Noah nie przejmując się spojrzeniem innych. On był teraz wpatrzony w swoje warzywo, które wzbudzało w nim powiedzmy, że… zażenowanie. Głównie przez fakt, że wyglądało jak wyciągnięte z memów lub internetowych komunikatorów. – Czy mamy czas, aby gotować to warzywo czy tylko kroimy?
– Niestety przed nami jeszcze druga porcja warzyw - Raynold jak na potwierdzenie swoich słów wykonał zamaszysty ruch ręką w kierunku nierozpakowanych jeszcze, drobniejszych roślin. - Dlatego dzisiaj tylko kroimy.
_____Noah kiwnął i chciał przystąpić do krojenia. Odciąć zieloną część, która kiedyś pozwalała pożywić się fioletowemu owocowi, powstałemu z ślicznych kwiatów. Z drugiej strony, od tej bardziej wypukłej strony zrobiłby talarki, które mogą być użyte do pieczenia z przyprawą. Jego dywagacje skończyły się jednak jeszcze przed pierwszym cięciem, bo ich nauczyciel postanowił się odezwać.
– Chociaż... - dodał po chwili, zastanawiając się nad czymś. Jego jasne tęczówki nie odrywały się od chłopaka. – No dobrze. Jednego z nich możemy ugotować i zajmiemy się nim po przerwie, a przed drugą częścią.
_____Podczas wypowiedzi mężczyzna pozwolił sobie na spojrzenie po twarzach pozostałych uczestników. Na koniec jednak wrócił do lustrowania jednego z nich, który odważył się wprowadzić nutę innowacyjności do jego programu, co... w jakiś sposób mu zaimponowało.
– Noah, w takim razie przygotuj wszystko, a po przerwie pokażesz nam, jak obchodzić się z ugotowanym bakłażanem. Ollie - rzucił w stronę drugiego. – Wychodzi więc na to, że jako jedyny przypomnisz pozostałym, w jaki sposób kroić surowego, więc postaraj się.
_____Odłożył nóż, który trzymał w ręku i wziął warzywo robiąc krok w bok, aby nie zasłaniać widoku na przyjaciela, bo tak już mógł go nazwać, który stając teraz w centrum uwagi, czuł się jak ryba w wodzie. Zwłaszcza, że miał na sobie nie tylko uwagę innych, ale też Raynolda, za którym miał szaleć. W praktyce Noah nie rozumiał, dlaczego akurat ten mężczyzna, ale rozumiem co takiego może być przyciągającego. I chyba to właśnie przez to co pokazał, jak sprawnie potrafi się posługiwać nożem. Robił to z wielką pewnością siebie, lecz dlaczego jego oczy wydawały się na wpół martwe w tym wszystkim? Przecież człowiek, który tylko potrafi i faktycznie kocha gotować nie powinien posiadać takiego spojrzenia. Bardzo zaciekawił tym chłopaka. Gdy Ollie skończył swoje przedstawienie, które prawie skończyło się rzeźbieniem penisa ze środka bakłażana, wszyscy zostali zaproszeni na przerwę…. Poza nim. Jak tylko wszyscy skierowali się do wyjścia, on sięgnął po garnek, z którym skierował się pod wodę.
– Przepraszam. – rzucił, aby mieć uwagę jury na sobie, dopiero po chwili spoglądając na mężczyznę. – Zwykle, żeby skrócić proces gotowania wcześniej kroimy warzywo na mniejsze kawałki. Czy chcemy to zrobić, aby zaoszczędzić czas i przy okazji pokazać po prostu strukturę jaką ma bakłażan?
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {23/10/22, 05:55 pm}

Po dość… hm, osobliwym przedstawieniu, jakie zaserwował wszystkim Ollie, trudno było nie czuć choć odrobiny zażenowania. Z pewną dozą ulgi więc juror wyrzucił wszystkich z sali, rzucając jedynie:
- Noah, ty zostań, proszę.
Musiał posprzątać trochę po rozgardiaszu, jaki niosły za sobą zajęcia praktyczne. Czuł się odrobinę lepiej, niż podczas swojej prezentacji. Chyba udzielił mu się nastrój najbardziej ikonicznych z uczestników. Dlatego też z cieniem uśmiechu zbierał to, co pozostawił po sobie zwycięzca. Wtedy też odezwał się pozostały w pomieszczeniu czarnowłosy.
- Hm - mruknął, prostując się. Dłonie naturalnie splótł na piersi, omiatając wzrokiem chłopaka z garnkiem. - Zwykle - przytaknął. - Jeśli jednak od początku taki był twój pomysł, nie było potrzeby wypraszać pozostałych uczestników. Byłem pewien, że chcesz się wykazać i zaprezentować krojenie bakłażana ugotowanego w całości oraz od razu powiedzieć, do czego nada się w takiej formie - uniósł brew w pytającym geście. - Zostały jakieś mniejsze, więc powinniśmy zdążyć, jeśli to je wybierzesz. Chyba że jak Ollie gustujesz tylko w tych dużych - dodał w formie żartu nie bez odrobiny zażenowania, w jakie wprawiło go sugestywne przedstawienie.

Noah bardzo szybko złapał do czego takiego nawiązywał instruktor warsztatów. Aby ukryć swoje zażenowanie zamknął oczy i odwrócił się do garnka, który napełniał się wodą. Patrząc na ilość… będzie się długo gotowała. Czuł jak pieką go uszy, ale nie wypadało nie odpowiedzieć.
– Moje preferencje nie mają znaczenia, jeśli produkt posiada odpowiedni smak. – podszedł koło Raynolda i schylił się sięgając po dużego oraz małego po czym wstał i stając przed blondynem z dwoma warzywami w ręku spytał jasno pokazując, że ktoś musi podjąć tą decyzję. – A co Pan preferuje? Decyzja jest Pana.

Och? Tego się… nie spodziewał tak właściwie. Pokręcił głową sam do siebie z uśmiechem, korzystając z okazji, że ten akurat na niego nie patrzy. Bowiem gdy to się zmieniło, znów przybrał na twarz minę pełną zadziornej pewności siebie.
- Jeśli miałbym wybierać - zaczął specjalnie przeciągając i pochylając się bardziej w jego stronę. Ot, żeby wprawić go w większe zakłopotanie. Przyglądał się im niby z zastanowieniem, nim sięgnął po większego. Nie był to jednak jego wybór, bo drugą dłoń położył na mniejszym, przysuwając go bliżej chłopaka. - Dla mnie także liczy się smak. Ale jako kolega po fachu zdradzę ci mały sekret.
Jak bardzo nie powinien tego robić, tak coś go podkusiło, by spojrzeć mu w oczy i ściszyć głos, gdy mówił:
- Młodsze smakują lepiej.
Na koniec mrugnął do niego, po czym wyminął go, by odłożyć co prawda większego, jednak zdecydowanie zbyt dojrzałego, by gotować czy smażyć go w skórce, bakłażana do pozostałych. Nie był fanem tej nuty goryczy, a obranie warzywa byłoby stratą.
- No i jak mówiłem: nie będzie się aż tak długo gotował. A zdaje mi się, że wolałbyś możliwie najszybciej dołączyć do grupy - dodał już poważniej, mając nadzieję, że i Noah nie wziął tak całkiem na poważnie ich przekomarzania się. Po prostu… było w nim coś takiego, że Raynold chciał się droczyć. Dodatkowo przy nim czuł, że nawet gdy powie coś głupiego, nie zostanie oceniony.

Oh. Czyli woli młodszych. Ile to jeszcze raz Ollie miał lat… Nie wiedział. W sumie chyba nigdy nie spytał. W każdym razie, zaśmiał się na takie słowa jury. W końcu czuł, że mężczyzna chce, aby najlepiej umarł z zażenowania i odebrał to bardzo do siebie. Niestety, nie był w tym pierwszy. Złapał pozostawionego mu małego bakłażana w obie dłonie i odpowiedział lekko.
– W takim razie zdam się na znawcę. – bądź co bądź, nie tyle chciał wrócić do grupy co do gotowania i zajęć. – Im szybciej się ugotuje tym szybciej będę mógł wrócić do słuchania Pana zajęć.

Śmiech uznał za koniec droczenia. Sam także zawtórował, acz w jego przypadku było to uniesienie kącika. Choć na uprzejmość machnął już ręką.
- Gdy jesteśmy sami, możesz mi mówić po prostu Raynold. Dziwnie się czuję, gdy my mówimy wam po imieniu, a wy per “panie Scott”. Wiem, że takie wymogi, ale proszę cię… Daleko mi do Lucasa Casha. No i nie tak dawno byłem na waszym miejscu.
Przerwawszy na moment zajęcie, oparł się o blat, patrząc gdzieś przed siebie.
- Dlaczego ten program? - zapytał niezobowiązująco, chcąc jakoś podtrzymać rozmowę, by nie siedzieli tych kilkudziesięciu minut w ciszy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {27/10/22, 10:18 am}

_____Przez całe swoje lata nauki i życie w społeczeństwie Noah zrozumiał, że pomoc innym w dostaniu się na ścieżkę relacji romantycznej leżało w geście przyjaciela. Pomagać, rozmawiać i poznać tego idealnego wybranka. Kiedy jednak stanął w sytuacji, gdzie miał być tym dobrym przyjacielem, albo jak nazywa to Ollie „skrzydłowym”… nie podobało mu się to. Nie, że nie chciał pomagać, bardziej… czuł się źle z faktem, że spędza czas z instruktorem i zamiast pochodzić do tego z zupełną szczerością. Noah czuł bowiem, iż skoro wydobywa w ten sposób informacje z człowieka, przez rozmowę, to nie jest szczery i powinien być otwarty względem, dlaczego i po co zadaje pytania. Niestety, nie miał szansy zastanowić się nad swoim sumieniem. Stał ze swoim małym bakłażanem, bo Instruktor wolał młodsze i chciał wrócić do garnka z wodą, żeby wstawić go i zając się całym procesem gotowania, ale życie nie było czymś prostym. Zaskoczony faktem, że miał mówić do Szefa po imieniu, zamknął usta z dużymi oczami. W końcu jego argumenty były logiczne.
– Ale tylko gdy kamery nie nagrywają. – uśmiechnął się lekko i odszedł na stanowisko wkładając bakłażana do wody, bo jednak wypadało, aby w końcu się tam znalazł. Gdy postawił garnek na panik i włączył ogień dobiegło go pytanie Raynolda. Wyprostował się i odwrócił spoglądając co takiego robił. Widząc jego niezbyt pełne życia spojrzenie postanowił odpowiedzieć. – Wszyscy mnie lubią. A! – zatrzymał się lekko panikując. – To nie tak, że się przechwalam! Po prostu nieważne co zrobię, zawsze dostanę pochwałę. Jak mam wiedzieć jakie są faktycznie moje zdolności, skoro nikt mi nie mówi, że coś nie jest dobre? Dlatego zdecydowałem się na udział, bo nikt inny mi nie powie, czy coś robię źle jak profesjonalny kucharz w zawodach, a te są najlepsze. – odpowiedział, ale patrząc jaki wzrok kierował w jego stronę Raynold, postanowił jeszcze coś dodać. – Czy teraz ja mogę zadać pytanie?
_____Słuchając chłopaka, juror delikatnie zmarszczył brwi. Nie przerywał mu jednak, nieustannie lustrując go spojrzeniem, jakby dzięki temu mógł go lepiej zrozumieć. Zaskoczyła go ta nietypowa odpowiedź, ale i zastanowiła. Dopiero pod koniec jego twarz wygładziła się, a usta uniosły się jak jakiś czas wcześniej.
– W takim razie nie będę się powstrzymywał.
_____Rzucił żartobliwie, jakby do tej pory faktycznie to robił. Na zadane pytanie kiwnął głową, dodając moment później zachęcający gest dłonią. Taka odpowiedź zdecydowanie zachęciła Noah, chociaż czuł, że jego pytanie, te które faktycznie zamierzał zadać trochę popsuje miła atmosferę. Postanowił wiec zadać inne, lżejsze. W końcu nie ma potrzeby, aby zniszczyć dobry dzień z powodu ciekawości. I to jeszcze pierwszy dzień warsztatów. Kiwnął głową potakująco widząc gest ręki.
– Dlaczego wydaje się Pan taki znudzony? – Noah kątem oka zerknął na bakłażan, a później wrócił w oczekiwaniu na odpowiedź. – To przez to, że prowadził Pan te same warsztaty już tyle razy?
_____Jakby dając mu wyjście z sytuacji dodał kolejny ciąg pytania, chociaż czuł, że Raynold odpowie pewnie na tylko jedno. "Znudzony" wydawało się być zbyt prostym słowem, by opisać to, jak czuł się w ostatnim czasie kucharz. Noah - wbrew temu, jak przyjemnie przebywało się w jego towarzystwie - nie był nikim mu bliskim, z kim rozmawia się na takie tematy. Mimo to cisnęło mu się na usta wyznanie dotyczące rezygnacji.
– Raynold – poprawił go, po czym posłał mu delikatny uśmiech. Mimo to czuł, że mężczyzna oczekuje jakiejś odpowiedzi. Westchnął więc, odchylając się nieco w tył i podpierając rękami na blacie. Nie patrzył na niego, gdy odpowiadał. – Nie było znów tego tak wiele, żebym zdążył się znudzić. Poza tym skąd pomysł, że robię to za każdym razem tak samo? – posłał mu jedynie krótkie spojrzenie, ale zaraz spoważniał, prostując się. – To zmęczenie. Warsztaty zbiegły się w czasie z przeprowadzką tutaj. Moja kolej. Jest tyle innych rzeczy, w których mogłeś się wykazać. Dlaczego akurat gotowanie?
_____Mógł się tego spodziewać. Dobrze, że nie zadał tego pytania, które faktycznie chciał zadać. Z daleko czuł, że instruktor nie powie mu prawdy i po prawdzie, nie byli sobie bliscy, a czuł, że to co mógł powiedzieć Raynold nadaje się szybciej na terapię aniżeli rozmowę przy gotowaniu bakłażana. Słysząc pytanie prychnął lekko pod nosem. Jak inaczej mógłby się wykazać bez większego problemu dla rodziny i wszystkich innych osób? Nie pójdzie do wojska, żeby bronić narodu. Czuł, że gdyby ktoś dowiedział się o takiej decyzji zostałby zamknięty w domu. Bycie lekarzem? Nigdy się tym nie interesował. Obrońcą praw mniejszości? Martwiliby się, że podczas protestu ktoś coś mu zrobi. Gotowanie było na tyle nie groźne, że maksymalnie się skaleczy krojąc coś nożem.
– Zacząłem gotować w liceum i do tej pory jestem ciekawy co takiego jeszcze mogę zmienić w coś zupełnie innego. No i… – na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. – Czy nie miło jest zobaczyć zadowolenie na twarzy osoby, która właśnie je coś mega dobrego, a ty wiesz, że to twoja zasługa?
_____W tym momencie usłyszał dźwięk gotującej się wody, która wstawiona na wysoką temperaturę zaczęła już wrzeć. Wiedział, że wlanie ciepłej wody zamiast zimnej z kranu przyniesie taki rezultat. W końcu zajmował czas Raynolda, który jest zmęczony. Sam twierdzi, że przeprowadzką, a Noah nie zamierza wchodzić z nosem tam, gdzie nie jest sprawa. Zmniejszył siłę płomieni i pobiegł po nóż, żeby nakłuć. Jak się okazało, był akurat al’dente. Wyłączył więc zostawiając w gorącej wodzie i z uśmiechem skierował się do instruktora.
– Pójdę zawołać resztę.
_____Nie czekał na jakieś odpowiedzi czy potwierdzenia. Wyszedł z pomieszczenia i zobaczył, że na korytarzu stoją i rozmawiają w kółeczku jego rywale. Wydawali się bardzo poruszeni historią, która wychodziła z ust jakiegoś Azjaty. Noah został jednak szybko zauważony, a wszyscy zupełnie zignorowali mówiącego mężczyznę podchodząc do chłopaka z uśmiechem. Powiedział im, że już mogą wchodzić i wrócił do pomieszczenia jako pierwszy za nim, niczym kaczuszka z małymi kaczątkami, ciągnął się sznurek uczestników. Ciemnowłosy podbiegł, włożył garnek do zlewu, wyciągnął bakłażana i przelał go zimną wodą, aby szybko ochłodzić powierzchnię, którą osuszył i przeniósł na deskę, która czekała gotowa. Mówiąc co robi wziął nóż i odkroił górną część warzywa, odkładając na bok. Następnie ukroił dwa talarki jednakowej szerokości.
– Z takiego wymiaru można spokojnie przygotować zapiekankę, ale po ugotowaniu konsystencja samego warzywa się zmienia, więc trzeba na to uważać. Polecam więc traktowanie go jak wegańskiego kotleta, wkładając w panierkę i smażąc. – Następnie położył krążki na sobie i przeciął je dwa razy tworząc trójkąty. – Taki wymiar idealnie nadaje się do dań jednogarnkowych jak Caponata. – odsunął na bok trójkątne kawałki i wziął resztę warzywa, która o dziwo było lekko większe od jego dłoni w tym momencie. Widząc spojrzenia jakie posyłało mu kilkoro uczestników, mając teraz w myślach coś innego niż gotowanie, westchnął lekko zrezygnowany z sercu. Położył i odciął drugi koniec pozostałego warzywa. – Pozostałe wymiary krojenia bakłażana, to słupki, kostki i plastry. Plastry zarówno jak talarki można traktować w podobny sposób. – rozciął resztę bakłażana na plastry i połowę z nich ułożył na siebie. – Tylko z plastrów możemy przejść na równe wielkościowo słupki. – powiedział zaczynając robiąc słupki, które wyszły mi wręcz idealnie, gdy zachował taki sam wymiar szerokości dla plastrów i teraz słupków. – Słupski nadają się spokojnie jako wypełnienia, ale ja polecam wykonać jeszcze jeden krok. Kostka. – i po tych słowach, zachowując szerokość, ze słupków zrobił kostkę. – Właśnie taka wielkość, zwłaszcza ugotowanego al’dente bakłażana jest idealna, jeśli chcemy robić pasty, nadzienia czy wszystkie wypełnienia.
_____W tym momencie odłożył nóż na deskę kończąc swój mały pokaz. Czy różnił się od tego Olliego? Tak i nie. Zasady krojenia są podobne, bardziej chodziło o wykorzystanie całości. Surowe warzywa o wiele bardziej nadało się do dań, które będą się długo gotować lub zostaną wystawione na bardzo wysoką temperaturę jak pieczenie w zapiekance. Ugotowany… nadaje się bardziej do kuchni Chefa Kuchni. Spojrzał na Raynolda i kiwając, że skończył odsunął się na bok robiąc mu miejsce, aby mogli kontynuować zajęcia.
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {03/12/22, 11:28 pm}

Hellow >.>Swoją prezentacją Noah nie tylko wrzucił pozostałych uczestników na nowo w wir kuchennych warsztatów, ale tchnął we wszystkich iskrę. Mimo iż wiedział, Raynold także obserwował go bez mrugnięcia, czasem tylko zerkając również na pozostałą część ekipy, by z pewną dozą zaskoczenia odkryć, że jedynie pojedyncze jednostki wydawały się… strapione? Bardziej nawet zazdrosne o pozycję, jaką ten sobie zaskarbił, podczas gdy cała reszta wsłuchiwała się urzeczona. Zdawało się, że działał na nich motywująco – podobnie jak niegdyś Scotta aż nosiło, by tylko móc stanąć przy Lucasie Cashu, miał wrażenie, że niektórzy chodzą w miejscu, byle móc gotować u boku Andersona. Tymczasem on, niczego nieświadom, opowiadał o bakłażanie, prezentując przyjemną dla oka technikę krojenia, by ostatecznie zerknąć w kierunku obserwujących go błękitnych tęczówek. Prychnięcie pełne rozbawienia spróbowało wyrwać się z piersi ich właściciela, jednak w porę zostało zatrzymane przez pełne usta, których kąciki uniosły się nieznacznie. Niewinny gest wydał mu się równie przyjacielski, co nazwanie go po imieniu. Z tym że o niego akurat nie musiał prosić.
     Klasnął w dłonie, w pełni zaskarbiając sobie resztę uwagi.
- Zatem nim przejdziemy do gotowania, zaprezentuję wam jeszcze jak obchodzić się z pozostałymi warzywami.
Nie było już czasu na to, by tak jak wcześniej pozwolić im naśladować jego ruchy i samodzielnie przygotować niektóre z nich do gotowania, lub dodania na surowo. Zresztą, niektóre z darów natury nie wymagały nawet krojenia, dlatego też specjalnie zostawił je na koniec. Te mniejsze, te, które należało złamać lub podrzeć, te, których krojenie ograniczało się do kilku cięć. Sprawnie przeszedł przez wszystkie, narzucając intensywne tempo, nie zapominając jednak przy każdym wspomnieć, z jakimi dodatkami doskonale się komponowały, czy do jakich dań najlepiej je dodać. Nie miało to na celu jedynie zaoszczędzenia cennych minut – chciał nastawić ich na to, co nadejdzie niebawem.
    Gdy skończyli, płynnie przeszedł do kolejnej części. Podzielił ich na małe grupki i postawił przed nimi posegregowane podczas przerwy warzywa do obrania, jak i już gotowe składniki.
- Niektórzy z was dziś po raz pierwszy zobaczą, jak naprawdę wygląda praca kucharza. Starałem się dobrać was tak, by przy każdym stanowisku znalazła się choć jedna osoba, która miała styczność z czymś podobnym.
Bezwiednie przesunął spojrzeniem po Spencerze, Paige i Addison, a następnie kontynuował poważnie swoim surowym głosem.
- Zapamiętajcie: w tym momencie przestajecie być indywidualistami, a stajecie się częścią czegoś większego. Nie ma tu miejsca na popisy czy brawurę. Macie się zgrywać. Macie współpracować. Wnętrze kuchni jest niczym żywy organizm – jeśli jakakolwiek część nie funkcjonuje, jak powinna, całość przestaje działać. Najmniejszy błąd któregokolwiek z was opóźnia wydanie i utrudnia pracę innym. Dziś macie szczęście, bo gotujecie dla siebie samych, ale w którymś momencie warsztatów to się zmieni, więc liczę, że się przyłożycie. Zatem… Sierra, Paige sosy. Spencer, Anna, Raven zimna kuchnia, zrobicie przystawki. Sakura, Kayla przekąski na ciepło. Ataleo, Carlos…
Po wywołaniu grup podał także przepisy i zapowiedział, co będą robić. Dania z pozoru wydawały się banalne. W kuchni panowało jednak powiedzenie, że prawdziwego kucharza poznaje się po tym, jak przyrządza najprostsze potrawy. Raz jeszcze: należało skupić się na podstawach. Jeśli te każdy opanuje do perfekcji, będzie można mówić o eksperymentowaniu i zabawie kuchnią.
- Noah, Ollie, pomagacie tam, gdzie trzeba. Musicie mieć oczy i uszy cały czas szeroko otwarte. Dobrze, zaczynamy.
     Czy zamierzał być łagodny i traktować ich z przymrużeniem oka?  Absolutnie nie. W tym momencie wnętrze pomieszczenia w oczach Raynolda przerodziło się w kuchnię w l'Érable Royal. A tam, choćby z racji nazwy, nie można było pozwolić sobie na niedociągnięcia. Poza tym obraziłby tych ludzi, nie wymagając od nich minimum, które wiedział, że każdy jest w stanie dać. Stał się szefem kuchni na miarę gwiazdek, które zostały niegdyś przyznane.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {07/12/22, 11:10 am}

_____Nie był wstanie skupić się na tym, co takiego robią ludzie, kiedy on kroił warzywa. Bądź co bądź, wolał mieć swoje palce w całości, a noże używane w profesjonalnej kuchni nigdy nie są tępe. Dopiero teraz, gdy stanął obok nich, obserwował zachowanie kolegów. Widział, że wpatrują się w pracę Raynolda, ich instruktora jakby wpatrywali się w guru. Noah przypominając sobie słowa, które chwilę temu usłyszał od mężczyzny, powstrzymał uśmiech. W końcu trzeba być poważnym, stonowanym, nie zwracać na siebie uwagi. Ollie jednak go wypatrzył natychmiastowo wpatrując w niego jakby szukał odpowiedzi na zasłonięte usta. Ciemnowłosy wzdrygnął się lekko czując to przeszywające spojrzenie, ale musiał mu też w głębi podziękować, bo od razu usunął uśmiech z jego twarzy.
– Hm? – Spytał szeptem, w końcu stali z tyłu. Loczki Olliego zadrżały, gdy dramatycznie przybliżył się do młodszego kucharza amatora jakby knuł konspirację. – C…co?
– To moje pytanie. – odpowiedział szeptem, ukrywając się za dwójką innych mężczyzn. – Co wiesz, czego ja nie wiem?
_____W tonem cukiernika było czuć, że od razu przejrzał próbę ukrycia rozbawienia. Teraz, niczym najlepszy przyjaciel od lat, wpatrywał się w Noah i szukał wyjaśnienia, dlaczego i on nie dostał tej herbaty. Przede wszystkim też – czemu chłopak jej nie rozlewa, nie dzieli się! Oczywiście, zadanie nie byłoby takie proste, jakby kochany czarnowłosy zgiął się pod oskarżycielskim spojrzeniem. Pokiwał tylko przeczącą głową wpatrując się w to co się dzieje przed nim, prostując się i wyglądając znad Arthura i Ataleo. Bardzo szybko pokaz małych warzyw się skończył, a przed nimi stanęło nowe zadanie. Ollie cały czas wpatrując się wyczekująco w chłopaka, liczył, że go złamie. Tej jednak, nawet czując się z tym niekomfortowo, postanowił zignorować to w tej chwili. Nie było mu to dane, bo znalazł się w jednej grupie z cukiernikiem, kolorową papugą, która poprawiała właśnie swoją kolorową apaszkę, aby lepiej prezentować się, gdy Raynold wypowiedział jego imię.
_____Ich zadanie nie było skomplikowane, mieli chodzić i pomagać tym, gdzie była potrzebna pomoc. Proste, w założeniu. Noah pamiętał mniej więcej przepisy, które podał wcześniej Raynold. Proste i nie skomplikowane, przez co pomoc nie będzie taka wymagająca, chyba, że ktoś się bardzo mocno pogubi w swoich planach. Cięższą częścią zadania był fakt, że Ollie stał koło niego, wpatrując się niczym sęp i czekał aż wypowie magiczne słowa, aż zdradzi tajemnice. Sądził, że będzie miał na początku spokój, ale widząc jak Sakura i Kayla rozpoczynają przygotowanie kremu od wrzucenia nieobranych warzyw na przygotowanie bulionu… zaczął się zastanawiać czy tak mówił przepis czy coś źle pamiętał. Od razu podszedł do nich, a Ollie nie opuszczając go na krok ze swoim spojrzeniem poszedł za nim.
– Coś się stało? – spytała Kayla widząc, jak Noah stanął przed nim. Pamiętała, że miał pilnować porządku więc jego wizyta była zaskoczeniem. – Chcesz nam pomóc?
– Można tak powiedzieć.
_____Posłał jej uśmiech i nachylił się między kobietami zaglądając do przepisu. Tak jak sądził, warzywa trzeba było obrać, zmiksować, a przede wszystkim powinny zacząć od dyni. Nie od jakiejś marchewki. Nie miał jednak szansy im tego powiedzieć, zanim z ust Kayli nie wydobył się odgłos „ała”. Zaskoczony Noah podniósł głowę i zobaczył, że Ollie właśnie dał kobiecie po łapach, gdy postanowiła zalać warzywa większą ilością wody.
– Na ile osób to to niby robisz?! – odezwał się poirytowany. -Tutaj już jest za dużo wody!
– Nadal! Nie możesz tego powiedzieć normalnie! – Kayla nie ustępowała, zwłaszcza w swoim agresywnym zachowaniu. Widząc, że nic nie w skóra z mężczyzną, odwróciła się do Noah i Sakury. – Powiedzcie mu coś!
– Musicie zacząć od początku i od dyni. – westchnął lekko i wyprostował się patrząc na Kayle, po czym podniósł spojrzenie na Olliego. – A ty nie zachowuje się jak szef kuchni. Bierz się za obieranie warzyw, mamy im pomóc.
_____Kremy z dyni, bez robienia wywaru na kościach, a zwykły wege robi się jakieś 40 minut maksymalnie. Jedna z lepszym przystawek na ciepło – zupa. Noah wiedział, że ich zadanie było proste. Oprócz zupy dostali jeszcze jedno danie, w końcu w żadnej kuchni nie ma tylko jednej przystawki na ciepło, ale drugą robiło się zdecydowanie krócej. Musieli się więc zwyczajnie skupić na tej zupie. Po dwóch minutach pracy, cały czas rzucając naburmuszone komentarze pod nosem, skończyli pomagać dziewczynom i odeszli od stanowiska ciepłych przystawek. Sosy sobie radziły, zimne przystawki szatkowały tatara, Ataleo i Carlos zajmowali się miejscem szykując równe kawałki, ale chyba przez swój problem z charakterem, w tym momencie, noże kierowali w swoją stronę. Zanim zdążył chociażby podejść do nich, obaj opuścili noże. Zdążył więc odwrócić spojrzenie w stronę ryb, gdzie Addison z jakimś chłopakiem starali się zrozumieć jak rozporządzić rybę. Obok nich leżały jeszcze nietknięte warzywa.
– Ollie. – odwrócił się do przyjaciela. – Wolisz mięso czy ryby?
– Eh? – pytanie wyraźnie wybiło mężczyznę ze swojego nakręcania się w głowie. Na tyle, że przestał wpatrywać się w niego sępim spojrzeniem. Spojrzał na Ataleo krzyczącego na meksykanina, który nie zrobił idealnie równych kawałków, potem na Addison, która rozmyślała nad tym jak kroić rybę. Z lekkim obrzydzeniem dokonał wyboru. – Biorę ryby.
_____Zaraz po tym, skierowali się w swoje strony. Ollie do ryb, gdzie od razu zabrał nóż Addison i chłopakowi krojąc rybę za nich. Nie był tak dobry jak Noah w filetowaniu i ogarnianiu tego co wychodzi z wody, ale radził sobie. No i na pewno, mimo swojego obrzydzenia, nie zamierzał kłócić się z Ataleo o kawałek mięsa. Ten człowiek działał mu na nerwy, a Noah działał raczej kojąco. Nawet jak wolał mięso – nie poradziłby sobie z tym co go tam czekało. Czarnowłosy jednak nie czuł problemu z żadnym wyborem. Podszedł do stanowiska patrząc, że ich zadaniem jest przygotować dość proste danie. Steki z otoczką warzyw. Problemem Ataleo był fakt, że mimo iż przepis nie kazał robić wszystkich kawałków takiej samej wielkości, tancerz wiedział, że w ten sposób mają pewność, że całość zrobi się w tym samym czasie. Carlos jednak nie widział zasady „kawałki takie same” w przepisie więc robił po swojemu. Szczęśliwie – duszenie mięsa w warzywach, polędwiczek, nie mogło pójść źle. Noah zaczął więc tłumaczyć Ataleo i Carlosowi co się dzieje, jakby robiąc za negocjatora. Na pewno nie o to chodziło Raynoldowi, gdy mówił o pomaganiu, ale… Kto normalny dobiera meksykanina i Włocha do jednej grupy i oczekuje spokoju?
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Satomi
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {10/01/23, 07:55 pm}

Hellow >.>

     Bystre stalowe oczy obserwowały otoczenie, gdy kroczył między uczestnikami, pilnując ich, to znów przyglądając się temu, co robią, by móc w każdej chwili poinstruować potentatów do roli kuchmistrza. Z każdym jednak kolejnym centymetrem coś zmieniało się w tych jasnych tęczówkach, jak i postawie ich właściciela. Pewność ustępowała miejsca swojemu lustrzanemu odbiciu, a dodatkowe niezrozumienie sprawiało, że mężczyzna powoli wycofywał się, pozwalając “bardziej doświadczonym” osobom działać. Docierało do niego, że nie ma pojęcia, co powinien zrobić.
    Racjonalność wdzierała się między senne opary, obnażając cały absurd sytuacji. Nie był szefem kuchni. Ba! Nie nazwałby siebie nawet kucharzem z prawdziwego zdarzenia. Sama idea programu, łudząco podobna do tych, które jego matka oglądała wieczorami po pracy, wydała mu się dziwna i niemożliwa do spełnienia. Podobnie restauracja i fakt, że w tak młodym wieku miałby być jej właścicielem. Skonfundowany, plątał się wszystkim pod nogami i dziwnie malał, muszac nagle uciekać przed uderzającymi nożami czy palnikami, dopóki sen całkiem nie oderwał się od wszelkiej logiki i jak to bywa przy rozbudzaniu – nie pojawiły się elementy wręcz niemożliwe.
    Tych jednak po przebudzeniu absolutnie nie potrafił sobie przypomnieć. Zamiast tego przy każdym dłuższym zamknięciu oczu widział wpatrujące się wprost na niego, ciemne oczy należące do chłopaka, z którym spędził całą przerwę na dyskusji o bakłażanach. I im więcej o tym myślał, tym bardziej nie potrafił dziwić się samemu sobie.
- Nie przypominam sobie, żebym skądś go kojarzył - mruknął do siebie, wzdychając.
Która była godzina? Potrzebował dłuższej chwili, by uświadomić sobie, że nie znajduje się już w małym, dusznym mieszkaniu, ale w równie niewielkim, jednak o wiele przytulniejszym pokoiku. Przyglądał się drewnianemu sufitowi, ścianom oraz samotnemu obrazkowi na niej. Las nań prezentowany przypominał ten, który widział poprzedniego dnia podczas wprowadzania się. Czy to możliwe, że ktoś sfotografował go i pozostawił tu pamiątkę tego, jak wyglądał lata temu? Raynold z takiej odległości nie potrafił ocenić, czy było to skrzętnie wykonane malowidło, czy jednak moment udokumentowany na fotografii. Doszedł jednak do konkluzji, iż z pewnością były to otaczające go drzewa i że będzie musiał się przyjrzeć, gdy już wstanie.
     Z dala od ruchliwych ulic nie było możliwości, żeby zza okna przedzierał się hałas, pozwalając mu się odprężyć. Korzystał. Byłby głupi, gdyby tego nie robił. Wymęczone ciągłymi wibracjami – czy to powstałymi w wyniku szarpania smyczkiem, uderzeniu w struny, czy drżeniem tych w krtani – bębenki dziękowały mu za tę przerwę. Doprawdy uwielbiał muzykę i nauczanie, jednak czasem rzępolenie małolatów przyprawiało go o ból głowy. Zaczynał rozumieć, dlaczego Regina stała się tak zgryźliwa na stare lata.
     Jeśli o jego mentorkę chodzi… rozumiał, co skłoniło ją do wysłania go wraz z matką w to miejsce, a zarazem kompletnie nie potrafił tego pojąć. Bo i owszem, tłumaczenie, że spotkanie ludzi z pasją mu pomoże było całkiem przekonywujące, ale gotowanie? Jak coś tak trywialnego może podniecić dogasający żar i na nowo przypomnieć mu o miłości do muzyki, skoro ani opera, ani koncert smyczkowy, ani nawet ulubione filmy nie były w stanie? Naprawdę sądziły, że zwykły obóz będzie w stanie?
     No właśnie, obóz. Dzisiaj miały się zacząć lekcje, po których nawet nie wiedział, czego się spodziewać. Zaczęła go ponownie nachodzić senność, więc po ziewnięciu uznał, że może spróbuję się jeszcze zdrzemnąć. Nim to jednak zrobił, sięgnął do telefonu, by sprawdzić, ile czasu my zostało.
- CHOLERA JASNA, co za ustrojstwo dziadowskie.
Wyklinał urządzenie mobilne naciągając bokserki, spodnie a potem pierwszy lepszy t-shirt, jaki wygrzebał z szafy, wyrzucając przy tym także inne rzeczy. Dziękował wczorajszemu sobie, że wziął kąpiel, bo zdecydowanie nie miał na to teraz czasu. Miał tylko nadzieję, że nie śmierdzi aż tak. Jedyne co, to przeczesał włosy grzebieniem, przemył pobieżnie zęby i przepłukał mocno mentolowym płynem. Z telefonem w ręku wybiegł tak szybko, że musiał się wrócić po klucz, tracąc kolejne cenne sekundy. Miał dwadzieścia siedem lat, a wchodząc na salę, gdzie lekcja zdążyła się zacząć, czuł się jak gówniarz spóźniający się na apel. Ile razy ochrzaniał swoich uczniów za to? Wiedział chociaż, że w takiej sytuacji należało nie przeszkadzać, dołączyć do grupy i jakoś zorientować się w sytuacji i najwyżej później tłumaczyć.
    Wcisnął się obok surowo wygladającej blondynki, posyłając uśmiech pełen wdzięczności kobiecie o azjatyckiej urodzie, która ustąpiła mu tego miejsca. Ta chyba speszyła się, bo zaraz zniknęła mu z pola widzenia. podziękuję jej później pomyślał, zwracając źrenice wprost na prowadzącego. Los chciał, że i ten się nim zainteresował, przez co doszło do wymiany spojrzeń – jednego skruszonego, a drugiego… cóż, nie był pewien, czy ten jest zawiedziony, czy może rozbawiony.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {14/01/23, 05:45 pm}

_____Z każdym słowem, argumentem ze strony kolegów, w głowie Noah pojawiały się znaki zapytania. Rozumiał, że jest to konkurs, że dużo się dzieje, że to są kucharze amatorzy, ale… Od kiedy on był amatorem? Pamiętał, że był już w takim konkursie. Wygrał go. Lata temu jako dziecko. Z fartuszkiem przez lata jeździł i gotował dla innych. Wiedział skąd on ma te umiejętność czy więc to było jego miejsce, aby być i pomagać innym? Jako inny uczestnik? Bardziej nadawał się na instruktora patrząc na to, ile zrobił dla tych osób. Odszedł kilka kroków w tył od stanowiska, gdzie cały czas kłócił się meksykanin i Włoch. Ich twarze zaczęły się zlewać w jedno, całe otoczenie, jak rozpuszczone lody, spływały pozostawiając tylko białe miejsce. Z każdym argumentem, wytknięciem nielogiczności i nieprawdy tego co się działo, Noah zdawał sobie sprawę, że to musi być sen. Bardzo długi sen. W pewnym momencie zaczął słyszeć dźwięk. Głośny. Przeciągnięty i niewyraźny, ale docierał do niego coraz mocniej, aż w końcu zmusił do otwarcia oczu.
– Kiedy zamierzasz wstać? – spytał miły głos, który chłopak od razu rozpoznał. Podniósł głowę i spojrzał na stojącą w drzwiach kobietę. – Oh. Jesteś. Zrobię ci herbaty, idź się ubierz. Dzisiaj musisz wyjechać do lasu.
_____Nie przestała mówić, narzekająca na to, że jej ukochany syn zamierza zamieszkać w lesie przez wakacje. Jej głos jednak był coraz bardziej odległy im dalej odchodziła od łóżka, w którym leżał Noah. Pod ciepłą kołdra, z telefonem przy uchu, cały czas krzyczącym na niego. Złapał szybko i wyłączył budzik przy okazji zerkając na godzinę. Widząc, że jest spóźniony według grafiku jaki mu wyznaczyli mógł tylko zrobić lekko przestraszoną minę i wygramolić się z pościeli, która bardzo mu teraz przeszkadzała. Ubrał się w rzeczy przygotowane poprzedniego wieczoru – pamiętajmy, miał jakieś dwie godziny temu być już w drodze. Zszedł na gotowe śniadanie do kuchni, które zostało mu pięknie zapakowane przez cały czas niezadowoloną, lecz pogodzoną z faktem kobietę. Byłą jego mamą, a on jej jedynym synem i to jeszcze tym ukochanym, popularnym, którego nie można było nie lubić. I podobno ta opinia była obiektywna. Wszyscy przyjaciele, fani, gwiazdy poznane w pracy, KAŻDY uważał jak ona.
_____Wysoki samochód terenowy był własnością Noah, ale na dobrą sprawę został zakupiony tylko na ten wyjazd. Za namową rodziców. Głównie ojca, który zamierzał dać swojemu dziecku możliwość ucieczki od tych ludzi, gdyby działo się coś bardzo złego. Nie od dzisiaj słyszy się o wypadkach, brzydkich zdarzeniach czy mordercach. Ciemnowłosy co prawda wybrał całkiem oddalony od życia, śliczny i malowniczy klimat na lekcje gotowania oraz całość bootcampu, ale nadal nie przekonywało to nikogo z nich do końca. Mordercą mógł być któryś z gości! Matka, wraz z ojcem odpuścili jednak, gdy każde słowo odbijało się jak grochem od ściany, a dzień wyjazdu nadszedł. Mogła tylko machając dłonią pożegnać syna, gdy ten odjechał spod domu z kubkiem herbaty w ręku.
_____Droga na miejsce nie była jakoś bardzo długa, całkiem prosta poza kilkoma zakrętami. Sprawa komplikowała się w lesie. Noah nie pewny swoich następnych działań stał na rozdroży z dwoma drogami. W prawo albo w lewo. Nie czekał długo sięgając po telefon, który został odebrany po pierwszym sygnale, a w słuchawce usłyszał rozbawiony głos kolegi, zaproszonego jako drugi dodatkowy kucharz.
– Nie miałeś już być na miejscu?
– przepraszam! – odpowiedział głośno. – Ale właśnie stoję na rozdrożu i nie wiem czy w prawo, czy w lewo.
– Hm? Aż tak poważne? – spytał i ciemnowłosy szybko zrozumiał, że kolega wziął jego słowa bardzo filozoficznie, niestety, nie zdążył się poprawić. – To zacznę zajęcia za ciebie, zajmiesz się obiadem czy coś. Czekamy!
– Ale…
_____Noah nie wiedział co zrobić. Był oniemiały w tym co się wydarzyło. Czy wydawał się aż tak nieodpowiedzialną i artystyczną duszą, aby odwołać własne zajęcia pierwszego dnia, bo zastanawia się nad decyzją życiową? Westchnął ciężko spoglądając na rozłączone połączenie. Wybrał numer do jednego z obsługi zdarzenia. Ten także odebrał całkiem szybko.
– Noah! Dzień dobry! Za ile będziesz? – odezwał się głębszy głos.
– No właśnie wjechałem do lasu, ale mam problem.
– Co się stało?
– Nie wiem czy mam jechać w prawo czy w lewo do ośrodka. – jego ton był lekko zrezygnowany. – Zadzwoniłem do Mitch’a, ale chyba stwierdził, że mam zapaść artystyczną i rozłączył się mówiąc, że mam dać sobie czas.
_____Po drugiej stronie mężczyzna oraz kilka innych osób wybuchło śmiechem, lecz uspokojeni po chwili pokierowali go na głośnomówiącym aż dojechał do dwóch wielkich budynków wykonanych w całości z drewna, a murowe kominy świadczyły o posiadaniu jakiegoś ogrzewania, które może w lato nie będzie najpotrzebniejsze to miło, że istniało. Wyleciał z samochodu niczym sarenka z trzęsącymi się nogami i wpadł w ramiona głównego managera tego bootcampu, który śmiejąc się z całej sytuacji przytulił go tylko po to, aby za chwilę ktoś wyrwał mu Noah z ramion, bo także chciał dostać w swoje ramiona rozdygotaną gwiazdę wydarzenia. Gdy odzyskał wolność, pomogli mu z bagażami zabierając je go jego pokoju, na samym początku korytarza, na piętrze bisko schodów. Pomieszczenie identycznie jak otrzymali wszyscy inni dzień wcześniej, gdy zjechali. Jako że zamienił się przez przypadek z Mitchem to otrzymał kilka godzin wolnego. Nie mógł od tak wejść na zajęcia i powiedzieć „Jednak nie, oddaj.” Zerknął więc co takiego Mitch planował na popołudnie – zajęcia z przyrządzania piersi metodą Sous-vide. Noah przeskanował przepis, naniósł na niego poprawki, które skorygował z tym co mają na stanie i z uśmiechem mógł poczekać na swoich gości, uczniów, którzy mają pojawić się zaraz po zajęciach teoretycznych, które będą odbywać się codziennie z rana. Teoria oczywiście jest potrzebna, zwłaszcza gdy mają obchodzić się z chemią w kuchni, ale po godzinie takiej nauki skupionej na jedzeniu, sami mają sobie zrobić obiad na zajęciach popołudniowych. A później popołudniem czas wolny, bo jednak mają odpocząć aż do kolacji od ludzi. Inaczej Noah nie planowałby tego wszystkiego w lesie, nad jeziorem, w spokojnym miejscu. Poza gotowaniem ludzie mieli się rozluźnić. Oczywiście kiedy nie robili swojego dyżury.
_____Około godziny dwunastej do Sali, w której rozkładał akurat figi, zajrzała pierwsza osoba. Uśmiechnął się do niej miło, na co młoda kobieta tylko speszona zamknęła drzwi, a ciemnowłosy bez zastanowienia z lekko pytającym spojrzeniem wrócił do rozkładania fig, na każde ze stanowisk. Uczestnik otrzymywał swój zlew, małą kuchenkę, blat, na którym stała maszyna do pakowania próżniowego, składniki posiłki oraz miejsce do obrobienia ich. Nic więc dziwnego, że duże pomieszczenie było całe zapełnione po brzegi, a Noah nie skończył rozkładać wszystkiego. Szczęśliwie figi było ostatnie. Jak tylko pozbył się ich ze swoich dłoni, otworzył drzwi widząc grupkę ludzi stojących i czekających jakby na jego pozwolenie.
– Dzień dobry! – powiedział głośniej z uśmiechem na ustach. – Wejdźcie i podejście proszę do stanowisk.
_____Po tych słowach sam schował i podszedł na sam początek do swojego stanowiska. Na stołach leżało kilkanaście rzeczy. To mogło przerazić każdego z początkujących kucharzy. Było to dokładnie: 2 figi, żurawina 200g, świeży rozmaryn, czosnek niedźwiedzi 5g, pieprz syczuański, pół małej dyni, cukier 20g, masło 50g, oliwa z oliwek, czerwone wino 100ml. Wszystko odmierzone, a poza tym standardowo normalny pieprz i sól. Jak wszyscy zgromadzeni stanęli przy swoich miejscach obejrzał się po ich twarzach na chwilę zamierając i mrugając kilka razy. Nie dał po sobie do końca poznać, że coś było nie tak. Po prostu przeszedł do swojej lekcji.
– To co macie przed sobą to odmierzone idealnie składniki na obiad. – wskazał na rzeczy przed sobą podnosząc i nazywając każdy poszczególny. – Zbierzcie się proszę wszyscy przede mną, pokaże wam od czego zaczniemy i jak będzie wyglądał proces, który przejdziecie za chwilę sami z moją pomocą.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Lover in my kitchen Empty Re: Lover in my kitchen {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach