Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
I LOSE CONTROL BECAUSE OF YOU
"we both know I'm always right" - Watanabe Rin - Fleovie
"You're driving me crazy" - Katomi Koichi - Kass
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Fleovie
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Watanabe Rinlet me drive you crazy
Full name: Watanabe Rin
Age: 20 years old
Birthday: November 14th
Race: Ghoul
Kagune: Ukaku
Affiliation: Aogiri
Occupation: Executor
Distinctive marks: Beauty spot
About her
History
Appearance
Statistics
EmmeFull name: Watanabe Rin
Age: 20 years old
Birthday: November 14th
Race: Ghoul
Kagune: Ukaku
Affiliation: Aogiri
Occupation: Executor
Distinctive marks: Beauty spot
About her
W Tokio mieszka od osiemnastego roku życia, a zmotywowały ją do tego dwie rzeczy: po pierwsze, ucieczka przed odpowiedzialnością; po drugie, pragnienie wstąpienia do Drzewa Aogiri. Do organizacji została przyjęta w mgnieniu oka, łatwo również zdobyła zaufanie jego członków, choć jest przez nich traktowana z dystansem, głównie ze względu na niskie umiejętności społeczne.
Ze względu na swoją przeszłość z łatwością odnajduje się wśród ludzi, dzięki czemu może prowadzić samowystarczające życie wśród nich. Uwielbia się im przyglądać, zgłębiać ich naturę, to właśnie dlatego pracuje w ludzkiej kawiarni i nie mieszka w siedzibie Aogiri, zamiast tego wynajmuje bardzo małe mieszkanko w centrum, jednak to tylko kwestia czasu, bowiem koszty pochłaniają większość jej wypłaty.
Jest bardzo zawzięta i uparta, przez co nie potrafi dać za wygraną. Posiada swego rodzaju manię kontroli, którą rekompensuje sobie braki praktyczne w walce. Nie lubi czuć się bezużyteczna, jednak wciąż irytuje ją, że wielokrotnie nie może być zdana na siebie w terenie. Nadrabia wyjątkową szybkością, opanowaniem oraz wiedzą, która przydaje się podczas wielu analiz.
Ze względu na swoją przeszłość z łatwością odnajduje się wśród ludzi, dzięki czemu może prowadzić samowystarczające życie wśród nich. Uwielbia się im przyglądać, zgłębiać ich naturę, to właśnie dlatego pracuje w ludzkiej kawiarni i nie mieszka w siedzibie Aogiri, zamiast tego wynajmuje bardzo małe mieszkanko w centrum, jednak to tylko kwestia czasu, bowiem koszty pochłaniają większość jej wypłaty.
Jest bardzo zawzięta i uparta, przez co nie potrafi dać za wygraną. Posiada swego rodzaju manię kontroli, którą rekompensuje sobie braki praktyczne w walce. Nie lubi czuć się bezużyteczna, jednak wciąż irytuje ją, że wielokrotnie nie może być zdana na siebie w terenie. Nadrabia wyjątkową szybkością, opanowaniem oraz wiedzą, która przydaje się podczas wielu analiz.
History
Jedyne dziecko Rintarou i Chizuru Watanabe - małżeństwa ghouli pochodzącego i mieszkającego w Osace. Ze względu na ogromną skuteczność działań tamtejszych organów ścigania, rodzice dziewczyny żyją w ogromnym strachu przed każdym człowiekiem, dlatego, aby zapewnić swojej córce jakkolwiek normalne życie, wysłali Rin do ludzkiej szkoły. Dzięki temu dziewczyna nie wychowywała się w ogóle w towarzystwie podobnych sobie rówieśników, miała ludzkich przyjaciół i interesowały ją typowo ludzkie zajęcia. Z powodzeniem nauczyła się adaptować swoje zachowanie do ich standardów. Mimo to ciągle przejawiała zainteresowanie swoimi naturalnymi instynktami.
Gdy miała osiemnaście lat, po raz pierwszy straciła nad sobą panowanie. Było to na szkolnym festynie, gdy zabiła swoją koleżankę z klasy, pożerając ją w jednej z sal lekcyjnych. Ciało znaleziono dwie godziny po incydencie, policja nigdy nie wpadła na trop sprawcy, jednak odpowiedniki tokijskich Gołębi doskonale wiedziały, gdzie szukać winnych. Rin jednak rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając rodziców bez pożegnania, przeniosła się do Tokio i wstąpiła do Aogiri. Osackie organy ścigania dały jej spokój, bowiem jej kartoteka przeszła w ręce Gołębi ze stolicy. Z rodzicami nie utrzymuje kontaktu.
Gdy miała osiemnaście lat, po raz pierwszy straciła nad sobą panowanie. Było to na szkolnym festynie, gdy zabiła swoją koleżankę z klasy, pożerając ją w jednej z sal lekcyjnych. Ciało znaleziono dwie godziny po incydencie, policja nigdy nie wpadła na trop sprawcy, jednak odpowiedniki tokijskich Gołębi doskonale wiedziały, gdzie szukać winnych. Rin jednak rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając rodziców bez pożegnania, przeniosła się do Tokio i wstąpiła do Aogiri. Osackie organy ścigania dały jej spokój, bowiem jej kartoteka przeszła w ręce Gołębi ze stolicy. Z rodzicami nie utrzymuje kontaktu.
Appearance
Rin ma 158 centymetrów wzrostu, ważąc przy tym około 52 kilogramy. Długie, kruczoczarne włosy sięgają bioder, zasłaniając przy tym odstające uszy, a grzywkę zawsze ma prostą, często opadającą na oczy. Porcelanowa cera i szare oczy silnie współgrają z monochromatyczną garderobą. Oczy dziewczyny często są podkrążone, wskazując na zmęczenie, choć bardziej można skłaniać się ku stwierdzeniu, iż są objawem zaniedbanej diety. Paznokcie Rin są zawsze krótkie, pomalowane na mleczny lub czarny kolor. Usta ma sine i wymagające ciągłego odżywiania.
Spojrzenie Rin często nie wzbudza sympatii. Zdaje się być bardzo surowa i oschła, promienny uśmiech gości na jej twarzy wyjątkowo rzadko. Ciemne brwi sprawiają, że często wygląda, jakby była wiecznie zła., choć w rzeczywistości mimika ta jest silnie mimowolna, zależna głównie od spięcia, które dziewczyna odczuwa, przebywając w licznych grupach.
Rin ma szczupłą i smukłą sylwetkę. Ma silne, lekko wyrzeźbione nogi, a na brzuchu widać zarysy mięśni, natomiast lekkie wcięcie w talii rekompensuje mały biust oraz płaską pupę.
Spojrzenie Rin często nie wzbudza sympatii. Zdaje się być bardzo surowa i oschła, promienny uśmiech gości na jej twarzy wyjątkowo rzadko. Ciemne brwi sprawiają, że często wygląda, jakby była wiecznie zła., choć w rzeczywistości mimika ta jest silnie mimowolna, zależna głównie od spięcia, które dziewczyna odczuwa, przebywając w licznych grupach.
Rin ma szczupłą i smukłą sylwetkę. Ma silne, lekko wyrzeźbione nogi, a na brzuchu widać zarysy mięśni, natomiast lekkie wcięcie w talii rekompensuje mały biust oraz płaską pupę.
Statistics
4/10 Siła
7/10 Spryt
8/10 Opanowanie
8/10 Szybkość
6/10 Skuteczność
3/10 Wytrzymałość
4/10 Walka
7/10 Wiedza
5/10 Praca zespołowa
7/10 Spryt
8/10 Opanowanie
8/10 Szybkość
6/10 Skuteczność
3/10 Wytrzymałość
4/10 Walka
7/10 Wiedza
5/10 Praca zespołowa
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Od chwili kradzieży dokumentów z mieszkania poczciwego starca mija już parę dni. Koichi zalicza je do najbardziej żenujących na świecie, w drodze przypominania sobie co pada z jego ust, gdy upojenie alkoholowe buzuje mu we krwi. Zdecydowanie – ma ochotę wrócić do tego momentu i zamknąć własne usta na kłódkę albo i zwyczajnie pozwolić sobie zapomnieć, jednakże… Twarz Rin mu w tym nie pomaga. Aż trud znów pomyśleć, a co dopiero powiedzieć, że na ułamek sekundy stała się dla niego atrakcyjna. Nieprzyjemny dreszcz przechodzi mu po plecach w tej kwestii i może toteż w ostatnich dniach popycha go do jeszcze gorszych złośliwości niż dotychczas. Wszystko by odepchnąć od siebie istotę tamtego wieczoru. A może i to, że pijany zasypia wtedy na dywaniku pod łóżkiem. Ogrzewanie, którego im brak w górskim, rozpadającym się domku, daje w hotelu ogromnie przyjemny kontrast. Stwierdza, że stąd było mu wszystko jedno i tamta sytuacja wcale go nie upadla. Wcale, a wcale.
– Wstawaj do cholery! – mówi w kierunku Rin, która wciąż wyleguje się pod śpiworem w ich wspólnym łóżku. Nie jest to kwestią jej niedbalstwa wobec misji, równającym się z zaspaniem na ważny termin – Koichi zwyczajnie miał trudy w zasypianiu tejże nocy, chłód bijący przez drobną szczelinę między deskami budynku dodatkowo budzi go o świecie… I nie tylko jego – wybudzona zostaje również garstka wymownej irytacji na wszystko, co dzieje się wokół niego. A zwłaszcza na Watanabe, do której niechęć rośnie z każdym dniem coraz bardziej.
– Wstawaj do cholery! – mówi w kierunku Rin, która wciąż wyleguje się pod śpiworem w ich wspólnym łóżku. Nie jest to kwestią jej niedbalstwa wobec misji, równającym się z zaspaniem na ważny termin – Koichi zwyczajnie miał trudy w zasypianiu tejże nocy, chłód bijący przez drobną szczelinę między deskami budynku dodatkowo budzi go o świecie… I nie tylko jego – wybudzona zostaje również garstka wymownej irytacji na wszystko, co dzieje się wokół niego. A zwłaszcza na Watanabe, do której niechęć rośnie z każdym dniem coraz bardziej.
Popija tymczasem swoją najprawdopodobniej przedostatnią kawę w tym miejscu, jako że nazajutrz na miejsce, w którym ostatnio zostali wyrzuceni, ma przyjechać transporter, który zabierze ich i zdobyty łup z powrotem do Tokio. Niesamowicie uśmiecha mu się powrót do Aogiri. Początkowo wyjazd w góry, prócz samej misji, jawił mu się jako kupa frajdy, kupa śniegu i rzucania śnieżkami w Rin oraz wizja odpoczynku. Wizja ta zmieniła się po paru dniach, zamieniając się już w kupę nieszczęścia, kupę zasranego śniegu i zasp, w którego albo był wrzucony albo sam wpadał. Zresztą wszystko w tym miejscu składa się na absolutne wkurwienie.
– Marzy mi się dopięcie dzisiejszych spraw na ostatni guzik i wyjazd z tego wypizdowia – mruczy, już bardziej do siebie niż do Watanabe, z wiedzą, że ta misja to nie koncert życzeń. Zdecydowanie wszystko czego dotąd by sobie życzył, obraca się ze zdwojoną siłą przeciwko niemu. W dodatku ma nadzieję, że Gołębie dotychczas nie namierzyli ich obecnego miejsca pobytu – przez to sprawy mogłyby się skomplikować. – Dlaczego nie mogą przysłać tego pieprzonego transportera dzisiaj? – pyta już nieco głośniej, widząc kątem oka jak Rin podnosi się z łóżka. Ma nadzieję, że samodzielnie dostrzeże drugi parujący kubek stojący na kuchennym blacie, zamiast zmuszać go do powiedzenia, że łaskawie zrobił jej kawę. Takie wyznanie jest zdecydowanie powyżej oczekiwań.
– Marzy mi się dopięcie dzisiejszych spraw na ostatni guzik i wyjazd z tego wypizdowia – mruczy, już bardziej do siebie niż do Watanabe, z wiedzą, że ta misja to nie koncert życzeń. Zdecydowanie wszystko czego dotąd by sobie życzył, obraca się ze zdwojoną siłą przeciwko niemu. W dodatku ma nadzieję, że Gołębie dotychczas nie namierzyli ich obecnego miejsca pobytu – przez to sprawy mogłyby się skomplikować. – Dlaczego nie mogą przysłać tego pieprzonego transportera dzisiaj? – pyta już nieco głośniej, widząc kątem oka jak Rin podnosi się z łóżka. Ma nadzieję, że samodzielnie dostrzeże drugi parujący kubek stojący na kuchennym blacie, zamiast zmuszać go do powiedzenia, że łaskawie zrobił jej kawę. Takie wyznanie jest zdecydowanie powyżej oczekiwań.
– Myślisz, że za tą teczkę dostaniemy podwyżkę? – Pytanie jest raczej retoryczne, gdyż oboje wiedzą, że nie, jednakże informacje, które udało im się przejąć wydają się niebywale treściwe i zamknięte w interesującym ich zakresie. Dokumenty traktują zawile o planach badań, tworzeniu krzyżówek z chęcią pozyskania lepszej broni i strategii zbrojnej dla CCG. Koichi byłby wniebowzięty, gdyby Tatarze oczy się od tego zaświeciły i w jakiś sposób doceniłby jego zmagania z działaniem pod przykrywką nędznego człowieka. Zwłaszcza, że poszło mu powyżej oczekiwanych! No pomijając ten nieszczęsny moment zapieprzenia w rurę.
Po niespełna półgodziny oboje są już gotowi. Koichi pakuje teczkę w skrytkę, którą znalazł zaledwie dwa dni temu, a znajduje się ona pod jedną z najmniej stabilnych desek, da się ją z łatwością podważyć i unieść. Z tego też względu kładzie w tym miejscu swoją sportową torbę z nieskładnie wrzuconymi ubraniami. Stara myśleć w pozytywnej wizji, jednakże nie wiedzą, co przez ten jeden dzień może się wydarzyć, zwłaszcza że przez te ostatnie było zbyt cicho i przystępnie, zdecydowanie zbyt cicho.
Po niespełna półgodziny oboje są już gotowi. Koichi pakuje teczkę w skrytkę, którą znalazł zaledwie dwa dni temu, a znajduje się ona pod jedną z najmniej stabilnych desek, da się ją z łatwością podważyć i unieść. Z tego też względu kładzie w tym miejscu swoją sportową torbę z nieskładnie wrzuconymi ubraniami. Stara myśleć w pozytywnej wizji, jednakże nie wiedzą, co przez ten jeden dzień może się wydarzyć, zwłaszcza że przez te ostatnie było zbyt cicho i przystępnie, zdecydowanie zbyt cicho.
Katomi wychodzi jako pierwszy z domku, zeskakując z dwóch schodków na gęsto obsypany śniegiem grunt, który chrupie mu pod stopami. Na zewnątrz jest chłodno, blade słońce kryje się za obłokiem ciemnej chmury i tych jeszcze ciemniejszych zmierzających w ich stronę z południa. Ma szczerą nadzieję, że nie obsypie ich tym kurestwem, gdy tylko zejdą do miasta. Droga powrotna mogłaby być przez to trudniejsza, a przy tym Gołębie mieliby idealne podłoże do ataku.
– Prognoza pogodowa jest tak samo nieprawdopodobnie zła, jak prognoza na zmianę mojego stosunku do ciebie. Zsuwaj karzełku, nie mamy całego dnia – rzuca przez ramię do Rin, przyspieszając kroku jak gdyby rzeczywiście mu się gdzieś śpieszyło. I może, gdyby był na tyle powolny i ostrożny co Watanabe, nie byłby pierwszym, który w połowie schodzenia z góry wjebie się w kłopoty – Gołębie na dwunastej! Ta walka i tak nas nie ominie... – woła, drugą część zdania mówiąc już bardziej do siebie. I jeśli uzbrojeni mężczyźni go dotąd nie zauważyli, to w chwili obecnej nie mieli innej możliwości, niż go usłyszeć.
– Prognoza pogodowa jest tak samo nieprawdopodobnie zła, jak prognoza na zmianę mojego stosunku do ciebie. Zsuwaj karzełku, nie mamy całego dnia – rzuca przez ramię do Rin, przyspieszając kroku jak gdyby rzeczywiście mu się gdzieś śpieszyło. I może, gdyby był na tyle powolny i ostrożny co Watanabe, nie byłby pierwszym, który w połowie schodzenia z góry wjebie się w kłopoty – Gołębie na dwunastej! Ta walka i tak nas nie ominie... – woła, drugą część zdania mówiąc już bardziej do siebie. I jeśli uzbrojeni mężczyźni go dotąd nie zauważyli, to w chwili obecnej nie mieli innej możliwości, niż go usłyszeć.
Fleovie
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Każdy kolejny dzień zdaje się być jeszcze większą mordęgą od poprzedniego. Szczególnie, że od dnia kradzieży teczki sprawa stoi w miejscu. Gołębie wykazują wzmożoną czujność, doskonale wiedząc, że ktoś węszy w pobliżu, a co więcej, sukcesywnie im umyka. Stąd też Rin wraz ze swoim partnerem na misji, również zastosowali większą ostrożność, aby ostatnie doby po prostu bezpiecznie przeczekać. Najważniejsze to dostarczenie dokumentów do Aogiri, a transporter zaplanowany na jutrzejszy dzień, napawa dziewczynę wielką nadzieją, że już niedługo będzie mogła wyspać się w ciepłym i, przede wszystkim, własnym łóżku. Oboje z Koichim przestają dawać sobie ze sobą rady. Katomi ma dziewiętnaście lat, a jednak mentalnie bliżej mu do dziewięciolatka. Chwila w pokoju hotelowym, gdzie odrzucił na bok dumę i w schował do kieszeni swoją złośliwą naturę, w końcowym rozrachunku przynosi więcej problemów niż pożytku. Watanabe doszukuje się w tym jakiejś dziwnej niepewności, którą chłopak musiał poczuć, gdy zrozumiał, że wystawił na światło dzienne tą swoją nieco bardziej przystępną stronę. Dlatego też teraz jest tak obrzydliwie nieznośny i irytujący, że Rin właściwie już się do niego nie odzywa, bo szkoda jej nerwów na taką zbędną dziecinadę.
Teraz leży w łóżku, kurczowo trzymając się za materiał śpiwora. W ciągu nocy temperatura na zewnątrz spadła jeszcze niżej, przez co w środku chatki również zrobiło się chłodniej.
Do otworzenia oczu zmusza ją głos Koichiego, który ani trochę nie jest przyjemny. Chłopak nie daje jej pospać, nawet mając z tyłu głowy, że to ona pełniła część nocnej warty. Nieświadoma jeszcze otaczającej ją rzeczywistości, mruczy coś pod nosem, powoli krzątając się w łóżku. Kolejne słowa ghoula niespecjalnie do niej docierają, bardziej po prostu przepływają przez jej głowę, ale nie są dla Rin na tyle istotne, aby miała się na nich jakkolwiek skupiać.
Gdy wychodzi z łóżka, zalewa ją fala chłodu, dlatego szybko ubiera na siebie kolejną warstwę ciepłych ubrań i łapie w dłonie gorący kubek kawy. Jedyny miły gest, na jaki wciąż stać Koichiego.
— Pogoda ostatnio faktycznie daje w kość, nie dziwię się, że boją się tu wjechać — wzrusza ramionami, dmuchając na gorący napój, po czym bierze małego łyka. Oboje są zmęczeni i chcą wracać do stolicy. Absolutnie nie czują się na siłach, aby próbować przetrwać kolejne tygodnie, ale Rin nie jest pewna, czy bardziej jest wycieńczona psychicznie, czy może fizycznie, dlatego nie ma już w sobie nawet grama pokładów energii, które mogłaby spożytkować choćby na odpowiadanie na bezsensowne pytania Katomiego.
Po ukryciu teczki i ubraniu na siebie tysiąca warstw odzieży zimowej mogą wreszcie udać się do miasta. Ostatnio robią to coraz rzadziej, głównie ze względu na to, iż stało się to bardzo niebezpieczne. Fakt, iż mogą zostać rozpoznani, ciąży Rin niczym nóż na gardle. Pogoda też zdaje się nie zwiastować niczego dobrego, szczególnie niepokojące zdają się być czarne chmury idące od południa. Muszą się spieszyć, aby wrócić do kryjówki zanim zastanie ich kolejny nasyp śniegu. W dodatku po charakterze chmury można wnioskować, iż nie będzie to zwykły biały puch.
Idą powoli ścieżką, a śnieg chrupie im pod nogami. Właściwie ze sobą nie rozmawiają, a Rin głównie wpatruje się w plecy Koichiego idącego kilka metrów przed nią. Mlaszcze ze złością, gdy po raz kolejny słyszy uszczypliwą uwagę w swoją stronę, jednak zaciska zęby, nie chcąc zaczynać kolejnej bezsensownej konwersacji. Ostatecznie i tak nie zdążyłaby niczego powiedzieć, bo chłopaka przed nią ewidentnie coś zatrzymuje. Dostrzega uzbrojonych mężczyzn wabionych przez głos ghoula. Komunikat jest prosty i klarowny, Watanabe zamiast na niego odpowiedzieć, automatycznie odskakuje na jedno z drzew, w przeciwną stronę do kierunku, który obiera Katomi. Ląduje między ośnieżonymi gałęziami, kurczowo łapiąc się jednej z nich. Patrzy na mierzące w nią lufy gołębich pistoletów i próbuje zrozumieć, gdzie właściwie popełniła błąd. Przecież powinni byli ich usłyszeć, zorientować się, że mają towarzystwo. Ludzie są boleśnie łatwi do wytropienia, a jednak tym razem zawiódł ją każdy możliwy zmysł.
Odskakuje po raz kolejny, tym razem jednak w celu uniknięcia pocisków. Wie jednak, że nie może wiecznie się przed nimi chować, bo to niewiele da, szczególnie, że celują wyjątkowo dobrze, a jeden z nich ma w rękach zupełnie inny, nieznany dziewczynie rodzaj broni, co wzbudza dodatkowe podejrzenia, szczególnie, że jeszcze ani razu z niej nie wystrzelił. Skoro trwa starcie, Gołębie prawdopodobnie już wzywają posiłki. Kątem oka dostrzega też Koichiego, który ewidentnie nie ma zamiaru jedynie uciekać. Szybko wplątuje się w walkę.
Oblężenie ze strony Gołębi zmusza Rin do uwolnienia kagune. Białka zachodzą czernią, a tęczówki stają się krwistoczerwone. Teraz nie mają czasu na zabawę, potrzebują jak najszybciej pozbyć się wroga i schować w górach zanim przybędą posiłki. Walka jednak nie okazuje się tak prosta, jakby mogło się z początku wydawać. Rin zostaje wytrącona z równowagi , przez co dostaje jej się do jednego z mężczyzn. Wściekłość daje się we znaki, dlatego mężczyzna ginie szybciej, niż zdążyłby się zorientować, że w ogóle zadał jej jakikolwiek cios. Zuchwałość tę przypłaca jednak nieuwagą, bowiem gubi z oczu mężczyznę z wyjątkowo charakterystycznym pistoletem. Gdy jego sylwetka znów pojawia się na w polu jej widzenia, celuje prosto w walczącego Koichiego. Rin, niewiele myśląc, rzuca się w ich stronę.
— Teraz, strzelaj! — Słychać w oddali jednego z mężczyzn, a zaraz potem Rin czuje, jak w trakcie biegu zostaje przeszyta przez kilka kul. Ostatnia jednak, ta najbardziej bolesna, docelowo wymierzona była w Koichiego, którego dziewczyna w ostatniej chwili odepchnęła na bok, przyjmując na siebie pocisk nabój niewiadomego pochodzenia, po czym czuje, jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Upada prosto w zaspę, a śnieg, na którym leży, momentalnie zachodzi szkarłatem jej krwi, która zaczyna sączyć się z ran na brzuchu i żebrach. Próbuje się podnieść, ale nie potrafi. Normalnie powinna być w stanie walczyć dalej jeszcze choć przez chwilę, jednak tym razem jest inaczej. Coś ewidentnie ją blokuje, zupełnie jakby wyssało z niej całą nadludzką wytrzymałość. Nie jest dość silna, by utrzymać swoje kagune, dlatego chwilę później znów przyjmuje ludzką postać. Utrata krwi wywołuje mroczki przed oczami, a ostatnie, co dziewczyna widzi, to zarys sylwetki Koichiego, który z ogromną wściekłością atakuje pozostałe Gołębie.
Teraz leży w łóżku, kurczowo trzymając się za materiał śpiwora. W ciągu nocy temperatura na zewnątrz spadła jeszcze niżej, przez co w środku chatki również zrobiło się chłodniej.
Do otworzenia oczu zmusza ją głos Koichiego, który ani trochę nie jest przyjemny. Chłopak nie daje jej pospać, nawet mając z tyłu głowy, że to ona pełniła część nocnej warty. Nieświadoma jeszcze otaczającej ją rzeczywistości, mruczy coś pod nosem, powoli krzątając się w łóżku. Kolejne słowa ghoula niespecjalnie do niej docierają, bardziej po prostu przepływają przez jej głowę, ale nie są dla Rin na tyle istotne, aby miała się na nich jakkolwiek skupiać.
Gdy wychodzi z łóżka, zalewa ją fala chłodu, dlatego szybko ubiera na siebie kolejną warstwę ciepłych ubrań i łapie w dłonie gorący kubek kawy. Jedyny miły gest, na jaki wciąż stać Koichiego.
— Pogoda ostatnio faktycznie daje w kość, nie dziwię się, że boją się tu wjechać — wzrusza ramionami, dmuchając na gorący napój, po czym bierze małego łyka. Oboje są zmęczeni i chcą wracać do stolicy. Absolutnie nie czują się na siłach, aby próbować przetrwać kolejne tygodnie, ale Rin nie jest pewna, czy bardziej jest wycieńczona psychicznie, czy może fizycznie, dlatego nie ma już w sobie nawet grama pokładów energii, które mogłaby spożytkować choćby na odpowiadanie na bezsensowne pytania Katomiego.
Po ukryciu teczki i ubraniu na siebie tysiąca warstw odzieży zimowej mogą wreszcie udać się do miasta. Ostatnio robią to coraz rzadziej, głównie ze względu na to, iż stało się to bardzo niebezpieczne. Fakt, iż mogą zostać rozpoznani, ciąży Rin niczym nóż na gardle. Pogoda też zdaje się nie zwiastować niczego dobrego, szczególnie niepokojące zdają się być czarne chmury idące od południa. Muszą się spieszyć, aby wrócić do kryjówki zanim zastanie ich kolejny nasyp śniegu. W dodatku po charakterze chmury można wnioskować, iż nie będzie to zwykły biały puch.
Idą powoli ścieżką, a śnieg chrupie im pod nogami. Właściwie ze sobą nie rozmawiają, a Rin głównie wpatruje się w plecy Koichiego idącego kilka metrów przed nią. Mlaszcze ze złością, gdy po raz kolejny słyszy uszczypliwą uwagę w swoją stronę, jednak zaciska zęby, nie chcąc zaczynać kolejnej bezsensownej konwersacji. Ostatecznie i tak nie zdążyłaby niczego powiedzieć, bo chłopaka przed nią ewidentnie coś zatrzymuje. Dostrzega uzbrojonych mężczyzn wabionych przez głos ghoula. Komunikat jest prosty i klarowny, Watanabe zamiast na niego odpowiedzieć, automatycznie odskakuje na jedno z drzew, w przeciwną stronę do kierunku, który obiera Katomi. Ląduje między ośnieżonymi gałęziami, kurczowo łapiąc się jednej z nich. Patrzy na mierzące w nią lufy gołębich pistoletów i próbuje zrozumieć, gdzie właściwie popełniła błąd. Przecież powinni byli ich usłyszeć, zorientować się, że mają towarzystwo. Ludzie są boleśnie łatwi do wytropienia, a jednak tym razem zawiódł ją każdy możliwy zmysł.
Odskakuje po raz kolejny, tym razem jednak w celu uniknięcia pocisków. Wie jednak, że nie może wiecznie się przed nimi chować, bo to niewiele da, szczególnie, że celują wyjątkowo dobrze, a jeden z nich ma w rękach zupełnie inny, nieznany dziewczynie rodzaj broni, co wzbudza dodatkowe podejrzenia, szczególnie, że jeszcze ani razu z niej nie wystrzelił. Skoro trwa starcie, Gołębie prawdopodobnie już wzywają posiłki. Kątem oka dostrzega też Koichiego, który ewidentnie nie ma zamiaru jedynie uciekać. Szybko wplątuje się w walkę.
Oblężenie ze strony Gołębi zmusza Rin do uwolnienia kagune. Białka zachodzą czernią, a tęczówki stają się krwistoczerwone. Teraz nie mają czasu na zabawę, potrzebują jak najszybciej pozbyć się wroga i schować w górach zanim przybędą posiłki. Walka jednak nie okazuje się tak prosta, jakby mogło się z początku wydawać. Rin zostaje wytrącona z równowagi , przez co dostaje jej się do jednego z mężczyzn. Wściekłość daje się we znaki, dlatego mężczyzna ginie szybciej, niż zdążyłby się zorientować, że w ogóle zadał jej jakikolwiek cios. Zuchwałość tę przypłaca jednak nieuwagą, bowiem gubi z oczu mężczyznę z wyjątkowo charakterystycznym pistoletem. Gdy jego sylwetka znów pojawia się na w polu jej widzenia, celuje prosto w walczącego Koichiego. Rin, niewiele myśląc, rzuca się w ich stronę.
— Teraz, strzelaj! — Słychać w oddali jednego z mężczyzn, a zaraz potem Rin czuje, jak w trakcie biegu zostaje przeszyta przez kilka kul. Ostatnia jednak, ta najbardziej bolesna, docelowo wymierzona była w Koichiego, którego dziewczyna w ostatniej chwili odepchnęła na bok, przyjmując na siebie pocisk nabój niewiadomego pochodzenia, po czym czuje, jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa. Upada prosto w zaspę, a śnieg, na którym leży, momentalnie zachodzi szkarłatem jej krwi, która zaczyna sączyć się z ran na brzuchu i żebrach. Próbuje się podnieść, ale nie potrafi. Normalnie powinna być w stanie walczyć dalej jeszcze choć przez chwilę, jednak tym razem jest inaczej. Coś ewidentnie ją blokuje, zupełnie jakby wyssało z niej całą nadludzką wytrzymałość. Nie jest dość silna, by utrzymać swoje kagune, dlatego chwilę później znów przyjmuje ludzką postać. Utrata krwi wywołuje mroczki przed oczami, a ostatnie, co dziewczyna widzi, to zarys sylwetki Koichiego, który z ogromną wściekłością atakuje pozostałe Gołębie.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
[justify] W takich momentach jak ten Katomi czuje się, jakby od zawsze stworzony był do walki. Nie kwapi się trzymać zdrowego rozsądku i próbować uniknąć bezpośredniego starcia z uzbrojonymi mężczyznami – tak jak to robi Watanabe, którą Koichi szybko traci z trajektorii oczu, wśród wysoko rozpostartych gałęzi drzew iglastych. Nie potrzebuje jej w tym starciu, pewny swoich możliwości bitewnych, dlatego nawet dziękuje jej w myślach, że schodzi z pola bitwy, zamiast plątać mu się pod nogami.
W odruchu automatycznym uaktywnia swoje kagune, odpychając od siebie jakikolwiek pozór człowieczeństwa. Niesamowicie za tym tęsknił, a pobyt w połowie górskiej ścieżki, z dala od miasta mu na to dodatkowo pozwala. Szczerze wątpi, że mieliby przyjemność tu natknąć się na jakiegoś cywila, który najpewniej zostałby zamieszany w akcję z rykoszetu. Cztery emanujące czerwonym kolorem macki wybijają w powietrze, niosąc za sobą mocny podmuch wiatru, który byłby w stanie zmieść zwykłego turystę z nóg; następnie kierując je w stronę nadbiegających mężczyzn. W tego rodzaju stanie skupienia, wyostrza słuch, dostrzegając dodatkowe zagrożenie zza pleców, jednakże obecnie nie przywiązuje do niego większej wagi. Jest pewien, że w razie kłopotów będzie w stanie asekurować się jednym z ogonów kagune, a resztę nadrobi samą siłą i zwinnością.
Niższy mężczyzna automatycznie zamachuje się na niego z wielkim quinque, czego Koichi unika zwinnym susem do przodu, odbijając przy tym wystrzeliwane w jego kierunku odciski. Jest w stanie szczerze przyznać, że nie spodziewał się tak szybkiego wprowadzenia innowacji do resortu broni CCG. Natarcie ze strony quinque w tym wypadku jako jedyne zasnuwa myśl o zamierzchłych czasach, do których Gołębie prawdopodobnie już nie wrócą. Prostym cięciem przeszywa jednego z uzbrojonych w broń palną mężczyzn, odrzucając jego ciało, niczym szmacianą lalkę w zaspę śnieżną, w której niknie niemal całkowicie i przez to też odsłania swoje plecy idealnie na strzał. Doskonale słyszy komendę dwóch Gołębi z tyłu, uśmiecha się nawet, odpierając szybko atak quinque, aby odpowiednio zareagować i wtem… Dzieje się coś niespodziewanego. Zostaje odepchnięty w bok.
Z początku nie jest w stanie zrozumieć co się stało. Spogląda na uzbrojonych mężczyzn skonsternowany, aby zaraz z szokiem wymalowanym na twarzy dostrzec kosmyki ciemnych włosów rozsypanych na śniegu. Oraz krwistoczerwoną plamę odpływającej z wątłego ciała Rin siły i motywacji do walki. Wciąż w szoku, pochyla się do Rin osłaniając ich ogonami od zagrożenia.
– Hej, wstawaj… Rin..? – Pyta nieco przestraszony faktem, że starsza nie podnosi się z gruntu. W normalnej sytuacji to byłoby tylko draśnięciem, nie powodującym wyeliminowania z walki, jednak teraz…? Coś było nie w porządku. – Daj mi chwilę… Poczekaj na mnie i nie zamykaj oczu – mówi, a jego głos w tym momencie nabiera całkowicie odmiennego tonu. Jest zaniepokojony, acz zimny, a gdy prostuje sylwetkę w jego oczach pojawia się nieprzenikniony błysk. – Zabije was kurwa! – warczy z wściekłością, posyłając ogon w stronę rozstrojonego mężczyzny z quinque. Wyglądał dość młodo, a więc musiał być jednym z nowych członków składu, co dawało Koichi’emu przewagę. Oplątuje mackę wokół jego szyi, rzucając nim w pozostałych, aby odsunąć wszystkich jak najdalej od Watanabe. – Czemu do chuja mnie odepchnęłaś?? – mruczy rozdrażniony poczynaniami Rin, podnosząc sobie przy tym poziom adrenaliny. Oddycha nieco ciężej, gdy szybkim ruchem pojawia się pośród mężczyzn, atakując tym razem zarówno kagune, jak również krótkimi nożami, którymi mimo woli dodaje obrażeń.
– Tętnica ramienna, głębokość rany zaledwie pół cala, śmierć w ciągu minuty i trzydziestu sekund – recytuje szeptem, wbijając jeden nóż w nadgarstek mężczyzny, którego znajdował się najbliżej. – Tętnica szyjna. Głębokość rany - półtora cala, utrata przytomności po pięciu sekundach. Śmierć w ciągu dwunastu sekund – mówi dalej, przecinając miejsce na szyi drugiego z mężczyzn, aby w końcu dopaść do trzeciego, a zarazem tego, który strzelił do Rin. W międzyczasie ten stara się go oczywiście postrzelić i unieruchomić tak samo jak partnerkę, jednak Koichi zasłania się ciałem jednego z Gołębi, które później odrzuca jak szmacianą lalkę. Przy następnym strzale, następuje klik, który niesamowicie uszczęśliwia Katomi’ego. – Co? Skończyła się amunicja? – śmieje się, zaatakować już praktycznie bezbronnego mężczyznę. – Teraz czas na moją ulubioną technikę… Tętnica podobojczykowa. Głębokość rany to dwa i pół cala. Utrata przytomności w dwie sekundy, śmierć po trzech i pół. Koniec lekcji – mówi, spoglądając na opadające ciało.
W końcu przechodzi przez całe to pobojowisko, aby przykucnąć przy Rin i przytknąć dwa palce do jej tętnicy szyjnej. Plus jest wyczuwalny, jednak słaby. Pluje sobie w brodę, że w ogóle doprowadziła się do tego stanu. W pierwszych odruchu ma zamiar nałożyć ją na swoje plecy, jednak nie ma pewności, czy kobieta będzie w stanie trzymać się go odpowiednio i czy przypadkiem po drodze jej gdzieś nie zgubi. Stąd też bierze ją na ręce, zbliżając się do linii drzew. Wracanie tą samą drogą w tym momencie byłoby samobójstwem. Zwłaszcza, że słyszy nadchodzącą od podnóża góry eskortę. Wskakuje na gałąź jednego z drzew, poczęstowany niemal jednym z pocisków, który wbija się głęboko w korę, tuż obok jego głowy.
Nie ma czasu na zwłokę. Stąd też bierze nogi za pas, aby po półgodzinnym błądzeniu dotrzeć w końcu do domku. Sam powrót nie jest usłany płatkami róż, głównie ze względu na denną pogodę, która zmiotła go nieco z odpowiedniego kierunku. Zresztą jeszcze nim zdąży wejść do pomieszczenia, zaczyna się istna apokalipsa, zwana nieraz również śnieżycą z zamiecią.
W środku aktualnie zdaje się nawet cieplej niż zazwyczaj. A może to kwestia domniemanej ochrony przed nieprzejednanym huraganem śnieżnym panującym na zewnątrz? Kładzie Rin do łóżka, totalnie nieprzejęty tym, że materac nasiąknie krwią. Jakby jutro i tak stąd znikną, prawda?
– Hej… Rin? Jak się czujesz? – pyta, odgarniając z jej twarzy kosmyki włosów. Dziewczyna jest bledsza niż zazwyczaj, to nie wróży niczego dobrego. Jest na tyle przejęty jej stanem i tym, że nie odpowiada mu, że nie przejmuje się nawet tym, że później miałaby go zabić za jego poczynania. Podciąga jej bluzkę do góry, odklejając przy tym niewygodnie przywierający do ran postrzałowych materiał. Nie wyglądały za dobrze i szczerze Katomi nie znał się zbyt dobrze na tego typu rzeczach, stąd i pozostawały mu jedynie umiejętności pierwszej pomocy. Idzie do kuchni, aby zaraz namoczyć w zimnej wodzie ręczniczek, którym zmywa zaschłą krew, starając się tamować wyciek nowej. Jest to jednak syzyfowa praca. W końcu po parunastu minutach wpada na niebanalny pomysł. Parzy szybko kawę, nastawiając jej parujący kubek na szafce nocnej. Zajmuje się Rin dopóki, napój odrobinę nie ostygnie, aby zaraz wziąć trochę płynu we własne usta, niedługo później przytknięte do warg partnerki, której przekazuje aktualnie jedyną drogę na szybszą regenerację.
– Hej… Rin? Jak się czujesz? – pyta, odgarniając z jej twarzy kosmyki włosów. Dziewczyna jest bledsza niż zazwyczaj, to nie wróży niczego dobrego. Jest na tyle przejęty jej stanem i tym, że nie odpowiada mu, że nie przejmuje się nawet tym, że później miałaby go zabić za jego poczynania. Podciąga jej bluzkę do góry, odklejając przy tym niewygodnie przywierający do ran postrzałowych materiał. Nie wyglądały za dobrze i szczerze Katomi nie znał się zbyt dobrze na tego typu rzeczach, stąd i pozostawały mu jedynie umiejętności pierwszej pomocy. Idzie do kuchni, aby zaraz namoczyć w zimnej wodzie ręczniczek, którym zmywa zaschłą krew, starając się tamować wyciek nowej. Jest to jednak syzyfowa praca. W końcu po parunastu minutach wpada na niebanalny pomysł. Parzy szybko kawę, nastawiając jej parujący kubek na szafce nocnej. Zajmuje się Rin dopóki, napój odrobinę nie ostygnie, aby zaraz wziąć trochę płynu we własne usta, niedługo później przytknięte do warg partnerki, której przekazuje aktualnie jedyną drogę na szybszą regenerację.
Fleovie
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wyjątkowa szybkość i zwinność, którymi została obdarowana Rin dzięki byciu posiadaczką ukaku, okazuje się być najbardziej przydatne, gdy potrzeba głupich i heroicznych czynów, takich jak ratowanie swojego partnera z misji. Jej kagune wręcz płonie fioletowym ogniem, gdy używa maksymalnej prędkości, aby tylko zdążyć na czas i usunąć Koichiego z linii ostrzału. Nie przewiduje jednak, że zajmie jego miejsce, co potem skutkuje uczuciem chłodu, tępym bólem całego ciała i rozmazanym obrazem.
Gdy już nie może nawet podnieść głowy, oddycha jedynie ciężko, gdy głos pochylającego się nad nią Katomiego próbuje przebić się przez bańkę sparaliżowanego umysłu. Wszystkie dźwięki brzmią tak, jakby znajdowali się pod wodą.
Stara się jak może, by tych cholernych oczu nie zamknąć. Jednak gdy już nie słyszy ani słowa od swojego partnera, a kontury stają się niewyraźne, powieki robią się okropnie ciężkie. Patrzy na rozmazujący się przed nią świat, nie potrafi skupić swojej uwagi na czymkolwiek, przez co ma wrażenie, że jej świadomość za chwilę opuści wątłe i osłabione ciało, a tępy ból rozejdzie się po całym ciele niczym zaraza.
Czas zdaje się nie istnieć, zupełnie jakby Rin zastygła gdzieś pomiędzy jawą a rzeczywistością. Watanabe nie pamięta, co dzieje się dalej. Nie rejestruje również momentu, w którym Koichi przenosi ją do ich kryjówki. Czuje jedynie silne podmuchy wiatru i śnieg padający jej na twarz.
Jej ciało zaczyna się pocić, gdy nieudolnie walczy o życie. Położona na łóżku, delikatnie otwiera powieki, a gdy ma nad sobą Katomiego, nie opiera się żadnemu z jego działań, bo jej mózg działa zbyt wolno, by mogła cokolwiek pomyśleć lub zrobić samodzielnie. Nie potrafi też skleić żadnego zdania, aby odpowiedzieć chłopakowi na pytanie. Koichi musi wszystko wyczytać ze stanu faktycznego, patrząc na rozległe rany i twarz dziewczyny, która przyjmuje wyjątkowo nieprzyjemny grymas, gdy krwawiące miejsca zaczynają szczypać w chwili zetknięcia się z mokrym materiałem. Dodatkowo, krwotok jest nie do zatamowania.
Kilka ran postrzałowych to dla standardowego ghoula niewiele. Owszem, osłabiłyby go na krótszą lub dłuższą chwilę, ale żeby doprowadzić go do takiego stanu, rany musiałyby go podziurawić jak ser. Obrażenia, z którymi walczy Rin, powinny ją spowolnić i uniemożliwić walkę w stu procentach, ale nie doprowadzić na skraj wycieńczenia i wykrwawienia. Główny problem zdaje się tkwi w nowej broni Gołębi, która w chwili wystrzału, miała trafić w Koichiego. Rin nie jest na tyle kontaktująca by zauważyć, że zawartość pocisku zablokowała zdolność do regeneracji i ewidentnie odebrała jej wytrzymałość i tolerancję na obrażenia.
Krew przesiąka w materac, aczkolwiek zdaje się to być teraz najmniejszy problem. Koichi uwalnia Rin z większości warstw ubrań, aby mieć łatwy dostęp do ran, których wciąż nie można zatamować. Gdyby Watanabe była człowiekiem, prawdopodobnie już by nie żyła, jednak najwyraźniej resztki ghoulowskiej natury próbują dać z siebie wszystko.
Usta Koichiego smakują kawą. Na początku Rin nie reaguje, jednak nie mija kilka sekund, gdy bierze pierwszy łyk, aby następnie łapczywie przyjmuje kolejne dawki. Jedynie samotna stróżka spływa jej po brodzie, gdy zbiera to prowizoryczne lekarstwo z warg Katomiego. Wypija w ten sposób połowę kubka, jednak w obecnym stanie nie jest w stanie wcisnąć w siebie więcej, ale obecna dawka starsza jej na tyle, aby zacząć ponownie kontaktować.
— Katomi... — trochę zajmuje jej zebranie myśli. Syczy z bólu, gdy podnosi rękę, aby odgarnąć włosy przyklejone do spoconego czoła. — Regeneracja... Nie działa... — z trudem wypowiada kolejne słowa, oddychając przy tym ciężko. Nagle dopada ją silny atak kaszlu, a gdy odwraca się bokiem, wykrztusza krew prosto na poduszkę.
Potrzebuje chwili, aby ponownie odwrócić się w stronę siedzącego na skraju łóżka chłopaka. Dostrzega na jego twarzy zdezorientowanie, zmartwienie, ale i wściekłość.
— Musisz wyjąć kule — rzuca w jego stronę, minę ma poważną, ale wzrok błagalny. Wie, że będzie to trudne, szczególnie, że nie mają żadnego znieczulenia. Jednak Rin obawia się, że jej osłabione zdolności regeneracji nie poradzą sobie z wypchnięciem pocisków na zewnątrz, przez co tkanki nie dadzą rady się zrosnąć. — Proszę — dodaje, widząc zmieszanie na twarzy partnera. Jedną z rąk wskazuje na szafkę kuchenną. — W środku jest apteczka.
Na szczęście Koichi nie zwleka zbyt długo. Rin nie jest w stanie myśleć o tym, jak bardzo ciężko będzie im przez to przejść, ale wie, że nie mają wyboru. Pogoda się pogarsza, nie wiadomo, kiedy przybędzie pomoc, a w dodatku są narażeni na kolejne ataki ze strony Gołębi. Watanabe czuje presję, aby poczuć się lepiej najszybciej, jak to tylko możliwe.
Zagryza w zębach jedną z grubszych ścierek, a dłonie zaciska na pościeli, zupełnie jakby miało to załagodzić ból, który wywołuje usuwanie z jej ciała kul.
Gdy już nie może nawet podnieść głowy, oddycha jedynie ciężko, gdy głos pochylającego się nad nią Katomiego próbuje przebić się przez bańkę sparaliżowanego umysłu. Wszystkie dźwięki brzmią tak, jakby znajdowali się pod wodą.
Stara się jak może, by tych cholernych oczu nie zamknąć. Jednak gdy już nie słyszy ani słowa od swojego partnera, a kontury stają się niewyraźne, powieki robią się okropnie ciężkie. Patrzy na rozmazujący się przed nią świat, nie potrafi skupić swojej uwagi na czymkolwiek, przez co ma wrażenie, że jej świadomość za chwilę opuści wątłe i osłabione ciało, a tępy ból rozejdzie się po całym ciele niczym zaraza.
Czas zdaje się nie istnieć, zupełnie jakby Rin zastygła gdzieś pomiędzy jawą a rzeczywistością. Watanabe nie pamięta, co dzieje się dalej. Nie rejestruje również momentu, w którym Koichi przenosi ją do ich kryjówki. Czuje jedynie silne podmuchy wiatru i śnieg padający jej na twarz.
Jej ciało zaczyna się pocić, gdy nieudolnie walczy o życie. Położona na łóżku, delikatnie otwiera powieki, a gdy ma nad sobą Katomiego, nie opiera się żadnemu z jego działań, bo jej mózg działa zbyt wolno, by mogła cokolwiek pomyśleć lub zrobić samodzielnie. Nie potrafi też skleić żadnego zdania, aby odpowiedzieć chłopakowi na pytanie. Koichi musi wszystko wyczytać ze stanu faktycznego, patrząc na rozległe rany i twarz dziewczyny, która przyjmuje wyjątkowo nieprzyjemny grymas, gdy krwawiące miejsca zaczynają szczypać w chwili zetknięcia się z mokrym materiałem. Dodatkowo, krwotok jest nie do zatamowania.
Kilka ran postrzałowych to dla standardowego ghoula niewiele. Owszem, osłabiłyby go na krótszą lub dłuższą chwilę, ale żeby doprowadzić go do takiego stanu, rany musiałyby go podziurawić jak ser. Obrażenia, z którymi walczy Rin, powinny ją spowolnić i uniemożliwić walkę w stu procentach, ale nie doprowadzić na skraj wycieńczenia i wykrwawienia. Główny problem zdaje się tkwi w nowej broni Gołębi, która w chwili wystrzału, miała trafić w Koichiego. Rin nie jest na tyle kontaktująca by zauważyć, że zawartość pocisku zablokowała zdolność do regeneracji i ewidentnie odebrała jej wytrzymałość i tolerancję na obrażenia.
Krew przesiąka w materac, aczkolwiek zdaje się to być teraz najmniejszy problem. Koichi uwalnia Rin z większości warstw ubrań, aby mieć łatwy dostęp do ran, których wciąż nie można zatamować. Gdyby Watanabe była człowiekiem, prawdopodobnie już by nie żyła, jednak najwyraźniej resztki ghoulowskiej natury próbują dać z siebie wszystko.
Usta Koichiego smakują kawą. Na początku Rin nie reaguje, jednak nie mija kilka sekund, gdy bierze pierwszy łyk, aby następnie łapczywie przyjmuje kolejne dawki. Jedynie samotna stróżka spływa jej po brodzie, gdy zbiera to prowizoryczne lekarstwo z warg Katomiego. Wypija w ten sposób połowę kubka, jednak w obecnym stanie nie jest w stanie wcisnąć w siebie więcej, ale obecna dawka starsza jej na tyle, aby zacząć ponownie kontaktować.
— Katomi... — trochę zajmuje jej zebranie myśli. Syczy z bólu, gdy podnosi rękę, aby odgarnąć włosy przyklejone do spoconego czoła. — Regeneracja... Nie działa... — z trudem wypowiada kolejne słowa, oddychając przy tym ciężko. Nagle dopada ją silny atak kaszlu, a gdy odwraca się bokiem, wykrztusza krew prosto na poduszkę.
Potrzebuje chwili, aby ponownie odwrócić się w stronę siedzącego na skraju łóżka chłopaka. Dostrzega na jego twarzy zdezorientowanie, zmartwienie, ale i wściekłość.
— Musisz wyjąć kule — rzuca w jego stronę, minę ma poważną, ale wzrok błagalny. Wie, że będzie to trudne, szczególnie, że nie mają żadnego znieczulenia. Jednak Rin obawia się, że jej osłabione zdolności regeneracji nie poradzą sobie z wypchnięciem pocisków na zewnątrz, przez co tkanki nie dadzą rady się zrosnąć. — Proszę — dodaje, widząc zmieszanie na twarzy partnera. Jedną z rąk wskazuje na szafkę kuchenną. — W środku jest apteczka.
Na szczęście Koichi nie zwleka zbyt długo. Rin nie jest w stanie myśleć o tym, jak bardzo ciężko będzie im przez to przejść, ale wie, że nie mają wyboru. Pogoda się pogarsza, nie wiadomo, kiedy przybędzie pomoc, a w dodatku są narażeni na kolejne ataki ze strony Gołębi. Watanabe czuje presję, aby poczuć się lepiej najszybciej, jak to tylko możliwe.
Zagryza w zębach jedną z grubszych ścierek, a dłonie zaciska na pościeli, zupełnie jakby miało to załagodzić ból, który wywołuje usuwanie z jej ciała kul.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
W chwili przytknięcia swoich warg do ust Watanabe nie jest pewien czy to aby na pewno był dobry pomysł. Jednak gdy po chwili ta zaczyna pobierać od niego kawę, uśmiecha się mimowolnie. W ten sposób opróżniają kubek do połowy i Koichi ma nadzieję, że chociaż w ten sposób mógłby jej jakoś pomóc, gdyż więcej pomysłów nie przychodzi mu do głowy. Obecnie czuje się równie bezradny, co ona sama.
– Wiem, inaczej już dawno byłabyś na nogach. Daj kawie czas na wchłonięcie się – mówi pełen przekonania, próbując zaszczepić go trochę w Rin, mogącej już poskładać przynajmniej mniej więcej pełne zdanie. Gdy spogląda na nią od boku nie jest pewien, co również co powiedzieć, gdyż raz po raz przez cień zmartwienia przebija się złość na dziewczynę. – Na cholerę się pchałaś pod tą kulę, poradziłbym sobie – warczy, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę musi to robić. Nikt nie wyjmował naboju z czyjegoś ciała i nie jest w stanie powiedzieć czy tym samym nie narobi więcej szkód, niż ich obecnie jest. – Bohaterka się znalazła – mruczy ciszej, z wyraźną niechęcią, ale podnosi się raptem do wskazanej przez osłabioną partnerkę szafki, aby wyciągnąć z niej apteczkę lekarską. Odnajduje w niej bandaże, waciki i co najważniejsze narzędzie podobne do pęsety, choć o wiele większe. Szczerze Katomi nawet nie wie jak je nazwać. Mniej pewnymi ruchami zbliża się do dziewczyny z całym medycznym asortymentem jaki posiadają, dostrzegając też po wyjęciu wszystkiego płyn dezynfekujący. Aż przechodzi o dreszcz, w drodze zastanowienia się, co będzie bardziej bolesne dla Rin. Wyjmowanie kuli czy sama dezynfekcja…
– Zagryź dobrze tą szmatkę, żebyś sobie zębów nie połamała – radzi, zużywając tudzież całą swoją wiedzę na wypadek takich sytuacji. Koncentruje się maksymalnie na wykonywanej czynności, starając się wyjąć kulę jak najszybciej. Jest zdania, że krótkotrwałe cierpienie jest dużo lepsze od konania w długich męczarniach. Wylewa na wacik środek dezynfekujący, kładąc go na brzuchu Watanabe tuż przy jednej z ran. Widzi grymas na jej twarzy i cierpienie w oczach, jednak sam równie nieporadny, nie jest do końca pewien co robi. W końcu bierze szczypce i motając się odrobinę w końcu wyciąga pierwszą kulę, która odkłada do apteczki. Chce się później im przyjrzeć, jak również zabranie takiego łupu wraz z dokumentami do Aogiri będzie znacznym krokiem w przyszłość. Nie ociągając się przemywa drugą ranę drugą gazą również nasączoną płynem dezynfekującym. Wtem też bierze się za drugą kulę, którą wyciąga już o wiele sprawniej. Po skończonej „operacji” przykleja opatrunek i obowiązuje talię dziewczyny bandażem, aby w końcu zaciągnąć jej zakrwawioną bluzkę na swoje miejsce.
Przy wszystkich tych czynnościach mimo koncentracji, nie sposób nie zauważyć jego zaciśniętej szczęki, gdy tylko stara się nie psioczyć na ranną. A trzeba wierzyć, że ma ogromną ochotę wyżyć się na niej za głupotę, którą się wykazała. W końcu z ich dwójki to on miał być tym nierozsądny, tak?
– I co, dobrze było wskakiwać pod lufę? – pyta z jawną drwiną, wyciągając z ust starszej szmatkę, którą ta niemal wypluwa. Widzi, że w jej oczach błyszczą łzy spowodowane doznanym bólem i choć pragnie powiedzieć, że dobrze jej tak – to nie może, coś go sprawnie blokuje. Może to myśl, że gdyby jego zwinność nie wystarczyła i wylądował w tej samej pozycji co ona, wcale by się nie zdziwił, gdyby zostawiła go na polu bitwy. A nawet, gdyby się nim zaopiekowała… to… Sam nie wie, co o tym myśleć. – Miejmy nadzieję, że to wystarczy – warczy pod nosem, zbierając wszystkie akcesoria z powrotem do apteczki, która zostawia otwartą na stoliku. – Chyba nie sądziłaś, że o twoim bohaterskim wyczynie będzie huczeć całe Aogiri. Wielka Rin Watanabe uratowała Katomi’ego przed skopaniem mu tyłka! Miałem wszystko wyliczone, nie trafiłby mnie, idiotko – z początku drwi dalej, po czym znowu warczy i kręci się jak ten bączek po mieszkaniu z zaciętą miną, aby w końcu przysiąść na granicy łóżka, chowając twarz w dłoniach.
– Wiem, inaczej już dawno byłabyś na nogach. Daj kawie czas na wchłonięcie się – mówi pełen przekonania, próbując zaszczepić go trochę w Rin, mogącej już poskładać przynajmniej mniej więcej pełne zdanie. Gdy spogląda na nią od boku nie jest pewien, co również co powiedzieć, gdyż raz po raz przez cień zmartwienia przebija się złość na dziewczynę. – Na cholerę się pchałaś pod tą kulę, poradziłbym sobie – warczy, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę musi to robić. Nikt nie wyjmował naboju z czyjegoś ciała i nie jest w stanie powiedzieć czy tym samym nie narobi więcej szkód, niż ich obecnie jest. – Bohaterka się znalazła – mruczy ciszej, z wyraźną niechęcią, ale podnosi się raptem do wskazanej przez osłabioną partnerkę szafki, aby wyciągnąć z niej apteczkę lekarską. Odnajduje w niej bandaże, waciki i co najważniejsze narzędzie podobne do pęsety, choć o wiele większe. Szczerze Katomi nawet nie wie jak je nazwać. Mniej pewnymi ruchami zbliża się do dziewczyny z całym medycznym asortymentem jaki posiadają, dostrzegając też po wyjęciu wszystkiego płyn dezynfekujący. Aż przechodzi o dreszcz, w drodze zastanowienia się, co będzie bardziej bolesne dla Rin. Wyjmowanie kuli czy sama dezynfekcja…
– Zagryź dobrze tą szmatkę, żebyś sobie zębów nie połamała – radzi, zużywając tudzież całą swoją wiedzę na wypadek takich sytuacji. Koncentruje się maksymalnie na wykonywanej czynności, starając się wyjąć kulę jak najszybciej. Jest zdania, że krótkotrwałe cierpienie jest dużo lepsze od konania w długich męczarniach. Wylewa na wacik środek dezynfekujący, kładąc go na brzuchu Watanabe tuż przy jednej z ran. Widzi grymas na jej twarzy i cierpienie w oczach, jednak sam równie nieporadny, nie jest do końca pewien co robi. W końcu bierze szczypce i motając się odrobinę w końcu wyciąga pierwszą kulę, która odkłada do apteczki. Chce się później im przyjrzeć, jak również zabranie takiego łupu wraz z dokumentami do Aogiri będzie znacznym krokiem w przyszłość. Nie ociągając się przemywa drugą ranę drugą gazą również nasączoną płynem dezynfekującym. Wtem też bierze się za drugą kulę, którą wyciąga już o wiele sprawniej. Po skończonej „operacji” przykleja opatrunek i obowiązuje talię dziewczyny bandażem, aby w końcu zaciągnąć jej zakrwawioną bluzkę na swoje miejsce.
Przy wszystkich tych czynnościach mimo koncentracji, nie sposób nie zauważyć jego zaciśniętej szczęki, gdy tylko stara się nie psioczyć na ranną. A trzeba wierzyć, że ma ogromną ochotę wyżyć się na niej za głupotę, którą się wykazała. W końcu z ich dwójki to on miał być tym nierozsądny, tak?
– I co, dobrze było wskakiwać pod lufę? – pyta z jawną drwiną, wyciągając z ust starszej szmatkę, którą ta niemal wypluwa. Widzi, że w jej oczach błyszczą łzy spowodowane doznanym bólem i choć pragnie powiedzieć, że dobrze jej tak – to nie może, coś go sprawnie blokuje. Może to myśl, że gdyby jego zwinność nie wystarczyła i wylądował w tej samej pozycji co ona, wcale by się nie zdziwił, gdyby zostawiła go na polu bitwy. A nawet, gdyby się nim zaopiekowała… to… Sam nie wie, co o tym myśleć. – Miejmy nadzieję, że to wystarczy – warczy pod nosem, zbierając wszystkie akcesoria z powrotem do apteczki, która zostawia otwartą na stoliku. – Chyba nie sądziłaś, że o twoim bohaterskim wyczynie będzie huczeć całe Aogiri. Wielka Rin Watanabe uratowała Katomi’ego przed skopaniem mu tyłka! Miałem wszystko wyliczone, nie trafiłby mnie, idiotko – z początku drwi dalej, po czym znowu warczy i kręci się jak ten bączek po mieszkaniu z zaciętą miną, aby w końcu przysiąść na granicy łóżka, chowając twarz w dłoniach.
Fleovie
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Narzekanie Katomiego jest jej zdaniem całkowicie zbędne, ale w tej chwili nie ma nawet siły się z nim wykłócać. Gdyby nie było potrzeby, nie rzucałaby się mu na ratunek. Koichi gada pierdoły, twierdząc, że miał wszystko wyliczone. Tak naprawdę znajdowali się w środku jednego wielkiego chaosu, a Rin zrobiła to, co zrobić musiała. Po pierwsze — dlatego, że to jej obowiązek jako partnerki, aby ratować życie towarzysza, a po drugie — gdyby ranili jego, prawdopodobnie nie mieliby szans na przeżycie, bo Rin nie udałoby się odeprzeć tego ataku samodzielnie, a potem uciec z wykrwawiającym się chłopakiem. Gdyby to Koichi dostał kule, byliby już martwi.
Zagryza szmatkę najmocniej jak potrafi, wydając z siebie stłumione przez materiał wrzaski. Dezynfekcja sama w sobie jest najmniejszym problemem, bowiem szczypanie samo w sobie da się wytrzymać. Jest gorzej, gdy przychodzi do prowizorycznego zabiegu. Ból jest ogromny, wręcz niemożliwy do opisania, co objawia się krzykami i ujawniającymi się oczami ghoula. Czuje każdy ruch narzędzia, gdy Koichi stara się wyjąć pociski. Robi to powoli, aby przypadkiem nie narobić większych szkód, ale dygoczące z napięcia ciało dziewczyny w ogóle nie współpracuje. Rozluźnia się dopiero w chwili, gdy ostatnia kula zostaje usunięta, a Katomi zakłada opatrunek.
Wypluwa szmatkę, a że nie ma nic innego pod ręku, to z braku laku właśnie nią wyciera spocone czoło i szyję. Nie jest w stanie ocenić, czy ma już gorączkę, czy nie, ale w obecnej sytuacji wydaje się, iż jest ona wręcz nieunikniona.
Bezradnie patrzy na spiętego Katomiego. Obraz wciąż jest rozmazany, ma wrażenie, że jej zmysłu nie synchronizują się ze sobą, ale nie może nic na to poradzić. Z trudem przełyka ślinę i zachowuje milczenie, aby Koichi mógł się całkowicie wygadać, zwalić winę na nią i jakkolwiek uspokoić. Jednak gdy chłopak próbuje jej wmówić, że dała się zranić dla chwały w Aogiri, jest gotowa mu przyłożyć. I zrobiłaby to, gdyby nie kosztowało ją to całych pokładów energii. Gdy brunet siada na łóżku i milknie, przechodzi jej przez myśl, aby odpuścić. Jednak ma wrażenie, że musi postawić go do pionu niezależnie od tego, czy uratował jej życie czy nie, bo gdyby nie ona, to on by się teraz kończył na tym łóżku.
— Chyba sobie kpisz, jeśli myślisz, że zrobiłam to dla jakiejś sławy. Prawda jest taka, że gówno wiesz i nic nie miałeś wyliczone. Trafiłby cię i to teraz ty kończyłbyś się na tym łóżku — warczy powoli, głos ma płytki, a wypowiadanie jakichkolwiek słów sprawia jej ogromną trudność. — Rzuciłam się tam, bo gdyby trafili w ciebie, bylibyśmy skończeni, nie rozumiesz tego? — dodaje, próbując unieść się na łokciach, jednak szybko orientuje się, jak głupi był to pomysł. — Nie dałabym im rady, zginąłbyś na miejscu. Przepraszam, że tak strasznie ci ciążę, ratując ci życie. I dziękuję za uratowanie mojego, jesteśmy kwita — dodaje już mocno zirytowana, właściwie mając łzy w oczach. Boi się, że przez jej stan utkną tu na dobre. Nie wie, czy jej regeneracja wróci do normy, a w dodatku ogarnia ją poczucie winy, ponieważ chcąc kogoś uratować, staje się dla tej osoby utrapieniem.
Przez dłuższy czas leży w milczeniu, zaciskając szczęki. Wciąż przechodzą ją dreszcze, poci się jakby w domku było trzydzieści stopni na plusie, podczas gdy na zewnątrz panuje ogromny wiatr i nie zapowiada się, jakby miało przestać sypać śniegiem. Wpatruje się w szarówkę za oknem, którego drewniane ramy świszczą pod wpływem podmuchów.
Najgorsze w obecnej sytuacji jest to, że stała się całkowicie niesamodzielna. Musi się prosić o absolutnie wszystko, a nienawidzi tego najbardziej na świecie. Jakby tego było mało, jej powieki stają się niezwykle ciężkie i czuje, że zaraz zmorzy ją sen.
— Katomi, przepociłam i ubrudziłam całe ubranie. Potrzebuję z tym pomocy — wzdycha, starając się za wszelką cenę ukryć malujące się na jej twarzy zakłopotanie. Nie jest fanką wizji, w której chłopak musi ją przebierać, ale w obecnej sytuacji jest to nieuniknione. Już i tak widział część jej ciała, gdy próbował zatamować krwotok. W takich chwilach tego typu dyskomfort powinien zejść na dalszy plan, jednak gdy myślenie robi się choć trochę bardziej trzeźwe, wstyd i niepewność znów się odzywają. Watanabe jednak wie, że nie mają innego wyboru, niż schować dumę do kieszeni i przynajmniej spróbować współpracować. Do tej pory tworzyli prowizoryczny duet, mieli jeden, może dwa lepsze momenty, ale teraz czeka ich prawdziwy sprawdzian. Każde z nich głęboko wierzyło, że nie dojdzie do tak ekstremalnych warunków, ale gdy już sprawy się komplikują, muszą odrzucić złudne nadzieje i pokazać, że mimo wszystko dadzą sobie radę.
Podświadomie Rin czuła, że najgorsze dopiero przed nimi. Teraz przetrwali kryzys, ale nie mieli pewności, że dziewczyna wydobrzeje tak szybko, jak ghoule z reguły zdrowieją. Kończyło się pożywienie, nie są gotowi na zimowanie tutaj jeszcze dłużej. Wciąż nie mają pojęcia, czemu rany Watanabe aż tak ją krzywdzą.
I właśnie w tym momencie Rin zdaje sobie sprawę, że naprawdę jest całkowicie zdana na łaskę Koichiego.
— A w dodatku muszę do toalety — duka już nieco ciszej, w głębi duszy czując, jak bardzo Koichi będzie jej to wszystko wypominał. Jeśli przeżyje. Jeśli oboje przeżyją.
Zagryza szmatkę najmocniej jak potrafi, wydając z siebie stłumione przez materiał wrzaski. Dezynfekcja sama w sobie jest najmniejszym problemem, bowiem szczypanie samo w sobie da się wytrzymać. Jest gorzej, gdy przychodzi do prowizorycznego zabiegu. Ból jest ogromny, wręcz niemożliwy do opisania, co objawia się krzykami i ujawniającymi się oczami ghoula. Czuje każdy ruch narzędzia, gdy Koichi stara się wyjąć pociski. Robi to powoli, aby przypadkiem nie narobić większych szkód, ale dygoczące z napięcia ciało dziewczyny w ogóle nie współpracuje. Rozluźnia się dopiero w chwili, gdy ostatnia kula zostaje usunięta, a Katomi zakłada opatrunek.
Wypluwa szmatkę, a że nie ma nic innego pod ręku, to z braku laku właśnie nią wyciera spocone czoło i szyję. Nie jest w stanie ocenić, czy ma już gorączkę, czy nie, ale w obecnej sytuacji wydaje się, iż jest ona wręcz nieunikniona.
Bezradnie patrzy na spiętego Katomiego. Obraz wciąż jest rozmazany, ma wrażenie, że jej zmysłu nie synchronizują się ze sobą, ale nie może nic na to poradzić. Z trudem przełyka ślinę i zachowuje milczenie, aby Koichi mógł się całkowicie wygadać, zwalić winę na nią i jakkolwiek uspokoić. Jednak gdy chłopak próbuje jej wmówić, że dała się zranić dla chwały w Aogiri, jest gotowa mu przyłożyć. I zrobiłaby to, gdyby nie kosztowało ją to całych pokładów energii. Gdy brunet siada na łóżku i milknie, przechodzi jej przez myśl, aby odpuścić. Jednak ma wrażenie, że musi postawić go do pionu niezależnie od tego, czy uratował jej życie czy nie, bo gdyby nie ona, to on by się teraz kończył na tym łóżku.
— Chyba sobie kpisz, jeśli myślisz, że zrobiłam to dla jakiejś sławy. Prawda jest taka, że gówno wiesz i nic nie miałeś wyliczone. Trafiłby cię i to teraz ty kończyłbyś się na tym łóżku — warczy powoli, głos ma płytki, a wypowiadanie jakichkolwiek słów sprawia jej ogromną trudność. — Rzuciłam się tam, bo gdyby trafili w ciebie, bylibyśmy skończeni, nie rozumiesz tego? — dodaje, próbując unieść się na łokciach, jednak szybko orientuje się, jak głupi był to pomysł. — Nie dałabym im rady, zginąłbyś na miejscu. Przepraszam, że tak strasznie ci ciążę, ratując ci życie. I dziękuję za uratowanie mojego, jesteśmy kwita — dodaje już mocno zirytowana, właściwie mając łzy w oczach. Boi się, że przez jej stan utkną tu na dobre. Nie wie, czy jej regeneracja wróci do normy, a w dodatku ogarnia ją poczucie winy, ponieważ chcąc kogoś uratować, staje się dla tej osoby utrapieniem.
Przez dłuższy czas leży w milczeniu, zaciskając szczęki. Wciąż przechodzą ją dreszcze, poci się jakby w domku było trzydzieści stopni na plusie, podczas gdy na zewnątrz panuje ogromny wiatr i nie zapowiada się, jakby miało przestać sypać śniegiem. Wpatruje się w szarówkę za oknem, którego drewniane ramy świszczą pod wpływem podmuchów.
Najgorsze w obecnej sytuacji jest to, że stała się całkowicie niesamodzielna. Musi się prosić o absolutnie wszystko, a nienawidzi tego najbardziej na świecie. Jakby tego było mało, jej powieki stają się niezwykle ciężkie i czuje, że zaraz zmorzy ją sen.
— Katomi, przepociłam i ubrudziłam całe ubranie. Potrzebuję z tym pomocy — wzdycha, starając się za wszelką cenę ukryć malujące się na jej twarzy zakłopotanie. Nie jest fanką wizji, w której chłopak musi ją przebierać, ale w obecnej sytuacji jest to nieuniknione. Już i tak widział część jej ciała, gdy próbował zatamować krwotok. W takich chwilach tego typu dyskomfort powinien zejść na dalszy plan, jednak gdy myślenie robi się choć trochę bardziej trzeźwe, wstyd i niepewność znów się odzywają. Watanabe jednak wie, że nie mają innego wyboru, niż schować dumę do kieszeni i przynajmniej spróbować współpracować. Do tej pory tworzyli prowizoryczny duet, mieli jeden, może dwa lepsze momenty, ale teraz czeka ich prawdziwy sprawdzian. Każde z nich głęboko wierzyło, że nie dojdzie do tak ekstremalnych warunków, ale gdy już sprawy się komplikują, muszą odrzucić złudne nadzieje i pokazać, że mimo wszystko dadzą sobie radę.
Podświadomie Rin czuła, że najgorsze dopiero przed nimi. Teraz przetrwali kryzys, ale nie mieli pewności, że dziewczyna wydobrzeje tak szybko, jak ghoule z reguły zdrowieją. Kończyło się pożywienie, nie są gotowi na zimowanie tutaj jeszcze dłużej. Wciąż nie mają pojęcia, czemu rany Watanabe aż tak ją krzywdzą.
I właśnie w tym momencie Rin zdaje sobie sprawę, że naprawdę jest całkowicie zdana na łaskę Koichiego.
— A w dodatku muszę do toalety — duka już nieco ciszej, w głębi duszy czując, jak bardzo Koichi będzie jej to wszystko wypominał. Jeśli przeżyje. Jeśli oboje przeżyją.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Podnoszenie Rin ciśnienia od zawsze przynosi u dużo frajdy. Lubi spoglądać na to jak marszczy brwi i mierzy go tym zimnym, pełnym niezrozumienia spojrzeniem i właściwie tylko to w tym wszystkim lubi. Bo gdy tylko Watanabe otwiera usta, z odpowiedzią na jego zaczepki, jest w stanie rozpętać się sztorm, który zmiecie wszystko wokół nich z powierzchni ziemi. Katomi nie lubi przegrywać, kocha mieć ostatnie słowo i w takich sytuacjach rzadko zamyka usta na kłódkę, aby zachować się jak na swój wiek przystało.
Jednak teraz? Nie czuje takiej przyjemności z drwienia z partnerki. Słowa pełne kpiny, które wypływają z jego ust przepełnione są raczej marzeniem, że sytuacja mogłaby przedstawiać się w inny sposób. Gdyby był trochę bardziej spostrzegawczy albo trochę silniejszy. Upatruje też swoją winę w tym, że to on jako pierwszy zwrócił na nich uwagę Gołębi. Mógł załatwić to zdecydowanie trochę inaczej, trochę ciszej, tak… Nie po swojemu.
– Wiem – mówi, a jego głos stłumiony jest przez dłonie, którymi zasłania twarz. Nie odwraca się nawet do Rin, która ruga go w najlepsze, za nieprzemyślane słowa, które przed chwilą rzucił w eter. Może znowu nie pomyślał, ale musiał w jakiś sposób upuścić ogarniającej go irytacji i właściwie zamknięty pośród czterech drewnianych i nieszczelnych ścian, chroniących ich od zamieci śnieżnej – nie miał większego wyboru. – Po powrocie do Aogiri powinnaś przejść trening, aby zwiększyć swoje predyspozycje w walce – dodaje, nadal pośrednio zwalając winę na Rin, choć i w prawdzie taki trening, mógłby dużo zdziałać przy wypadku wznowienia się takich misji. Niebawem Drzewo będzie świadome użytkowania nowej broni przez CCG, a przed taką akurat nieraz trudno będzie im się uchylić. Tatara być może wprowadzi nowy system treningowy, w którym Watanabe będzie w stanie wzmocnić swoje umiejętności w walce.
Po chwili między nimi nastaje grobowa cisza, której nikt nie przecina. Katomi oczywiście ma jeszcze bardzo wiele do powiedzenia i zdecydowanie mógłby się wykłócać, tylko… Chyba pierwszy raz w życiu czuje, że nie chce tego robić. I tym razem wypadałoby trzymać buzię na kłódkę. Właśnie podnosi się z łóżka, aby pójść do toalety i przemyć twarz i ręce ubrudzone krwią zarówno tą należącą do Rin, jak i tą Gołębi, jednak Watanabe zatrzymuje go w pół kroku swoimi słowami. Odwraca się w jej kierunku niemal w slow motion, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Nie wyraża jednak swojej niechęci, a jedynie wydaje z siebie głośny świst zasysanego powietrza. – Poczekaj chwilę – rzuca, po czym kieruje się w końcu do łazienki, gdzie zmywa trudy pracy.
Podnosi twarz do małego lustra i dostrzegając delikatny rumieniec, który powstał na jego polikach ze względu na prośbę Watanabe sprawia, że ma ochotę potłuc taflę, którą ma przed sobą. To wręcz nie do pomyślenia, że coś takiego jest w stanie go chociaż odrobinę zawstydzić… Może to przez echo słów z tamtego wieczora, które wracają do niego echem? Potrząsa głową, próbując wyrzucić tą bezpruderyjną myśl ze swoich myśli. Wyciera twarz i dłonie w ręcznik i wraca do głównego pomieszczenia, zabierając czyste rzeczy Rin.
– Już wiem dlaczego mówi się, że starcy i ranni są jak dzieci. Teraz okropnie przypominasz mi Saichi’ego, gdy był mały. Mamo, ubrudziłem się, pomożesz mi? Tak mówił, gdy pierwszy raz zjadł ludzkie mięso – prycha pod nosem, choć już nie tak obraźliwie jak wcześniej. W jego głosie pobrzmiewa nuta rozbawienia, ciągnąca się za tym odległym wspomnieniem, które plącze też w otchłani myśli dawno zaginione osoby, niegdyś mu bardzo bliskie. Pomaga Rin z przebraniem się, skupiając się właśnie na myśleniu o czymś innym, czymś odległym i nie związanym z ich dwójką, w przeczuciu, że takie sytuacje jak ta sprowadzą ich na dziwne lądy, których nie jest pewien, czy chce doświadczać właśnie z Watanabe. Z tym również wiąże się jedna ścieżka, która mogłaby pomóc dziewczynie w regeneracji… Jednakże nie wyobraża sobie mówienia o tym.
– Coś jeszcze? – pyta, przewracając oczami, gdy zostaje poproszony o następną rzecz. Oddycha nieco ciężej, zirytowany, że będzie zmuszony na usługiwanie Rin przez całą dobę, aż do przyjazdu transportera. O ile ten przybędzie o jutro, tak jak to miało być według planu, a śnieżyca im w tym nie przeszkodzi. – No dobra – mruczy w końcu, biorąc starszą na ręce, aby przenieść ją do łazienki. – Tylko nie mów, że mam ci pomóc się jeszcze rozebrać i potem ubrać z powrotem – rzuca, sadzając Rin na toalecie.
Jednak teraz? Nie czuje takiej przyjemności z drwienia z partnerki. Słowa pełne kpiny, które wypływają z jego ust przepełnione są raczej marzeniem, że sytuacja mogłaby przedstawiać się w inny sposób. Gdyby był trochę bardziej spostrzegawczy albo trochę silniejszy. Upatruje też swoją winę w tym, że to on jako pierwszy zwrócił na nich uwagę Gołębi. Mógł załatwić to zdecydowanie trochę inaczej, trochę ciszej, tak… Nie po swojemu.
– Wiem – mówi, a jego głos stłumiony jest przez dłonie, którymi zasłania twarz. Nie odwraca się nawet do Rin, która ruga go w najlepsze, za nieprzemyślane słowa, które przed chwilą rzucił w eter. Może znowu nie pomyślał, ale musiał w jakiś sposób upuścić ogarniającej go irytacji i właściwie zamknięty pośród czterech drewnianych i nieszczelnych ścian, chroniących ich od zamieci śnieżnej – nie miał większego wyboru. – Po powrocie do Aogiri powinnaś przejść trening, aby zwiększyć swoje predyspozycje w walce – dodaje, nadal pośrednio zwalając winę na Rin, choć i w prawdzie taki trening, mógłby dużo zdziałać przy wypadku wznowienia się takich misji. Niebawem Drzewo będzie świadome użytkowania nowej broni przez CCG, a przed taką akurat nieraz trudno będzie im się uchylić. Tatara być może wprowadzi nowy system treningowy, w którym Watanabe będzie w stanie wzmocnić swoje umiejętności w walce.
Po chwili między nimi nastaje grobowa cisza, której nikt nie przecina. Katomi oczywiście ma jeszcze bardzo wiele do powiedzenia i zdecydowanie mógłby się wykłócać, tylko… Chyba pierwszy raz w życiu czuje, że nie chce tego robić. I tym razem wypadałoby trzymać buzię na kłódkę. Właśnie podnosi się z łóżka, aby pójść do toalety i przemyć twarz i ręce ubrudzone krwią zarówno tą należącą do Rin, jak i tą Gołębi, jednak Watanabe zatrzymuje go w pół kroku swoimi słowami. Odwraca się w jej kierunku niemal w slow motion, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Nie wyraża jednak swojej niechęci, a jedynie wydaje z siebie głośny świst zasysanego powietrza. – Poczekaj chwilę – rzuca, po czym kieruje się w końcu do łazienki, gdzie zmywa trudy pracy.
Podnosi twarz do małego lustra i dostrzegając delikatny rumieniec, który powstał na jego polikach ze względu na prośbę Watanabe sprawia, że ma ochotę potłuc taflę, którą ma przed sobą. To wręcz nie do pomyślenia, że coś takiego jest w stanie go chociaż odrobinę zawstydzić… Może to przez echo słów z tamtego wieczora, które wracają do niego echem? Potrząsa głową, próbując wyrzucić tą bezpruderyjną myśl ze swoich myśli. Wyciera twarz i dłonie w ręcznik i wraca do głównego pomieszczenia, zabierając czyste rzeczy Rin.
– Już wiem dlaczego mówi się, że starcy i ranni są jak dzieci. Teraz okropnie przypominasz mi Saichi’ego, gdy był mały. Mamo, ubrudziłem się, pomożesz mi? Tak mówił, gdy pierwszy raz zjadł ludzkie mięso – prycha pod nosem, choć już nie tak obraźliwie jak wcześniej. W jego głosie pobrzmiewa nuta rozbawienia, ciągnąca się za tym odległym wspomnieniem, które plącze też w otchłani myśli dawno zaginione osoby, niegdyś mu bardzo bliskie. Pomaga Rin z przebraniem się, skupiając się właśnie na myśleniu o czymś innym, czymś odległym i nie związanym z ich dwójką, w przeczuciu, że takie sytuacje jak ta sprowadzą ich na dziwne lądy, których nie jest pewien, czy chce doświadczać właśnie z Watanabe. Z tym również wiąże się jedna ścieżka, która mogłaby pomóc dziewczynie w regeneracji… Jednakże nie wyobraża sobie mówienia o tym.
– Coś jeszcze? – pyta, przewracając oczami, gdy zostaje poproszony o następną rzecz. Oddycha nieco ciężej, zirytowany, że będzie zmuszony na usługiwanie Rin przez całą dobę, aż do przyjazdu transportera. O ile ten przybędzie o jutro, tak jak to miało być według planu, a śnieżyca im w tym nie przeszkodzi. – No dobra – mruczy w końcu, biorąc starszą na ręce, aby przenieść ją do łazienki. – Tylko nie mów, że mam ci pomóc się jeszcze rozebrać i potem ubrać z powrotem – rzuca, sadzając Rin na toalecie.
Fleovie
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Czuje się niezwykle zażenowana, gdy zdaje sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znajduje. Jednak nie ma innego wyjścia, jak całkowicie polegać na Katomim. Musi zacisnąć szczęki i pozwolić mu ponarzekać, bo jest większe prawdopodobieństwo, że jej pomoże w chwili, gdy będzie mógł zaznaczyć swoją wyższość, niż gdyby miał wiernie słuchać jej rozkazów. I tak jest mu wdzięczna za to, co zrobił, bo przecież prościej byłoby ją porzucić i ratować własny tyłek. Niestety ich wzajemne relacje sprawiają, że dziewczyna nigdy nie miała pewności co do jego intencji. Dlatego nie byłaby zaskoczona, gdyby została tam na śniegu zupełnie sama.
Koichi zrzędzi pod nosem, pomagając jej w przebraniu się. Całe ciało Rin zdaje się okropnie boleć, każdy ruch kosztuje ją wiele wysiłku, a niegojąca się rana ciągle o sobie przypomina. Pusty wzrok dziewczyny wbity jest w zagięcie szyi Katomiego, patrzy na napinające się ścięgna, gdy chłopak zajmuje się jej bezwładnym ciałem.
Już nawet nie dba o to, że jest całkowicie wystawiona na spojrzenie kogoś zdecydowanie do tego nieodpowiedniego. Musi schować dumę i wstyd do kieszeni, gdy sprawa dotyczy zdrowia, bo wie, że sama zrobiłaby dla niego to samo.
Z ust Rin wymyka się ciche syknięcie, które jest efektem szybkiej zmiany ułożenia jej ciała w chwili, gdy Koichi bierze ją na ręce. Opiera głowę o jego ramię, zaciskając przy tym powieki, a gdy już docierają do łazienki, potrzebuje chwili by znaleźć sobie wygodną pozycję.
— Dam sobie radę — kiwa głową, po czym niedbale macha ręką tuż przed Koichim, aby ten wycofał się z pomieszczenia.
Proces ten zajmuje dłużej, niż myślała, ale ostatecznie Rin zmusza się do na tyle dużej samodzielności, aby Koichi nie musiał przekraczać progu łazienki. Ból jest niemiłosierny, rozsadza ją od środka z każdym, nawet najdrobniejszym ruchem. Raz na jakiś czas, gdy wykona nieostrożny ruch, jej oczy znów zachodzą czernią w odpowiedzi na promieniujący, tępy atak prosto z wewnątrz. Oprócz tego towarzyszą jej jedynie świsty wiatru przedostającego się przez okna chatki oraz skrzypienie drewnianych ścian. To cud, że jeszcze żyjemy — powtarza w myślach jak mantrę, nie wiedząc za bardzo, jak oswoić męczące ją wizje najbliższej przyszłości.
Po chwili woła swojego partnera, żeby z jego pomocą przetransportować się na łóżko, a gdy już leży w pościeli, oczy samoistnie się jej zamykają. W środku jest przerażona, boi się, bo gdy patrzy w okno, wie, że transporter nie przyjedzie na czas. Jest już praktycznie pewna, że będą musieli poradzić sobie sami dłużej niż planowano. Nie mówi tego na głos, jest prawie pewna, że Koichi też to czuje.
Nim się orientuje, jej powieki zamykają się mimowolnie i już się nie otwierają. Wycieńczenie organizmu wygrywa z czujnym umysłem. Czas spowalnia, aż w końcu zatrzymuje się dla samej Rin.
Kolejne godziny mijają jej w całkowitym odcięciu. Nie wie właściwie, ile dokładnie czasu mija, odkąd się położyła. Cały czas się przebudza, tylko po to, by po chwili znów zmrużyć oczy. Ten proces może trwać nawet i dobę.
Gdy się budzi, oblewają ją siódme poty. Gorączka jest mocna, organizm walczy z raną, którą z łatwością powinien pokonać. Za oknem jest całkowicie ciemno, jednak Rin dostrzega silną zamieć, która prawdopodobnie zablokuje ich tu na następne kilka dni. Mokre od potu włosy przylegają jej do karku, ciało wciąż jest całkowicie bezwładne. Powoli przechyla głowę, szukając Koichiego gdzieś w ciemnościach, jednak jej otępione zmysły całkowicie odmawiają posłuszeństwa.
Koichi zrzędzi pod nosem, pomagając jej w przebraniu się. Całe ciało Rin zdaje się okropnie boleć, każdy ruch kosztuje ją wiele wysiłku, a niegojąca się rana ciągle o sobie przypomina. Pusty wzrok dziewczyny wbity jest w zagięcie szyi Katomiego, patrzy na napinające się ścięgna, gdy chłopak zajmuje się jej bezwładnym ciałem.
Już nawet nie dba o to, że jest całkowicie wystawiona na spojrzenie kogoś zdecydowanie do tego nieodpowiedniego. Musi schować dumę i wstyd do kieszeni, gdy sprawa dotyczy zdrowia, bo wie, że sama zrobiłaby dla niego to samo.
Z ust Rin wymyka się ciche syknięcie, które jest efektem szybkiej zmiany ułożenia jej ciała w chwili, gdy Koichi bierze ją na ręce. Opiera głowę o jego ramię, zaciskając przy tym powieki, a gdy już docierają do łazienki, potrzebuje chwili by znaleźć sobie wygodną pozycję.
— Dam sobie radę — kiwa głową, po czym niedbale macha ręką tuż przed Koichim, aby ten wycofał się z pomieszczenia.
Proces ten zajmuje dłużej, niż myślała, ale ostatecznie Rin zmusza się do na tyle dużej samodzielności, aby Koichi nie musiał przekraczać progu łazienki. Ból jest niemiłosierny, rozsadza ją od środka z każdym, nawet najdrobniejszym ruchem. Raz na jakiś czas, gdy wykona nieostrożny ruch, jej oczy znów zachodzą czernią w odpowiedzi na promieniujący, tępy atak prosto z wewnątrz. Oprócz tego towarzyszą jej jedynie świsty wiatru przedostającego się przez okna chatki oraz skrzypienie drewnianych ścian. To cud, że jeszcze żyjemy — powtarza w myślach jak mantrę, nie wiedząc za bardzo, jak oswoić męczące ją wizje najbliższej przyszłości.
Po chwili woła swojego partnera, żeby z jego pomocą przetransportować się na łóżko, a gdy już leży w pościeli, oczy samoistnie się jej zamykają. W środku jest przerażona, boi się, bo gdy patrzy w okno, wie, że transporter nie przyjedzie na czas. Jest już praktycznie pewna, że będą musieli poradzić sobie sami dłużej niż planowano. Nie mówi tego na głos, jest prawie pewna, że Koichi też to czuje.
Nim się orientuje, jej powieki zamykają się mimowolnie i już się nie otwierają. Wycieńczenie organizmu wygrywa z czujnym umysłem. Czas spowalnia, aż w końcu zatrzymuje się dla samej Rin.
Kolejne godziny mijają jej w całkowitym odcięciu. Nie wie właściwie, ile dokładnie czasu mija, odkąd się położyła. Cały czas się przebudza, tylko po to, by po chwili znów zmrużyć oczy. Ten proces może trwać nawet i dobę.
Gdy się budzi, oblewają ją siódme poty. Gorączka jest mocna, organizm walczy z raną, którą z łatwością powinien pokonać. Za oknem jest całkowicie ciemno, jednak Rin dostrzega silną zamieć, która prawdopodobnie zablokuje ich tu na następne kilka dni. Mokre od potu włosy przylegają jej do karku, ciało wciąż jest całkowicie bezwładne. Powoli przechyla głowę, szukając Koichiego gdzieś w ciemnościach, jednak jej otępione zmysły całkowicie odmawiają posłuszeństwa.
Kass
Obłok Weny
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Nazajutrz już całkowicie zapomina o możliwym przybyciu transportera. Wypizdowie, na którym się znajdują obsypane jest stumilową warstwą śniegu, która zdaje się nieco podkopywać okiennice drewnianego domku letniskowego i dodatkowo śnieżyca nieprzerwanie daje im w kość. Katomi normuje temperaturę ciała przy użyciu kawy, starając się nie spoglądać ani w stronę okna, ani w stronę Rin, która z każdą godziną zdaje się być coraz słabsza. Najlepsze pomysły już dawno się skończyły, definitywnie pozostało im teraz czekać na ratunek, choć przy każdym zduszonym kwiku ze strony małżeńskiego łoża, Koichi zaczyna powątpiewać, że partnerka dotrwa tego momentu.
– Macie się nie pozabijać. Wierzę was i ufam tobie – słyszy jak przez mgłę poważny głos Onodery Akane, z czasów zanim obecna misja stała się dla nich chlebem powszednim. Kręci głową starając się pozbyć tej wstrętnej baby sprzed oczu wyobraźni. Kto jak kto, ale Akane jako jego przyjaciółka i ciocia dobra rada, nie powinna pakować go w takie gówno… Nawet jeśli cel ma uświęcić środki.
– Jak się czujesz? – pyta w kierunku Rin, gdy ta zdaje się na moment przebudzić, jednak nie dostaje informacji zwrotnej. Toteż sprawia, że znowu zaczyna psioczyć pod nosem, czując że zalewa go krew.
Pozostają już tylko złe pomysły, które przyjmuje do świadomości z dozą zażenowania, ukrwiającym jego blade zwykle poliki.
Siedzi na czatach do wieczora, czując że przez ilości wypitej kawy nie czuje się ani trochę senny. Rozbiera się do bokserek, trzęsąc się przy tym niebotycznie z zimna, które wpada spomiędzy drewnianych desek, aby w końcu wpakować się pod ciepły śpiwór i przywrzeć do ciała Watanabe. Ta jednak jest chłodniejsza od zimy panującej na zewnątrz. Wcześniejsza strata krwi, spartańskie warunki i osłabienie zbiły jej temperaturę na minus. Wyczuwa jej miarowy senny oddech, toteż pozwala mu przejść do działania, choć uczucie dyskomfortu nie przestaje mu towarzyszyć. Nie jest w stanie spojrzeć jej w twarz już teraz, a co dopiero będzie po tej nocy.
Ma nadzieję, że ostatnia ze znanych mu metod naprawdę przyniesie efekty.
Odwraca się do Rin tyłem, pozwalając aby przylgnęła do jego boku, przewracając się z pleców na zdrową część tułowia. Jej bliskość jest dla niego totalną nowością, a wcześniejsze pocałunki (będące przekazywaniem kawy) nie są rozpatrywane pod względem seksualnym, jednak teraz musi sobie wyobrazić, że było inaczej. Przymyka oczy, przypominając sobie jej spierzchnięte, smakujące kawą wargi, które wbrew pozorom może przypisać do całkiem przyjemnych i miękkich. Wyobraża sobie jak dłoń, którą ta trzyma tuż za jego plecami, niespodziewanie przemyka po jego ciele, wzdłuż klatki piersiowej niżej. I… Aż wstyd mu, że to naprawdę działa.
Czuje jak krew wpływa mu w to jedno miejsce, powodując cień podniecenia. Nie jest to jeszcze pełna rzecz, dlatego śpieszy samemu sobie z pomocą. Jego dłoń krąży przez chwilę przy granicy bokserek, jakby w zastanowieniu czy jest jeszcze czas, aby się od tego odwieść, podejść do tego inaczej, ale zdecydowanie już za późno. Jeżeli teraz podniósłby się z łóżka, na pewno przebudziłby Rin, a ta widząc wybrzuszenie w jego bokserkach miałaby polewkę do końca życia.
Przełyka gulę, która powstaje mu w gardle, w końcu odchylając materiał i ujmując swojego członka w dłoń. Przesuwa po trzonie z początku powoli, w miarę możliwości przyspieszając tempa i starając się, aby nadto nie poruszać pościelą czy całym ciałem. Zagrywa wargi do krwi, aby spomiędzy jego ust nie wydobyło się żadne żenujące westchnienie, jednak jest trudno i dziwnie w ten sposób. Pierwsze soki opuszczają jego prącie i wtedy dochodzi do niego głos, sprawiając że leży bez ruchu w nadziei, że Rin mówi przez sen, bądź widząc brak reakcji zaśnie z powrotem.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach