Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong ma długie, ciemne włosy oraz srebrne oczy. Jego budowa ciała jest delikatna, wręcz kobieca, lekko umięśniona.
Młodzieniec wywodzi się z biednej rodziny. Od małego pomagał rodzicom na targu sprzedawać owoce oraz własne uprawy. Skromny, cichy, zawsze dba o swoje maniery względem lepiej urodzonym. Zna swoje miejsce i nie walczy z tym. Któregoś razu został zauważony przez bogato ubranego młodzieńca. Jego uśmiech oczarował Zhong'a. Nie myślał, że opowieści o miłości od pierwszego spojrzenia naprawdę istnieją. Zakłopotany obsłużył nieznajomego, a kilka dni później otrzymał ofertę pracy. Po namowie rodziców zgodził się.
Zhong pracuje jako służba samego księcia. Jest odpowiedzialny, aby niczego wokół niego nie zabrakło, aby pokój był czysty, aby sam książe nie chodził w wygniecionych ubraniach. Niestety, oboje mają pewien sekret między sobą. Zhong niespodziewał się, że jego miłość zostanie odwzajemniona. Zakazana miłość. Oboje się z tym kryją, świadomi jakie piekło na świecie mogłoby to spowodować.
Zhong uwielbia potrawy z ryżem oraz wędzoną rybę. Nie potrafi pływać, kocha ptaki, które oznaczają wolność, lubi słuchać poezji, którą czyta mu Liang. Uwielbia jego głos oraz wzrok. Nie potrafi powstrzymać się od wąchania jego włosów, od dotykania ich. Pochłania każdą chwilę na osobności niczym sucha gąbka i dusi w sobie złość, widząc potencjalne partnerki dla ukochanego. Zhong ma młodszą siostrę oraz starszego brata.
Sam nie wie, jak jeszcze długo wytrzyma w tej sytuacji.
Młodzieniec wywodzi się z biednej rodziny. Od małego pomagał rodzicom na targu sprzedawać owoce oraz własne uprawy. Skromny, cichy, zawsze dba o swoje maniery względem lepiej urodzonym. Zna swoje miejsce i nie walczy z tym. Któregoś razu został zauważony przez bogato ubranego młodzieńca. Jego uśmiech oczarował Zhong'a. Nie myślał, że opowieści o miłości od pierwszego spojrzenia naprawdę istnieją. Zakłopotany obsłużył nieznajomego, a kilka dni później otrzymał ofertę pracy. Po namowie rodziców zgodził się.
Zhong pracuje jako służba samego księcia. Jest odpowiedzialny, aby niczego wokół niego nie zabrakło, aby pokój był czysty, aby sam książe nie chodził w wygniecionych ubraniach. Niestety, oboje mają pewien sekret między sobą. Zhong niespodziewał się, że jego miłość zostanie odwzajemniona. Zakazana miłość. Oboje się z tym kryją, świadomi jakie piekło na świecie mogłoby to spowodować.
Zhong uwielbia potrawy z ryżem oraz wędzoną rybę. Nie potrafi pływać, kocha ptaki, które oznaczają wolność, lubi słuchać poezji, którą czyta mu Liang. Uwielbia jego głos oraz wzrok. Nie potrafi powstrzymać się od wąchania jego włosów, od dotykania ich. Pochłania każdą chwilę na osobności niczym sucha gąbka i dusi w sobie złość, widząc potencjalne partnerki dla ukochanego. Zhong ma młodszą siostrę oraz starszego brata.
Sam nie wie, jak jeszcze długo wytrzyma w tej sytuacji.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Liang Mingyu
Jego Cesarska Mość.
Mężczyzna, biseksualny; biromantyczny; dwadzieścia trzy lata; rozrośnięty w barkach, umięśniony; długie, za pośladki, ciemnobrązowe włosy; czekoladowe tęczówki, sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostuksiążę, syn cesarza i jego żony. Pierwszy w kolejce do tronu z trzech synów cesarza, z pięciu jego ślubnych dzieci.
Od dziecka "katowany" najlepszymi nauczycielami w całym kraju. Dziś nawet w nocy wyrecytuje najważniejsze akty prawne kraju
Świetnie również posługuję się bronią białą.
Jedną rzeczą, którą nienawidzi, jest to kiedy ktoś go okłamuje. Mingyu jest typem człowieka, który wolałby usłyszeć najbardziej raniącą go prawdę niż przyłapać kogoś na kłamstwie.
Na jego nieszczęście, chłopak jest śpiochem, co znacząco utrudnia mu życie
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Słońce jeszcze nie wyjrzało zza horyzontu a młody Zhong już od samego rana był na nogach, pomagając służbie w sprzątaniu posesji. Choć była ich ponad setka, zdawało się być to niczym w porównaniu z hektarami jakie mieli do pilnowania. Co prawda każdy był odpowiedzialny za coś innego, co niezmiernie ułatwiało pracę. Ciemnowłosy jeszcze rok temu nawet by nie śnił o miejscu w jakim się znalazł, ani sytuacji, która w połowie mu nie przeszkadzała. Z każdym dniem coraz bardziej martwił się o relację i uczucie którym darzył księcia Liang'a. Pamiętał dzień ich spotkania, jakby było to zaledwie wczoraj. Jak zwykle w piątkowe dni pomagał rodzicom na targu, aby sprzedać, najlepiej wszystkie uprawy jakie udało im się wyhodować. Nic szczególnego, zwyczajny dzień, dość parny i słoneczny. Po raz pierwszy miał okazję zobaczyć jak jeden z książąt przechadza się po targowisku i wręcz onieśmielony jego pięknem, zgubił się w tęczówkach mężczyzny. Nawet nie wiedział kiedy, ów osobnik zatrzymał się przed nim, uśmiechając tajemniczo pod nosem. Rumieńce na twarzy od razu ozdobiło lico Zhonga, gdy ten zorientował się ile czasu upłynęło od tak niegodziwej postawy kogoś z niższych sfer. Przeprosił od razu, kłaniając się nisko. Nie poznał imienia, nie usłyszał głosu jednego z kandydatów na tron. Nawet nie śmiał o to prosić. Poza tym długowłosy nie musiał się przedstawiać, Zhong doskonale wiedział kim był. Liang Mingyu jako pierwszy miał prawo do tronu.
Ciemnowłosy długo nie mógł zapomnieć tego spotkania, a gdy myślał już, że da sobie z tym radę, ktoś się o niego upomniał. Dostał propozycję pracy za murami pałacowymi. Od razu zgodził się na to, świadom jak dzięki pieniądzom wspomoże rodziców oraz rodzeństwo. Dopiero w nowym miejscu, gdy wskazano mu jego pokój, dotarło do niego kim miał być. Zastanawiał się jedynie, czy z takową propozycją wyszedł sam Liang, ale posiadanie o sobie tak wysokich mniemani było niepoprawne. W końcu dlaczego ktoś taki miałby się zainteresować zwyczajnym Zhong'iem. Służył jak najlepiej potrafił, ucząc się od służki, która miała odejść. Tłumaczyła mu co lubi jeść książe, jak ścielić łoże, w jaki sposób stać, kłaniać się, jak daleko stać od niego, gdy dzielili jedno pomieszczenie. Wszystko to zapisywał w pamięci, jednak to, co nadeszło później całkowicie zwaliło młodego Zhon'a z nóg.
- Proszę - Mei podała w swych drobnych dłoniach niewielką miseczkę z zupą gdzie na samym środku pływał pierożek. Młody Zhong z uśmiechem zabrał naczynie i położył na tacy. Starannie poukładał wszystkie naczynia tak, aby tworzyły harmonię. W końcu człowiek jadł również wzrokiem, dlatego wyglądowo wszystko musiało się dobrze komponować. Pałeczki nie mogły leżeć krzywo. Zadowolony ze swojej pracy, przytaknął, ostatni raz upewniając się, czy czasem ani jeden okruszek nie wylądował poza jedną z miseczek.
- Chodźmy obudzić tego śpiocha - roześmiał się, patrząc jak kąciki ust dziewczyny unoszą się ku górze. Była śliczna. Jej skóra nieskazitelna, jasna niczym kozie mleko oraz delikatna mimo spracowania. Zawsze dobrze ubrana, zakrywała szatami swoje nadgarstki, czy kark. Włosy upięte miała w bardzo niski kok z uroczą spinką, odejmowały jej lat. Jian był zaskoczony, że ze wszystkich znanym mu tu ludzi, był najmłodszy.
- Ach, zazdroszczę jemu przyszłej żonie - westchnęła rozmażona, gdy wychodzili z kuchni.
- Zależy, bo zrzucanie go z łóżka nie jest najprostrze - prychnął, choć nie był do końca szczęśliwy na myśl o kobiecie, która miałaby dzielić z nim łóżko. Zhong z pewnością byłby zazdrosny, ale co mógłby zrobić? Był tylko służbą, nikim istotnym. Gdyby nagle nie przyszedł do pracy, po prostu znaleźliby zastępstwo, jedynie Liang mógłby się przejąć. Miał przynajmniej taką nadzieję. Po drodze Mei wyciągnęła świeżą pościel na przebranie, a w połowie drogi dołączyła do nich trzecia służka z szatami dla księcia. Chwilę później znaleźli się już przed drzwiami pokoju chłopaka.
Zhong zapukał trzykrotnie do drzwi.
- Panie, czy możemy wejść? - spytał, słysząc cichą odpowiedź. Specjalnie oznajmił, że nie jest sam. Odsunął drzwi, wchodząc do środka. Odłożył tackę ze śniadaniem na stolik, odbierając pościel od Mei. Poprosił, aby druga z dziewcząt, powiesiła ubranie na szafie i obie skinęły głowami. Zhong zdecydowanym spojrzeniem dał im do zrozumienia, że z resztą poradzi sobie sam, a one mogą posprzątać w kuchni bałągan, jaki zostawili po robieniu śniadania. Obie odeszły, cichutko zamykając za sobą drzwi. Długowłosy z łągodnym wyrazem twarzy podszedł do łóżka, gdzie Liang zakopany był po same uszy kołdrą.
- Panie Liang, pora wstawać - wyszeptał ciepłym głosem, odgarniając kosmyki włosów z twarzy księcia. Uwielbiał to robić, uwielbiał dotykać jego miękkich włosów, jak i wpatrywać w spokojnie śpiącą twarz. Kusiło go, aby ucałować ukochanego w policzek, lecz jedynie oblizał dolną wargę, powstrzymując swoje zachcianki.
Ciemnowłosy długo nie mógł zapomnieć tego spotkania, a gdy myślał już, że da sobie z tym radę, ktoś się o niego upomniał. Dostał propozycję pracy za murami pałacowymi. Od razu zgodził się na to, świadom jak dzięki pieniądzom wspomoże rodziców oraz rodzeństwo. Dopiero w nowym miejscu, gdy wskazano mu jego pokój, dotarło do niego kim miał być. Zastanawiał się jedynie, czy z takową propozycją wyszedł sam Liang, ale posiadanie o sobie tak wysokich mniemani było niepoprawne. W końcu dlaczego ktoś taki miałby się zainteresować zwyczajnym Zhong'iem. Służył jak najlepiej potrafił, ucząc się od służki, która miała odejść. Tłumaczyła mu co lubi jeść książe, jak ścielić łoże, w jaki sposób stać, kłaniać się, jak daleko stać od niego, gdy dzielili jedno pomieszczenie. Wszystko to zapisywał w pamięci, jednak to, co nadeszło później całkowicie zwaliło młodego Zhon'a z nóg.
- Proszę - Mei podała w swych drobnych dłoniach niewielką miseczkę z zupą gdzie na samym środku pływał pierożek. Młody Zhong z uśmiechem zabrał naczynie i położył na tacy. Starannie poukładał wszystkie naczynia tak, aby tworzyły harmonię. W końcu człowiek jadł również wzrokiem, dlatego wyglądowo wszystko musiało się dobrze komponować. Pałeczki nie mogły leżeć krzywo. Zadowolony ze swojej pracy, przytaknął, ostatni raz upewniając się, czy czasem ani jeden okruszek nie wylądował poza jedną z miseczek.
- Chodźmy obudzić tego śpiocha - roześmiał się, patrząc jak kąciki ust dziewczyny unoszą się ku górze. Była śliczna. Jej skóra nieskazitelna, jasna niczym kozie mleko oraz delikatna mimo spracowania. Zawsze dobrze ubrana, zakrywała szatami swoje nadgarstki, czy kark. Włosy upięte miała w bardzo niski kok z uroczą spinką, odejmowały jej lat. Jian był zaskoczony, że ze wszystkich znanym mu tu ludzi, był najmłodszy.
- Ach, zazdroszczę jemu przyszłej żonie - westchnęła rozmażona, gdy wychodzili z kuchni.
- Zależy, bo zrzucanie go z łóżka nie jest najprostrze - prychnął, choć nie był do końca szczęśliwy na myśl o kobiecie, która miałaby dzielić z nim łóżko. Zhong z pewnością byłby zazdrosny, ale co mógłby zrobić? Był tylko służbą, nikim istotnym. Gdyby nagle nie przyszedł do pracy, po prostu znaleźliby zastępstwo, jedynie Liang mógłby się przejąć. Miał przynajmniej taką nadzieję. Po drodze Mei wyciągnęła świeżą pościel na przebranie, a w połowie drogi dołączyła do nich trzecia służka z szatami dla księcia. Chwilę później znaleźli się już przed drzwiami pokoju chłopaka.
Zhong zapukał trzykrotnie do drzwi.
- Panie, czy możemy wejść? - spytał, słysząc cichą odpowiedź. Specjalnie oznajmił, że nie jest sam. Odsunął drzwi, wchodząc do środka. Odłożył tackę ze śniadaniem na stolik, odbierając pościel od Mei. Poprosił, aby druga z dziewcząt, powiesiła ubranie na szafie i obie skinęły głowami. Zhong zdecydowanym spojrzeniem dał im do zrozumienia, że z resztą poradzi sobie sam, a one mogą posprzątać w kuchni bałągan, jaki zostawili po robieniu śniadania. Obie odeszły, cichutko zamykając za sobą drzwi. Długowłosy z łągodnym wyrazem twarzy podszedł do łóżka, gdzie Liang zakopany był po same uszy kołdrą.
- Panie Liang, pora wstawać - wyszeptał ciepłym głosem, odgarniając kosmyki włosów z twarzy księcia. Uwielbiał to robić, uwielbiał dotykać jego miękkich włosów, jak i wpatrywać w spokojnie śpiącą twarz. Kusiło go, aby ucałować ukochanego w policzek, lecz jedynie oblizał dolną wargę, powstrzymując swoje zachcianki.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wymruczał coś cicho pod nosem, niestety od razu budząc się, słysząc pukanie do drzwi, a następnie parę głosów. Jeszcze bardziej schował się pod materiał śnieżnobiałej pościeli, korzystając z ostatnich, pięknych minut, gdzie mógł jeszcze trochę poleżeć. Każda sekunda była dla niego na wagę złota, bo uwielbiał spać i z pełną powagą uważał, że świat był okrutny, będąc tak skonstruowanym, że dzień pracy zaczynał się tak wcześnie.
Powitał nowy dzień swoimi czekoladowymi tęczówkami, dopiero gdy został sam na sam ze swoim wybrankiem. Patrzył się na niego ciepłym spojrzeniem, tym specjalnie zarezerwowanym tylko dla ukochanej osoby, pokazując w nim całą darzoną miłość i troskę do ciemnowłosego. A kąciki ust same lgnęły się ku górze i Mignyu nie zamierzał z tym walczyć, bo teraz pokój był tylko ich.
Doskonale pamiętał to ciepłe popołudnie, kiedy pierwszy raz spotkali się na targu. Pamiętał, jak Jianhuan intensywnie się w niego wpatruje, będąc w swoim świecie, nawet nie słysząc głosu księcia, sprawiając, że ten musiał powtórzyć, jakie chce kupić warzywa. Ale nie on jedyny wtedy poczuł przyśpieszone serce, nie on jedyny poczuł, jak momentalnie zakochuje się w obcym dla siebie chłopaku. Wtedy sprzedawca wyglądał tak uroczo i jednocześnie pięknie, że później ten starszy nie mógł o nim zapomnieć. Rumieniec na twarzy młodszego jeszcze bardziej go rozczulił i machnięciem ręki, przyjął jego przeprosiny, uważając, że to nic takiego. Wbrew ówczesnej tradycji, było trzeba odnosić się z należytym szacunkiem do wyżej ustawionych, co nawet odnosiło się do siedzenie wyżej na stołkach niż na podłodze, ale dla długowłosego nie miało to większego znaczenia. W końcu z żalem wymalowanym na twarzy, pożegnał się z niższym od siebie, zostawiając mu więcej pieniędzy niż powinien i oddalił się do pałacu. Tam od razu nakazał urzędnikom znaleźć personalia chłopaka, nie licząc się z ewentualną odmową. W końcu jego rozkazom, musieli się oni podporządkować. I już za kilka dni, pękał ze szczęścia, widząc młodzieńca w murach pałacu, którego przypisał do osobistej sobie służby.
- Chodź tu do mnie – powiedział spokojnie, łapiąc drobnego chłopaka za nadgarstki i pociągając go ostrożnie wprost do swojego łóżka. - Bez pocałunku na powitanie nawet nie ruszam nogą – dodał, posyłając mu uśmiech.
Wolną dłonią złapał za szczękę Jianhuana, zbliżając go do siebie, zaraz składając na jego malinowych wargach czuły pocałunek, który zdecydował się pogłębić, lekko przegryzając jego dolną wargę. Chciał w tej czułości, przekazać ciemnowłosymi, to jak bardzo go kocha, zapewnić go jeszcze raz o tym i także o tym, że nie obchodziły go konsensusy społeczne, w jakich oboje tkwili. I w głębi siebie miał nadzieję, że ten młodszy nigdy z niego nie zrezygnuje, że nigdy go nie oszuka. Bo wiedział jak życie na dworze może wyglądać, jak ludzie tutaj szybko się zmieniają, zawierają sojusze i knują intrygi, by tylko awansować w hierarchii, szczególnie było to widać wśród konkubin cesarza, próbując polepszyć status nieoficjalnych dzieci mojego ojca, ale ku ich nieszczęściu, najstarszy książę trzymał się doskonale w zdrowiu, tak samo jak kolejni w kolejności do tronu.
Objął ukochanego w luźnym uścisku, opierając czoło o czubek jego głowy, jeszcze na chwilę przymykając oczy, dając się ponieść zapachowi młodszego. Mógłby spędzić tak cały dzień, ale niestety to nie był dzień wolny ani jednego z nich. Niedługo miał wraz z ojcem spotkać się z urzędnikami, wysłuchując ich raportów i debatując nad nowym prawem, a potem miał doglądać trening armii.
- Jak będę cesarzem, to wydam rozkaz, by nikt przed dwunastą mnie z łóżka nie wyciągał – rzucił, oczywiście żartując, bo nawet rządzący krajem nie mógł sobie pozwolić na tak późne rozpoczęcie dnia. - Jadłeś śniadanie? - Spojrzał w stronę tacy z naczyniami i dopiero wtedy postanowił wstać z łóżka.
Uśmiechnął się, widząc staranie poukładane naczynia, wiedząc, że była to sprawka zapewne młodszego, choć ten drugi powtarzał wielokrotnie, że nie splami jego honoru, kiedy ustawi krzywo pałeczki. Mimo tego doceniał starania młodszego, choć czasami zastanawiał się, czy na pewno odpowiada mu usługiwanie, dlatego Mingyu, starał się odciążać go w obowiązkach, gdy tylko mógł.
Chwycił w pałeczkach kawałek wędzonej ryby, o którą zresztą poprosił kuchnię, gdy tylko odkrył, że jego ukochany lubi ją jeść i podsunął przysmak chłopakowi, po chwili samemu już gryząc połowę pierożka, pływającego w zupie.
Po skończonym posiłku, pomógł chłopakowi w zmianie pościeli, nawet nie przyjmując słowa odmowy, po czym usiadł przy stoliku, biorąc do ręki grzebień zrobiony z jadeitu, z ozdobną rączką. Grzebień był jednym z wielu w kolekcji Mingyu i każdy z nich niewątpliwie kosztował więcej niż przeciętna wypłata zwykłego człowieka, ale większość z tych darów, były to prezenty od wysoko postawionych ludzi, ponieważ ówcześnie ten przedmiot miał specjalnie znaczenie w kulturze, a nawet ludzie, którzy wytwarzali grzebienie, mieli specjalne prawa.
- Pomożesz mi? - zapytał, dobrze wiedząc, że chłopak nie powstrzyma się przed propozycją uczesania jego długich włosów. - Spotkamy się wieczorem? Mogę ci poczytać poezję albo możemy kontynuować naukę czytania lub pisania, albo mogę wziąć konie, jeśli chcesz.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Speszony Jianhuan pozwolił zaciągnąć się do łóżka, oparł dłonie na ciepłym torsie ukochanego, a jego źrenice zadrżały. Nie spodziewał się ze strony Lianga takiego ruchu od samego poranka. Mimo to nie marudził, bowiem znalezienie się w jednym łóżku z mężczyzną było miłą nagrodą za wykonaną pracę.
- Ale tylko jeden. Nie chcę żeby nas ktoś nakrył - uciekł wzrokiem, błądząc nim po ciele Mingyu'na. W tych słowach była prawda, choć nie do końca. Zhong zawsze czuł się onieśmielony w towarzystwie Liang'a. Starszak nieukrywał swoich uczuć, a w obecności innych zdawał się całkowicie ignorować zaloty. Zhong zawsze uważnie obserwował przyszłego cesarza. To była część jego pracy, ale i własny kaprys. Młodzieniec odpowiedział na pogłębiony pocałunek, zapominając przez chwilę jak się oddycha. Wolny, namiętny pocałunek złączył ich języki, które wiły się niczym węże zaciskające swą ofiarę w uścisku. Sługa przymknął swe powieki, oddając przyjemnemu objęciowi. Mógł tak tkwić w nieskończoność, lecz wiedział, iż było to nierealnym marzeniem. Oboje mieli dziś napiety grafik, a Zhong bał się przyjścia służby. Zapewne zdążyłby wyskoczyć z łóżka, zanim Liang pozwoliłby komukolwiek wejść, ale jednak ta obawa nadal tkwiłą gdzieś z tyłu głowy ciemnowłosego. Kochał mingyu i nie chciał sprawiać mu kłopotów. W końcu ywstarczająco dużo narozrabiał pozwalając się w sobie zakochać, a zo gorsza, odwzajemnić to uczucie.
- W poprzednim życiu byłeś chyba niedźwiedziem - parsknął, chichocząc pod nosem, który wsunął w zagłębienie między obojczykami, zaciągając zapachem Liang'a. Jakkolwiek pachniał, Zohng zawsze lubił to robić. Czy to olejki, perfumy, a nawet pot. Każdy zapach pasował do brązowookiego mężczyzny. Zhong zamrugał, lekko wybity pytaniem i westchnął niezadowolony, gdy ukochany wstał z łóżka. Pokiwał przecząco głową. Nie przypominałsobie aby cokolwiek kosztował w kuchni podczas przygotowywania posiłku. Z resztą nie miał w swym zwyczaju jadać wcześnie rano, gdyż dostawał małych mdłości, co uprzykszało pracę. Zhongowi nie uciekł widok uśmiechającego się do przygotowanej tacy Mingyuna. W końcu wszystko miało być idealne. Układanie wszystkiego było przyjemnością dla podwładnego, a zwłaszcza kiedy miał okazję zobaczyć tego wyniki na twarzy Lianga.
- Przyznaj się, poprosiłeś o nią specjalnie - z łagodnym uśmiechem uchylił usta, kosztując ryby. Zhong był miłośnikiem takowego jedzenia, a za czasów rodziców nie często widniała na stole. Po zjedzeniu śniadania, Zhong prosił, aby Liang nie pomagał mu w obowiązkach. W końcu za to mu płacili, ale jak zwykle nie chciał słuchać. Po kilku próbach, ciemnowłosy po prostu się poddał, szybciej kończąc codzienną rutynę w pokoju ukochanego.
- Oczywiście panie Liang - skinął głową, biorąc do ręki grzebień. Młody Jianhuan miał niezrozumiały fetysz do długich włosów Mingyu. Nienawidził, kiedy dotykał je kto inny poza nim. Tak jakby miało to zaszkodzić ich miękkości, czy blaskowi. Prawda była jednak inna. Młody sługa nie chciał żeby ktoś byłtak samo wyjątkowy jak on sam. Jakiekolwiek dotknięcie Lianga było czymś niezwykłym. Nie często mieli możliwość pobyć sami. Zwłaszcza ostatnimi czasy. Ograniczało się to jedynie do spotkań z rana.
Srebrnooki powoli, delikatnie przeczesywał włosy przyszłego władcy, zmrużając powieki od myśli jakie przemykały mu przez głowę. Zatrzymał się na moment, gdy usłyszał pytanie ukochanego, wzdychając ciężko. Wszystko brzmiało dobrze, wszystko, poza jednym faktem, o którym nie wiedział Liang.
- Chętnie bym posłuchał twojej poezji, ale... - zastanawiał się jak to wytłumaczyć mężczyźnie. Oparł więc podbrudek o czubek głowy, wlepiając swój wzrok w tęczówki Lianga, które widział w odbiciu lustra. - Pański brat poprosił, a raczej rozkazał abym zagrał na lutni, gdy będzie gościł swoich przyjaciół, urzędasów. - nie mógł odmówić. Nie chciał narażać się na utratę pracy. Nadal był tylko służbą i to nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie stał w cieniu, dopingując starszemu od siebie Liangowi, upewniając, że nikt nie spiskuje przeciwko niemu wśród służby czy braci. Rodzeństwo w końcu potrafi być okrutne, gdy chodziło o tron.
Zhong odgarnął na nowo wszystkie włosy do tyłu, odsłaniając szyję, na której całkowicie się skupił. Musnął ją swoim czubkiem nosa, po czym pozostawiał różane pocałunki. Nie pozwolił oddać się całkowicie tej chwili, gdyż usłyszał pukanie do drzwi. Gwałtownie się spiął i wrócił do czesania, słuchając męskiego głosu.
- Przepraszam, że nachodzę pana Lianga, ale czy Zhong nadal tam jest? Potrzebujemy jego pomocy w ogrodzie - no tak, dziś jest ważne spotkanie i cała posesja musiała dosłownie błyszczeć. JianHuan spojrzał zrezygnowanie na Mingyu. Nie miał ochoty iść, ale jeśli tylko mu pozwoli, pójdzie. Nie chciał w końcu przez własny egoizm zrzucać wszystkiego na innych, żeby być te pięć minut dłużej z ukochanym. To była odwieczna kłótnia w sercu młodego Zhonga. Być ze swoją drugą połówką, czy wykonywać swoje obowiązki.
- Ale tylko jeden. Nie chcę żeby nas ktoś nakrył - uciekł wzrokiem, błądząc nim po ciele Mingyu'na. W tych słowach była prawda, choć nie do końca. Zhong zawsze czuł się onieśmielony w towarzystwie Liang'a. Starszak nieukrywał swoich uczuć, a w obecności innych zdawał się całkowicie ignorować zaloty. Zhong zawsze uważnie obserwował przyszłego cesarza. To była część jego pracy, ale i własny kaprys. Młodzieniec odpowiedział na pogłębiony pocałunek, zapominając przez chwilę jak się oddycha. Wolny, namiętny pocałunek złączył ich języki, które wiły się niczym węże zaciskające swą ofiarę w uścisku. Sługa przymknął swe powieki, oddając przyjemnemu objęciowi. Mógł tak tkwić w nieskończoność, lecz wiedział, iż było to nierealnym marzeniem. Oboje mieli dziś napiety grafik, a Zhong bał się przyjścia służby. Zapewne zdążyłby wyskoczyć z łóżka, zanim Liang pozwoliłby komukolwiek wejść, ale jednak ta obawa nadal tkwiłą gdzieś z tyłu głowy ciemnowłosego. Kochał mingyu i nie chciał sprawiać mu kłopotów. W końcu ywstarczająco dużo narozrabiał pozwalając się w sobie zakochać, a zo gorsza, odwzajemnić to uczucie.
- W poprzednim życiu byłeś chyba niedźwiedziem - parsknął, chichocząc pod nosem, który wsunął w zagłębienie między obojczykami, zaciągając zapachem Liang'a. Jakkolwiek pachniał, Zohng zawsze lubił to robić. Czy to olejki, perfumy, a nawet pot. Każdy zapach pasował do brązowookiego mężczyzny. Zhong zamrugał, lekko wybity pytaniem i westchnął niezadowolony, gdy ukochany wstał z łóżka. Pokiwał przecząco głową. Nie przypominałsobie aby cokolwiek kosztował w kuchni podczas przygotowywania posiłku. Z resztą nie miał w swym zwyczaju jadać wcześnie rano, gdyż dostawał małych mdłości, co uprzykszało pracę. Zhongowi nie uciekł widok uśmiechającego się do przygotowanej tacy Mingyuna. W końcu wszystko miało być idealne. Układanie wszystkiego było przyjemnością dla podwładnego, a zwłaszcza kiedy miał okazję zobaczyć tego wyniki na twarzy Lianga.
- Przyznaj się, poprosiłeś o nią specjalnie - z łagodnym uśmiechem uchylił usta, kosztując ryby. Zhong był miłośnikiem takowego jedzenia, a za czasów rodziców nie często widniała na stole. Po zjedzeniu śniadania, Zhong prosił, aby Liang nie pomagał mu w obowiązkach. W końcu za to mu płacili, ale jak zwykle nie chciał słuchać. Po kilku próbach, ciemnowłosy po prostu się poddał, szybciej kończąc codzienną rutynę w pokoju ukochanego.
- Oczywiście panie Liang - skinął głową, biorąc do ręki grzebień. Młody Jianhuan miał niezrozumiały fetysz do długich włosów Mingyu. Nienawidził, kiedy dotykał je kto inny poza nim. Tak jakby miało to zaszkodzić ich miękkości, czy blaskowi. Prawda była jednak inna. Młody sługa nie chciał żeby ktoś byłtak samo wyjątkowy jak on sam. Jakiekolwiek dotknięcie Lianga było czymś niezwykłym. Nie często mieli możliwość pobyć sami. Zwłaszcza ostatnimi czasy. Ograniczało się to jedynie do spotkań z rana.
Srebrnooki powoli, delikatnie przeczesywał włosy przyszłego władcy, zmrużając powieki od myśli jakie przemykały mu przez głowę. Zatrzymał się na moment, gdy usłyszał pytanie ukochanego, wzdychając ciężko. Wszystko brzmiało dobrze, wszystko, poza jednym faktem, o którym nie wiedział Liang.
- Chętnie bym posłuchał twojej poezji, ale... - zastanawiał się jak to wytłumaczyć mężczyźnie. Oparł więc podbrudek o czubek głowy, wlepiając swój wzrok w tęczówki Lianga, które widział w odbiciu lustra. - Pański brat poprosił, a raczej rozkazał abym zagrał na lutni, gdy będzie gościł swoich przyjaciół, urzędasów. - nie mógł odmówić. Nie chciał narażać się na utratę pracy. Nadal był tylko służbą i to nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie stał w cieniu, dopingując starszemu od siebie Liangowi, upewniając, że nikt nie spiskuje przeciwko niemu wśród służby czy braci. Rodzeństwo w końcu potrafi być okrutne, gdy chodziło o tron.
Zhong odgarnął na nowo wszystkie włosy do tyłu, odsłaniając szyję, na której całkowicie się skupił. Musnął ją swoim czubkiem nosa, po czym pozostawiał różane pocałunki. Nie pozwolił oddać się całkowicie tej chwili, gdyż usłyszał pukanie do drzwi. Gwałtownie się spiął i wrócił do czesania, słuchając męskiego głosu.
- Przepraszam, że nachodzę pana Lianga, ale czy Zhong nadal tam jest? Potrzebujemy jego pomocy w ogrodzie - no tak, dziś jest ważne spotkanie i cała posesja musiała dosłownie błyszczeć. JianHuan spojrzał zrezygnowanie na Mingyu. Nie miał ochoty iść, ale jeśli tylko mu pozwoli, pójdzie. Nie chciał w końcu przez własny egoizm zrzucać wszystkiego na innych, żeby być te pięć minut dłużej z ukochanym. To była odwieczna kłótnia w sercu młodego Zhonga. Być ze swoją drugą połówką, czy wykonywać swoje obowiązki.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Mhmmm, na pewno byłem najbardziej zadowolonym niedźwiedziem, kiedy szło się na sen zimowy. Szkoda, że ludzie tego nie robią – odpowiedział, uśmiechając się szeroko. Nie istniały takie słowa, jakimi mógł opisać swoje uwielbienie do spania, kochał je prawie tak samo, jak kochał młodszego.
Na kolejną wypowiedź chłopaka, po prostu przytaknął, obserwując jak jego szare tęczówki promienieją po spróbowaniu ryby. Nie miał w interesie nic przed nim ukrywać, a zwłaszcza taką błahostkę. Szczególnie lubił go uszczęśliwiać, widząc uśmiech na twarzy niższego. A Liang miał pojęcie, że najniższa klasa nie zawsze mogła sobie pozwolić na świeże ryby, mięso czy nawet na warzywa i owoce, które sami wyhodowali, jeśli nie mieli wystarczających plonów, by oddać część rządowi i jeszcze móc na nich zarobić. Za to tutaj w pałacu, wszyscy wyżej postawieni mieli dostęp do różnych rodzajów pożywienia, mogli kosztować batatów, bobu, a nawet pić wino. Ich życie znacząco się różniło, nawet jeśli chodziło o sposób jedzenia, a było to związane z tym, że u jednego w żyłach płynęła cesarska krew, a drugi urodził się w rolniczej rodzinie. Niewątpliwie danie możliwości Zhongowi pracy w pałacu, było znaczącym zastrzykiem gotówki dla jego rodziców, ale Liang oczywiście nie zrobił tego z dobroci serca, a jego pobudek.
- Tyle razy ci mówiłem, że nie musisz się do mnie zwracać na „pan” czy używać mojego tytułu – zwrócił mu uwagę, po raz kolejny. - Wolę bardziej czułe słówka.
Tak na pan i na „Wasza Cesarska Mość” zwracali się do niego prawie wszyscy, których znał, Jianhuan nie musiał zwracać się do niego z tak wysokim szacunkiem, zwłaszcza, jeśli on sam mówił do niego po prostu po imieniu. Gdy byli sami, chciał traktować go na równi sobie, unikając tej sztywności w słowach i zbytniej poprawności. W końcu od jakiegoś czasu byli razem, więc to też był dodatkowy powód, dlaczego chciał by używał do niego „kochanie” lub innych czułych słówek, bo w oczach młodszego nie był tylko następcą tronu.
- No tak, niektórzy ciężko pracują, a niektórzy świetnie się bawią – odparł, przewracając oczami.
Nie za bardzo przepadał za Gaozonghiem, swoim osiemnastoletnim bratem. Był w takim samym wieku, co Jianhuan, ale ta dwójka znacząco różniła się od siebie, ten pierwszy lubił wieczne zabawy, spotkania ze znajomymi, bale i wydawanie pieniędzy na swoje zachcianki. Uważał, że na wszystko ma czas i żył pełnią życia, nie zastanawiając się nad konsekwencjami swoich czynów. Kompletnie nie był odpowiedzialny i całe szczęście, że prawo do tronu miał jako ostatni, dlatego też w pałacu nie miał za wiele obowiązków do spełnienia, oprócz swojego kształcenia. W przeciwieństwie do Mingyu, który przejmował niektóre obowiązki od ojca czy też pomagał mu w niektórych z nich.
Dziwił się tylko, dlaczego akurat wezwał młodego Jianhuana do siebie, zamiast pięknej dziewczyny, w których to zresztą gustował. Ale niestety nie mógł z tym nic zrobić, nie mógł wyciągnąć swojego chłopaka z tej sytuacji, bo w pałacu nie brakowało służby, gdyby czegoś potrzebował.
W ostatnich dniach mieli dla siebie mniej czasu, mogąc spotkać się tylko o poranku, gdy niższy przychodził do niego ze śniadaniem i po to by go obudzić, i by pomóc mu w porannej toalecie. Oboje byli zajęci, mijając się tylko czasami na korytarzach, ale także wtedy nie mogli się nawet przytulić. Tęsknił za ukochanym, pomimo tego, że widywali się o porankach, to nie mieli zbyt dużo czasu, by ze sobą na bieżąco porozmawiać. No i również nie ukrywał tego, że brakowało mu seksualnego aspektu ich relacji.
Dlatego od razu posmutniał, że i tym razem coś, a raczej ktoś stanął im na drodze, zdejmując uśmiech z twarzy, po czym odwrócił czekoladowe tęczówki, nie patrząc na te chłopaka.
Jednak pozwolił mu na złożeniu kilka pocałunków na szyi, przymykając powieki i odczuwając przyjemne dreszcze przechodzące po ciele .Niestety i to nie potrwało długo. Oboje nagle wyprostowali się jak struna, myślami wracając do rzeczywistości.
- Tak – odpowiedział od razu. - Cóż, najwidoczniej będę musiał sam się ubrać – dodał ciszej, puszczając oczko swojemu ukochanemu. - Możesz wyjść. - Wstał, odwracając się na pięcie do chłopaka, jeszcze raz na niego patrząc i żałując, że nie może z nim zostać.
Po opuszczeniu pokoju przez młodszego, szybko uporał się z ubraniem, zakładając na siebie czerwone hanfu z wyhaftowanym złotym smokiem na rękawach. Spiął jeszcze górną część włosów w koka, wpinając w nie ozdobną spinkę i był gotowy na spotkanie z ojcem.
Zasiadł obok niego, odbierając pokłony od urzędników i po chwili całkowicie skupił się na wysłuchaniu przez nich przedstawianych raportów na temat stanu gospodarki oraz ich propozycji. Nie odzywał się nieproszony, obserwując jak cesarz radzi sobie z poskramianiem kłótni, by później gładko przejść do debaty nad nowym prawem, nad którym zaczynali pracować. Zapytany o opinię, Mingyu jak najdokładniej przedstawił swoją myśl, punktując wady i zalety, większą uwagę zwracając na najbiedniejszych.
W końcu chłopak przeprosił tutejszych zgromadzonych i opuścił pomieszczenie, spiesząc się na kolejne spotkanie, tym razem z armią, a to zdawało się przedłużać.
Skierował się prosto do koszar, które znajdowały się na wschodniej części pałacu. Tam, tuż przed budynkiem, czekali na niego zgromadzeni mężczyźni. Dzisiaj Mingyu miał zastępować jednego z dowódców, który wziął dzisiaj wolne. W przeszłości, to właśnie on szkolił ciemnookiego w posługiwaniu się mieczami, dlatego też stwierdzono, że to chłopak będzie idealnym zastępcą, by przeprowadzić trening.
Jeden z mężczyzn wydawał się znacząco się wyróżniać, przeskakując z nogi na nogę, jakby nie mogąc się czegoś doczekać. I w końcu, kiedy Liang zwrócił na niego uwagę, podnosząc prawą brew do góry, ten wysunął się z szeregu.
- Chciałbym zmierzyć się w pojedynku z Waszą Cesarską Mością – powiedział, a na twarzach jego starszych kolegów pojawiły się przerażone miny. Ich oczy wytrzeszczyły się, a usta rozchyliły i tylko jedna osoba odważyła się wyjść i zwrócić się do księcia, kłaniając jeszcze niżej niż zawsze.
- Proszę nie brać jego słów na poważnie, jest jeszcze młody, nie wie co wygaduje – próbował go wytłumaczyć.
- Nie, bardzo chętnie zobaczę, co potrafi – odparł książę, ku jeszcze większemu zdziwieniu zebranych tutaj ludzi.
I już po chwili oboje panowie dzierżyli w rękach miecz, połyskujący w słońcu. Zajęli pozycję i po kilku sekundach ruszyli na siebie. Mingyu na początku odpierał ataki młodzieńca, parując z nim ostrze, szukając dobrej okazji do ataku, gdy ten straci kontrolę czy popełni jakiś błąd, chociażby najmniejszy. Książe skupił całą swoją uwagę na przeciwniku, notując jego słabe strony i w końcu, kiedy ten drugi zwolnił, ten pierwszy wreszcie zaatakował, teraz to przodując i posuwając chłopaka do tyłu. W pewnym momencie przyszły cesarz wyrzucił miecz z ręki rycerza, popychając go na ziemię i kierując ostrze w kierunku jego klatki piersiowej, tym samym świętując swoją wygraną.
Uśmiechnął się lekko, poddając dłoń młodzieńcowi, pomagając mu wstać. Ten w akompaniamencie bijących im braw, otrzepał swoje szaty i ponownie schował się do szeregu, tym razem zażenowany.
- Jak na moje oko, to bardzo dobrze ci poszło – pocieszył go, wciąż się uśmiechając. Podszedł do niego i zaczął tłumaczyć mu jego błędy, jak i też swoje, co oboje mogli lepiej zrobić.
W porze obiadowej skierował swoje kroki do wielkiej sali, gdzie zasiadł obok ojca wśród całej swojej rodziny. Była to jedna z nielicznych okazji, gdzie widział całą czwórkę swojego rodzeństwa – dwie młodsze siostrzyczki, o dwa lata młodszego brata, no i oczywiście Gaozongha.
- Kiedy odwiedzi nas Yulan? - odezwała się matka, lekko szturchając w ramię Chena, uśmiechając się znacząco.
Rozmowa toczyła się własnym tokiem; Chen opowiadał gorąco o swojej wybrance serce, siostry słuchały tego rozmarzone, ojciec patrzył się wyczekująco na Mingyu – tym wzrokiem, który był mu bardzo znany. Przy każdej nadarzającej się okazji, oczekiwał aż następca tronu wreszcie zdecyduje, którą dziewczynę chce wziąć za żonę. Jednakże nikt wśród zebranych nie wiedział, że jego serce było już od kilku miesięcy zajęte i ten nie zamierzał wiązać się z nikim więcej, zwłaszcza, jeżeli miało to być małżeństwo czystko polityczne czy też po to, aby przedłużyć ród. Nie chciał skończyć, jak matka, która poślubiła wtedy przyszłego cesarza dla stabilności majątkowej i przywilejów, a teraz musiała tkwić w małżeństwie czysto biznesowym, gdzie jej mąż gromadził grono konkubin. Chciał prowadzić swoje życie, własne życie według własnych zasad.
***
Jeszcze raz przejechał palcami po aksamitnym materiale – jedwabiu, z którego było zrobione to hanfu. Wreszcie odstawił pakunek na szafkę w pokoju swojego ukochanego, nie mogąc się doczekać aż ten odkryje niespodziankę w swoim pokoju – swojego Mingyu, jak i nowe hanfu z najdroższego materiału.
Przed zachodem słońca wybrał się do miasta i gdy tylko ujrzał tę szatę u jednego ze sprzedawców, uznał, że musi je sprezentować swojemu chłopakowi. Chciał go nagrodzić za trudy pracy, jak i po prostu podarować coś od serca, coś, co będzie praktyczne i jednocześnie piękne, a doskonale wiedział, że nie każdego było stać na drogi jedwab.
Hanfu było w kolorze jasnego błękitu z domieszką zieleni, na plecach były starannie wyhaftowane białe żurawie lecące w lewą stronę, tuż do rękawa. Między nimi widoczne były pomarańczowe akcenty, a na rękawach można było dostrzec morskie fale w kolorze ciemniejszego niebieskiego. Może to właśnie widok ptaków na materiale sprawił, że Mingyu od razu pomyślał o swoim młodszym.
Oczekiwał jego przybycia od dobrych kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu minut, słysząc, jak powoli pałac pogrąża się w nocnej ciszy. Na zewnątrz panował już mrok i przez okno nie dało się zobaczyć żywej duszy, a starszy był w stanie odłożyć najdroższe mu spanie na późniejszą godzinę, byleby tylko spędzić chwilę z młodszym. Nawet jeśli ten go wywali z pomieszczenia, twierdząc, że jest już bardzo późno, to wtedy chociaż zobaczy reakcję na prezent i ucałuje go na dobranoc.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Wizja puchatego, białego misia z uroczym brzusiem rozbawiła długowłosego, który był w stanie bez problemu wyobrazić sobie wiecznie śpiącego Mingyu zwiniętego w kulkę. Gdyby takowy miś w jego formie faktycznie istniał, Zhong z pewnością nie mógłby oderwać się od niego, cały czas tuląc i głaskając futerko niedźwiedziego Liang'a. Rozmażony tą myślą, czesał długie, miękkie włosy przyszłęgo cesarza. Nie musiał nachylać się nad nimi, aby czuć delikatny zapach kosmyków. Powstrzymał się od ujęcia jednego z nich w dłoń i przygryzienia. Zdecydowanie miał słabość do włosów Mingyu, a sam chłopak zdawał się być tego świadom.
- Przepraszam, ale co jeśli kiedyś się zapomnę i przy innych powiem... kochanie - lekko speszony, zmarszczył brwi, nadymając swe poliki powietrzem. Zhong miał dwa, bardzo dobre powody by mówić do ukochanego na per Pan. Pierwszy dopiero co przedstawił. Naprawdę bał się, że odruchowo powie na głos coś, co nie powinno dojść do uszu osób trzecich. Jianhuan obawiał się wyniku takiego nieroztropnego zachowania. W najlepszym wypadku zostałby wyrzucony, w innym ukarany cieleśnie, a w najgorszym zaszkodziłby reputacji samego ciemnowłosego, a tego ostatniego nie chciał najbardziej. Nie chciał, by Liang cierpiał z jego powodu, a raczej z głupoty, o którą było niezmiernie łatwo. Drugi powód był nieco osobliwy. Młody służący po prostu lubił zwracać się w ten sposób do Mingyu. Uważał, iż takowa forma wzracania się do mężczyzny bardzo mu pasuje, a samo Pan brzmiało dla Zhonga nieco dwuznacznie, posiadała w sobie drugą głębie.
- Ale obiecuję poprawę, skoro tak bardzo tego pragniesz - wymruczał pół szeptem, szczerze będąc szczęśliwym na słowa Liang'a. Długowłosemu nie uśmiechało się grać dla młodszego brata ukochanego. Gaozongh był bardzo specyficznym kobieciarzem i jego traktowanie płci pięknej było wielokrotnie przedmiotowe. Zhong zawsze uczony był aby szanować kobiety, czy własnego pratnera. Nie zniósłby widoku Mingyu z kimś innym, choć pewnie będzie kiedyś do tego zmuszony. Pytanie tylko co wtedy pocznie sam podwładny? Zostanie czy jednak odejdzie?
- Nie przewracaj oczyma, tak nie pasuje przyszłemu cesarzowi - prychnął rozbawiony na widok śmiesznej miny Lianga.
Ciemnowłosy westchnął w duchu, stłamsił w sobie jęk rozpaczy, gdy ukochany przypomniał mu co ominie chłopaka, gdy ten wyjdzie przez drzwi. Co prawda liczył na to, że odmówi odejścia Zhonga, ale niestety tak się nie stało. Został soczyście ukarany, słysząc iż może odejść. Jedna z największych kar jakie mogły go sięgnąć ostatnimi dniami. Jakby cały świat się sprzeciwił, postanowił być złośliwy i ukracać jak najbardziej czas, który mógł spędzać z ukochanym.
- Miłego dnia, Mingyu - ruszał powoli ustami w bardzo jednoznaczny sposób, a jego źrenice błyszczały. Z miną, jakby składał nieznaną obietnicę, opuścił pomieszczenie, zasuwając za sobą drzwi. Westchnął zrezygnowanie, patrząc na osobę, która popsuła mu tę chwilę i posłał delikatny uśmiech. Nie mógł za bardzo narzekać. Praca była zawsze najważniejsza. Młodzieniec musiał być posłuszny. Nawet jeśli miałby się zranić, pociąć, czy uderzyć, bądź rozebrać. Słowa osób ważnych w tych czterech ścianach było priorytetem.
Podczas całego "koncertu", Zhong bujał w obłokach, cicho podgrywając muzykę na instrumencie. Wszyscy goście dobrze się bawili. Chichotali, szeptali sobie do uszu, rozmawiali o polityce, obgadywali innych. Młodego sługę nie interesowały szczegóły, póki nie słyszał imienia swojego ukochanego, wszystko zdawało się mało istotne. Nawet spojrzenie brata Lianga nie zdawało się być podejrzane, nawet jeśli zdawało się, że spoglądał zbyt często. Ciemnowłosy po prostu chciał wrócić jak najszybciej do swoich czterech ścian. Niestety całe spotkanie trwało niezwykle długo. Na szczęście nie musiał pomagać w sprzątaniu. Zmęczony, z lekko obolałymi dłońmi od gry na instrumencie, wrócił do siebie. Rozsunął drzwi, wszedł do środka, zamykając je za sobą i poruszał ramieniem, chcąc je jakoś rozluźnić, aby ból nieco ustąpił. Klęcząca pozycja na twardej podłodze, do tego lekko pochylona pozycja do przodu była doprawdy okrutna. Do tego nie miał za wiele czasu na przerwę, bowiem cały czas goście chcieli kolejne nuty, kolejne dźwięki.
- Ech, ciekawe co porabia Minqyu - jęknął pod nosem, idąc do szafki całkiem po cienku. Nawet niezauważył, że nie jest sam w swoim pokoju. Chciał odłożyć instrument, lecz jego oczom ukazał się obcy pakunek. Zaciekawiony odłożył przedmiot na bok, opierając o szafkę, a jego dłonie od razu rozpakowały pakunek, opuszkami gładząc materiał. Czuł jak bardzo musiał byc to drogi prezent. Zhong uśiechnął się delikatnie pod nosem. Jak zwykle był zbyt mocno rozpieszczany przez ukochanego. Nie pozwalał mu zapomnieć o nim nawet przez chwilę. Rozłożył Hanfu, wąchając je i wtulając w nie policzek. Podziwiał jego całokształt, powoli okręcając na pięcie w stronę łóżka.
- Głupek - szepnął dość słyszalnie, nagle dostrzegając czyjąś sylwetkę. Zamrugał powiekami, aby wyostrzyć swój wzrok, poznając od razu niezapowiedzianego gościa. Zmarszczył teatralnie brwi, chcąc udawać nadąsanego jak najlepiej potrafił. - Ładnie to tak się włamywać? - nie mógł zbyt długo udawać i zaraz w kącikach ust pojawił się uśmiech. - Dziękuję, ale to zbyt piękny prezent - Zhong czuł się trochę z tym źle. Zwłaszcza, iż sam nie mógł za wiele od siebie dać.
Z ledwo powstrzymywanym szczęściem, spojrzał tajemniczo na ukochanego, wpadając na genialny pomysł.
- Skoro juz tu jesteś, to cię wykorzystam - wyszeptał, chcąc wykorzystać to, jak musiał wcześniej odejść o poranku. Podszedł blizej do łóżka, odwracając plecami do Minqyu'na i zsunął z ramienia swoje aktualne Hanfu, odkrywając nagą skórę. - Pomozesz mi je ubrać? - zaproponował, spoglądając na ukochanego przez ramię. Wiedział doskonale, ze nie wytrzyma długo, ze dotyk starszego wywoła na nim gęsią skórkę, a mimo to pragnął jego dotyku. Chciał, aby odział go w prezent, aby zobaczył jak materiał lezy na nim.
- Przepraszam, ale co jeśli kiedyś się zapomnę i przy innych powiem... kochanie - lekko speszony, zmarszczył brwi, nadymając swe poliki powietrzem. Zhong miał dwa, bardzo dobre powody by mówić do ukochanego na per Pan. Pierwszy dopiero co przedstawił. Naprawdę bał się, że odruchowo powie na głos coś, co nie powinno dojść do uszu osób trzecich. Jianhuan obawiał się wyniku takiego nieroztropnego zachowania. W najlepszym wypadku zostałby wyrzucony, w innym ukarany cieleśnie, a w najgorszym zaszkodziłby reputacji samego ciemnowłosego, a tego ostatniego nie chciał najbardziej. Nie chciał, by Liang cierpiał z jego powodu, a raczej z głupoty, o którą było niezmiernie łatwo. Drugi powód był nieco osobliwy. Młody służący po prostu lubił zwracać się w ten sposób do Mingyu. Uważał, iż takowa forma wzracania się do mężczyzny bardzo mu pasuje, a samo Pan brzmiało dla Zhonga nieco dwuznacznie, posiadała w sobie drugą głębie.
- Ale obiecuję poprawę, skoro tak bardzo tego pragniesz - wymruczał pół szeptem, szczerze będąc szczęśliwym na słowa Liang'a. Długowłosemu nie uśmiechało się grać dla młodszego brata ukochanego. Gaozongh był bardzo specyficznym kobieciarzem i jego traktowanie płci pięknej było wielokrotnie przedmiotowe. Zhong zawsze uczony był aby szanować kobiety, czy własnego pratnera. Nie zniósłby widoku Mingyu z kimś innym, choć pewnie będzie kiedyś do tego zmuszony. Pytanie tylko co wtedy pocznie sam podwładny? Zostanie czy jednak odejdzie?
- Nie przewracaj oczyma, tak nie pasuje przyszłemu cesarzowi - prychnął rozbawiony na widok śmiesznej miny Lianga.
Ciemnowłosy westchnął w duchu, stłamsił w sobie jęk rozpaczy, gdy ukochany przypomniał mu co ominie chłopaka, gdy ten wyjdzie przez drzwi. Co prawda liczył na to, że odmówi odejścia Zhonga, ale niestety tak się nie stało. Został soczyście ukarany, słysząc iż może odejść. Jedna z największych kar jakie mogły go sięgnąć ostatnimi dniami. Jakby cały świat się sprzeciwił, postanowił być złośliwy i ukracać jak najbardziej czas, który mógł spędzać z ukochanym.
- Miłego dnia, Mingyu - ruszał powoli ustami w bardzo jednoznaczny sposób, a jego źrenice błyszczały. Z miną, jakby składał nieznaną obietnicę, opuścił pomieszczenie, zasuwając za sobą drzwi. Westchnął zrezygnowanie, patrząc na osobę, która popsuła mu tę chwilę i posłał delikatny uśmiech. Nie mógł za bardzo narzekać. Praca była zawsze najważniejsza. Młodzieniec musiał być posłuszny. Nawet jeśli miałby się zranić, pociąć, czy uderzyć, bądź rozebrać. Słowa osób ważnych w tych czterech ścianach było priorytetem.
Podczas całego "koncertu", Zhong bujał w obłokach, cicho podgrywając muzykę na instrumencie. Wszyscy goście dobrze się bawili. Chichotali, szeptali sobie do uszu, rozmawiali o polityce, obgadywali innych. Młodego sługę nie interesowały szczegóły, póki nie słyszał imienia swojego ukochanego, wszystko zdawało się mało istotne. Nawet spojrzenie brata Lianga nie zdawało się być podejrzane, nawet jeśli zdawało się, że spoglądał zbyt często. Ciemnowłosy po prostu chciał wrócić jak najszybciej do swoich czterech ścian. Niestety całe spotkanie trwało niezwykle długo. Na szczęście nie musiał pomagać w sprzątaniu. Zmęczony, z lekko obolałymi dłońmi od gry na instrumencie, wrócił do siebie. Rozsunął drzwi, wszedł do środka, zamykając je za sobą i poruszał ramieniem, chcąc je jakoś rozluźnić, aby ból nieco ustąpił. Klęcząca pozycja na twardej podłodze, do tego lekko pochylona pozycja do przodu była doprawdy okrutna. Do tego nie miał za wiele czasu na przerwę, bowiem cały czas goście chcieli kolejne nuty, kolejne dźwięki.
- Ech, ciekawe co porabia Minqyu - jęknął pod nosem, idąc do szafki całkiem po cienku. Nawet niezauważył, że nie jest sam w swoim pokoju. Chciał odłożyć instrument, lecz jego oczom ukazał się obcy pakunek. Zaciekawiony odłożył przedmiot na bok, opierając o szafkę, a jego dłonie od razu rozpakowały pakunek, opuszkami gładząc materiał. Czuł jak bardzo musiał byc to drogi prezent. Zhong uśiechnął się delikatnie pod nosem. Jak zwykle był zbyt mocno rozpieszczany przez ukochanego. Nie pozwalał mu zapomnieć o nim nawet przez chwilę. Rozłożył Hanfu, wąchając je i wtulając w nie policzek. Podziwiał jego całokształt, powoli okręcając na pięcie w stronę łóżka.
- Głupek - szepnął dość słyszalnie, nagle dostrzegając czyjąś sylwetkę. Zamrugał powiekami, aby wyostrzyć swój wzrok, poznając od razu niezapowiedzianego gościa. Zmarszczył teatralnie brwi, chcąc udawać nadąsanego jak najlepiej potrafił. - Ładnie to tak się włamywać? - nie mógł zbyt długo udawać i zaraz w kącikach ust pojawił się uśmiech. - Dziękuję, ale to zbyt piękny prezent - Zhong czuł się trochę z tym źle. Zwłaszcza, iż sam nie mógł za wiele od siebie dać.
Z ledwo powstrzymywanym szczęściem, spojrzał tajemniczo na ukochanego, wpadając na genialny pomysł.
- Skoro juz tu jesteś, to cię wykorzystam - wyszeptał, chcąc wykorzystać to, jak musiał wcześniej odejść o poranku. Podszedł blizej do łóżka, odwracając plecami do Minqyu'na i zsunął z ramienia swoje aktualne Hanfu, odkrywając nagą skórę. - Pomozesz mi je ubrać? - zaproponował, spoglądając na ukochanego przez ramię. Wiedział doskonale, ze nie wytrzyma długo, ze dotyk starszego wywoła na nim gęsią skórkę, a mimo to pragnął jego dotyku. Chciał, aby odział go w prezent, aby zobaczył jak materiał lezy na nim.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Mało nie brakowało, by Liang nie zrezygnował z czekania na właściciela tego pokoju i przechylenia się do tyłu, by pogrążyć się w słodki sen. Nawet kosztem tego, że w takiej sytuacji ten młodszy mógłby nie znaleźć miejsca dla siebie na łóżku. Książę nie potrzebował specjalnych warunków, by zapaść w sen, niestety dla niego niezimowy, a oczekiwanie na młodszego okazało się być nużące, nawet jeśli nie mógł doczekać się jego przybycia.
Na jego szczęście nie musiał długo czekać, gdy do pomieszczenia weszła nowa postać, jego ukochana postać. Uśmiechnął się tylko szeroko, wodząc za nim wzrokiem i bacznie obserwując ruchy chłopaka – to jak próbował ulżyć sobie w bólu, to jak zaraz dostrzegł prezent wybrany specjalnie dla niego i jak po kilku sekundach później dostrzegł samego księcia siedzącego na łóżku swojego sługi.
- Bardzo ładnie. Jeszcze chwila i miałbym tutaj całkiem miły pokaz bez udziału moich rąk. - Zaśmiał się pokrótce. - Na pewno mogę tutaj zostać? Nie chcesz tutaj sam odpocząć? Mam nadzieję, że mój brat aż tak cię nie wymęczył – dodał już całkowicie poważnie. Nie chciał sprawiać niższemu kłopotu, był gotowy w każdej chwili wyjść z pokoju, pozwalając mu na spokojny wieczór w samotności, chociaż wtedy za pewne nie umiałby ukryć smutku, to doskonale rozumiał, że pełnienie obowiązków na zamku nie należało do najłatwiejszych. Zwłaszcza, gdy ten do każdego zadania przykładał się na sto procent. Może tutaj nie musiał stać kilka godzin w rażącym go słońcu na polu, by potem drugie tyle stać na rynku, to i tutaj wykonywał pracę fizyczną. Dodatkowo musiał uważać na to do kogo jak się zwracać i jak nisko się pokłonić. Mingyu w przeciwieństwie do młodszego brata, również nie odpoczywał w pałacu w dni pracujące, ale wydawał się nie być zmęczony, nawet po dzisiejszym treningu czy pojedynku z jednym ze swoich rycerzy.
- Daj spokój. Pieniądze nie mają znaczenia, jeśli chodzi o ciebie. Kupiłbym ci wszystko, co byś sobie zamarzył – powiedział szczerze. - Może nie będę najlepszym cesarzem z takim podejściem. - Prychnął, uśmiechając się.
Nigdy nie oczekiwał od młodszego czegoś w zamian, zwłaszcza, że doskonale znał jego sytuację majątkową, mając wgląd do wypłat osób pracujących na zamku. Wolał by dodatkowe pieniądze przeznaczał na siebie czy na przesłanie ich swojej rodzinie. Przyszłemu cesarzowi wystarczyło, że młodszy uśmiechał się na jego widok.
- Oczywiście, Wasza Cesarska Mość – odpowiedział żartobliwie, zaraz wstając z łóżka i nawet składając mu pokłon, a zaraz jego wzrok spoczął na kawałku odkrytej skóry niższego, na co ten wyższy pokręcił niedowierzająco głową, uśmiechając się szeroko. Aż nadto można było zrozumieć, jak dana sytuacja się skończy.
Schylił się do ramienia Jianhuana, obdarowując je czułym buziakiem, by następnie powoli pozbawić chłopaka kolejnych warstw ubrań, nie zapominając by każdą nagą część ciała, niby przypadkiem nie dotknąć. Uwielbiał każdy skrawek jego ciała, mógł na niego patrzeć godzinami, tylko afirmując go, jak malarz, który chce namalować idealny obraz.
I nie ukrywał, że ciepło pochodzące od niego, nie pobudziło zmysłów także starszego. Dopiero po kilku dłuższych chwilach, przypomniał sobie, że jego zadaniem było ubranie bruneta w prezent, a nie pozbawienie go bielizny.
Dlatego też odsunął się od kuszącego go ciała swojego chłopaka, szybko zapalił pobliską świeczkę, która stała na stoliku i założył na niego turkusowe szaty i wtedy nieskromnie w myślach przyznał, że ma naprawdę dobry gust, bo materiał prezentował się na nim wspaniale, a żurawie wyhaftowane na materiale idealnie komponowały się z morskimi falami.
- Podoba ci się? - zapytał, chcąc jak zawsze usłyszeć od niego szczerą odpowiedź. Wtedy znowu zbliżył się na niebezpieczną odległość do swojego chłopca, obejmując go ciasno w pasie. Ucałował delikatnie swojego wybranka w chrząstkę ucha, by następnie wziąć jego płatek ucha do buzi. Nie mógł również powstrzymać się przed zjechaniem ustami niżej, wprost na jego szyję, gdzie to koniuszkiem języka zaznaczył mokrą ścieżkę, biegnącą tuż do rozpoczęcia materiału hanfu. - A to? - dodał, a jedna z jego dłoni gładziła chłopaka po ciele, aż w końcu nie dotarła na jego pośladki.
Tak bliska odległość, a raczej jej brak, wyzwalała u starszego pierwotne instynkty, pragnienie dotykania go po różnych częściach ciała i chęć jego pieszczot. Miał wrażenie, jakby minęła pomiędzy nimi wieczność, kiedy zostali sam na sam, będąc pewni, że nikt nie mógł im przeszkodzić w tej chwili.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Jianhuan wyobraził sobie samego siebie i pokaz jaki mógł zaserwować ukochanemu podczas przebierania się w prezent. Zapewne nie byłoby to nic specjalnego, ale gdyby wiedział, że tu jest to co innego. Z całą pewnością jego ruchy byłyby bardziej ponętne, zmysłowe i ukradniem zerkałby na minę Lianga, aby wiedzieć czy mu to pasuje. Kuszenie przyszłego władcy zdawało się być całkiem proste w wykonaniu Zhonga, często to robił nieświadomie i nie miał nic złęgo wóczas na myśli. Bardzo go to cieszyło, wręcz schlebiało, iż Mingqu miał taką do niego słabość. Przynajmniej nie działało to w jedną stronę. Ciemnowłosy sam nie raz ledwo się powstrzymuje od grzesznych ruchów.
Uśmiechnął się do ukochanego, wzdychając i kręcąc głową. Doprawdy, rozumiał iż czasem droczył się z wyzszym od siebie mężczyzną, ale zwykle o takich rzeczach mówił całkowicie powaznie. Przynajmniej o swych propozycjach, a jeśli nie to zaraz to komunikował, gdy nie otrzymywał chcianego wyniku ze strony Lianga.
- U twego boku zawsze odpoczywam, a twój brat nie jest az tak męczący. Bardziej bym rzekł, ze jego goście - odpwiedział w lekkim zamyśleniu. W sumie to oni chcieli ciągle kolejnych piosenek. Sam brat musiał nawet zwrócić im uwagę, aby dostał choć jedną przerwę, krótką ale zawsze jakąś. Palce nadal pulsowały od szturchania strun instrumentu, ale jeśli ten dzień miał mu zrekompensować upojnym wieczorem w ramionach Mingqyuna to Zhong nie miał nic przeciwko temu. Był gotów znieść o wiele więcej gdyby musiał.
- Z pism wynika, ze tacy szybko umierają lub popadają w bankructwo, ale spokojnie masz mnie. Powstrzymam cię jeśli się zapomnisz i kupisz mi o jedną rzecz za duzo - cmoknął, będąc naprawdę szczęśliwym na prezent. Był cudowny. Kolory bardzo pasowały do siebie, miały tę głębię, a ptaki zdawały się być niezwykle naturalne, jak zywe. - Właśnie, musisz mnie pouczyć - przypomniał sobie o ostatnich lekcjach jakike mu zafundował mężczyzna i były one dość dawno temu. Z resztą nikogo nie powinno to dziwić, skoro ostatnio mieli bardzo mało czasu dla siebie.
Ciemnowłosy prześlizgnął się wzrokiem po wstającym Liangu, lubieznie lustrując jego ciało i gdyby wzrok miał namacalne zdolności, to pewnie straciły do tego czasu połowę swoich ubrań. Sługa przyciągnął kciuka do swych ust, lekko podgryzając paznokcia, jakby właśnie wyobrazał sobie, co zrobi swojemu kochankowi dzisiejszej nocy. Nie miał zamiaru odpuścić, zwłąszcza po tym jak został porzucony z samego rana. Gdy tylko zbliżył się na odpowiednia odległość, przymknął delikatnie swoje powieki, oddając swej wyobraźni, gdy ukochany zaczynał swój rytuałściągania Hanfu. Ciepło bijące z jego ciała było elektryzujące i tylko kusiło niczym mały diabełek do złamania aktualnego "rozkazu". Nie mógł się temu oddać, lecz brak dotyku dłoni był niezmiernie irytujący i potęgował pragnienie, które kłębiło się w brzuchu Zhonga. Chciał poczuć dotyk wyższego.
Gdy nowe Hanfu skończyło na ciele Zhonga, ten otworzył oczy, spoglądając na rękawy.
- Bardzo, jest niesamowite, ale gdzie ja je ubiorę. Słuzba w takim Hanfu? Ludzie będą podejrzewać - na chwilę posmutniał, szukając w głowie mozliwości, kiedy mógłby ubrać tak cudowny i bogaty prezent i jedynie jedna rzecz przychodziła mu na myśl. Czas wolny poza murami, ale i to było zjawiskiem nie zbyt częstym. Mimo tego Zhong postanowił cieszyć się niespodzianka i z rozlozonymi rękoma zatoczył kułeczko, wzrokiem sięgając za zurawiami, które nieziemsko eksponowały się w falach. Mógłby na to patrzyć nadal, ciągle podziwiać czyiś trud nad ubraniem, lecz starszy na to nie pozwolił. Gdy Minqyu przybliżył się bardziej, zaciśniając to swoją dłonią, Podległy oparł dłonie o jego tors, czując jak elektryzujący dreszcz przeszył jego ciało. Jak zwykle nagła bliskość, nagł dotyk był wystarczająco silny, by rozbudzić zmysły. Jęknął, nawet nie myśląc o powstrzymaniu dźwięku, odchylając głowę, by ułatwić dostęp do szyi na której Liang wypalał ślad językiem.
- To również - wysapał z rumieńcem na twarzy, czując jak pierwotne instynkty budzą się w nich obu. - Jeśli nie przestaniesz, to nie pozwolę Tobie po prędku wyjść - wystękał, zgrzytając lekko zębami z przyjemności, kiedy jedna z dłoni błądząc po ciele wylądowała na pośladku, Jęknął, odchylając po raz drugi głowę do tyłu, a jego własna dłoń powędrowała do tyłu, obejmując tę, która grzała swe miejsce na literkach Zhonga. Gdy zrobił co chciał, przyciągnął ciało wyższego do siebie jak najmocniej, do granic mozliwości, czując napierające krocze. Wolną ręką objąłjego szyję, zaś poprzednią przemknął po boku, prosto na plecy w które wbił swoje paznokcie. Stanął lekko na palcach, by usta sięgnęły ucha ukochanego i jęknął mu przeciągle. Wargami usłał róże na szyi długowłosego, chłonąc smak jego skóry jak i zapach. Nie skończył na tym. Powędrował dalej na zuchwę, badjaąc jej rysy, a potem prosto do ust, w które zatopił się na dłuzszy moment. Ostroznie językiem rozchylił zęby kochanka i wtargnął do środka, wprawiając w taniec i jego koniuszek języka, pomalutku przyspieszając i pogłębiając pocałunki. W tym samym momencie dłońmi zaczął rozwiązywać Hanfu wyższego, a gdy to zrobił, palcem nakreślił linię na torsie, ciągnąc ją w dół. Odsunął lekko głowę, aby dostrzec wzrok Lianga, uśmiechając się do niego niegrzecznie, a opuszek nagle zatrzymał się na skraju bielizny. Zahaczył o nią niedbale, jakby chciał ściągnąć, lecz tego nie zrobił. Zaśmiał się tajemniczo, muskajac ustamik jego tors. Zaciągnął się zapachem ukochanego, jadąc coraz niżej, aż mógł pozwolić sobie na draznienie go wokół bioder. Kąsił kość, drapał uda, które rowniez muskał, az w koncu zadowolony z siebie zsunął bieliznę, patrząc wyczekująco prosto w jego oczy, jakby chciał dostać pozwolenie po czym koniuszkiem języka podraznil czubek. Przejechal wzdłuz penisa i wsunął go częściowo do ust, ssąc i lizac po czym wsunął go do konca, poruszając powoli głową, sprawdzając od czasu do czasu czy podoba się to jemu kochankowi.
W końcu mógłto zrobić. Nareszcie miał go tylko dla siebie.
Uśmiechnął się do ukochanego, wzdychając i kręcąc głową. Doprawdy, rozumiał iż czasem droczył się z wyzszym od siebie mężczyzną, ale zwykle o takich rzeczach mówił całkowicie powaznie. Przynajmniej o swych propozycjach, a jeśli nie to zaraz to komunikował, gdy nie otrzymywał chcianego wyniku ze strony Lianga.
- U twego boku zawsze odpoczywam, a twój brat nie jest az tak męczący. Bardziej bym rzekł, ze jego goście - odpwiedział w lekkim zamyśleniu. W sumie to oni chcieli ciągle kolejnych piosenek. Sam brat musiał nawet zwrócić im uwagę, aby dostał choć jedną przerwę, krótką ale zawsze jakąś. Palce nadal pulsowały od szturchania strun instrumentu, ale jeśli ten dzień miał mu zrekompensować upojnym wieczorem w ramionach Mingqyuna to Zhong nie miał nic przeciwko temu. Był gotów znieść o wiele więcej gdyby musiał.
- Z pism wynika, ze tacy szybko umierają lub popadają w bankructwo, ale spokojnie masz mnie. Powstrzymam cię jeśli się zapomnisz i kupisz mi o jedną rzecz za duzo - cmoknął, będąc naprawdę szczęśliwym na prezent. Był cudowny. Kolory bardzo pasowały do siebie, miały tę głębię, a ptaki zdawały się być niezwykle naturalne, jak zywe. - Właśnie, musisz mnie pouczyć - przypomniał sobie o ostatnich lekcjach jakike mu zafundował mężczyzna i były one dość dawno temu. Z resztą nikogo nie powinno to dziwić, skoro ostatnio mieli bardzo mało czasu dla siebie.
Ciemnowłosy prześlizgnął się wzrokiem po wstającym Liangu, lubieznie lustrując jego ciało i gdyby wzrok miał namacalne zdolności, to pewnie straciły do tego czasu połowę swoich ubrań. Sługa przyciągnął kciuka do swych ust, lekko podgryzając paznokcia, jakby właśnie wyobrazał sobie, co zrobi swojemu kochankowi dzisiejszej nocy. Nie miał zamiaru odpuścić, zwłąszcza po tym jak został porzucony z samego rana. Gdy tylko zbliżył się na odpowiednia odległość, przymknął delikatnie swoje powieki, oddając swej wyobraźni, gdy ukochany zaczynał swój rytuałściągania Hanfu. Ciepło bijące z jego ciała było elektryzujące i tylko kusiło niczym mały diabełek do złamania aktualnego "rozkazu". Nie mógł się temu oddać, lecz brak dotyku dłoni był niezmiernie irytujący i potęgował pragnienie, które kłębiło się w brzuchu Zhonga. Chciał poczuć dotyk wyższego.
Gdy nowe Hanfu skończyło na ciele Zhonga, ten otworzył oczy, spoglądając na rękawy.
- Bardzo, jest niesamowite, ale gdzie ja je ubiorę. Słuzba w takim Hanfu? Ludzie będą podejrzewać - na chwilę posmutniał, szukając w głowie mozliwości, kiedy mógłby ubrać tak cudowny i bogaty prezent i jedynie jedna rzecz przychodziła mu na myśl. Czas wolny poza murami, ale i to było zjawiskiem nie zbyt częstym. Mimo tego Zhong postanowił cieszyć się niespodzianka i z rozlozonymi rękoma zatoczył kułeczko, wzrokiem sięgając za zurawiami, które nieziemsko eksponowały się w falach. Mógłby na to patrzyć nadal, ciągle podziwiać czyiś trud nad ubraniem, lecz starszy na to nie pozwolił. Gdy Minqyu przybliżył się bardziej, zaciśniając to swoją dłonią, Podległy oparł dłonie o jego tors, czując jak elektryzujący dreszcz przeszył jego ciało. Jak zwykle nagła bliskość, nagł dotyk był wystarczająco silny, by rozbudzić zmysły. Jęknął, nawet nie myśląc o powstrzymaniu dźwięku, odchylając głowę, by ułatwić dostęp do szyi na której Liang wypalał ślad językiem.
- To również - wysapał z rumieńcem na twarzy, czując jak pierwotne instynkty budzą się w nich obu. - Jeśli nie przestaniesz, to nie pozwolę Tobie po prędku wyjść - wystękał, zgrzytając lekko zębami z przyjemności, kiedy jedna z dłoni błądząc po ciele wylądowała na pośladku, Jęknął, odchylając po raz drugi głowę do tyłu, a jego własna dłoń powędrowała do tyłu, obejmując tę, która grzała swe miejsce na literkach Zhonga. Gdy zrobił co chciał, przyciągnął ciało wyższego do siebie jak najmocniej, do granic mozliwości, czując napierające krocze. Wolną ręką objąłjego szyję, zaś poprzednią przemknął po boku, prosto na plecy w które wbił swoje paznokcie. Stanął lekko na palcach, by usta sięgnęły ucha ukochanego i jęknął mu przeciągle. Wargami usłał róże na szyi długowłosego, chłonąc smak jego skóry jak i zapach. Nie skończył na tym. Powędrował dalej na zuchwę, badjaąc jej rysy, a potem prosto do ust, w które zatopił się na dłuzszy moment. Ostroznie językiem rozchylił zęby kochanka i wtargnął do środka, wprawiając w taniec i jego koniuszek języka, pomalutku przyspieszając i pogłębiając pocałunki. W tym samym momencie dłońmi zaczął rozwiązywać Hanfu wyższego, a gdy to zrobił, palcem nakreślił linię na torsie, ciągnąc ją w dół. Odsunął lekko głowę, aby dostrzec wzrok Lianga, uśmiechając się do niego niegrzecznie, a opuszek nagle zatrzymał się na skraju bielizny. Zahaczył o nią niedbale, jakby chciał ściągnąć, lecz tego nie zrobił. Zaśmiał się tajemniczo, muskajac ustamik jego tors. Zaciągnął się zapachem ukochanego, jadąc coraz niżej, aż mógł pozwolić sobie na draznienie go wokół bioder. Kąsił kość, drapał uda, które rowniez muskał, az w koncu zadowolony z siebie zsunął bieliznę, patrząc wyczekująco prosto w jego oczy, jakby chciał dostać pozwolenie po czym koniuszkiem języka podraznil czubek. Przejechal wzdłuz penisa i wsunął go częściowo do ust, ssąc i lizac po czym wsunął go do konca, poruszając powoli głową, sprawdzając od czasu do czasu czy podoba się to jemu kochankowi.
W końcu mógłto zrobić. Nareszcie miał go tylko dla siebie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Przez krótką chwilę w głowie przemknęły mu wspomnienia ze wspólnego spędzania czasu ze swoim młodszym bratem. Większość z nich pochodziły z okresu, gdy chłopcy byli mali, pomiędzy obowiązkowymi lekcjami u najlepszych nauczycieli z kraju. To był tak naprawdę jedyny czas, gdy jeszcze się dogadywali i kiedy starszy nie denerwował się zachowaniem Gaonzhonga. Później oboje dorośli i przestali mieć czas dla siebie, zwłaszcza ten pierwszy. Obecnie tylko wspólne obiady stanowiły jedyną chwilę, gdzie cała rodzina mogła zebrać się przy jednym stole i mogła wspólnie porozmawiać. Zwłaszcza było to rzadkie, jeśli chodziło o rozmowę z cesarzem, bo ten ciągle zdawał się być zabiegany; zresztą nie było to takie trudne, by nie zauważyć, że ciężko pracuje dla cesarstwa. A Mingyu tak czy siak zdawał się nie mieć za dobrych relacji z nim, ich tematy opierały się na sprawach właśnie cesarstwa, strategi wobec niego czy też wiercenie w brzuchu pytaniem, kiedy wreszcie wybierze sobie kandydatkę na żonę
Tylko do młodszych siostrzyczek, chłopak zdawał się mieć słabość i już żałował, że niedługo to one wybędą z pałacu, by wziąć ślub polityczny z kimś, kto zapewniałby profity rodziny cesarskiej. No i pozostawał jeszcze Chen, z którym to dało porozmawiać się na wszystkie tematy, gdy tylko nie ględził o swojej ukochanej. Szkoda, że ten najstarszy nie mógł zwierzać się mu ze spraw sercowych, gdzie zawsze Mingyu odczuwał frustrację, kiedy nie mógł nikomu się zwierzyć czy popytać o radę, jeśli coś go dręczyło w relacji ze swoim chłopakiem. Może dlatego starał się nie dopuścić do żadnych kłótni i to on często był tym, który przychodził pierwszy się pogodzić.
- Naprawdę? Inaczej to wspominam.
Może chłopak miał rację, gdyż dawno nie spędzał swojego czasu wolnego z Gaonzhongiem, a już na pewno nie za dobrze znał jego znajomych, być może nie był aż taki zły, jak malował go Mingyu?
- Tak, zazwyczaj są ofiarami jakiegoś buntu ze strony poddanych czy nawet niby oddanego mu dworu, jeśli oczywiście dożyją, chroniąc się przed ewentualnymi atakami ze strony rodzeństwa albo nie ginąc na jakieś bitwie – odpowiedział. Taka była prawda, już nie wspominając o ewentualnych chorobach czy zarazach. - To następnym razem – dodał, uśmiechając się szeroko, nie ukrywając szczęścia.
Cieszył się, że młodszy doceniał jego starania i że lubił udzielane przez niego lekcje. Pomysł nauczania ukochanego wpadł mu do głowy przez przypadek, kiedy widział jak ten śledzi wzrokiem za nim napotykane znaki, kompletnie je nie rozumiejąc. Wtedy dotarło do niego, jak bardzo było niesprawiedliwe to, że niecałe społeczeństwo umiało posługiwać się pismem czy właśnie nie umiała czytać, bowiem te czynności były zarezerwowane dla ludzi zamożnych, którzy mieli dość pieniędzy, by móc posłać swoje dzieci do szkoły albo tylko to najstarsze dostawało taką szansę. A Mingyu nie ukrywał zadowolenia z faktu, że Jianhuan nie żałował spędzonego z nim czasu na nauce, gdy ten pierwszy naciskał, by ten drugi powtórzył coś jeszcze raz czy jeszcze raz napisał.
- Możesz mówić, że udało ci się zaoszczędzić taką kwotę… albo zostawić na naszą kolejną randkę poza murami pałacu.
Po chwili zdawało się, że temperatura w pokoju gwałtownie wzrosła, a przynajmniej tak wydawało się chłopakowi, zwłaszcza, gdy ten usłyszał jego jęki, które jak zawsze od razu go rozbudziły, nie pozwalając o nich zapomnieć.
- Chętnie zostanę na noc – odparł szybko, już nie zwracając uwagi, że może powiedział to zbyt entuzjastycznie, ale całym swoim ciałem emanował tym, że chciał więcej od swojego chłopaka, że pragnął, by ten rozpalił go do czerwoności, że chciał do końca zatracić się w jego ciele, czuć tę bliskość, za którą tęsknił od dawna. I zdawało się, że jego ukochany doskonale to rozumiał, a kiedy jeszcze bardziej zbliżył ich do siebie, nie pozwalając by między nimi pozostała jakakolwiek luka, ten uśmiechnął się niewinnie, czując jak jego przyrodzenie zaczyna budzić się do życia. Dotyk ich dwóch męskości, stykających się ze sobą, wystarczył, żeby starszy stracił zmysły w akompaniamencie przyśpieszającego rytmu serca.
Przeszły go przyjemne dreszcze po całym ciele, reagując na kolejny zmysłowy dotyk swojego ukochanego. Wtedy zaczynał sobie zdawać sprawę, jak bardzo brakowało mu takiej bliskości i jak bardzo wyczekiwał takiej chwili, bo nie potrzebował wcale dotyku w newralgicznych miejscach, żeby jego oddech stał się szybszy i bardziej płytki.
- Kocham cię, bardzo – wyznał, korzystając z tej chwili, gdzie wreszcie byli tylko oni, sami; mogący skupić się tylko na sobie. A za chwilę ochoczo dołączył do namiętnego pocałunku, pogłębiając go i dołączając do czułego, ale zarazem szybkiego tańca, gdzie Mingyu starał się właśnie udowodnić chłopakowi, jak bardzo go kocha. Frywolnie pieścił jego język, co chwile lekko go przegryzając i odsunięcie się chłopaka od niego, skomentował cichym jękiem, by zaraz spojrzeć w jego przepięknie mieniące się tęczówki z tym charakterystycznym przymglonym wzrokiem.
Znowu przeszły go przyjemne dreszcze po całym ciele, czekając już tylko, gdy niższy zdejmie z niego bieliznę i zajmie się jego penisem. Już oczami wyobraźni, wyobrażał sobie, jak ten bierze go do ust, rozpalając go do czerwoności – w przenośni i naprawdę. Chciał jak najszybciej poczuć jego ciepłe wargi na sobie i mokry język, który potrafił robić z nim cuda albo chociaż jego smukłe palce. Pragnął tej chwili całą sobą, już nie myśląc o czymkolwiek innym, a wpadając swego rodzaju trans.
Ku jego nieszczęściu, Jianhuan wydawał się przeciągać tę chwilę w nieskończoność, dosłownie męcząc biednego Mingyu. Już zdążył zapomnieć, jakim kusicielem potrafił być jego ukochany i jak doskonale wykorzystywał słabość do młodszego, spowalniając jego przyjemność, ale tym samym maksymalnie ją potęgując, gdy ten nie mógł się jej doczekać.
- Ale z ciebie diabeł – skomentował sytuację z lekkim uśmiechem, ale zaraz z ust wypuścił swój pierwszy jęk, powodujący na twarzy grymas przyjemności.
Jedną rękę oparł na ramieniu kochanka, zaś drugą wplątał w jego ciemne kosmyki na skórze głowy, był to jego sposób na zwiększenie bliskości z nim.
Raz po raz, cicho jęczał w akompaniamencie odgłosów ssania i siorbania nagromadzonej śliny w ustach młodszego, a gdy ten połykał go całego, nie umiał się już kompletnie opanować w wydawaniu głośniejszych jękach.
- Kochanie… - wymruczał.
Całkowicie oddał się w ręce, a raczej usta kochanka, pożądając go coraz to bardziej i bardziej. Czuł jak przyjemnie mokry język oplatał jego penisa z każdej strony, powodując, że ten robił się coraz twardszy, dosłownie pęczniejąc mu w ustach. I zastanawiał się, kiedy Jianhuan nauczył się brać go całego do buzia, nie krztusząc się przy tym czy nie kończąc z odruchami wymiotnymi, bo w przeciwieństwie do niego, Mingyu miał z tym problem.
Ale w pewnym momencie musiał gwałtownie odsunąć się od ukochanych ust, bo czuł że długo tak nie wytrzyma, a nie chciał tak szybko kończyć, zwłaszcza nie zajmując się swoim chłopcem, co też sprawiało mu dużą frajdę.
Bez słowa sięgnął do jęki żuchwy, nakazując mu tym samym, by wstał z kolan i wtedy kilkoma ruchami, pośpiesznie zdjął jego wszystkie ubrania, chcąc i jego zobaczyć nagiego. Ciepłe światło padające ze świecy, miękko otulały rysy ciała młodszego, pozwalając, aby starszy mógł go podziwiać z każdej strony i chłonąć jego piękno.
- Idealny – skomentował bardziej do siebie, po chwili łapiąc go mocniej w talii i podnosząc do góry, prosto na swoje ciała.
Podtrzymał go pod kolanami, a ręce usadowił tuż na nagich pośladkach służącego, wbijając w nie palce. Znowu przykleił się do jego szyi, składając na niej drobne pocałunki, ale nie trwało to długo, bowiem zaraz ostrożnie położył młodszego na łóżku, po czym schylił się do jego przyrodzenia, ale zanim jakkolwiek go dotknął w tym miejscu, złożył pocałunek po wewnętrznej stronie ud chłopaka, finalnie decydując się na zrobienie mu małej pamiątki z dzisiejszego spotkania, a mianowicie malinki. Tej nikt nie mógł zobaczyć poza nimi.
Następny pocałunek trafił na jądra kochanka, zaś następny na czubek penisa, jakby witał się z nimi na powitanie. Po kilku sekundach przejechał koniuszkiem języka po jego całej długości, przymykając powieki i oddając się chwili. Wolną dłoń namierzył tę jego, wplątując w nią swoje palce, a ustami, a raczej językiem zaczynając kreślić rozmaite wzorki na penisie. Zacisnął mocniej wargi, poruszając głową, jednocześnie nie zapominając o pieszczeniu najważniejszych miejsc – główki i wędzidełka. I kiedy chciał spróbować tego, co on – wzięcie go po same gardło, to od razu zrezygnował z tego pomysłu, czując spodziewany odruch wymiotny.
W pewnym momencie, wysunął palce z dłoni ukochanego, biorąc środkowy do ust i poślinił go lubieżnie, wtedy patrząc prosto w oczy kochanka, dając mu znać, co szykuje. Ostrożnie zaczął wsuwać palec do jego dziurki, drugą dłonią zawieszając jego nogę na swoim ramieniu, by im obojgu było wygodniej. Ponownie wziął jego sprzęt do ust, ale tym razem do tańca językiem, dołączył palec, który gdy tylko wyczuł prostatę, zaczął się rytmicznie wsuwać i wysuwać z jego wnętrza, drażniąc co chwilę to czułe miejsce. Po chwili przyśpieszył, dokładając do pieszczot drugiego.
Ale nie trwało to długo, bo również nie chciał doprowadzić swojego chłopaka na skraj przy użyciu palców. Wypuścił go z buzi, uśmiechając się, gdy strużka śliny pociągnęła się z ust, po czym położył się obok niego i po skradnięciu mu jeszcze jednego buziaka, naślinił tym razem swoje przyrodzenie i jeszcze raz jego dziurkę, zaraz bardzo pomału się w nią wsuwając. Podczas tego poruszał dłonią penisa Jianhuana, próbując go w ten sposób jeszcze bardziej rozluźnić.
I w końcu westchnął cicho, czując jak jego sprzęt był rozpalony przez wnętrze swojego ukochanego.
To był ten wyczekiwany moment przez starszego, gdzie mogli stać się jednością; jednym ciałem, a zarazem rozładować przyjemność. W tej chwili cholernie go chłopak napalał, bo w środku niego było tak błogo ciepło i równocześnie ciasno, że Mingyu musiał powstrzymywać się, żeby od razu nie przyśpieszyć.
- Wszystko w porządku? - zapytał go najpierw, chcąc upewnić się, że jego ukochany czuł się komfortowo i nie odczuwał bólu.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Uśmiechnął się w duchu słysząc komentarz o byciu diabłem, a poszerzone źrenice wypaliły w pamięci grymas kochanka. Jianhuan był dumny z siebie, że potrafił wydobyć z gardła Lianga tak soczyste dźwięki. Były niczym muzyka, w rytm której nadawał sobie właściwe tempo. Nie zamierzał po prędku dać odsapnąć ukochanemu. Pomału przyspieszał ruchy głową, ssąc raz mocniej, a raz słabiej penisa ciemnowłosego, uważając przy tym, aby go nie podrażnić zębami. Czując jak jedna z dłoni ląduje na jego ramieniu zaś druga na głowie, miał ochotę jęknąć, lecz jedynie wydobył z siebie ochrypnięty głos zduszony interesem w gardle. Podobało mu się to. Uwielbiał, kiedy palce Minqyu gubiły się w jego włosach, wplątywały się i lekko szarpały. Wiedział wówczas czego dokładnie pragnie, mógł poczuć jak silne pragnienie targa jego ciałem. Sam penis zdawał się być bardziej nabrzmiały niż zwykle, zaskakując swymi rozmiarami Podwładnego. Jednak nie dane mu było długo kosztować przyrodzenia kochanka, gdy ten uciekł z objęć warg Zhonga. Zadowolony sam z siebie, patrzył mu prosto w oczy, a lepka stróżka śliny rozciągając się niczym wiszący most zerwała się w połowie, w najnizszym jej punkcie. Ciemnowłosy wytarł kciukiem kącik swych ust, posłusznie wstając na równe nogi, gdy górujący nad nim Liang ująwszy brodę nakierował go ku sobie. Chwilę później jego ciało całkiem zostało obnażone przed światłem świeczki. Czuł jak baczny wzrok wyższego lustruje go dokładnie, a kolejna fala ciepła zalała poliki Jianhuana. Kochał go, cholernie go kochał i pożądał, lecz nadal czuł się skrępowany, gdy tak na niego bezwstydnie patrzył. Czując lekki dyskomfort, złapał dłonią swoje ramię, uciekając wzrokiem w dół na swoje stopy. Rumieniec na twarzy nabrał na intensywności, gdy usłyszał pochlebny komentarz na swój temat i uśmiechnął się pod nosem. Tak niewinne, niby błahe słowa potrafiły upewnić Zhonga w swym przekonaniu, ze naprawdę kocha osobę stojącą przed nim.
Jianhuan szybko został wytrącony ze swojego egoistycznego transu, gdy Liang postanowił wziąc go na ręce. Odruchowo, by pomóć ukochanemu podskoczył, szczelnie owijając nogi wokół jego bioder. Z młodzieńczym uśmiechem pełnym seksapilu i obietnic poczuł na swych plecach chłodną pościel. Na dworze było parno jak zarówno w pokoju, lecz to co działo się wewnątrz ciała młodszego było porównywalne do piekła, a chłód łóżka zdawał się łagodzić ten objaw.Nadal czuł usta na swej szyi, nadal czuł miejsca gdzie przed chwilą palce Minqyu wbiły się w pośladki. Uwielbiał to. Uwielbiał każde odzwierciedlenie uczuć jakim obdarowywał go Liang i nie chciał być długo dłużnikiem. Mimo to pozwolił sobie na odrobinę rozpieszczenia, czując jak kochanek składa kolejne obietnice pocałunkami na jego ciele.
- Zaś będę miał ślady - zachichotał lekko się unosząc, aby móc dostrzec miejsce, gdzie jego wybranek serca postanowił pozostawić malinkę. Zhong miał niesamowicie wrażliwą i podatną skórę. Najmniejsze obicie sie o kant stołu, czy klaps potrafił spowodować sińce. Oznaczenie malinką zdawało się być zabawne z punktu widzenia Jianhuana. W końcu kto miałby to zobaczyć jak nie oni sami? W końcu takie krótkoterminowe "oznaczenie" nadawali sobie kochankowie w widocznych miejscach aby ostrzec potencjalnych adoratorów, że ten ktoś jest już zajęty. Jednak Liang nie mógł sobie na to pozwolić, a przynajmniej sam Zhong nie mógł, bo kogo by interesowałyh ślady malinek na ciele służby? Nie jedna zaglądała do łoża braci, czy samego cesarza, ale nie to było teraz istotne dla Zhonga. Nie chciał tracić swojego skupienia na nie istotnych rzeczach, gdy jego miłość właśnie zabawiała się jego penisem.
Westchnął głęboko, wyginając niczym struna, wręcz jak napięty łuk z ledwością powstrzymując się od ruchu biodrami, by wepchnąć swój interes cały do gardła Lianga. Pragnął tego cholernie, jego koniuczki palców paliły, kiedy ściskał pościel, walcząc z samym sobą. Tęsknota za bliskością dopiero teraz pokazała swą pełną okrasę, ale musiał nad nią panować, aby nie skrzywdzić swego kochanka.I nie pomylił się w ogóle, kiedy poczuł nieudaną próbę Lianga by wepchnąć penisa Zhonga głębiej. Sługa poczuł jak jego ego zostało dumnie połąskotane, bowiem niewiele rzeczy zdawał się robić lepiej. Tak przynajumniej uważał Jianhuan,. Sam z początku miał problemy, lecz spokój i rozluźnienie z czasem przychodziły naturalnie. Zwykle zbraniał się od brania go całego do ust przez zapach, na które był uwrażliwiony, ale i to z czasem przestało mu przeszkadzać, finalnie pozwalając niższemu torturować swego wybranka serca.
Wił się z przyjemności, nie hamując nad wydawaniem z siebie jęknięć. Fale przyjemności kurczowo ściskały go w podbrzuszu, rozlewając chwilę później po całym ciele i czuł, że zaraz dojdzie, lecz Liang idealnie wyczuł moment, nie pozwalając finalnie tego zrobić Zhongowi. Z lekkim grymasem niezadowolenia podparł się łokciami, odszukując wzroku kochanka, gdy ten nie ukrywał swego zadowolenia.
- Jesteś taki seksowny - stęknął, odpowiadając mu uśmiechem, gdy nie mógł oderwać od Minqyu swego wzroku, który na moment zastygł na stróżce śliny. Jak zaczarowany, wrócił do poprzedniej pozycji, oddając się buziakowi i lekko obrócił tyłem widząc jak długowłosy ślini swojego penisa. Na samą myśl poczuł jak jego dziurka znów robi się ciasna, ściskana on skurczy przyjemności jakie mu przed chwilą zaserwowano. Westchnął, odchylając lekko głowę, aby znów bliżej poczuć Minqyu, aby on zaś lepiej słyszał nierówny oddech sługi. Łapczywie łapał w palące płuce i tak już ciepłe powietrze, które ani trochę nie gasiło pragnienia. Wolną dłonią zatopił palce we włosach kochanka, gdy ten znów zaczął znęcać się nad jego sterczącym przyrodzeniem, wsuwając coraz głębiej do wnętrza dziurki. Gdy znalazł się już w środku, Zhong odetchnął, czując jak pomału napięcie rozluźnia się.
Przytaknął na pytanie ukochanego, przekręcając głowę na tyle, by móc zatopić się w ustach, których tak łapczywie pragnął i sam zaczął kręcić swym tyłkiem, nabijając zachęcająco na męskość Lianga.
- Tak bardzo cię pragnę, tak mi cię brakowało - wyjęczał, biorąc jego wolną dłoń i kierując nią po swoim ciele. Muskał jego opuszkami swoje sutki, gładził mięśnie brzucha, doprowadzał do dreszczy delikatne od dotyku biodra, chłonąc każdy ruch, każde pchnięcie. Chciał być kochany, chciał się kochać, ledwo powstrzymując pragnienie zagubienia się w swym szaleńczym pożądaniu i ku uciesze czuł to również ze strony Minqyu. Obaj nie chcieli skończyć szybko. Oboje pragnęli dzisiejszej nocy nacieszyć się sobą po długiej rozłące.
Słyszał jak przyszły cesarz obija się o jego tyłek, jak zachłannie łapie go i torturuje przyjemnymi doznaniami. Zhong nie chciał być długo dłużny i w pewnym momencie uciekł, pozostawiając ukochanego samemu sobie na plecach. Z lisim uśmieszkiem stanął nad nim, zjezdzając swą dłonią w dół po swoim ciele i przykucnął, łapiąc jego przyrodzenie, powoli nadziewając się na nie. Tym razem nie miał zamiaru być pobłazliwy i od razu zaczął unosić się i opadać dość szybko, Czuł jak jego penis rozpycha się cały w jego wnętrzu i nie ukrywał, ze mu się to podoba. Czuł jak dobrze jest dopasowany, drazniąc prostatę.
Spocony, ciężko dysząc opadł na tors starszego, zwalniając by dać sobie odpocząć. Nie chciał jeszcze kończyć, choć czuł, iz koniec jest bliski. Sięgnął ustami do jego ucha składając słodką obietnicę, którą skrywał przed całym światem, lecz nie przed samym Liangiem.
- Kocham Cię - kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze. - Ach, już dłużej nie wytrzymam, Minqyu - wyjęczał, czując jak traci siły, jak nogi zaczynają się trząść z przyjemności jak zarówno z braku sił. Był wyczerpany i niemalże spełniony.
Jianhuan szybko został wytrącony ze swojego egoistycznego transu, gdy Liang postanowił wziąc go na ręce. Odruchowo, by pomóć ukochanemu podskoczył, szczelnie owijając nogi wokół jego bioder. Z młodzieńczym uśmiechem pełnym seksapilu i obietnic poczuł na swych plecach chłodną pościel. Na dworze było parno jak zarówno w pokoju, lecz to co działo się wewnątrz ciała młodszego było porównywalne do piekła, a chłód łóżka zdawał się łagodzić ten objaw.Nadal czuł usta na swej szyi, nadal czuł miejsca gdzie przed chwilą palce Minqyu wbiły się w pośladki. Uwielbiał to. Uwielbiał każde odzwierciedlenie uczuć jakim obdarowywał go Liang i nie chciał być długo dłużnikiem. Mimo to pozwolił sobie na odrobinę rozpieszczenia, czując jak kochanek składa kolejne obietnice pocałunkami na jego ciele.
- Zaś będę miał ślady - zachichotał lekko się unosząc, aby móc dostrzec miejsce, gdzie jego wybranek serca postanowił pozostawić malinkę. Zhong miał niesamowicie wrażliwą i podatną skórę. Najmniejsze obicie sie o kant stołu, czy klaps potrafił spowodować sińce. Oznaczenie malinką zdawało się być zabawne z punktu widzenia Jianhuana. W końcu kto miałby to zobaczyć jak nie oni sami? W końcu takie krótkoterminowe "oznaczenie" nadawali sobie kochankowie w widocznych miejscach aby ostrzec potencjalnych adoratorów, że ten ktoś jest już zajęty. Jednak Liang nie mógł sobie na to pozwolić, a przynajmniej sam Zhong nie mógł, bo kogo by interesowałyh ślady malinek na ciele służby? Nie jedna zaglądała do łoża braci, czy samego cesarza, ale nie to było teraz istotne dla Zhonga. Nie chciał tracić swojego skupienia na nie istotnych rzeczach, gdy jego miłość właśnie zabawiała się jego penisem.
Westchnął głęboko, wyginając niczym struna, wręcz jak napięty łuk z ledwością powstrzymując się od ruchu biodrami, by wepchnąć swój interes cały do gardła Lianga. Pragnął tego cholernie, jego koniuczki palców paliły, kiedy ściskał pościel, walcząc z samym sobą. Tęsknota za bliskością dopiero teraz pokazała swą pełną okrasę, ale musiał nad nią panować, aby nie skrzywdzić swego kochanka.I nie pomylił się w ogóle, kiedy poczuł nieudaną próbę Lianga by wepchnąć penisa Zhonga głębiej. Sługa poczuł jak jego ego zostało dumnie połąskotane, bowiem niewiele rzeczy zdawał się robić lepiej. Tak przynajumniej uważał Jianhuan,. Sam z początku miał problemy, lecz spokój i rozluźnienie z czasem przychodziły naturalnie. Zwykle zbraniał się od brania go całego do ust przez zapach, na które był uwrażliwiony, ale i to z czasem przestało mu przeszkadzać, finalnie pozwalając niższemu torturować swego wybranka serca.
Wił się z przyjemności, nie hamując nad wydawaniem z siebie jęknięć. Fale przyjemności kurczowo ściskały go w podbrzuszu, rozlewając chwilę później po całym ciele i czuł, że zaraz dojdzie, lecz Liang idealnie wyczuł moment, nie pozwalając finalnie tego zrobić Zhongowi. Z lekkim grymasem niezadowolenia podparł się łokciami, odszukując wzroku kochanka, gdy ten nie ukrywał swego zadowolenia.
- Jesteś taki seksowny - stęknął, odpowiadając mu uśmiechem, gdy nie mógł oderwać od Minqyu swego wzroku, który na moment zastygł na stróżce śliny. Jak zaczarowany, wrócił do poprzedniej pozycji, oddając się buziakowi i lekko obrócił tyłem widząc jak długowłosy ślini swojego penisa. Na samą myśl poczuł jak jego dziurka znów robi się ciasna, ściskana on skurczy przyjemności jakie mu przed chwilą zaserwowano. Westchnął, odchylając lekko głowę, aby znów bliżej poczuć Minqyu, aby on zaś lepiej słyszał nierówny oddech sługi. Łapczywie łapał w palące płuce i tak już ciepłe powietrze, które ani trochę nie gasiło pragnienia. Wolną dłonią zatopił palce we włosach kochanka, gdy ten znów zaczął znęcać się nad jego sterczącym przyrodzeniem, wsuwając coraz głębiej do wnętrza dziurki. Gdy znalazł się już w środku, Zhong odetchnął, czując jak pomału napięcie rozluźnia się.
Przytaknął na pytanie ukochanego, przekręcając głowę na tyle, by móc zatopić się w ustach, których tak łapczywie pragnął i sam zaczął kręcić swym tyłkiem, nabijając zachęcająco na męskość Lianga.
- Tak bardzo cię pragnę, tak mi cię brakowało - wyjęczał, biorąc jego wolną dłoń i kierując nią po swoim ciele. Muskał jego opuszkami swoje sutki, gładził mięśnie brzucha, doprowadzał do dreszczy delikatne od dotyku biodra, chłonąc każdy ruch, każde pchnięcie. Chciał być kochany, chciał się kochać, ledwo powstrzymując pragnienie zagubienia się w swym szaleńczym pożądaniu i ku uciesze czuł to również ze strony Minqyu. Obaj nie chcieli skończyć szybko. Oboje pragnęli dzisiejszej nocy nacieszyć się sobą po długiej rozłące.
Słyszał jak przyszły cesarz obija się o jego tyłek, jak zachłannie łapie go i torturuje przyjemnymi doznaniami. Zhong nie chciał być długo dłużny i w pewnym momencie uciekł, pozostawiając ukochanego samemu sobie na plecach. Z lisim uśmieszkiem stanął nad nim, zjezdzając swą dłonią w dół po swoim ciele i przykucnął, łapiąc jego przyrodzenie, powoli nadziewając się na nie. Tym razem nie miał zamiaru być pobłazliwy i od razu zaczął unosić się i opadać dość szybko, Czuł jak jego penis rozpycha się cały w jego wnętrzu i nie ukrywał, ze mu się to podoba. Czuł jak dobrze jest dopasowany, drazniąc prostatę.
Spocony, ciężko dysząc opadł na tors starszego, zwalniając by dać sobie odpocząć. Nie chciał jeszcze kończyć, choć czuł, iz koniec jest bliski. Sięgnął ustami do jego ucha składając słodką obietnicę, którą skrywał przed całym światem, lecz nie przed samym Liangiem.
- Kocham Cię - kąciki ust mimowolnie uniosły się ku górze. - Ach, już dłużej nie wytrzymam, Minqyu - wyjęczał, czując jak traci siły, jak nogi zaczynają się trząść z przyjemności jak zarówno z braku sił. Był wyczerpany i niemalże spełniony.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ich usta złączyły się po raz kolejny w namiętnym pocałunku, gdzie oboje z chłopców, a raczej młodzi mężczyźni - a przynajmniej ten jeden, który już dawno skończył osiemnaście lat, chcieli oddać w tym jednym geście całą miłość, jaką do siebie dażyli, całe pożądanie, posuwając się coraz bliżej szczytu przyjemności.
Jego kochanek wyprzedził go, sam zaczynając się nabijać na twardego i naprężonego do granic możliwości penisa. Starszy nie potrzebował jeszcze jednego zaproszenia, by samemu zacząć rytmicznie wchodzić i wychodzić z ciepłego wnętrza. Napawał się tym uczuciem, całym ciepłem i ciasnością jego tyłka. I uwielbiał te uczucie, gdy oboje oddawali się żądzy, o niczym innym nie myśleć, tylko o tym, by oboje doczekać spełnienia. Oprócz tego była to jedyna okazja, by dwójka kochanków mogła połączyć się w jedno ciało.
Opuszki palców gładziły nagą, mokrą od potu skórę Jianhuana, będąc kierowane właśnie przez niego. Całym sobą emanował to, jak bardzo pragnie starszego, to jak bardzo był pogrążony w przyjemności i to jeszcze bardziej nakręcało Lianga.
Spojrzał na niego zadziwiony, kiedy ten postanowił uciec, zaraz swoimi ciemnymi tęczówki bezwstydnie podążając za ruchami młodszego, w końcu z otwartą buzią podziwiając, jak jego przyrodzenie rytmicznie zaczyna znikać w jego wnętrzu.
Złapał go za oba pośladki, zaciskając na jego krągłościach palce i odchylił głowę do tyłu, korzystając z chwilowej dominacji Zhonga.
- Już nie możesz? Musimy chyba popracować nad twoją kondycją - powiedział, drocząc się z nim. Ucałował go jeszcze w czubek głowy, znowu przejmując inicjatywę.
Po kilku sekundach znalazł się nad nim, tym razem między jego nogami, które to przerzucił sobie na jedno z ramion. Wbił się w niego prawie natychmiast, od razu cały, bo ta pozycja pozwalała mu na dogłębną penetrację swojego chłopca.
W parnym pokoju, co rusz wydobywały się jakieś dźwięki - jęki chłopców, które przybierały na sile, przeplatając się z odgłosem obijania się jąder o pośladki Jianhuana. Jednocześnie było czuć zapach seksu, dwójki spoconych ludzi, bo taki właśnie był seks mężczyzn - mokry, gorący i klejący.
Mingyu przyspieszył swoje ruchy, zaciskając jeszcze bardziej palce na prześcieradle, wbijając się w swojego ukochanego bez litości. I on również czuł, że jego koniec jest bliski, choć tak bardzo jak nie chciał jeszcze kończyć i tracić tego cudownego uczucia, to wiedział, że i on już dłużej nie pociągnie, zwłaszcza, gdy patrzył na swojego szarookiego, który wydawał się ledwo wytrzymując przyjemność.
- Dojdziesz dla mnie? - zapytał, jeszcze bardziej przyspieszając swoje ruchy, obserwując, jak po zaledwie kilku sekundach od wypowiedzianych słów, jego chłopiec wygina się od przyjemności, a biały płyn rozbryzguje się na klatce piersiowej. Dla starszego to było już za dużo - wystarczyły jeszcze dwa mocne pchnięcie i skurcze dziurki Jianhuana, by ten drugi również doszedł z imieniem swojego kochanka na ustach. Całe nasienie zostało prosto wpompowane do jego wnętrza, a gdy starszy wyjął z jego pośladków już powoli mięknącego penisa, uśmiechnął się lekko, obserwując, jak biała mąż, wypływa z niego, sącząc się na prześcieradło.
Bez słowa, łapczywie biorąc kolejne wdechy, położył się obok niższego, od razu biorąc go ramiona, zamykając go w nich szczelnie, jakby chciał go w nich schować. Przymknął powieki, wtulając się w jego czubek głowy, jakby był najlepszą przytulanką. I tkwili tak dobre kilkanaście minut, uspokając swoje oddechy i nawzajem dając sobie poczucie bezpieczeństwa. Dla starszego chwila po seksie była szczególnie ważna, gdzie mogli zająć się sobą, uspokoić oddechy oraz rytm serca, a także miał wrażenie, że to zbliżało ich jeszcze bliżej do siebie. Zwłaszcza, że w takich momentach docierało do niego, jak bardzo wpadł po uszy, tracąc dla niego głowę.
- Powtórzysz to jeszcze raz? Że mnie kochasz, ale tym razem ze słodkim słówkiem? -- Odezwał się wreszcie, odsuwając się na kilka centymetrów, by móc na niego spojrzeć. Może to był właśnie jego sposób na to, aby wymusić na Jianhuanie wypowiedzenie jakiegoś czułego słówka, zamiast zwracanie się do niego po tytule. - Chciałbym móc spędzać takie wieczory z tobą częściej. I nie chodzi mi tylko o seks. Po prostu żebyśmy mogli ze sobą porozmawiać czy się przytulić dłużej niż te kilkanaście minut rano, gdzie jakaś połowa czasu z tego to kiedy mnie budzisz - dodał jeszcze, chichocząc. - Ale drugi raz również poszedłbym wtedy na ten targ, by się ponownie w tobie zakochać, znając już tego konsekwencje.
Drugi raz znał doskonale wszystkie minusy z tej sytuacji, wiedziałby jakie to trudne trzymać uczucia na wodzy, gdy znajdował się blisko niego, jaki wysiłek sprawi im szukanie wolnego wieczora czy dnia, ale drugi raz chętnie by w to poszedł jeszcze raz.
- Mogę zostać na noc? Obudzisz mnie przed wyjściem, żebym mógł przetransportować się do swojego pokoju.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Zatopił twarz w ciele ukochanego, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Jego serce pomalutku zwalniało, wracając do swego typowego, rytmicznego bicia. Ten dźwięk tak mało istotny uspokajał zmysły Zhonga, który obawiał się nadejścia służby, albo po prostu ciekawskich osóbek chcących dowiedzieć się skąd i dlaczego dochodziły te wszystkie jęki. Dzisiejszej nocy nie miał zamieru powstrzymywać się od pokazania jak bardzo kochał oraz tęsknił za swym kochankiem. Choć pragnął wytrzymać znacznie dłużej, to jednak tak długa rozłąka spowodowała, że zwyczajnie nie wytrzymał. Podniecił się zbyt mocno i pozwolił oddać tej jednej chwili rozkoszy.
Westchnął głęboko, burcząc niezadowolony, gdy Liang postanowił przerwać tę błogą ciszę. Spojrzał mu prosto w oczy, te piękne, duże oczy połyskujące w świetle gasnącej pomału świeczki.
- Nie - odpowiedział krótko i zwięźle, czując jak nabiera kolorów na twarzy. Nie lubił być zmuszany do wyznawania uczuć. To miało przychodzić naturalnie, a poza tym ciągłe obwieszczanie tego może spowodować, że Minqyu po prostu znudzi się tym i nie będzie tak bardzo tego wyczekiwać. Z drugiej strony zbyt mała ilość słodkich słówek mogła odnieść podobny, wręcz nawet gorszy scenariusz, którego Zhong nigdy nie chciał doświadczyć. Dlatego zebrał się na odwagę, czując jak jego twarz sięgając granic możliwości zaczyna przypominać dojrzałego buraka. Schował się z powrotem w objęciach starszego, zaciskając zęby na wargach.
- Kocham cię, kochanie moje - wydukał i niczym krecik wtulił się głową jeszcze mocniej. Miał ochotę zapaść sie pod ziemię. Tęsknota za ukochanym była tak wielka, że z każdą myślą czuł się bezsilny względem uczuć, a nie chciał by Liang śmiał się z niego. Wszystkie troski zniknęły, kiedy ten dalej mówił, zapewniając, że niczego do tej pory nie żałował. Ciemnowłosy otwozył szeroko oczy, mrugając powiekami z zaskoczenia, a jego piąstki zacisnęły się na torsie. Rozluźnił je dopiero, gdy Minqyu zdecydował się skończyć mówić. Rozluźnił swe dłonie i wyciągając jedną z objęć chłopaka zaczął go miziać po ramieniu i całej długości ręki. Przy okazji zastanawiał się nad odpowiedzią, obserwując uważnie, czy Liangowi podobają się pieszczoty.
- Jesteś nieznośny co do budzenia - stwierdził rozbawiony, zastanawiając się jak niby miałby postawić go na nogi z rana i to jeszcze wcześniejszego niż on sam wstaje. Będzie musiał wymienić pościel, umyć się, bo cały się kleił od potu i nie tylko, a do tego sam Minqyu był w podobnej sytuacji. Na samą myśl o misji, zrozumiał że jest ona niewykonalna, ale i tak nie zniechęciło to Zhonga przed podjęciem próby. W końcu jakoś do tej pory dawał radę zrzucić mężczyznę z puszystego, miękkiego łóżka. Do tego na którym teraz leżeli yłą daleka droga, ale Liang od początku pokazywał, iż gdyby chciał, to zasnąły nawet na samej podłodze. Na tę myśl poczuł dziwne, aczkolwiek przyjemne ciepło na sersu. Pewnie nie jedna osoba zastanawiała by się co takiego kochał w długowłosym. Powodó było wiele i wiedział, iż niektóe z nich tylko on mógł dostrzec.
- Sam bym to powtórzył, choć pewnie kilka spraw rozegrałbym inaczej - przyznał, spoglądając prosto w oczy ukochanego. - Ale nigdy bym nie przepuścił widoku twojej śpiącej twarzyczki - zaczął wymieniać, muskając jego obojczyk swoimi lekko chłodjymi ustami. Zhong bardzo szybko zaczynał marznąć, zwłaszcza od stóp, które mało kiedy bywały ciepłe. - To jak czasem nawet chrapiesz - roześmiał się. Minqyu nie musiał mu uwiezyć. Ważne, że prawdę widział i słyszał sam Jianhuan, a przecież nie mółskłąmać. Kochanek nienawidził tego ponad wszystko inne. Byc moze nawet zdrade byłby gotów wybaczyć, gdyby się do niej przyznał, ale z pewnością nie samo kłamstwo. - Twoje długie włosy, lśniące oczy - z każdym słowem obdarowywał ukochanego kolejnym pocałunkiem. - Piękne, kuszące ciało i magiczny uśmiech. Tak bardzo szczery. Twój głos, twój dotyk i jedwabiście miękką skórę - przerwał, siadając na łóżku. Czuł jak lekko zagalopowywuje się w swych wyznaniach. Zerknął na Minqyu aby sprawdzić jak sobie radzi z tą całą wiedzą. W końcu dopiero zaczynał chwalić jego wygląd zewnętrzny. - Wystarczy tego słodzenia, bo zrobisz się jeszcze bardziej nadętym paniczem - posłał mu kuksańca, zmuszając aby połozył się na plecach i usiadł na nim okrakiem, snując palcem różne symbole na jego torsie. Zapatrzony tworzone arcydzieło, zamyślił się nad jutrzejszym dniem.
- Możesz zostać, ale pierw musimy się umyć, bo pewnie z rana nie znajdziemy na to ani czasu ani sił. Poza tym... - przerwał, odgarniając kosmyki włosów z jego twarzy - Jak to widzisz? Nas, gdy zostaniesz cesarzem?- to pytanie ciągle tkwiło w jego głowie niczym kolec przyprawiający o ból. Nienawidził tego, ale nadal uporczywie o tym myślał, wracał do tematu tak znienawidzonego.
- Chciałbym żebyś jutro poczytał mi poezję - mruknął, przytulającsię znów do wyższego, chłonąc jego ciepło. Zdecydowanie bycie misiem pasowało do niego idealnie.
Westchnął głęboko, burcząc niezadowolony, gdy Liang postanowił przerwać tę błogą ciszę. Spojrzał mu prosto w oczy, te piękne, duże oczy połyskujące w świetle gasnącej pomału świeczki.
- Nie - odpowiedział krótko i zwięźle, czując jak nabiera kolorów na twarzy. Nie lubił być zmuszany do wyznawania uczuć. To miało przychodzić naturalnie, a poza tym ciągłe obwieszczanie tego może spowodować, że Minqyu po prostu znudzi się tym i nie będzie tak bardzo tego wyczekiwać. Z drugiej strony zbyt mała ilość słodkich słówek mogła odnieść podobny, wręcz nawet gorszy scenariusz, którego Zhong nigdy nie chciał doświadczyć. Dlatego zebrał się na odwagę, czując jak jego twarz sięgając granic możliwości zaczyna przypominać dojrzałego buraka. Schował się z powrotem w objęciach starszego, zaciskając zęby na wargach.
- Kocham cię, kochanie moje - wydukał i niczym krecik wtulił się głową jeszcze mocniej. Miał ochotę zapaść sie pod ziemię. Tęsknota za ukochanym była tak wielka, że z każdą myślą czuł się bezsilny względem uczuć, a nie chciał by Liang śmiał się z niego. Wszystkie troski zniknęły, kiedy ten dalej mówił, zapewniając, że niczego do tej pory nie żałował. Ciemnowłosy otwozył szeroko oczy, mrugając powiekami z zaskoczenia, a jego piąstki zacisnęły się na torsie. Rozluźnił je dopiero, gdy Minqyu zdecydował się skończyć mówić. Rozluźnił swe dłonie i wyciągając jedną z objęć chłopaka zaczął go miziać po ramieniu i całej długości ręki. Przy okazji zastanawiał się nad odpowiedzią, obserwując uważnie, czy Liangowi podobają się pieszczoty.
- Jesteś nieznośny co do budzenia - stwierdził rozbawiony, zastanawiając się jak niby miałby postawić go na nogi z rana i to jeszcze wcześniejszego niż on sam wstaje. Będzie musiał wymienić pościel, umyć się, bo cały się kleił od potu i nie tylko, a do tego sam Minqyu był w podobnej sytuacji. Na samą myśl o misji, zrozumiał że jest ona niewykonalna, ale i tak nie zniechęciło to Zhonga przed podjęciem próby. W końcu jakoś do tej pory dawał radę zrzucić mężczyznę z puszystego, miękkiego łóżka. Do tego na którym teraz leżeli yłą daleka droga, ale Liang od początku pokazywał, iż gdyby chciał, to zasnąły nawet na samej podłodze. Na tę myśl poczuł dziwne, aczkolwiek przyjemne ciepło na sersu. Pewnie nie jedna osoba zastanawiała by się co takiego kochał w długowłosym. Powodó było wiele i wiedział, iż niektóe z nich tylko on mógł dostrzec.
- Sam bym to powtórzył, choć pewnie kilka spraw rozegrałbym inaczej - przyznał, spoglądając prosto w oczy ukochanego. - Ale nigdy bym nie przepuścił widoku twojej śpiącej twarzyczki - zaczął wymieniać, muskając jego obojczyk swoimi lekko chłodjymi ustami. Zhong bardzo szybko zaczynał marznąć, zwłaszcza od stóp, które mało kiedy bywały ciepłe. - To jak czasem nawet chrapiesz - roześmiał się. Minqyu nie musiał mu uwiezyć. Ważne, że prawdę widział i słyszał sam Jianhuan, a przecież nie mółskłąmać. Kochanek nienawidził tego ponad wszystko inne. Byc moze nawet zdrade byłby gotów wybaczyć, gdyby się do niej przyznał, ale z pewnością nie samo kłamstwo. - Twoje długie włosy, lśniące oczy - z każdym słowem obdarowywał ukochanego kolejnym pocałunkiem. - Piękne, kuszące ciało i magiczny uśmiech. Tak bardzo szczery. Twój głos, twój dotyk i jedwabiście miękką skórę - przerwał, siadając na łóżku. Czuł jak lekko zagalopowywuje się w swych wyznaniach. Zerknął na Minqyu aby sprawdzić jak sobie radzi z tą całą wiedzą. W końcu dopiero zaczynał chwalić jego wygląd zewnętrzny. - Wystarczy tego słodzenia, bo zrobisz się jeszcze bardziej nadętym paniczem - posłał mu kuksańca, zmuszając aby połozył się na plecach i usiadł na nim okrakiem, snując palcem różne symbole na jego torsie. Zapatrzony tworzone arcydzieło, zamyślił się nad jutrzejszym dniem.
- Możesz zostać, ale pierw musimy się umyć, bo pewnie z rana nie znajdziemy na to ani czasu ani sił. Poza tym... - przerwał, odgarniając kosmyki włosów z jego twarzy - Jak to widzisz? Nas, gdy zostaniesz cesarzem?- to pytanie ciągle tkwiło w jego głowie niczym kolec przyprawiający o ból. Nienawidził tego, ale nadal uporczywie o tym myślał, wracał do tematu tak znienawidzonego.
- Chciałbym żebyś jutro poczytał mi poezję - mruknął, przytulającsię znów do wyższego, chłonąc jego ciepło. Zdecydowanie bycie misiem pasowało do niego idealnie.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uśmiechnął się mimowolnie, pozwalając, by jego ukochany chłopczyk jeszcze bardziej się w niego wtulił, chowając się przed całym światem. Wiedział, że za pewne chłopak się z nim droczy, a nawet jeśli nie, to nie zamierzał na niego jeszcze bardziej naciskać. Niemniej jednak wargi księcia wygięły się jeszcze bardziej do góry, gdy usłyszał, to co właśnie oczekiwał, co sprawiło, że poczuł motylki w brzuchu. Wyznanie miłości zawsze było czymś wyjątkowym dla księcia, dodatkowo usłyszał czułe słówka - coś, co było zarezerwowane tylko dla dwóch bliskich osób i Mingyu nie mógł pohamować szczęścia malującego się na twarzy, bo wreszcie nie mówił do niego na "pan". I miał nadzieję, że od teraz chłopak będzie zwracał się tak do niego cały czas.
- Widzisz, to nie takie trudne - powiedział. - Ja ciebie również. Poza tym, wyglądasz uroczo jak się czerwienisz - dodał.
Nawet nie musiał sprawiać specjalnie, że jego ukochany nabierał czerwonych barw na policzkach albo przynajmniej nie robił tego specjalnie, bowiem Jianhuan bardzo łatwo umiał się zawstydzić, co oczywiście nie przeszło nieuwadze starszego, jak ten był całkiem nagi. Nie za bardzo rozumiał, czemu wzrok na jego przepięknym, nagim ciele, peszył go. Całe szczęście teraz młodszy nie wydawał się być speszonym tym, że leżeli obok siebie nadzy, wtuleni w swoje ciała, dotykając się właśnie gołą skórę. To już miało w sobie intymność i miał ochotę zamruczeć niczym zadowolona kotka, gdy ten zdecydował się na mizianie jego ręki. Mingyu uwielbiał nawet te najdrobniejsze pieszczoty pochodzące od niego i chłonął każdą jak gąbka, dzięki temu czując się kochany, nawet nie potrzebując tych poprzednich słów.
I współczuł chłopakowi, że był trudny do budzenia, ale nic na to nie mógł poradzić. Jego łózko zawsze było przyjemnie miękkie i dodatkowo pościel zawsze była pachnąca oraz ciepła, że wyjście spod pierzyn było trudne, zwłaszcza, gdy w samym pokoju było zimno. Pozostałym ze służby musiał spaść kamień z serca, gdy to właśnie Jianhuan przejął po nich obowiązek postawienia księcia na nogi, ale zważając na to, że jednak codziennie udawało się mu to zrobić z większym lub mniejszym wysiłkiem, oznaczało, że było to wykonalne.
- Niemożliwe – powiedział odnosząc się do chrapania, prychając i wywracając oczami, słysząc śmiech. Jednak nie miał powodu, żeby mu nie wierzyć i niestety musiał wziąć to na „klatę”.
I zaraz wsłuchał się w kolejne zdania, wyginając kąciki ust mimowolnie do góry. Jianhuan był fantastyczny w pochlebianiu starszego, jeszcze bardziej wprawiając go w dobry humor. Wątpił, że mógłby wymarzyć sobie lepszy wieczór niż miłosne uniesienie, a teraz wychwalanie jego wyglądu. Czuł się po prostu wyjątkowy i pod każdym względem kochany.
- A za co takie komplementy dostaje? Aż taki wspaniały był nasz seks, hm? - zapytał, śmiejąc się, ale słysząc jego kolejne słowa od razu spoważniał, odwracając od niego wzrok, czując jak cała magiczna otoczka tego wieczoru gdzieś znika.
- Kochanie... - przerwał od razu.
Każdą próbę podjęcia tego tematu przez młodszego zbywał lub szybko starał się zmienić temu, ale w końcu musiał zmierzyć się z tym ponurym tematem.
- Nawet nie umiem wyobrazić sobie siebie jako cesarza – zaczął, wciąż nie patrząc mu w oczy. To już było dla niego abstrakcyjne. Do tej pory świetnie sobie radził z obowiązkami, ale zawsze jego ojciec był obok, służąc mu radą czy mówiąc, że inaczej by coś zrobił. Wiedział, że wtedy całe cesarstwo będzie na jego ramionach i będzie musiał być tak dobrym cesarzem jak ten obecny, a nawet lepszy. Będzie musiał doglądać interesów tych najbogatszych jak i najbiedniejszych, dbać o gospodarkę i bezpieczeństwo poddanych oraz reagować na każdy konflikt. A co jeśli wybuchła by wojna albo jeszcze gorzej – powstanie przeciwko rodzinie carskiej? Mingyu choć uczony od dziecka, jak temu sprostać, nie czuł się do tej roli przygotowany, ciągle czując się niepewnie, gdy tylko sam o tym myślał. - Wiem, że się martwisz, ale musisz wiedzieć, że w tym wszystkim, to ty jesteś na pierwszym miejscu. Najchętniej koronowałbym cię również, żebyś zaczął otrzymywać pensję jako członek rodziny królewskiej, żebyś mógł codziennie się przy mnie budzić. A ty, jak widzisz naszą przyszłość, co chcesz, żebym zrobił? – dodał.
Był boleśnie świadomy, że ich związek nie miał przyszłości, że prawdopodobnie to się nie skończy dobrze. Pochodzili kompletnie z innych grup społecznych -pierwszemu nigdy nic nie brakowało, zaś ten drugi ledwo wiązał koniec z końcem. Już takie związki były niedopuszczane, zwłaszcza w arystokracji i w rodzinie carskiej; tu każdy musiał wysoko się urodzić. Do tego dochodziła kwestia tego, że od cesarza wymagało się zadbania o losy cesarstwa w postaci wydania męskiego potomka na świat.
Może i ich związek zostałby zaakceptowany jako przelotny romans, gdyby tylko Mingyu miał żonę, a Jianhuan pochodziłby z arystokracji. Ale w innym wypadku, byli narażeni na ogromny skandal, gdyby zdecydowali się ujawnić to światu.
Westchnął ciężko, łapiąc chłopaka w objęcia, ale tym razem myślami już był kompletnie gdzieś indziej, rozmyślając nad tym, co właśnie mu powiedział. Przytaknął tylko w odpowiedzi na czytanie mu jutro poezji, po czym ostrożnie położył Jianhuana obok siebie i wstał z łóżka, zakładając niedbale na siebie hanfu,
- Dołącz za parę minut do mnie – powiedział, chwytając za drzwi, nasłuchując kroków, bo i teraz nie mogli ryzykować, że ktoś przyłapie księcia na wychodzenie z pokoju służby i to o tej porze. Tak samo nie mogli wyjść z niego razem. - Jeśli będzie trzeba, to zrezygnuję z korony – dodał ciszej już na odchodne i zamknął za sobą drzwi.
Skierował swoje kroki w długi korytarz, na jego końcu skręcając w prawo i tym samym kierując się do łazienki.
- Szukałem cię – usłyszał nagle, zaraz widząc przed sobą wynurzającą się z ciemności postać Gaozonhga. - Właściwie to pukałem do twojego pokoju, a teraz widzę cię na korytarzu. Ciekawe.
W ciemności nie za bardzo mógł dostrzec jego twarz, ale nie potrzebował światła, by się nie domyśleć, że ten musiał się teraz uśmiechać i to nie w ten pozytywny sposób.
-Chciałeś spać ze mną w jednym łóżku ze starszym braciszkiem czy co? - mruknął. Jeszcze jego tutaj mu brakowało.
- Cóż... może kiedyś, ale myślę, że wolisz spać z kimś innym. - Poklepał starszego po plecach, sprawiając, że ten niemal natychmiast odsunął się na drugą stronę. Pałał do niego niechęcią i nie zamierzał pokazywać mu innego nastawienia, więc z ulgą przyjął jego następne słowa, że to już nieważne, zastanawiając się, o co mu dokładne chodziło.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Słuchał uważnie wszystkich słów ukochanego, tuląc się w niego jakby zaraz miał odejść i nie wrócić. Zaciągał się zapachem ciała, pieczętując go w pamięci, chcąc przypominać sobie, gdy tylko zajdzie taka potrzeba, gdy znów poczuje się samotny. Owszem, zdawał sobie sprawę, iż będzie trudno, bowiem Liang zapewne przypomni o sobie przez drogocenny prezent, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Przedmioty nadal zostawały przedmiotami.
- Seks z tobą zawsze jest wspaniały - wybąkał lekko zawstydzony, nie odzywając się już ani razu. Jedynie w milczeniu, z lekkim uśmiechem odprowadził przyszłego cesarza wzrokiem do drzwi, kiwając głową na znak, że zaraz dołączy. Siedząc sam jak palec na samym środku łóżka, podsunął nogi pod brodę, obejmując je i wbijając wzrok na ścianę przed nim. Spochmurniał błyskawicznie na samo wspomnienie słów Mingqyu. Nie musiał wyobrazać siebie w roli cesarza. Wystarczyło iż cały kraj tego oczekiwał z nadzieją na lepsze jutro. Zhong był pewien, że poza spóźnianiem się na poranne zebrania to Liang będzie doskonałym władcą. Kochanym mężem, być może posiadającym kochanka, ale jednak mężem z grupką dzieci. Potomstwem, którego Zhong nie mógł mu ofiarować.
- Głupek - prychnął na wspomnienie jego ostatnich słów odnośnie zrzeknięcia się tronu. To nie było takie proste, choć wizja mieszkania w skomnych czterech ścianach i spędzanie ze sobą wspólnie czasu było cudowne. Jednak z pewnością znalazły się ktoś taki, kto zechciałby śmeirci ukochanego. Jakby nie było byłczystej krwi, a to juz samo w sobie było problemem.
Jianhuan wstał w końcu z łóżka, uświadamiając sobie, że zasiedział się nad swoimi myślami. Z rozpuszczonymi włosami nasunął na siebie hanfu, w którym grał na dzisiejszym spotkaniu brata Lianga i starannie je związując, wyszedł z pokoju. Jak najciszej potrafił. Po drodze sięgnął po dwa ręczniki i z lepszym humorem ruszył ostatecznie w stronę łazienki. Zastanawiał się, czy czasem kochanek nie zdazył już zasnąc w oczekiwaniu na niego, ale jego wątpliwości rozwiał głos Lianga. Nie był sam. Zhong gwałtownie zatrzymał się przed przekroczeniem rogu korytarza. Jak na szpilkach przywarł do ściany, wyterzając słuch, a jego nogi zadrzały, zaś krew odpłynęła z móżgu, przyprawiając o gęsią skórkę. Cały pobladł, prawie zrzucając ręczniki na podłoge, lecz w ostatniej chwili opamiętał się, przełykając gorączkowo gule w gardle. Zakrył usta dłonią, bojac się iz za głośno oddycha, albo niechcący wydobędzie z siebie niechciany jęk strachu, któy spotęgował się z chwilą, gdy kroki brata Lianga zaczęły zblizać sie do niego. Spanikowany uciekł na palcach z powrotem w stronę pomieszczenia z pościelą oraz ręcznikami, chcąc zrobić jak najlepsze pozory, lecz nie zdazył. W połowie drogi chłopak dostrzegł sługę, zaczepiając od razu i pytając dokąd to idzie o tak późnej porze.
- Zostałem poproszony o pomoc w umyciu się przez pana Lianga - z szacunkiem i wyuczonymi panierami skłonił się nisko, nie spoglądajac w jego oczy, lecz ten od razu dostrzegł, iz Zhong obrał zły kierunek.
- Zapomniałem czegoś wziąć - skłamał na poczekaniu, słysząc przeciągnięte, udawane zamyślenie. Pozostawił go bez odpowiedzi, wypalając podejrzliwe spojrzenie, jakby wiedział o czymś, o czym niepowinien. Zhong szybko wrócił do łazienki i odetchnął z ulgą widząc Mingqyu.
- Widział mnie, ale... - wysapał spanikowany z drzacymi dłońmi, podchodząc blizej. - Starałem się go oszukać, ale on cos podejrzewa - dodał, czując jak ta sytuacja wyczerpała go doszczętnie. - Chodźmy, umyjmy cię - pilnując się, zerknął za siebie w obawie, ze są podsłuchiwani i zaciągnął Lianga do środka, łapiąc go za nadgarstek. Nie myślał wiele. Chciał pierw uciec od potencjalnych gapiów. W końcu nie wszyscy musieli jeszcze spać.
Odłozył ręczniki w bezpieczne miejsce, rozwiązując swoje hanfu. Zastanawiał sie, czy dobrym pomysłem będzie spać u niego w pokoju.
- Moze... zostaniemy na noc u ciebie? Moją obecność będzie łatwiej wytłumaczyć - odezwał się speszony, zsuwając ostroznie odzienie z księcia.
- Seks z tobą zawsze jest wspaniały - wybąkał lekko zawstydzony, nie odzywając się już ani razu. Jedynie w milczeniu, z lekkim uśmiechem odprowadził przyszłego cesarza wzrokiem do drzwi, kiwając głową na znak, że zaraz dołączy. Siedząc sam jak palec na samym środku łóżka, podsunął nogi pod brodę, obejmując je i wbijając wzrok na ścianę przed nim. Spochmurniał błyskawicznie na samo wspomnienie słów Mingqyu. Nie musiał wyobrazać siebie w roli cesarza. Wystarczyło iż cały kraj tego oczekiwał z nadzieją na lepsze jutro. Zhong był pewien, że poza spóźnianiem się na poranne zebrania to Liang będzie doskonałym władcą. Kochanym mężem, być może posiadającym kochanka, ale jednak mężem z grupką dzieci. Potomstwem, którego Zhong nie mógł mu ofiarować.
- Głupek - prychnął na wspomnienie jego ostatnich słów odnośnie zrzeknięcia się tronu. To nie było takie proste, choć wizja mieszkania w skomnych czterech ścianach i spędzanie ze sobą wspólnie czasu było cudowne. Jednak z pewnością znalazły się ktoś taki, kto zechciałby śmeirci ukochanego. Jakby nie było byłczystej krwi, a to juz samo w sobie było problemem.
Jianhuan wstał w końcu z łóżka, uświadamiając sobie, że zasiedział się nad swoimi myślami. Z rozpuszczonymi włosami nasunął na siebie hanfu, w którym grał na dzisiejszym spotkaniu brata Lianga i starannie je związując, wyszedł z pokoju. Jak najciszej potrafił. Po drodze sięgnął po dwa ręczniki i z lepszym humorem ruszył ostatecznie w stronę łazienki. Zastanawiał się, czy czasem kochanek nie zdazył już zasnąc w oczekiwaniu na niego, ale jego wątpliwości rozwiał głos Lianga. Nie był sam. Zhong gwałtownie zatrzymał się przed przekroczeniem rogu korytarza. Jak na szpilkach przywarł do ściany, wyterzając słuch, a jego nogi zadrzały, zaś krew odpłynęła z móżgu, przyprawiając o gęsią skórkę. Cały pobladł, prawie zrzucając ręczniki na podłoge, lecz w ostatniej chwili opamiętał się, przełykając gorączkowo gule w gardle. Zakrył usta dłonią, bojac się iz za głośno oddycha, albo niechcący wydobędzie z siebie niechciany jęk strachu, któy spotęgował się z chwilą, gdy kroki brata Lianga zaczęły zblizać sie do niego. Spanikowany uciekł na palcach z powrotem w stronę pomieszczenia z pościelą oraz ręcznikami, chcąc zrobić jak najlepsze pozory, lecz nie zdazył. W połowie drogi chłopak dostrzegł sługę, zaczepiając od razu i pytając dokąd to idzie o tak późnej porze.
- Zostałem poproszony o pomoc w umyciu się przez pana Lianga - z szacunkiem i wyuczonymi panierami skłonił się nisko, nie spoglądajac w jego oczy, lecz ten od razu dostrzegł, iz Zhong obrał zły kierunek.
- Zapomniałem czegoś wziąć - skłamał na poczekaniu, słysząc przeciągnięte, udawane zamyślenie. Pozostawił go bez odpowiedzi, wypalając podejrzliwe spojrzenie, jakby wiedział o czymś, o czym niepowinien. Zhong szybko wrócił do łazienki i odetchnął z ulgą widząc Mingqyu.
- Widział mnie, ale... - wysapał spanikowany z drzacymi dłońmi, podchodząc blizej. - Starałem się go oszukać, ale on cos podejrzewa - dodał, czując jak ta sytuacja wyczerpała go doszczętnie. - Chodźmy, umyjmy cię - pilnując się, zerknął za siebie w obawie, ze są podsłuchiwani i zaciągnął Lianga do środka, łapiąc go za nadgarstek. Nie myślał wiele. Chciał pierw uciec od potencjalnych gapiów. W końcu nie wszyscy musieli jeszcze spać.
Odłozył ręczniki w bezpieczne miejsce, rozwiązując swoje hanfu. Zastanawiał sie, czy dobrym pomysłem będzie spać u niego w pokoju.
- Moze... zostaniemy na noc u ciebie? Moją obecność będzie łatwiej wytłumaczyć - odezwał się speszony, zsuwając ostroznie odzienie z księcia.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Słowa młodszego brata utknęły w pamięci księcia, drążąc korytarze w jego myślach, ale nie potrzebował jeszcze jednej chwili, by uzmysłowić sobie, że chodziło mu najprawdopodobniej o ukochanego Lianga i zrozumienie tego faktu, momentalnie podniosło mu ciśnienie. Wizja, że ktoś odkryje ich słodki sekret, zawsze gdzieś za nimi kroczyła, ale nigdy nie spodziewał się, że jednak do tego dojdzie i to tak szybko. I pomimo że starszy wychował się u boku trzeciego w kolejce do tronu, to nie miał pojęcia, co takiego będzie chciał zrobić z tą informacją.
Ciemnowłosy przypominał sobie te wszystkie chwilę, gdzie oboje byli nieostrożni, stąpając po cienkim lodzie, przede wszystkim to jak nagle zdecydowano się na wybranie tak naprawdę z ulicy chłopaka na osobistego służącego najstarszego księcia. To już mogło wzbudzić pewne podejrzenia, zwłaszcza, że w pałacu nie brakowało służby. Do tego dochodziły te wszystkie wieczorne schadzki, tak jak dzisiaj, gdzie każdy mógł zauważyć, jak Liang wchodzi do pokoju swojego sługi i nie wychodzi przez dłuższy czas. I również żaden z chłopców nie próbował hamować się z jękami podczas miłosnego uniesienia, na co starszy by nawet nie pozwolił. I może powinni znowu zrobić sobie przerwę i nie spotykać się na osobności, aby nie wzbudzać kolejnych podejrzeń, ale nie zamierzał tego proponować Jianhuanowi, bo już niedawna, nieplanowana rozłąką była udręka dla nich obydwu.
Zaraz u jego boku znalazł się właśnie ukochany, od razu przechodząc do sedna sprawy. Niestety ten również miał nieprzyjemną okazję na spotkanie z Gaozonghiem – ku nieszczęściu starszego, bo ten o wiele bardziej wolał przekazać wieści osobiście.
- Hej – odezwał się już w łazience, łapiąc jego wiecznie zimne dłonie ukochanego w swoje, gdy ten zaczął pozbywać się jego szat. Podniósł je na wysokości swoich ust, dmuchając na nie ciepłym powietrzem, jakby próbując je ogrzać i wargami musnął ich kostki. Chciał uspokoić swojego chłopca, bo przecież widział jak cały drży, będąc niespokojnym. Zdecydowanie Mingyu nie lubił widzieć go w takim staniem, gdy chodził taki zestresowany, jeszcze mając świadomość, że była to niejako jego wina. Dlatego też przybliżył się do niego, ujmując w obie dłonie twarzyczkę srebrnookiego, po czym połączył ich usta w czułym pocałunku, pogłebiając go i łapiąc w wargi tę jego. W tym pocałunku, z jego strony, nie było nic seksualnego, a w ten sposób Liang chciał uspokoić Zhonga i przy okazji znów przypomnieć sobie jak smakują jego ulubione usta.
- Gaozongh nie powie o tym nikomu bez dowodu. Wie, że wszystkiemu bym zaprzeczył. - Oparł czoło o jego odpowiednik, pochylając się do jego wzrostu, uśmiechając się lekko. - Bądźmy po prostu ostrożni i wszystko będzie dobrze – dodał.
Odsunął się i tym razem to on ściągnął odzienie z ciała młodszego, znowu spojrzeniem badając jego nagość, nie mogąc oczywiście się powstrzymać przed tym, a może znów chciał ujrzeć zaróżowienie na jego policzkach, po czym zaciągnął go do wody, w międzyczasie jeszcze spinając jego włosy swoją spinką na czubku głowy, aby te nie zostały zmoczone.
- To nawet lepszy pomysł niż mój. Nie będziesz musiał mnie budzić tak wcześnie – odparł i oczywiście uśmiechnął się szeroko, bo dzięki temu inteligetnemu i cwanemu pomysłowi, będzie mógł dłużej pospać, bo to liczyło się teraz najbardziej.
Odwrócił niższego tyłem od siebie i namydlonymi rękoma zaczął powoli zmywać lepką warstwę potu z jego ciała, na każdą część przeznaczając odpowiednią ilość czasu, by przy okazji móc je wymasować i nachełpić się widokiem białej piany spływającej po ledwo rysujących się mięśniach. Wtedy zaczął się zastanawiać, czy kiedykolwiek Jianhuan został pomylony z kobietą, zwłaszcza, gdy stał tyłem, bo jego budowa była delikatna, z prawie niewidocznymi mięśniami i do cech żeńskich, brakowało mu tylko krągłości z przodu i szerszych bioder. Tak czy siak, Mingyu był największym fanem jego wyglądu.
Jednocześnie przez całą kąpiel nie pozwalał, by ten pomógł mu w umyciu się, twierdząc, że jutro napracuję się przy nim wystarczająco, usługując księciu, a potem pełniąc kolejne obowiązki w pałacu.
Po wyjściu z wody, od razu opatulił młodszego w miękki ręcznik, dopiero później wycierając też siebie.
- Co do jutrzejszego wieczoru, może dla odmiany ty mi coś poczytasz? Co ty na to? Pomogę ci, jak nie będziesz znał jakiś znaków, ale bardzo chętnie sprawdzę, co już potrafisz.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Zhong nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Świadomość, że brat Lianga moze coś wiedzieć, a wiedział na pewno, przyprawiała chłopaka o nieprzyjemne dreszcze i gdyby nie pieszczota starszego, tak delikatna oraz czuła, pewnie już stałby zalewając swą twarz łzami rozpaczy. Jianhuan uznawał tę jedną chwilę za totalną porażkę, za koniec świata w czterech światach cesarza. Nigdy by nie pomyślał, iż praca tutaj będzie dla niego tak ważna jak zarówno sam Mingyu.
Jęknął z przyjemności, gdy ciemnowłosy ujął dłonie, dmuchając w nie, aby ogrzać. Stopy oraz ręce Zhonga zawsze były zbyt zimne i jedynie po kąpieli nabierały kolorów, a także odpowiedniej temperatury dla ciała. Nie przeszkadzało to jednak służącemu, zwłaszcza że mógł dzieki temu wielokrotnie dręczyć w łóżku ukochanego. Poza tym był w tym jeden, jedyny minus. Mycie naczyń. Co prawda nie musiał tego robić, bowiem kuchnią zajmowały się zwykle kobiety, ale czasem pomagał im, a nawet sam tworzył dania dla starszego. Mycie naczyń po śniadaniu było upeirdliwe. Główna gospodyni zawsze ochrzaniała Zhonga aby płukał wszystko w ciepłej wodzie, a nie ledwo letniej. Kończyło się to lekkimi poparzeniami, gdyż przez wiecznie chłodne dłonie, temperatura wody zdawała się być dwa razy wyższa niż normalnie.
Zhong chłonął każdy dotyk, pocieszające słowo ze strony kochanka, odpowiadając mu delikatnym, nieśmiałym uśmiechem. Przymknął powieki, kiedy ich czoła spotkały się ze sobą, odpływając gdzieś daleko, w błogi sen, a wszelakie zmartwienia odeszły.
- Dziękuję - wyszeptał, otwierając oczy, które wlepił w Lianga. - C-czekaj sam to zrobie - wydukał z siebie, mocno zarzenowany, gdy kochanek pozbył się z niego odzienia. Odruchowo oplutł się rękoma, starając zakryć najwięcej części ciała, a cała twarz poczerwieniała. Wstydził się, a raczej czuł onieśmielenie, kiedy Mingyu tak bezwstydnie napawał się widokiem. Chwilę później oboje wylądowali w wodzie, a Zhong buntował się, kiedy meżczyzna nie chciał pozwolić się umyć. To nie tak, że uznawał to za swoją pracę. Po prostu miał na to ochotę, ale ostatecznie został jedyną osobą rozpieszczoną podczas kąpieli. Jeszcze przed wyjściem wtulił się w tors kochanka, napawając momentem, jakby nigdy nie miał on sie powtórzyć i wyszli z wody. Jianhuan na kucała, opatulony ręcznikiem spoglądał na stopy pierwszego w kolejce do tronu chłopaka, chichocząc na widok jego palców. Niby były idealne, proste i bez skazy, ale to właśnie to sprawiało, że Jian zaczął się śmiać. Jeszcze nigdy nie widział tak doskonałych stóp. On sam miał niczym u kobiety haluksy od wiecznie źle dobieranych butów, ale co mu się było dziwić. Rodzinę Zhonga nie było stać na wszystko, wiec szuali oszczędności tam, gdzie się dało, a buty kupowali, kiedy wyrośnięta stopa faktycznie nie mieściła się juz w nich. Czy Jianhuan winił za to kobietę? Nie. Od zawsze dawała z siebie więcej niz musiała aby dobrze wychować swoje dzieci, dlatego teraz chciał im pomóc. Odwdzieczyć sie za opiekę.
- Z przyjemnością poczytam - spojrzał z dołu na swojego ukochanego, muskając ustami jego udo i wstał na równe nogi, osuszając starannie swoje włosy. Wrócili do pokoju Lianga, ostroznie, aby nikt ich nie zauwazył i resztę nocy spędzili razem w jednym łóżku. Zhong czuł od kilku długich dni, że w końcu jest szczęśliwy i spełniony. Żałował tylko, że ta piękna bańka musiała pęknąć o poranku. Po porannym przekomarzaniu się z ukochanym, ubrał go i uczesał, gdy służba przyniosła starannie przygotowane śniadanie. Zawsze patrzyli z niedowiezaniem na Zhonga, który jako jedyny nie miał tak wielkich problemów z postawieniem przyszłego cesarza na równe nogi. Po wszystkim został sam w pokoju, sprzątając pokój, a śmieci zaniósł za pomieszczenia gospodarcze. Z ciezkim westchnięciem otrzepał brudne dłonie, wychodząc zza rogu budynku i prawie wpadł na Gaozongh, gdyby nie złapał go za ramiona. Jinhuan uniósł swój wzrok na wielce uradowanego mężczyzne, czując w kościach, że go szukał i coś chce.
- Zrobisz coś dla mnie i nikomu nie możesz tego powiedzieć, inaczej zrobie z twojego zycia piekło. I nie tylko Twojego - uniósł jedną brew ku górze, a służba zląkł się, przełykając głośnoo ślinę. Czuł, jak brat Lianga niczym chwast wyrasta w jego ogrodzie, rozprzestrzeniając i rozpychając między innymi roślinami. Skinął głową na znak, iz rozumie i zgadza się na umowę, a raczej groźbę Gaozongha. Nie miał przecież wyboru.
Po całym dniu czuł pewnego rodzaju radość, gdy mógł w końcu spotkać się z ukochanym. Wielce uradowany, tak jak obiecywał, poszedł nad jezioro gdzie stała pewna antankia. To tam zawsze słuchał poeazji Lianga, to tam zawsze uczył swojego sługę alfabetu i to dziś on sam miał pokazać czego się nauczył. Jednakże pewna igiełka ciągle wbijała się w plecy młodszego, bowiem zrobił coś, czego jego ukochany nienawidził. Miał tylko nadzieję, iz nie wyda się to wszystko. W końcu niby jak? Pracował, więc to normalne ze się nie widzieli.
- Mingyu - szepnął miękkim głosem, odgarniając wiszące gałęzie drzew i wszedł do altanki, napawając pięknym widokiem.
Jęknął z przyjemności, gdy ciemnowłosy ujął dłonie, dmuchając w nie, aby ogrzać. Stopy oraz ręce Zhonga zawsze były zbyt zimne i jedynie po kąpieli nabierały kolorów, a także odpowiedniej temperatury dla ciała. Nie przeszkadzało to jednak służącemu, zwłaszcza że mógł dzieki temu wielokrotnie dręczyć w łóżku ukochanego. Poza tym był w tym jeden, jedyny minus. Mycie naczyń. Co prawda nie musiał tego robić, bowiem kuchnią zajmowały się zwykle kobiety, ale czasem pomagał im, a nawet sam tworzył dania dla starszego. Mycie naczyń po śniadaniu było upeirdliwe. Główna gospodyni zawsze ochrzaniała Zhonga aby płukał wszystko w ciepłej wodzie, a nie ledwo letniej. Kończyło się to lekkimi poparzeniami, gdyż przez wiecznie chłodne dłonie, temperatura wody zdawała się być dwa razy wyższa niż normalnie.
Zhong chłonął każdy dotyk, pocieszające słowo ze strony kochanka, odpowiadając mu delikatnym, nieśmiałym uśmiechem. Przymknął powieki, kiedy ich czoła spotkały się ze sobą, odpływając gdzieś daleko, w błogi sen, a wszelakie zmartwienia odeszły.
- Dziękuję - wyszeptał, otwierając oczy, które wlepił w Lianga. - C-czekaj sam to zrobie - wydukał z siebie, mocno zarzenowany, gdy kochanek pozbył się z niego odzienia. Odruchowo oplutł się rękoma, starając zakryć najwięcej części ciała, a cała twarz poczerwieniała. Wstydził się, a raczej czuł onieśmielenie, kiedy Mingyu tak bezwstydnie napawał się widokiem. Chwilę później oboje wylądowali w wodzie, a Zhong buntował się, kiedy meżczyzna nie chciał pozwolić się umyć. To nie tak, że uznawał to za swoją pracę. Po prostu miał na to ochotę, ale ostatecznie został jedyną osobą rozpieszczoną podczas kąpieli. Jeszcze przed wyjściem wtulił się w tors kochanka, napawając momentem, jakby nigdy nie miał on sie powtórzyć i wyszli z wody. Jianhuan na kucała, opatulony ręcznikiem spoglądał na stopy pierwszego w kolejce do tronu chłopaka, chichocząc na widok jego palców. Niby były idealne, proste i bez skazy, ale to właśnie to sprawiało, że Jian zaczął się śmiać. Jeszcze nigdy nie widział tak doskonałych stóp. On sam miał niczym u kobiety haluksy od wiecznie źle dobieranych butów, ale co mu się było dziwić. Rodzinę Zhonga nie było stać na wszystko, wiec szuali oszczędności tam, gdzie się dało, a buty kupowali, kiedy wyrośnięta stopa faktycznie nie mieściła się juz w nich. Czy Jianhuan winił za to kobietę? Nie. Od zawsze dawała z siebie więcej niz musiała aby dobrze wychować swoje dzieci, dlatego teraz chciał im pomóc. Odwdzieczyć sie za opiekę.
- Z przyjemnością poczytam - spojrzał z dołu na swojego ukochanego, muskając ustami jego udo i wstał na równe nogi, osuszając starannie swoje włosy. Wrócili do pokoju Lianga, ostroznie, aby nikt ich nie zauwazył i resztę nocy spędzili razem w jednym łóżku. Zhong czuł od kilku długich dni, że w końcu jest szczęśliwy i spełniony. Żałował tylko, że ta piękna bańka musiała pęknąć o poranku. Po porannym przekomarzaniu się z ukochanym, ubrał go i uczesał, gdy służba przyniosła starannie przygotowane śniadanie. Zawsze patrzyli z niedowiezaniem na Zhonga, który jako jedyny nie miał tak wielkich problemów z postawieniem przyszłego cesarza na równe nogi. Po wszystkim został sam w pokoju, sprzątając pokój, a śmieci zaniósł za pomieszczenia gospodarcze. Z ciezkim westchnięciem otrzepał brudne dłonie, wychodząc zza rogu budynku i prawie wpadł na Gaozongh, gdyby nie złapał go za ramiona. Jinhuan uniósł swój wzrok na wielce uradowanego mężczyzne, czując w kościach, że go szukał i coś chce.
- Zrobisz coś dla mnie i nikomu nie możesz tego powiedzieć, inaczej zrobie z twojego zycia piekło. I nie tylko Twojego - uniósł jedną brew ku górze, a służba zląkł się, przełykając głośnoo ślinę. Czuł, jak brat Lianga niczym chwast wyrasta w jego ogrodzie, rozprzestrzeniając i rozpychając między innymi roślinami. Skinął głową na znak, iz rozumie i zgadza się na umowę, a raczej groźbę Gaozongha. Nie miał przecież wyboru.
Po całym dniu czuł pewnego rodzaju radość, gdy mógł w końcu spotkać się z ukochanym. Wielce uradowany, tak jak obiecywał, poszedł nad jezioro gdzie stała pewna antankia. To tam zawsze słuchał poeazji Lianga, to tam zawsze uczył swojego sługę alfabetu i to dziś on sam miał pokazać czego się nauczył. Jednakże pewna igiełka ciągle wbijała się w plecy młodszego, bowiem zrobił coś, czego jego ukochany nienawidził. Miał tylko nadzieję, iz nie wyda się to wszystko. W końcu niby jak? Pracował, więc to normalne ze się nie widzieli.
- Mingyu - szepnął miękkim głosem, odgarniając wiszące gałęzie drzew i wszedł do altanki, napawając pięknym widokiem.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Tak jak przypuszczał ukochany w mig cały poczerwieniał, stając się dojrzałym pomidorkiem, na co oczywiście książę przywołał uśmiech na twarzy, wciąż nie rozumiejąc, dlaczego jego słoneczko do tej pory tak reagowało za każdym razem, gdy widział go nago. Zwłaszcza, że Liang nie widział w nim nic wstydliwego, wręcz uwielbiał podziwiać każdy jego ruch. Poza tym wielokrotnie dochodziło do takich sytuacji, czy to podczas zbliżenia, wspólnej kąpieli czy też wtedy, kiedy robiło się zbyt ciepło, by spać w ubraniach. -
- Co? - Przechylił głowę lekko w jedną stronę, zastanawiając, co tak nagle rozśmieszyło młodszego, ale zaraz dołączył do śmiania się razem z nim, wciąż nie rozumiejąc, o co chodzi. Po prostu śmiech Zhonga był zaraźliwy. Wkrótce obaj chłopcy wylądowali razem w jednym łóżku, gdzie Liang wtulił swój tył w ciało młodszego, prosząc, by ten go przytulił i niedługo później temat rozmowy samoczynnie się urwał, bo ten starszy zasnął nie wiadomo kiedy w dłoniach ogrzewając ręce swojego ukochanego.
Rano po drobnych negocjacjach i droczeniu się ze sobą, udało się wyższemu wstać z łóżka, witając kolejny dzień. Z pomocą służącego przygotował się do kolejnego spotkania ze swoim ojcem i pożegnał się ze swoim chłopcem długim przytulasem.
Tym razem spędził poranek u boku ojca przyglądając się sądowi, wysłuchując przesłuchań świadków oraz oskarżonych, tak jak zawsze obserwując wykonywane przez jego ojca obowiązki, te które i on będzie musiał wykonywać, dlatego starszy mężczyzna od czasu do czasu pozwalał, by jego syn zarządził wyrok bez narady cesarza. Później była przerwa na obiad jedzony z całą rodziną, by potem ich dwójka w sali tronowej zaczęła planować przyjęcie, a konkretnie bal, który w niedługim czasie miał być odbyć się w murach pałacu z okazji okrągłej rocznicy małżeństwa jego ojca i matki, i wszystko oczywiście musiało być idealne, ponieważ na tę uroczystość mieli przybyć goście z sojuszniczych państw. No i Liang domyślał się, że wtedy będzie wiercona mu w brzuchu dziura, żeby wreszcie znalazł sobie wybrankę swego serca.
Tymczasem młody książę bardziej niż zwykle, rozmyślał o Jianhuanie, zastanawiając się, czy wszystko z nim w porządku i czy przede wszystkim Gao go nie nachodził. Wiedział, że młodszy był od niego bardziej wrażliwy, dlatego też z ulgą przyjął koniec swojego dnia pracy i czym prędzej poszedł do swojego pokoju, zabierając stamtąd ręcznie pisane wiersze ich ulubionego artysty i jeden niepodpisany, tym razem napisany przez samego Lianga. Pismo przyszłego cesarza było idealnie proste i dokładne, dzięki temu było czytelne dla wszystkich – taki cel przysparzał sam cesarz swojemu najstarszemu synowi, gdy ten właśnie uczył się pisać i nie mógł zliczyć, ile to razy był karcony za niedbalstwo. Mingyu był ciekawy, czy Zhong rozpozna jego pismo.
Skierował się w stronę umówionego miejsca, ówcześnie zapewniając straż przy bramie, że nie potrzebuje brać nikogo ze sobą, że wziął ze sobą broń i poradzi sobie sam. Całe szczęście długo nie wałkowali tematu i w ciągu kilkunastu minut znalazł się w altance, schowaną wśród gąszczu drzew, przez co zazwyczaj byli tutaj całkowici sami. Byli wolni i otoczeni tylko przez swoje głosy.
Roztaczająca się tutaj atmosfera wydawała się być magiczna, tak przynajmniej lubił sobie wyobrażać Liang, gdy opierał się o poręcz i obserwował najpierw mały most prowadzący do schodków aż tutaj, a potem spoglądał w tafle jeziora, obserwując swoje odbicie i wysokie drzewa, których gatunków kompletnie nie znał. I to właśnie w tym jeziorze chłopcy wspólnie się pluskali, gdy byli już zmęczeni rozszyfrowaniem znaków sławnych poetów.
Odwrócił się w stronę znajomego głosu, posyłając przybyszowi szczery uśmiech.
- Dobry wieczór – odpowiedział, zaraz łasząc się na krótkiego buziaka na przywitanie.
Zajął miejsce na drewnianych deskach, przysuwając się bliżej ukochanego i w końcu decydując się na położenie głowy na jego kolanach, a nogi rozprostował.
- I jak minął ci dzień? Mój brat ci nie dokuczał? - Przeszedł od razu do sedna tematu, do tego o co martwił się całe popołudnie.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Sluga krolewskiej rodziny, a dokladniej samego Lianga czul jak wszelakie sily odchodza od niego. Jakby wyzional ducha i choc normalnie nie powinno do tego dojsc, to jednak ciemnowlosy ledwo powstrzymal sie od powrotu do swojego pokoju i znikniecia w poscieli zawladnietej zapachem ukochanego. Jednak nie mogl nie przyjsc na umowione spotkanie. Wolal nawet nie wyobrazac sobie rozzloszczonej, a zarazem smutnej miny dlugowlosego ksiecia. Zapewne jako sluga, a zarazem kochanek nie wybaczylby sobie tego. Tak samo sciskalo go w srodku na mysl, iz musialby oklamac Mingyu gdyby zapytal jak minal mu dzisiejszy dzien i byl prawie pewny w stu procentach, iz do tego dojdzie. Zawsze opowiadali sobie co im przytriafialo sie podczas rozlaki. Nawet jesli bylo to nudne pranie bielizny, albo zamiatanie zewnetrznych korytarzy. Zhong byl pracowity, a tego dnia mial dwa razy wiecej na glowie i gdyby nie przyjaciolka z branzy, to pewnie nadal tonalby w stercie obowiazkow, a tak mogl na spokojnie wybrac poezje, ktora chcial przeczytac wybrankowi swego serca i tak jak o tym pomyslal, tak tez uczynil, gdy Liang zjawil sie na miejscu. Pogoda dopisywala, a zezkie powietrze delikatnie pobudzilo zmeczonego Jianhuana. Nie mogl dac po sobie poznac, iz ma tajemnice przed ksieciem. Nienawidzil on byc oszukiwany, wiec chcial ominac jak najzgrabniej sie dalo temat obowiazkow na dzisiejszy dzien.
Zhong mruknal z zadowolenia, kiedy ciemnowlosy ucalowal go na dzien dobry. Caly dzien nie widzieli sie, a to nie za sprawa mijania, a tym, iz Zhonga nie bylo w krolewskich murach za sprawa pewnego jego moscia, ktory niemalze ich przylapal zeszlej nocy. Jianhuan nadal martwil sie ta sprawa, dlatego tez nie mogl pozwolic sobie na zignorowanie zachcianek Gao. Co gorsza zabronil mu rowniez przyznawac sie Minyunowi iz mieli miedzy soba pewna sprawe. To wszystko przytlaczalo Zhonga coraz bardziej i gdyby nie panujaca ciemnosc, to z pewnoscia Liang dostrzeglby jego uciekajacy wzrok, a zarazem niebecnosc myslami.
Poczekal grzecznie az Liang ulozy sie wygodnie, po czym przeczesal jego geste, miekkie wlosy, ktorych nie jedna kobieta mogla mu pozazdroscic. Z deliaktnym usmiechem otworzyl ksiazke, skupiajac wzrok na pierwsyzm zdaniu, lecz nim zdazyl cokolwiek powiedziec, ukochany postanowil byc tym pierwszym, a serce stanelo w gardle Zhonga. Nie patrzac na ksiecia, udawal iz skupia sie na rozszyfrowaniu slow, zastanawiajac goraczkowo nad odpowiedzia. Nie mogl brzmiec zbyt sztywno, zbyt sztucznie.
- Maly zawrot glowy. Jedna ze sluzek rozchorowala sie, wiec musialem wziac czesc jej obowiazkow. Mialem strasznie duzo na glowie, a w wolnej chwili nei moglem cie znalezc. Co robiles? - predko chcial uciec z tematu swojego czasu i skonczyc na tym, co porabial dzis sam Liang. Temat ten byl o wiele latwiejszy i prostrzy. Nie czekajac az odpowie, zaczal szeptem czytac poezje. Staral sie odzwierciedlic wszystko w swoim glosie, opowiadajac o pieknych widokach, malowniczych, pelnych latajacych i spiewajacych ptakach, ktore slaly przez niebo milosny list.
Zhong mruknal z zadowolenia, kiedy ciemnowlosy ucalowal go na dzien dobry. Caly dzien nie widzieli sie, a to nie za sprawa mijania, a tym, iz Zhonga nie bylo w krolewskich murach za sprawa pewnego jego moscia, ktory niemalze ich przylapal zeszlej nocy. Jianhuan nadal martwil sie ta sprawa, dlatego tez nie mogl pozwolic sobie na zignorowanie zachcianek Gao. Co gorsza zabronil mu rowniez przyznawac sie Minyunowi iz mieli miedzy soba pewna sprawe. To wszystko przytlaczalo Zhonga coraz bardziej i gdyby nie panujaca ciemnosc, to z pewnoscia Liang dostrzeglby jego uciekajacy wzrok, a zarazem niebecnosc myslami.
Poczekal grzecznie az Liang ulozy sie wygodnie, po czym przeczesal jego geste, miekkie wlosy, ktorych nie jedna kobieta mogla mu pozazdroscic. Z deliaktnym usmiechem otworzyl ksiazke, skupiajac wzrok na pierwsyzm zdaniu, lecz nim zdazyl cokolwiek powiedziec, ukochany postanowil byc tym pierwszym, a serce stanelo w gardle Zhonga. Nie patrzac na ksiecia, udawal iz skupia sie na rozszyfrowaniu slow, zastanawiajac goraczkowo nad odpowiedzia. Nie mogl brzmiec zbyt sztywno, zbyt sztucznie.
- Maly zawrot glowy. Jedna ze sluzek rozchorowala sie, wiec musialem wziac czesc jej obowiazkow. Mialem strasznie duzo na glowie, a w wolnej chwili nei moglem cie znalezc. Co robiles? - predko chcial uciec z tematu swojego czasu i skonczyc na tym, co porabial dzis sam Liang. Temat ten byl o wiele latwiejszy i prostrzy. Nie czekajac az odpowie, zaczal szeptem czytac poezje. Staral sie odzwierciedlic wszystko w swoim glosie, opowiadajac o pieknych widokach, malowniczych, pelnych latajacych i spiewajacych ptakach, ktore slaly przez niebo milosny list.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- Na pewno nic się nie stało? – dopytał, patrząc intensywnie na twarz ukochanego. W jego słowach wyczuł coś, co nie pozwalało mu tak obojętnie przejść i musiał zapytać, czy wszystko było w porządku. Znał swojego chłopca, jego upodobania, to co lubił, to co kochał i to czego nienawidził, ale jednego o nim nie wiedział.
Nie wiedział, jak Zhong zachowuje się podczas ukrywania prawdy, nie wiedział, jak umie go okłamywać, bo nigdy nie było mu poznać go w takiej sytuacji.
Szybko zakończył temat, uznając, że coś mu się pomyliło, wierząc, że gdyby było inaczej, od razu usłyszałby to od niego.
- Jak zawsze pomagałem ojcu. Wysłuchaliśmy oskarżonych, a potem zaczął ględzić o balu, który chce zorganizować z okazji rocznicy. Wiesz, nasi sojusznicy i banda młodych kobiet ubrana w drogie, błyszczące stroje – Przerwał mu na chwilę, odpowiadając.
Nie bardzo był fanem takich przyjęć. W pałacu nagle robiło się tłoczniej niż zawsze, co sprawiało, że jeszcze trudniej było spotkać się na osobności z Jianhuanem. Do tego sam nagle musiał składać pokłony głowom innych państw, no i oczekiwano od niego nienagannej postawy, manierów, z czym akurat nie miał problemu. Miał problem z tym, że musiał tańczyć z księżniczkami, co oczywiście miało drugie dno.
Wsłuchał się w melodyjny głos Zhonga, przymykając przy tym powieki, która niespodziewanie robiły się coraz cięższe. Barwa głosu młodszego była niesamowicie uspokajająca i świetnie radził sobie z odpowiednim akcentowaniem słów, pozwalając, by książę mógł przenieść się myślami do krainy nakreślanej słowami autora.
- Brałeś jakieś lekcje czytania w sekrecie przede mną czy co? - Zaśmiał się, będąc pod wrażeniem jego umiejętnościom. Czytał w miarę szybkę, nie zająkując się nawet na chwilę i nie prosząc starszego o pomoc. Być może chłopak miał talent do szybkiego uczenia się albo to Liang był świetnym nauczycielem. - Jestem z ciebie dumny, naprawdę. - Podniósł prawą rękę do góry i pogładził ukochanego po gładkim policzku.
Jeszcze raz zamknął oczy, czując, jak te robią się coraz cięższe i cięższe, i nawet nie wiadomo kiedy Liang pogrążył się w słodkim śnie, wciąż leżąc na kolanach ukochanego, będąc kołysanym w jego słowach.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Zhong odwzajemnił bliskość ukochanego, otulając własną dłonią rękę długowłosego, gdy ten gładził sługi skórę i przymknął na moment powieki, rozkoszując się pieszczotą. Uwielbiał dotyk jakim go obdarowywał. Był pełen uczuć, delikatności. Dłonie Lianga zawsze były takie miękki i ciepłe w przeciwieństwie do Zhonga. Zapracowane dłonie były szorstkie i wielokrotnie zdobione ranami od ciężkiej pracy. Co prawda za murami zdawała się być ona przyjemniejsza. Zmiana pościeli, posprzątanie po śniadaniu, czy przygotowanie sali do wieczorowego spotkania. Jianhuan nie mógł narzekać za mocno, choć natłok zadań był spory, to nienależały do tych bardzo cięzkich fizycznie. Gdy jeszcze mieszkał z rodzicami, oranie w polu zdawało się być o wiele gorsze i mniej wdzięczne. Tutaj, w czystych ubraniach musiał jedynie pilnować, aby wszystko wyglądało jak należy. Zwłaszcza wokół Mungyuna.
- Dziękuję za komplement. Nie brałem lekcji, choć troszkę czytałem poza naszymi spotkaniami - przyznał, odkładając lekturę na bok. Nie czuł się zbyt dobrze na myśl, iz musiał nieco okłamać ukochanego. Jednak nie miał wyjścia. Brat Lianga stanowczo zakazał przyznawać się słudze, gdzie kazał mu wyjść i po co. Choć nie rozumiał dlaczego musiał wszystko to ukrywać. Sługa nie uważałtego zdania za coś złego, problematycznego i nie miałoby wpływa na finalny wynik, ale Zhong zrozumiał coś po czasie. Liang mógł niesamowicie obrazić się za oszustwo. Długowłosy był gotów to znieść, ukryć prawdę jego wyjścia poza mury zamku, dla ich dobra. Dla ich dwójki, byle braciszek Mingyuna nie rozsiał niewygodnej plotki, która zniszczyłaby ich obojgu. Zwłaszcza księcia.
- Balu? Jeszcze nic mi o nim nie wiadomo. Ach, mam nadzieje, ze nie będę musiał pomagać - jęknął zrezygnowany na samą myśl o szykowaniu wszystkiego. Jego obowiązkami było słuzyć księciu, a nie pomagać jeszcze słuzbie w ogarnianiu wszystkiego dookoła. Co prawda Zhong nie potrafił odmówić, ale sam zaczynał czuć zmęczenie tymi przytłaczającymi obowiązkami.
- Penwie ojciec zaprosił kandydatki na twoją lubę. Czy byłby zły, gdybym dosypał im do picia czegoś na wspomaganie pracy jelit? - zaraztował, odgarniając włosy z człowa Lianga i pochylił się, aby ucałować go w czoło. Z błogim uśmiechem, gładził ukochanego po głowie, podziwiając głębie jego oczu, a zarazem skupiając od czasu do czasu wzrok na widokach. Było tu pięknie, cicho i tak spokojnie. Zhong bez obaw mógł odetchnąć, poczuć nostaligczną wolność od wszelakich zmartwień.
- Masz moze ochotę wyrwać się z balu? ucieknijmy za mury - zaproponował nagle z błyskiem w oczach.
- Pokazałbym tobie jak się bawią tamtejsi. Jak ja się bawiłem. Byłbyś jako zwykły obywatel, a nie ksiąze. Wszystko wtedy jest inne - z fascynacją zaczął opowiadać o tym jak ludzie popijają alkohol gwarnie grając w gry planszowe. Jak wygadują się o władzy, jak śmieją się szczerze do siebie. Nie to, co tu między murami. Tutaj ciągle ktoś czekał az dana osoba się potknie aby wykorzystać sytuację. Zycie było pod pewnym wzgledem trudne, ale przeciez nie da sie miec wszystkiego. Chłopak doskonale o tym wiedział.
- Nie mogę się doczekac az cie zobacze na balu. Moze nawet ubiore prezent od ciebie - zamyślił się. To była nawet dobra okazja, zwłąszcza, iz bedzie towarzyszył Liangowi jako jego sluzacy.
- Dziękuję za komplement. Nie brałem lekcji, choć troszkę czytałem poza naszymi spotkaniami - przyznał, odkładając lekturę na bok. Nie czuł się zbyt dobrze na myśl, iz musiał nieco okłamać ukochanego. Jednak nie miał wyjścia. Brat Lianga stanowczo zakazał przyznawać się słudze, gdzie kazał mu wyjść i po co. Choć nie rozumiał dlaczego musiał wszystko to ukrywać. Sługa nie uważałtego zdania za coś złego, problematycznego i nie miałoby wpływa na finalny wynik, ale Zhong zrozumiał coś po czasie. Liang mógł niesamowicie obrazić się za oszustwo. Długowłosy był gotów to znieść, ukryć prawdę jego wyjścia poza mury zamku, dla ich dobra. Dla ich dwójki, byle braciszek Mingyuna nie rozsiał niewygodnej plotki, która zniszczyłaby ich obojgu. Zwłaszcza księcia.
- Balu? Jeszcze nic mi o nim nie wiadomo. Ach, mam nadzieje, ze nie będę musiał pomagać - jęknął zrezygnowany na samą myśl o szykowaniu wszystkiego. Jego obowiązkami było słuzyć księciu, a nie pomagać jeszcze słuzbie w ogarnianiu wszystkiego dookoła. Co prawda Zhong nie potrafił odmówić, ale sam zaczynał czuć zmęczenie tymi przytłaczającymi obowiązkami.
- Penwie ojciec zaprosił kandydatki na twoją lubę. Czy byłby zły, gdybym dosypał im do picia czegoś na wspomaganie pracy jelit? - zaraztował, odgarniając włosy z człowa Lianga i pochylił się, aby ucałować go w czoło. Z błogim uśmiechem, gładził ukochanego po głowie, podziwiając głębie jego oczu, a zarazem skupiając od czasu do czasu wzrok na widokach. Było tu pięknie, cicho i tak spokojnie. Zhong bez obaw mógł odetchnąć, poczuć nostaligczną wolność od wszelakich zmartwień.
- Masz moze ochotę wyrwać się z balu? ucieknijmy za mury - zaproponował nagle z błyskiem w oczach.
- Pokazałbym tobie jak się bawią tamtejsi. Jak ja się bawiłem. Byłbyś jako zwykły obywatel, a nie ksiąze. Wszystko wtedy jest inne - z fascynacją zaczął opowiadać o tym jak ludzie popijają alkohol gwarnie grając w gry planszowe. Jak wygadują się o władzy, jak śmieją się szczerze do siebie. Nie to, co tu między murami. Tutaj ciągle ktoś czekał az dana osoba się potknie aby wykorzystać sytuację. Zycie było pod pewnym wzgledem trudne, ale przeciez nie da sie miec wszystkiego. Chłopak doskonale o tym wiedział.
- Nie mogę się doczekac az cie zobacze na balu. Moze nawet ubiore prezent od ciebie - zamyślił się. To była nawet dobra okazja, zwłąszcza, iz bedzie towarzyszył Liangowi jako jego sluzacy.
Troianx
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
- To pewnie już niedługo nie będzie ani jednej osoby w stolicy, która by nie wiedziała. - Przewrócił oczami. Nie wątpił w zdolności organizacyjne swojego ojca, a tym bardziej wszystkich ludzi, którzy będą zajmować się rozgłaszaniem uroczystości, zwłaszcza, że zostaną wysłane oficjalne zaproszenia do głów zaprzyjaźnionych państw. - Przecież nie musisz. Za mało ci płacą za wykonywanie wszystkich obowiązków na zamku. Poza tym możesz powiedzieć, że cię pilnie wzywałem, a ja chętnie będę trzymał się tej wersji. - Przypomniał mu, posyłając mu uśmiech. Znał pracowitość Zhonga i to jak dokładnie chciał pełnić swoje obowiązki, ale z drugiej strony czasami potrafił się o niego martwić, że bierze na swoje barki za dużo. Nie miał w ogóle obowiązku zajmować się balem – wyjątkiem był tylko przyszykowanie samego Lianga do wejścia na salę balową.
- Nawet by się o tym nie dowiedział – odpowiedział z uśmiechem, który następnie jeszcze bardziej poszerzył, dostając kilka czułości od młodszego. Uwielbiał takie spokojne, sielankowe chwilę w obecności sługi, nawet jeśli spędzali je w ciszy, podziwiając tylko swoje twarze czy widoki.
A zwłaszcza lubił, gdy ten składał czułe pocałunki na jego twarzy czy też bawił się jego ciemnymi kosmykami. Czuł się wtedy kochany, co dla niego było wyjątkowo ważne ze względu na ich status społeczny, na to co razem ryzykowali.
- A mógłbyś? - zapytał, od razu podnosząc się na łokcie, zaś jego czekoladowe tęczówki w mig się się zaświeciły. To była o wiele lepsza propozycja niż sztywny taniec w pałacowych murach i pilnowanie swoich manierów. Zwłaszcza, że jako książę nie miał ani jednej okazji, by wyjść poza pałac i być normalnym obywatelem. Zawsze zwracał na siebie uwagę i przyciągał spojrzenia poddanych lub słyszał o sobie rozmowy, a do tego oczywiście zgarniał pokłony. Do tego nierzadko mógł wyjść bez kilku rycerzy obok siebie, którzy by czuwali nad bezpieczeństwem następcy tronu. Wtedy chociaż tego jednego wieczoru mógłby udawać zwykłego obywatela, a przede wszystkim zatańczyć ze swoim ukochanym, z dala od kobiet, które powinien adorować.
- Czy w to również wchodzi opcja rozebrania cię z tego pięknego stroju? - Wyszczerzył się, po czym roześmiany, ukradł z ust Jianhuana pocałunek.
**
Wczesny ranek dla tej dwójki osób nie był niczym szczególnym. Jak zawsze młodszemu udawało się cudem wyciągnąć Lianga z łóżka po jego marudzeniach i chęci wciągnięcia Zhonga pod ciepłą kołdrę. Dopiero potem książę mógł pożywić się posiłkiem i następnie dał chłopakowi zająć się swoimi włosami.
Już miał opuszczać swój pokój, żegnając się z ukochanym, gdy nie usłyszał pukania do drzwi.
- Mogę wejść do mojego ukochanego braciszka? - Głos należał oczywiście do najmłodszego brata, na co ten najstarszy westchnął ciężko i z „jeśli musisz”, pozwolił mu na wejście.
- Czego chcesz? - mruknął, wyraźnie niezadowolony.
- Co tak oschle? Nie wyspałeś się? - Uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu było coś dziwnego, jakby z ukrytym kontekstem, czego Liang nie mógł zinterpretować.- Właściwie to mam sprawę do twojego służącego. - zaczął, na co od razu ciało księcia się spięło, od razu będąc gotowy wygonić brata z pomieszczenia. Jaką to sprawę miał do jego ukochanego do cholery?! - Chciałbym ci podziękować za to, że wczoraj dostarczyłeś tamten list. Dzisiaj rano dostałem odpowiedź. - Ponownie się wyszczerzył, tym razem tylko lisio.
A wtedy starszy poczuł, jak nagle coś ukuło go w serce, jakby coś w nie wlazło i rozrywało je od środka. Uczucie to zaraz rozwinęło się w smutek, zmieszany ze złością, a każda z tych emocji wirowała wokół siebie, walcząc o dominację. I nawet nie zarejestrował momentu wyjścia Gaozhonga, będąc zbyt pochłonięty swoimi emocjami.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! - wykrzyczał w końcu.[color=#73B431 - Okłamałeś mnie o jakiś głupi list! Że ktoś się niby rozchorował?! - [/color]krzyczał na cały pokój, nigdy nie będąc tak wściekły na Zhonga jak teraz. Przecież doskonale wiedział, że nienawidzi kłamstwa, a mimo wszystko postanowił zaryzykować, a do tego sprawa przecież była tak błaha. Co on sobie wyobrażał? Że nigdy prawda nie wyjdzie na jaw?
Z drugiej strony było mu przykro, że w taki sposób nadszarpnął jego zaufanie, które przecież było jedną z ważniejszych kwestii w związku. Było mu przykro, że nie pomyślał o nim, jak będzie się czuł. I kompletnie nie rozumiał powodu kłamstwa, ale do tego nawet nie dał dojść chłopakowi do słowa.
- Nie pokazuj mi się na oczy, dopóki ci nie pozwolę – powiedział, już nie podnosząc głosu. Za to podniósł się z krzesła i podszedł do drzwi. - To jest rozkaz – dodał, zatrzaskując za sobą drewno. Tak jak Zhong nigdy nie kłamał, tak Liang nigdy nie wydawał rozkazów chłopakowi, gdy byli sami, ale jak widać sytuacja całkowicie się odmieniła.
Yoshina
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Zhong Jianhuan
Zhong od samego rana pracował już na najwyższych obrotach, z uśmiechem na twarzy, którego powodem byłl sam Mingyu. Ostatnie wydazenia bardzo pozytywnie wpłynęły na ciemnowlłosego, który całkowicie nie spodziewał się tego, co miało nastapić w najbliższym czasie. Jak zwykle z śniadaniem wszedł do pokoju kochanka, walcząc o to, aby przyszła głowa państwa wyczołgała się spod kołdry. Koniec końców jak zwykle pozwolił sobie na wpadnięcie w objęcia starszego, zatapiając w ciepłej, nagrzanej od jego ciała pościeli. Objęcie dlugowlosego było tak przyjemne, że najchętniej nie budziłby się z tego snu, ale rzeczywistość była surowa i koniec końców oboje musieli wstać. Po porannym rytuale, Zhong poprawiał materiał na szyi Lianga, aby ten mógl wyjść z uniesioną głową do ludzi na zamku, nie wstydząc jakichkolwiek niedoskonalości, których zwyczajnie nie było dzięki bacznemu spojrzeniowi Zhonga. Mieli się już zegnać, kiedy ktoś zawitał do nich niespodziewanie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby obietnica jakiej musiał dotrzymać najmlodszemu z braci ukochanego, którą ukrywał przed samym Mingyu.
Jianhuan jak z automatu zesztywniałl, całly spięty w obawie przed celem w jakim pojawil się w tych progach brat Lianga. Zhong spuścil głowę, wbijając swój przerazony wzrok w swoje splecione razem dłonie. Powodem były maniery jakimi musiał się posługiwać przy obojgu synach monarchy. Przy Liangu mógl czuć się swobodnie i pozwalać na więcej, ale nie, kiedy przychodziła osoba trzecia. Dlatego stał za plecami ukochanego, nie patrzac na ani jednego z nich, grzecznie nasluchujac ich wymiany zdań, błagając w duchu, aby nie został wywołany do tablicy.
Wzdrygnął się zaskoczony, kiedy usłyszał, że młodszy brat Mingyuna przyszedł tu z jego powodu. Z wielkimi, przerazonymi oczyma spojrzał to na Lianga to na jego braciszka, błagając w swym spojrzeniu, aby ten nic nie powiedział, ale znał już wynik tego spotkania. Wiedział, iz został wrobiony i nie powinien tego ukrywać przed kochankiem. Nie powineni go okłamywać, bowiem on tego nienawidzil najardziej pod słońcem, a on głupi posłuchał księcia. W obawie, że wyda ich związek na światło dzienne.
W jednej chwili Zhong poczuł jak niesamowity cięzar spada na jego barki, a on sam ledwo ustałl na nogach, słysząc podziękowania, słysząc wzmianke o liście, a potem jego wzrok powędrował z zadowolonego z siebie brata na Lianga, rozzloszczonego do granic mozliwości. Przelknal głośno gule swych klamstw, a gorycz rozlala się po calej dlugości przełyku, lądując głośnym bulknięciem w zołądku. Wyciągnął ku Liangowi swą reke, ale w połowie zrezygnowal z siegniecia do niego. Wiedzial, że mężczyzna zwyczajnie odepchnalby go od siebie.
Nie miał nic kompletnie na swoje usprawieldiwienie. Nie mógl wymyśleć niczego, co by wyjaśniało sensownie jego postępowanie. Koniec końców okłamał Mingyu i nic tego nie zmieniało. Nawet jeśli Ganzhou groził mu wyjawieniem ich spotkań. Nawet jesli nie miał na to dowodów. To rozsianie plotek nie było niczym trudnym. Problemem byliby wscibscy ludzie, chcacy udowodnić prawde w tych plotkach. Tego chciał właśnie uniknąć Zhong, zgadzając się na prośbę młodszego brata księcia. Nie chciałl rozłąki. Pragnął tego uniknąć, a chcąc zrobić dobrze,tylko sobie zaszkodził. Przy okazji krzywdząc uczucia Lianga, tracąc u niego zaufanie na jakie zapracował.
Rozdziabil swe usta, wydobyl z nich dziwny dzwięk, jakby chciałl się sprzeciwić okropnym słowom, jakie padły od Lianga. Zadrzal cały, chwiejac na wlasnych nogach, gdy ten zabronil mu pokazywać się przed nim. Chciałl zanegować, jakoś wyjaśnic to wszystko, chciał, aby go wysłuchał ale starszy miał inne plany. Po prostu wyszedł z hukiem z pokoju, pozostawiając Zhonga samego sobie w pomieszczeniu. Załamany padł na kolana, a jego usta zaczęły sie wykrzywiać na kształt morskiej fali. Probował to zwalczyć w sobie, ale ostatenicze po polikach splynely strozki łez, a piskliwy jęk wydobyłl się z gardla. Załamany schował twarz w dłoniach, kuląc lekko w dół. Miał wrażenie, ze caly świat zapadl się pod jego stopami.
Reszte dnia Zhong skończyl u siebie w pokoju, prosząc przyjaciólke, aby go wyreczyla. Nie klamal, gdy wspomnial jej, ze Liang nie chce teraz sluzacego widziec na oczy. Szczegółów nie zdradzał, a pod pretekstem złego samopoczucia, który było po nim widać, udal się do siebie, zaszywajac pod grubą warstwą pościeli, z wbitym spojrzeniem na podarowane mu niedawno hanfu, wiszące na krześle, a lzy znow pocisly sie mu do oczu. Zjebał, potwornie zjebal sprawe i nie wiedzial, kiedy Liang skonczy sie fuczec na niego i pozwoli wszystko wyjasnic. Moze... powinien napisac do niego list? Ale czy go odczyta? Schowal wystajaca glowe pod posciel, kulac, aby jak najszybciej sie zagrzac. Musial jakos to naprawic, lecz pierw chcial dac czas Liangoi, aby ten neico ochlonal.
Jianhuan jak z automatu zesztywniałl, całly spięty w obawie przed celem w jakim pojawil się w tych progach brat Lianga. Zhong spuścil głowę, wbijając swój przerazony wzrok w swoje splecione razem dłonie. Powodem były maniery jakimi musiał się posługiwać przy obojgu synach monarchy. Przy Liangu mógl czuć się swobodnie i pozwalać na więcej, ale nie, kiedy przychodziła osoba trzecia. Dlatego stał za plecami ukochanego, nie patrzac na ani jednego z nich, grzecznie nasluchujac ich wymiany zdań, błagając w duchu, aby nie został wywołany do tablicy.
Wzdrygnął się zaskoczony, kiedy usłyszał, że młodszy brat Mingyuna przyszedł tu z jego powodu. Z wielkimi, przerazonymi oczyma spojrzał to na Lianga to na jego braciszka, błagając w swym spojrzeniu, aby ten nic nie powiedział, ale znał już wynik tego spotkania. Wiedział, iz został wrobiony i nie powinien tego ukrywać przed kochankiem. Nie powineni go okłamywać, bowiem on tego nienawidzil najardziej pod słońcem, a on głupi posłuchał księcia. W obawie, że wyda ich związek na światło dzienne.
W jednej chwili Zhong poczuł jak niesamowity cięzar spada na jego barki, a on sam ledwo ustałl na nogach, słysząc podziękowania, słysząc wzmianke o liście, a potem jego wzrok powędrował z zadowolonego z siebie brata na Lianga, rozzloszczonego do granic mozliwości. Przelknal głośno gule swych klamstw, a gorycz rozlala się po calej dlugości przełyku, lądując głośnym bulknięciem w zołądku. Wyciągnął ku Liangowi swą reke, ale w połowie zrezygnowal z siegniecia do niego. Wiedzial, że mężczyzna zwyczajnie odepchnalby go od siebie.
Nie miał nic kompletnie na swoje usprawieldiwienie. Nie mógl wymyśleć niczego, co by wyjaśniało sensownie jego postępowanie. Koniec końców okłamał Mingyu i nic tego nie zmieniało. Nawet jeśli Ganzhou groził mu wyjawieniem ich spotkań. Nawet jesli nie miał na to dowodów. To rozsianie plotek nie było niczym trudnym. Problemem byliby wscibscy ludzie, chcacy udowodnić prawde w tych plotkach. Tego chciał właśnie uniknąć Zhong, zgadzając się na prośbę młodszego brata księcia. Nie chciałl rozłąki. Pragnął tego uniknąć, a chcąc zrobić dobrze,tylko sobie zaszkodził. Przy okazji krzywdząc uczucia Lianga, tracąc u niego zaufanie na jakie zapracował.
Rozdziabil swe usta, wydobyl z nich dziwny dzwięk, jakby chciałl się sprzeciwić okropnym słowom, jakie padły od Lianga. Zadrzal cały, chwiejac na wlasnych nogach, gdy ten zabronil mu pokazywać się przed nim. Chciałl zanegować, jakoś wyjaśnic to wszystko, chciał, aby go wysłuchał ale starszy miał inne plany. Po prostu wyszedł z hukiem z pokoju, pozostawiając Zhonga samego sobie w pomieszczeniu. Załamany padł na kolana, a jego usta zaczęły sie wykrzywiać na kształt morskiej fali. Probował to zwalczyć w sobie, ale ostatenicze po polikach splynely strozki łez, a piskliwy jęk wydobyłl się z gardla. Załamany schował twarz w dłoniach, kuląc lekko w dół. Miał wrażenie, ze caly świat zapadl się pod jego stopami.
Reszte dnia Zhong skończyl u siebie w pokoju, prosząc przyjaciólke, aby go wyreczyla. Nie klamal, gdy wspomnial jej, ze Liang nie chce teraz sluzacego widziec na oczy. Szczegółów nie zdradzał, a pod pretekstem złego samopoczucia, który było po nim widać, udal się do siebie, zaszywajac pod grubą warstwą pościeli, z wbitym spojrzeniem na podarowane mu niedawno hanfu, wiszące na krześle, a lzy znow pocisly sie mu do oczu. Zjebał, potwornie zjebal sprawe i nie wiedzial, kiedy Liang skonczy sie fuczec na niego i pozwoli wszystko wyjasnic. Moze... powinien napisac do niego list? Ale czy go odczyta? Schowal wystajaca glowe pod posciel, kulac, aby jak najszybciej sie zagrzac. Musial jakos to naprawic, lecz pierw chcial dac czas Liangoi, aby ten neico ochlonal.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach