NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Koide
Grafik na Księżycu
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
n o t h i n g c a n b e a c c o m p l i s h e d w i t h o u t
R U L E S OR S T A N D A R D S
————————————————————————————————————— B A S I C S ——
zhongli rex 27 lat 31.12 koziorożec właściciel kawiarni Lapis
dobry znajomy właściciela apteki bubu w liceum uzdolniony w grze
na skrzypcach teraz robi to tylko w wolnej chwili żyjący wobec us-
talonych zasad twardo trzymający się złożonych obietnic i przysiąg
—— A P P E A R A N C E ————————————————————————————————
brązowe włosy związane w kitkę, jaśniejsze końcówki
bursztynowe oczy 182 cm wzrostu 81 kg wagi blady smukły
lubujący w formalnym lub po prostu eleganckim ubiorze
——————————————————————————————————————— A B O U T ——
w liceum był członkiem zespołu, jednak nie traktował tego w pełni
na poważnie, bardziej hobbistyczne. to doprowadziło do rozejścia
się jego wraz z pozostałymi członkami | otwarcie kawiarni nie przy-
szło mu łatwo, lecz jest to coś, z czego jest wyjątkowo dumny | mi-
mo tego, że nie jest już takim pasjonatem muzyki, chwilami zagląda
co się dzieje u jego byłych znajomych
R U L E S OR S T A N D A R D S
————————————————————————————————————— B A S I C S ——
zhongli rex 27 lat 31.12 koziorożec właściciel kawiarni Lapis
dobry znajomy właściciela apteki bubu w liceum uzdolniony w grze
na skrzypcach teraz robi to tylko w wolnej chwili żyjący wobec us-
talonych zasad twardo trzymający się złożonych obietnic i przysiąg
—— A P P E A R A N C E ————————————————————————————————
brązowe włosy związane w kitkę, jaśniejsze końcówki
bursztynowe oczy 182 cm wzrostu 81 kg wagi blady smukły
lubujący w formalnym lub po prostu eleganckim ubiorze
——————————————————————————————————————— A B O U T ——
w liceum był członkiem zespołu, jednak nie traktował tego w pełni
na poważnie, bardziej hobbistyczne. to doprowadziło do rozejścia
się jego wraz z pozostałymi członkami | otwarcie kawiarni nie przy-
szło mu łatwo, lecz jest to coś, z czego jest wyjątkowo dumny | mi-
mo tego, że nie jest już takim pasjonatem muzyki, chwilami zagląda
co się dzieje u jego byłych znajomych
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wieść, że zostają na dłużej w Liyue szczerze ucieszyła Zhongliego. Mieli faktycznie szansę na spędzenie trochę czasu ze sobą i nadrobieniem tego, co stracili i co im umknęło przez te minione lata. O więcej na dany moment prosić nie musiał i nie chciał. Powrót do tego, co było, wydawał mu się teraz bardzo kuszący. Może poczuje się od razu młodszy o te dziesięć lat.
Rozmowa przy stole szła im gładko. Wszyscy byli rozluźnieni, mogąc mówić o wszystkim i o niczym bez znudzenia. Przyjacielskie komentarze w stronę Scaramouche spotykały się ze śmiechem i nie sprawiały wrażenia niezręcznych, choć połowa osób przy stoliku nie miała okazji ich przeżyć z pierwszej ręki. Może dziewczyny widziały coś na nagraniach z ich tras, ale Zhongli aż tak się nie zagłębiał w życie zespołu, z nieznanych nikomu przyczyn, nawet mu samemu, odczuwał, że narusza ich prywatność. Możliwe, że nawet nie było do tego powodu, mogło to być zawsze wymówka na to, żeby nie widzieć, z czym mógł się spotkać, gdyby został w zespole. Na razie nie czuł, że dużo stracił. Nie licząc szansy na zwiedzenie świata czy kraju, jak i spędzenie całego swojego czasu ze znajomymi. Niby pozytywy, jednak był na tyle zadowolony ze swojego życia w danym momencie, że nie wywoływało to u niego smutku lub żalu do podjętej decyzji.
Nie zdziwiło go, jak dziewczynom jakby urosły uszy na hasło imprezy. Przez większość czasu Xiangling pomagała w kuchni, a Lumine łapała każdą drobną pracę, jaka była dostępna, więc możliwość pójścia na imprezę, jeszcze tak wielką, jak ta, brzmiało wyjątkowo smakowicie. Zhongli siedział cicho, popijając herbatę, lecz szybko poczuł na sobie utkwione spojrzenie Ajaxa, na którego zerknął znad filiżanki, zostawiając go dalej w niepewności i jedynie uśmiechając się nieznacznie, co było zasłonięte trzymanym przy ustach naczyniem.
Nieco później wszyscy zebrali się do wyjścia, więc Zhongli czekał spokojnie przy drzwiach, otwierając je, kiedy dziewczyny znalazły się zaraz obok niego. Chciał się już obrócić i wejść z powrotem do środka, żeby posprzątać to, co po sobie zostawili, ale szybko został powstrzymany przez chwyt Childe i delikatne ściągnięcie w dół, aby byli na równym poziomie
— Tak jest — rzucił żartobliwie, po czym też pożegnał się ze zebraną ekipą i wrócił do środka, sprawnie zbierając naczynia i ponownie stawiając odwrotnie krzesła na stoliku. Na szczęście nie narobili prawie w ogóle bałaganu, więc mężczyzna nie musiał dużo sprzątać. Cały ten czas i tak towarzyszył mu dobry humor, myśląc o imprezie, jak i znajomych. Na początku nie był do końca pewien, czy przyjdzie, czy w ogóle powinien, choć chciał. Może i nie należał do największych imprezowiczów, lecz szansa na spędzenie większej ilości czasu była kusząca. Zostało mu teraz tylko równie dobrze przepracować ten tydzień, żeby z czystym sumieniem tam pójść i móc dobrze się bawić.
Miał wrażenie, że pracował nawet ciężej niż zwykle, co uświadomiły mu jeszcze rzucane komentarze pracowników, którzy narzekali, czemu zamówień jest więcej, przede wszystkim tych na wynos. Jednak Zhongli zwyczajnie chciał zrobić więcej, niż mniej, dzięki czemu sobota, jak i niedziela mogą być luźniejsze. Myślał nawet nad tym, żeby zamknąć kawiarnie na ten weekend, lecz Hu Tao szybko go zapewniła, że nie ma po co, i jeśli będzie potrzeba, to przejmie władzę na te dwa dni. Dostał nawet na początku dnia SMS’a od Lumine, że chciałaby spotkać się wcześniej, żeby mogli całą trójką dojechać na miejsce razem. Nieotwarcie było to dla mężczyzny przyznanie, że chciałaby, razem z Xiangling, podwózki. Nawet gdyby nie ukrywała, to by się zgodził, mając za miękkie serce dla dziewczyny i jej zabieganego stylu życia. Dał więc znać menadżerce, czy chciałaby przejąć władzę, przepraszając za informację dopiero o poranku, ale ta ochoczo wyraziła zgodę, pod warunkiem, że ma kontrolę nad specjałami dnia przez ten weekend. Z lekkim strachem wyraził zgodę. Nigdy nie wiedział, co Hu Tao wymyśli, jednak stwierdził, że musi jej w pełni zaufać, jeśli chce się dobrze bawić
— Zhongli! Mam nadzieję, że przywiozłeś jeszcze jakieś ciuchy, w końcu to impreza. Musimy wyglądać niesamowicie, pamiętaj — wskazała na niego palcem, wpuszczając go do mieszkania, gdzie przywitał go zapach przygotowanego przez Xiangling jedzenia.
— Nie wątpię, że coś tam będzie, ale! Co, jak jednak nie? Lepiej zjeść coś już teraz — powiedziała, rozstawiając talerze na stoliku, wypełnione makaronem z warzywami i wołowiną.
Nawet nie zauważył, kiedy czas, przy jedzeniu, jak i wybraniu czy Zhongli powinien iść w koszuli, czy golfie, koniec końców decydując się na koszulę, im zleciał i byli w drodze na podany przez Signorę adres. Sprawdził zegarek, uświadamiając sobie, że są trochę po czasie, ale może to i lepiej. Pewnie będzie już trochę tłumu, więc będą mogli się w niego wtopić i wkręcić w atmosferę. Jednak ciemnowłosy nie przemyślał faktu, że dziewczynom wyjdzie to łatwiej niż mu, przez co stał między zebranymi gośćmi, górując nieco nad nimi. Ściągnął brwi, ostrożnie przepychając się przez nich i szukając swojego koła ratunku, czyli Ajaxa. Wystarczy, że wyłapie rudą grzywę i będzie w domu
— A- Childe. Hej — złapał chłopaka za ramię, kiedy ten nie zauważył, że za nim stoi. Nie miał pojęcia, gdzie się dokładnie znajduje. Po prostu przemierzył całe mieszkanie w poszukiwaniu znajomej twarzy. Lekkim skinięciem głowy jeszcze przeprosił osoby, z którymi rudowłosy rozmawiał, ale miał dość bezcelowego pałętania się po miejscu niczym zagubiony szczeniak. Nie był pewien, czy głośna muzyka go nie zagłuszyła, co zmusiło go do lekkiego pochylenia się, aby być bliżej ucha chłopaka — Lumie i Xiangling zostawiły mnie przy wejściu, dlatego musiałem Ci zawrócić głowę — wyjaśnił swoją obecność. Była to prawda, prawie. Dziewczyny nie do końca go zostawiły, sam im kazał iść się bawić, od początku chciał też znaleźć młodszego, przede wszystkim, żeby udowodnić mu, że jednak przyszedł.
Rozmowa przy stole szła im gładko. Wszyscy byli rozluźnieni, mogąc mówić o wszystkim i o niczym bez znudzenia. Przyjacielskie komentarze w stronę Scaramouche spotykały się ze śmiechem i nie sprawiały wrażenia niezręcznych, choć połowa osób przy stoliku nie miała okazji ich przeżyć z pierwszej ręki. Może dziewczyny widziały coś na nagraniach z ich tras, ale Zhongli aż tak się nie zagłębiał w życie zespołu, z nieznanych nikomu przyczyn, nawet mu samemu, odczuwał, że narusza ich prywatność. Możliwe, że nawet nie było do tego powodu, mogło to być zawsze wymówka na to, żeby nie widzieć, z czym mógł się spotkać, gdyby został w zespole. Na razie nie czuł, że dużo stracił. Nie licząc szansy na zwiedzenie świata czy kraju, jak i spędzenie całego swojego czasu ze znajomymi. Niby pozytywy, jednak był na tyle zadowolony ze swojego życia w danym momencie, że nie wywoływało to u niego smutku lub żalu do podjętej decyzji.
Nie zdziwiło go, jak dziewczynom jakby urosły uszy na hasło imprezy. Przez większość czasu Xiangling pomagała w kuchni, a Lumine łapała każdą drobną pracę, jaka była dostępna, więc możliwość pójścia na imprezę, jeszcze tak wielką, jak ta, brzmiało wyjątkowo smakowicie. Zhongli siedział cicho, popijając herbatę, lecz szybko poczuł na sobie utkwione spojrzenie Ajaxa, na którego zerknął znad filiżanki, zostawiając go dalej w niepewności i jedynie uśmiechając się nieznacznie, co było zasłonięte trzymanym przy ustach naczyniem.
Nieco później wszyscy zebrali się do wyjścia, więc Zhongli czekał spokojnie przy drzwiach, otwierając je, kiedy dziewczyny znalazły się zaraz obok niego. Chciał się już obrócić i wejść z powrotem do środka, żeby posprzątać to, co po sobie zostawili, ale szybko został powstrzymany przez chwyt Childe i delikatne ściągnięcie w dół, aby byli na równym poziomie
— Tak jest — rzucił żartobliwie, po czym też pożegnał się ze zebraną ekipą i wrócił do środka, sprawnie zbierając naczynia i ponownie stawiając odwrotnie krzesła na stoliku. Na szczęście nie narobili prawie w ogóle bałaganu, więc mężczyzna nie musiał dużo sprzątać. Cały ten czas i tak towarzyszył mu dobry humor, myśląc o imprezie, jak i znajomych. Na początku nie był do końca pewien, czy przyjdzie, czy w ogóle powinien, choć chciał. Może i nie należał do największych imprezowiczów, lecz szansa na spędzenie większej ilości czasu była kusząca. Zostało mu teraz tylko równie dobrze przepracować ten tydzień, żeby z czystym sumieniem tam pójść i móc dobrze się bawić.
Miał wrażenie, że pracował nawet ciężej niż zwykle, co uświadomiły mu jeszcze rzucane komentarze pracowników, którzy narzekali, czemu zamówień jest więcej, przede wszystkim tych na wynos. Jednak Zhongli zwyczajnie chciał zrobić więcej, niż mniej, dzięki czemu sobota, jak i niedziela mogą być luźniejsze. Myślał nawet nad tym, żeby zamknąć kawiarnie na ten weekend, lecz Hu Tao szybko go zapewniła, że nie ma po co, i jeśli będzie potrzeba, to przejmie władzę na te dwa dni. Dostał nawet na początku dnia SMS’a od Lumine, że chciałaby spotkać się wcześniej, żeby mogli całą trójką dojechać na miejsce razem. Nieotwarcie było to dla mężczyzny przyznanie, że chciałaby, razem z Xiangling, podwózki. Nawet gdyby nie ukrywała, to by się zgodził, mając za miękkie serce dla dziewczyny i jej zabieganego stylu życia. Dał więc znać menadżerce, czy chciałaby przejąć władzę, przepraszając za informację dopiero o poranku, ale ta ochoczo wyraziła zgodę, pod warunkiem, że ma kontrolę nad specjałami dnia przez ten weekend. Z lekkim strachem wyraził zgodę. Nigdy nie wiedział, co Hu Tao wymyśli, jednak stwierdził, że musi jej w pełni zaufać, jeśli chce się dobrze bawić
— Zhongli! Mam nadzieję, że przywiozłeś jeszcze jakieś ciuchy, w końcu to impreza. Musimy wyglądać niesamowicie, pamiętaj — wskazała na niego palcem, wpuszczając go do mieszkania, gdzie przywitał go zapach przygotowanego przez Xiangling jedzenia.
— Nie wątpię, że coś tam będzie, ale! Co, jak jednak nie? Lepiej zjeść coś już teraz — powiedziała, rozstawiając talerze na stoliku, wypełnione makaronem z warzywami i wołowiną.
Nawet nie zauważył, kiedy czas, przy jedzeniu, jak i wybraniu czy Zhongli powinien iść w koszuli, czy golfie, koniec końców decydując się na koszulę, im zleciał i byli w drodze na podany przez Signorę adres. Sprawdził zegarek, uświadamiając sobie, że są trochę po czasie, ale może to i lepiej. Pewnie będzie już trochę tłumu, więc będą mogli się w niego wtopić i wkręcić w atmosferę. Jednak ciemnowłosy nie przemyślał faktu, że dziewczynom wyjdzie to łatwiej niż mu, przez co stał między zebranymi gośćmi, górując nieco nad nimi. Ściągnął brwi, ostrożnie przepychając się przez nich i szukając swojego koła ratunku, czyli Ajaxa. Wystarczy, że wyłapie rudą grzywę i będzie w domu
— A- Childe. Hej — złapał chłopaka za ramię, kiedy ten nie zauważył, że za nim stoi. Nie miał pojęcia, gdzie się dokładnie znajduje. Po prostu przemierzył całe mieszkanie w poszukiwaniu znajomej twarzy. Lekkim skinięciem głowy jeszcze przeprosił osoby, z którymi rudowłosy rozmawiał, ale miał dość bezcelowego pałętania się po miejscu niczym zagubiony szczeniak. Nie był pewien, czy głośna muzyka go nie zagłuszyła, co zmusiło go do lekkiego pochylenia się, aby być bliżej ucha chłopaka — Lumie i Xiangling zostawiły mnie przy wejściu, dlatego musiałem Ci zawrócić głowę — wyjaśnił swoją obecność. Była to prawda, prawie. Dziewczyny nie do końca go zostawiły, sam im kazał iść się bawić, od początku chciał też znaleźć młodszego, przede wszystkim, żeby udowodnić mu, że jednak przyszedł.
Koide
Grafik na Księżycu
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
____Kolejny tydzień zleciał mu wyjątkowo szybko, głównie na załatwianiu dodatkowych spraw związanych z zamknięciem ich trasy koncertowej i planowanym urlopem, także nim się obejrzał, nastał kolejny weekend i zbliżająca się wielkimi krokami, wieczorna impreza dla ich zespołu, ale także osób ze staffu, menadżerów i wszystkich, którzy choć trochę przyłożyli się do tego, że wszystkie ich koncerty wypadły tak świetnie.
Ostatecznie była to większa impreza licząca przynajmniej pięćdziesiąt osób i specjalnie na tę okazję wynajęli największy lokal w jednym z wysokich apartamentowców z widokiem na całą panoramę miasta. Zamówili cały stół bufetowy z przekąskami i zadbali o to, aby alkoholu starczyło aż do rana. Mieli zamiar w końcu dość hucznie uczcić zapowiedziany urlop i pierwszą trasę zakończoną sukcesem.
____—Ja pierdole, Ajax. Przestań wszędzie zostawiać syf — Scaramouche najeżył się, piorunując rudego wzrokiem. W ciągu ostatnich kilku godzin miał wrażenie, że całe jego czas poświęcony był na zbieraniu puszek po piwie i rzeczy, które na każdym kroku zostawiał po sobie muzyk. — Impreza się jeszcze nie zaczęła, a ty już chlejesz — wytknął mu zauważając, że jego przyjaciel praktycznie od początku dnia miał przy sobie jakiś alkohol. I tylko fakt, że nie tak łatwo było go upić sprawiał, że nie zataczał się jeszcze przy każdym ruchu. Mimo to młodszy i tak był na niego wściekły, nie potrafiąc zrozumieć o co mu w tej chwili chodziło.
____— Zejdź ze mnie, co? Mam chęć to piję — burknął, sięgając po kolejną nieotwartą jeszcze puszkę. Nim jednak zdążył wykonać jakikolwiek ruch, piwo zostało przechwycone przez Scaramouche, a zaraz potem rudowłosy został wypchnięty do przygotowywania zastawy. I może to i lepiej, bo przynajmniej w ten sposób udało mu się na moment zająć czymś myśli. Od rana rzeczywiście nie czuł się najlepiej. Widać było, że coś mocno zalegało mu w myślach choć Ajax nie miał w nawyku żalenia się z tego, co akurat ciążyło mu na sercu. Większość problemów zatrzymywał wyłącznie dla siebie, nie chcąc obarczać nimi swoich przyjaciół. Nie wiedząc co tego dnia ze sobą zrobić, po prostu pił.
____Około godziny osiemnastej wieczorem sala była wypełniona już większością osób i każdy zdążył rozgościć się, znaleźć dla siebie przyjemny kąt i korzystać z dobrej atmosfery. W tle grały piosenki z ich najnowszej płyty, a towarzystwo rozsiało się po całym lokalu. Gdzieś między tłumem mignęła mu sylwetka Lumine i Xiangling, ale nie miał jak do nich podejść, zagadany przez grupkę dziewczyn, które musiały być znajomymi Signory. Nie miał, jak się wykręcić i przytakiwał jedynie na ich rozmowę odnośnie jego niesamowitego wokalu, tańca, wizerunku, choreografii. Nasłuchał się tego tyle, że na samo wspomnienie, dzisiejsze śniadanie przewracało mu się w żołądku. Ostatnie o czym myślał, był temat jego występów.
____Czując dłoń na swoim ramieniu, odwrócił się mimowolnie za siebie, a napotykając przed sobą znajomą sylwetkę, jego twarz momentalnie pojaśniała. Zhongli wprawdzie obiecał mu, że przyjdzie, ale cały ten dzień zaczął się tak koszmarnie, że Ajax spodziewał się najgorszego i przestał nawet liczyć na to, że na siebie trafią. Słysząc z kolei jego słowa o porzuceniu przez Lumie i Xiangling, parsknął mało elegancko i z wdzięcznością dał się odciągnąć od grupki dziewczyn.
____— Przyszedłeś w sama porę, serio. Jesteś moim zbawieniem — uśmiechnął się nieco pijacko, bez skrępowania omiatając mężczyznę wzrokiem. Zhongli wyglądał jak zwykle za dobrze. Alkohol szumiał mu w głowie i nie wyglądał zbyt trzeźwo. — Chodź ze mną — stwierdził po chwili i nie zastanawiając się długo, złapał ciemnowłosego za nadgarstek po czym pociągnął go w stronę tarasu. Po drodze zgarnął jeszcze klucze od drzwi na balkon i butelkę wina, darując sobie jakiekolwiek kieliszki. Niewiele zresztą mówił, chociaż doceniał to, że mężczyzna nie próbował teraz w żaden sposób dociekać i po prostu dał się prowadzić.
____Kiedy z pomocą starszego udało mu się wreszcie tracić kluczem do dziurki w zamku, wyszli na przestrony taras, który był zupełnie pusty. Z daleka od tłumu ludzi i dudniącej muzyki, za to w towarzystwie chłodnego powiewu wiatru i wieczornego nieba.
____— Ta impreza to jakaś porażka! Mam dosyć ich wszystkich — wyrzucił z siebie, niekoniecznie zastanawiając się nad tym, co mówi. Alkohol sam otwierał mu usta, a on z kolei naprawdę potrzebował teraz komuś się wyżalić. — Zachciało mi się cholernej sławy. Ciesz się, że jednak w tym nie siedzisz — prychnął, siadając na chłodnej posadzce od balkonu.
Ostatecznie była to większa impreza licząca przynajmniej pięćdziesiąt osób i specjalnie na tę okazję wynajęli największy lokal w jednym z wysokich apartamentowców z widokiem na całą panoramę miasta. Zamówili cały stół bufetowy z przekąskami i zadbali o to, aby alkoholu starczyło aż do rana. Mieli zamiar w końcu dość hucznie uczcić zapowiedziany urlop i pierwszą trasę zakończoną sukcesem.
____—Ja pierdole, Ajax. Przestań wszędzie zostawiać syf — Scaramouche najeżył się, piorunując rudego wzrokiem. W ciągu ostatnich kilku godzin miał wrażenie, że całe jego czas poświęcony był na zbieraniu puszek po piwie i rzeczy, które na każdym kroku zostawiał po sobie muzyk. — Impreza się jeszcze nie zaczęła, a ty już chlejesz — wytknął mu zauważając, że jego przyjaciel praktycznie od początku dnia miał przy sobie jakiś alkohol. I tylko fakt, że nie tak łatwo było go upić sprawiał, że nie zataczał się jeszcze przy każdym ruchu. Mimo to młodszy i tak był na niego wściekły, nie potrafiąc zrozumieć o co mu w tej chwili chodziło.
____— Zejdź ze mnie, co? Mam chęć to piję — burknął, sięgając po kolejną nieotwartą jeszcze puszkę. Nim jednak zdążył wykonać jakikolwiek ruch, piwo zostało przechwycone przez Scaramouche, a zaraz potem rudowłosy został wypchnięty do przygotowywania zastawy. I może to i lepiej, bo przynajmniej w ten sposób udało mu się na moment zająć czymś myśli. Od rana rzeczywiście nie czuł się najlepiej. Widać było, że coś mocno zalegało mu w myślach choć Ajax nie miał w nawyku żalenia się z tego, co akurat ciążyło mu na sercu. Większość problemów zatrzymywał wyłącznie dla siebie, nie chcąc obarczać nimi swoich przyjaciół. Nie wiedząc co tego dnia ze sobą zrobić, po prostu pił.
____Około godziny osiemnastej wieczorem sala była wypełniona już większością osób i każdy zdążył rozgościć się, znaleźć dla siebie przyjemny kąt i korzystać z dobrej atmosfery. W tle grały piosenki z ich najnowszej płyty, a towarzystwo rozsiało się po całym lokalu. Gdzieś między tłumem mignęła mu sylwetka Lumine i Xiangling, ale nie miał jak do nich podejść, zagadany przez grupkę dziewczyn, które musiały być znajomymi Signory. Nie miał, jak się wykręcić i przytakiwał jedynie na ich rozmowę odnośnie jego niesamowitego wokalu, tańca, wizerunku, choreografii. Nasłuchał się tego tyle, że na samo wspomnienie, dzisiejsze śniadanie przewracało mu się w żołądku. Ostatnie o czym myślał, był temat jego występów.
____Czując dłoń na swoim ramieniu, odwrócił się mimowolnie za siebie, a napotykając przed sobą znajomą sylwetkę, jego twarz momentalnie pojaśniała. Zhongli wprawdzie obiecał mu, że przyjdzie, ale cały ten dzień zaczął się tak koszmarnie, że Ajax spodziewał się najgorszego i przestał nawet liczyć na to, że na siebie trafią. Słysząc z kolei jego słowa o porzuceniu przez Lumie i Xiangling, parsknął mało elegancko i z wdzięcznością dał się odciągnąć od grupki dziewczyn.
____— Przyszedłeś w sama porę, serio. Jesteś moim zbawieniem — uśmiechnął się nieco pijacko, bez skrępowania omiatając mężczyznę wzrokiem. Zhongli wyglądał jak zwykle za dobrze. Alkohol szumiał mu w głowie i nie wyglądał zbyt trzeźwo. — Chodź ze mną — stwierdził po chwili i nie zastanawiając się długo, złapał ciemnowłosego za nadgarstek po czym pociągnął go w stronę tarasu. Po drodze zgarnął jeszcze klucze od drzwi na balkon i butelkę wina, darując sobie jakiekolwiek kieliszki. Niewiele zresztą mówił, chociaż doceniał to, że mężczyzna nie próbował teraz w żaden sposób dociekać i po prostu dał się prowadzić.
____Kiedy z pomocą starszego udało mu się wreszcie tracić kluczem do dziurki w zamku, wyszli na przestrony taras, który był zupełnie pusty. Z daleka od tłumu ludzi i dudniącej muzyki, za to w towarzystwie chłodnego powiewu wiatru i wieczornego nieba.
____— Ta impreza to jakaś porażka! Mam dosyć ich wszystkich — wyrzucił z siebie, niekoniecznie zastanawiając się nad tym, co mówi. Alkohol sam otwierał mu usta, a on z kolei naprawdę potrzebował teraz komuś się wyżalić. — Zachciało mi się cholernej sławy. Ciesz się, że jednak w tym nie siedzisz — prychnął, siadając na chłodnej posadzce od balkonu.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Odeszli wspólnie od widocznie niekomfortowej dla Ajaxa rozmowy. Wzbudziło to mieszane uczucia u Zhongliego – zadowolony, że mógł pomóc przyjacielowi z niej wybrnąć, lecz zmieszany, bo zrobił to dość nieczule i nagle. Mimo to uśmiechnął się lekko w stronę widocznie nietrzeźwego rudowłosego, po czym dał się zaciągnąć w nieznanym mu kierunku. Determinacja w jego kroku powstrzymywała starszego przed przyhamowaniem lub wypytywaniem go, nie czuł się też zbytnio na miejscu, żeby to robić. Miał wrażenie, że grzebałby w cudzych problemach. I nie byli tak samo sobie bliscy, jak kiedyś.
Ostrożnie złapał nieudolnie próbującą trafić w dziurkę dłoń i przejął z niej klucz, otwierając drzwi. Wyszli wspólnie na taras, Zhongli zasunął jeszcze za nimi nie do końca drzwi, co przyciszyło huczącą w środku muzykę. Zatrzymał się niecałe parę metrów od przyjaciela i oparł na chwilę biodrem o barierkę. Szybko jednak kucnął, jak Childe zaczął mówić bzdety, przynajmniej tak mu się wydawało, w temacie imprezy, jak i jego teraźniejszego życia. Uważał je za bzdety przez ich sprzeczną naturę do tego, co zawsze, prawie dzień w dzień od niego słyszał lata temu
— Co ty mówisz? Przecież odkąd pamiętam, to chciałeś być sławny, żebyśmy byli sławni. Otoczony ludźmi… — odebrał ostrożnie butelkę, z której młodszy wziął przed sekundą haust wina, i postawił ją przy swojej nodze, gdzie była mniejsza szansa, że dojdzie do jej rozlania — Sława jak wszystko, ma dwie strony medalu. Nie uważasz jednak, że dla możliwości spełniania się w swojej pasji warto przecierpieć kilka trapiących fanek? — spytał, starając się przywrócić Ajaxowi pozytywne spojrzenie na sytuację, choć skoro ten był pod wpływem alkoholu, szanse zdawały się niewielkie. Jeśli postanowił, że jest to okropne, to pewnie tak zostanie, aż nie wytrzeźwieje. Męcząc głowę nad kolejnymi argumentami, nie zauważył, kiedy butelka znowu znalazła się w dłoni rudowłosego a jej zawartość w zastraszającym tempie w jego ciele.
— Hej, Ajax. Zwolnij, będziesz żałować rano — ostrzegł stanowczo, ale próba odbioru butelki była nieudana i szybko skończyła się winem rozlanym na ich ubraniach. Nie była to duża ilość, ale Zhongli był pewien, że plama zostanie na jego koszuli przez dobry czas. Westchnął ciężko i szarpnął bardziej stanowczo za szyjkę naczynia, żeby móc je odstawić i spojrzał na siedzącego przed nim piosenkarza — Co Ci przeszkadza najbardziej w sławie? — zapytał nagle. Zmiana podejścia wydawała się bardziej odpowiednia. Po paru może parunastu, nie mierzył czasu, minutach próby logicznego wyjaśnienia sytuacji, Zhongli zrozumiał, że to nie to, czego młodszy teraz zapewne potrzebuje. Chwilami jedyne czego ktoś chciał, to możliwości wyżalenia się.
Zauważył, że za drzwiami do balkonu zaczyna się zbierać niemała garstka ludzi. Starszy ściągnął niezadowolony brwi, wiedząc, że właśnie przed tym miało uchronić Childe wyjście na balkon. Pomógł więc chłopakowi wstać, odebrał z powrotem klucze i po zapytaniu, czy woli zmienić miejsce, wyszli na balkon po krótkim mieszaniu przy zamku od drzwi. Budowa baristy przydała się w tej sytuacji - mógł przepchnąć się przez zgromadzony tłum, to fanek, to ludzi, którzy chcieli wypić coś jeszcze z wokalistą, i chronić go przed wyciągniętymi dłońmi, próbujących przechwycić rudzielca.
Dzięki wskazówkom Childe trafili do opustoszałego pokoju w głębi apartamentu. Był nawet zdziwiony, że nie znaleźli tutaj osób, chcących wykorzystać imprezową atmosferę do chwilowego odskoku. Teraz wolałby tego uniknąć, lecz nie chciał wykorzystywać zamka w drzwiach, który mógłby dodać dyskomfortu między nimi. Zostało mu liczyć na szczęście
— Wyglądasz jak siedem nieszczęść — westchnął, przyglądając się dzierżącemu w dłoni butelkę wina chłopakowi — Nie chcesz się przynajmniej przemyć? Będziesz się lepić od potu i wina — zaproponował chłopakowi. Przeszukiwał szuflady, w nadziei, że byłoby coś dla chłopaka na zmianę, jednak zdawał sobie sprawę, że szanse są marne i koniec końców znalazł jedynie wiszący w łazience szlafrok — Potem możesz mi się wyżalać do rana i opowiedzieć mi, na czym straciłem, albo zyskałem — dodał jeszcze, przerzucając ubranie przez swoje przedramię.
Ostrożnie złapał nieudolnie próbującą trafić w dziurkę dłoń i przejął z niej klucz, otwierając drzwi. Wyszli wspólnie na taras, Zhongli zasunął jeszcze za nimi nie do końca drzwi, co przyciszyło huczącą w środku muzykę. Zatrzymał się niecałe parę metrów od przyjaciela i oparł na chwilę biodrem o barierkę. Szybko jednak kucnął, jak Childe zaczął mówić bzdety, przynajmniej tak mu się wydawało, w temacie imprezy, jak i jego teraźniejszego życia. Uważał je za bzdety przez ich sprzeczną naturę do tego, co zawsze, prawie dzień w dzień od niego słyszał lata temu
— Co ty mówisz? Przecież odkąd pamiętam, to chciałeś być sławny, żebyśmy byli sławni. Otoczony ludźmi… — odebrał ostrożnie butelkę, z której młodszy wziął przed sekundą haust wina, i postawił ją przy swojej nodze, gdzie była mniejsza szansa, że dojdzie do jej rozlania — Sława jak wszystko, ma dwie strony medalu. Nie uważasz jednak, że dla możliwości spełniania się w swojej pasji warto przecierpieć kilka trapiących fanek? — spytał, starając się przywrócić Ajaxowi pozytywne spojrzenie na sytuację, choć skoro ten był pod wpływem alkoholu, szanse zdawały się niewielkie. Jeśli postanowił, że jest to okropne, to pewnie tak zostanie, aż nie wytrzeźwieje. Męcząc głowę nad kolejnymi argumentami, nie zauważył, kiedy butelka znowu znalazła się w dłoni rudowłosego a jej zawartość w zastraszającym tempie w jego ciele.
— Hej, Ajax. Zwolnij, będziesz żałować rano — ostrzegł stanowczo, ale próba odbioru butelki była nieudana i szybko skończyła się winem rozlanym na ich ubraniach. Nie była to duża ilość, ale Zhongli był pewien, że plama zostanie na jego koszuli przez dobry czas. Westchnął ciężko i szarpnął bardziej stanowczo za szyjkę naczynia, żeby móc je odstawić i spojrzał na siedzącego przed nim piosenkarza — Co Ci przeszkadza najbardziej w sławie? — zapytał nagle. Zmiana podejścia wydawała się bardziej odpowiednia. Po paru może parunastu, nie mierzył czasu, minutach próby logicznego wyjaśnienia sytuacji, Zhongli zrozumiał, że to nie to, czego młodszy teraz zapewne potrzebuje. Chwilami jedyne czego ktoś chciał, to możliwości wyżalenia się.
Zauważył, że za drzwiami do balkonu zaczyna się zbierać niemała garstka ludzi. Starszy ściągnął niezadowolony brwi, wiedząc, że właśnie przed tym miało uchronić Childe wyjście na balkon. Pomógł więc chłopakowi wstać, odebrał z powrotem klucze i po zapytaniu, czy woli zmienić miejsce, wyszli na balkon po krótkim mieszaniu przy zamku od drzwi. Budowa baristy przydała się w tej sytuacji - mógł przepchnąć się przez zgromadzony tłum, to fanek, to ludzi, którzy chcieli wypić coś jeszcze z wokalistą, i chronić go przed wyciągniętymi dłońmi, próbujących przechwycić rudzielca.
Dzięki wskazówkom Childe trafili do opustoszałego pokoju w głębi apartamentu. Był nawet zdziwiony, że nie znaleźli tutaj osób, chcących wykorzystać imprezową atmosferę do chwilowego odskoku. Teraz wolałby tego uniknąć, lecz nie chciał wykorzystywać zamka w drzwiach, który mógłby dodać dyskomfortu między nimi. Zostało mu liczyć na szczęście
— Wyglądasz jak siedem nieszczęść — westchnął, przyglądając się dzierżącemu w dłoni butelkę wina chłopakowi — Nie chcesz się przynajmniej przemyć? Będziesz się lepić od potu i wina — zaproponował chłopakowi. Przeszukiwał szuflady, w nadziei, że byłoby coś dla chłopaka na zmianę, jednak zdawał sobie sprawę, że szanse są marne i koniec końców znalazł jedynie wiszący w łazience szlafrok — Potem możesz mi się wyżalać do rana i opowiedzieć mi, na czym straciłem, albo zyskałem — dodał jeszcze, przerzucając ubranie przez swoje przedramię.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach