Maybe I Belong Among The Stars?Zmącona tafla jeziora sprawiła, że zamrugałeś wytrącony z rozmyślań. Podnosząc spojrzenie na rozgwieżdżone niebo nad Twoją głową uśmiechasz się lekko do siebie, wreszcie wróciłeś do domu. Bierzesz głęboki wdech, czujesz zapach świeżej trawy, kwitnących kwiatów. Do uszu dochodzi Cię szum nocnego życia: gdzieś w krzakach spłoszyły się myszy, koniki polne zagrały w rytm ucieczki. Poprawiasz sobie plecak na ramieniu, chowasz dłonie do kieszeni, powiew wieczornego wiatru rozwiał Ci kosmyki włosów. Jak dobrze wreszcie poczuć tą swobodę! W umyśle już kotłuje Ci się pomysł na nową przygodę. Co tym razem Cię spotka? Gdzie tym razem dojdziesz? To miejsce nigdy Cię nie przestaje zaskakiwać chociaż masz wrażenie, że znasz tu już każdy kąt. Zawsze zjawia się ktoś nowy, wnosi coś niesamowitego w Twoje życie, a Twoja Gwiazda coraz mocniej błyszczy tam na górze. Jest was coraz więcej. Świeć więc pełnią swojego blasku!
Zapraszamy do uczestnictwa na forum zrzeszającym wszystkich autorów i autorki zainteresowane wszystkimi gatunkami, rozwojem i kreowaniem nowych rzeczywistości! Długie czy krótkie posty! Pojawiające się codziennie bądź raz w miesiącu! Poszukiwacze towarzystwa, tej jednej osoby, po prostu odbiorców! Wszyscy możecie znaleźć coś dla siebie w naszym City of Stars!
01/01

Nowy Rok witamy z nową odsłoną naszego forum. Ah... tyle zmian na raz. Na pewno poczujecie się przez chwilę zagubieni, ale wierzymy, że szybko odnajdziecie się w Mieście Gwiazd. Szczęśliwego, magicznego Nowego Roku!
00/00
00/00
Administracja
Ostatnie posty
Szukaj
Display results as :
Advanced Search
Keywords

Latest topics
From today you're my toyWczoraj o 08:33 pmKurokocchin
This is my revengeWczoraj o 08:05 pmKurokocchin
there is a light that never goes out.Wczoraj o 04:34 pmSempiterna
Eclipsed by you Wczoraj o 04:03 pmCarandian
Show me the ugly world (kontynuacja)Wczoraj o 01:35 amFleovie
W Krwawym Blasku Gwiazd19/11/24, 07:09 amnowena
Twilight tension18/11/24, 10:27 pmCarandian
A New Beginning 18/11/24, 09:45 pmNoé
Zajazd pod Smoczą Łapą 18/11/24, 06:30 pmNoé
Listopad 2024
PonWtoSroCzwPiąSobNie
    123
45678910
11121314151617
18192021222324
252627282930 

Calendar

Top posting users this week
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
3 Posty - 19%
2 Posty - 13%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%
1 Pisanie - 6%

Go down
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Nobody expected that! {01/02/22, 02:27 pm}

Nobody expected that!  Picsart_22-02-01_14-21-01-297

@Ischigo and @Mireyet przedstawiają:

Uganianie się za wampirami, alkoholem i przygodą wszelkiego rodzaju!
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {01/02/22, 02:36 pm}

Nixnar Suthier Ballith
___W świecie gdzie ludzie grają pierwsze skrzypce istnieją inne rasy. Jedną z nich są giganci. Matka Nixnara, Runi Suthier, zakochana w potężnym obrońcy jej rodzinnego miasta poszła do łóżka z gigantem czystej krwi. Oczywiście gigant nie należał do najbardziej wiernych czy roztropnych, lecz rozumiał ciężar odpowiedzialności. Gdy więc urodził się Nixnar, jego ojciec, Nuver Ballith, wrócił do Runi, aby razem wychowywać go przynajmniej dopóki nie skończy 15 roku życia. Po tym czasie Nuver oraz Nixnar zostawili kobietę i ruszyli robić to co giganci robią najlepiej – polować. Oczywiście Nixnar do końca żywota swojej matki, przez 50 lat odwiedzał ją dość często, czuł że taki jest jego obowiązek. Gdy w końcu umarła – pochował ją wraz z ojcem i mężczyźni rozeszli się jak zwykle w swoje strony świata.
___Nixnar należał do grupy bardziej inteligentnych gigantów, w przeciwieństwie do swojego ojca był dobry w zarabianiu i rozporządzaniu monetami. Zwłaszcza gdy chodziło o nagrodę za zabicie ciężkiego potwora, lub gdy otrzymał zlecenie od monarchy regionu, na którym był. Nie był nigdy poddanym żadnego króla, lecz każdy mógł go wynająć do walki z potworami lub mutantami. Oczywiście, jeśli zapłacił odpowiednio. Nie bawił się w zabójcę ludzi, przerażał go jednak fakt jak bardzo rasa ludzi potrafi siebie nawzajem nienawidzić. W końcu giganci traktują siebie nawzajem zawsze jak rodzinę i są przyjaźni… nawet jeśli bardzo chcą komuś obić mordę, żeby przekonać się który jest silniejszy.
___Nie jest skory, aby pokazywać innym swoją twarz i być uwiecznianym na portretach, w końcu jak silne musiałby mieć geny żeby kilka kolejnych pokoleń wyglądało identycznie? Jako, że ludzie nie dożywają często wieku lat 100, a w pełni sił są jeszcze mniej, „Nixnar” stało się, wśród ludzi przydomkiem i imieniem pogromców potworów i mutantów. Uważają, że jest to dziedziczne więc jeśli spotkasz Nixnara jest on na pewno synem poprzedniego Nixnara, który postanowił podążyć drogą swojego ojca i być bohaterem dla ludzi.
72 LATA PÓŁGIGANTZABÓJCA POTWORÓW
Emme

Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {01/02/22, 03:26 pm}

Silene zwany Lily
Ludzie powiadają, że dawno, dawno temu, tam gdzie teraz zamki, pałace i spokojne doliny, kiedyś elfy miały dom. Ogromną puszczę, zwaną przez nich Vadon. Miały tam swoje domy, swoje pałace i piękne zakątki, w których mogły żyć spokojnie i dostatnio, doskonaląc elfie rzemiosło piękna i powabu. Lecz potem pojawił się człowiek i Vadon wyniosły i groźny, zaczął coraz bardziej przypominać zagajnik. Elfy ukryły się w nim głęboko, głuche  na resztę świata, wznosząc modły do drzew i siebie samych. Z pozoru szczęśliwe.
Lecz znalazł się wśród nich jeden, odważny, choć nazywany głupim elfi krawiec, który głośno swojej opinii wypowiadać się nie bał. Że puszcza umarła, że elfy gnuśnieją i same zamieniają się w spróchniałe pniaki, czekające na wycinkę z rąk ludzkich. Wyszczekany był elf, choć magii ni krztyny nie znał z braku chętnych do przyjęcia go na termin. Rodzice jego, kto wie? Od zawsze sam był, dokarmiany przez tych, którzy mieli nadzieję, że coś jeszcze z tego elfiego nasionka wyrośnie innego niż chwast. Ale im więcej wiosen na karku, tym mniejsza nadzieja w zielonych sercach biła. Bo elfi młodzik w alkoholu znalazł upodobanie i już wiadomo było, że nic z niego nie będzie. Choć szaty piękne wytwarzał, nigdy na brak klienteli nie narzekał. Ale na przyjaciół, na wierność w sercu, której brakło. Prawdziwej rodziny.
30 LAT    ELF    KRAWIEC
Emme

Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {01/02/22, 11:01 pm}

_____Potwory. Kreatury, których wygląd, zachowanie, cechy szczególne lub dziwne zdolności są niewytłumaczalne dla ludzi. Czasem tymi potworami byli ludzi, którzy przez własną chciwość zmutowali przy pomocy magii. Był to dla ludzi owoc zakazany, całkowicie nie dostępna moc. Nixnar preferował, kiedy to właśnie takie kreatury przychodziło mu zabijać, a nie niewinne zwierzęta po prostu różniące się od innych lub takie o wyjątkowym ubarwieniu. Na jego szczęście, dobrze płatne zlecenia zwykle dotyczyły mutantów, którzy faktycznie – byli świetnym kąskiem na polowania gigantów. Nixnar jako półgigant urodzony z ludzkiej matki oraz ojca giganta posiadał wszystkie cechy gigantów, lecz mógł się poszczycić o wiele lepszym intelektem. To nie tak, że rasa jego ojca była głupia… po prostu miała inne priorytety. Jeden z najważniejszych priorytetów było polowanie. Dzięki ciągłej walce i doskonaleniu swoich zdolności giganci osiągali długowieczność. Ten z rasy, który odpuści sobie ciągłą doskonałość i poszukiwanie silnych przeciwników powoli zacznie tracić swoją witalność, a z nią możliwe lata życia.
_____ Bellmare było jednym z największych miast położonym między dwoma wielkimi lasami. Dość prężnie rozwijające się miasto miało codziennie nowych gości. Nieważne czy mówimy o podróżnych zwiedzających kraj i zmierzających do morza, czy o bandytach napadających na okoliczne wsie i rabujących przejezdnych. W tym momencie, to miasto, było także cele Nixnara, który dostał polecenie od okolicznego Lorda, aby zbadać sprawę zaginięcia kobiet. Autorytet tych terenów nie miał za dużo informacji pod ręką, ale widząc skalę zdarzenia postanowił od razu posłać po Nixnara, który słysząc, że sprawcą zamieszania może być mutanta, przyjechał dopytać. Jako że nagroda była obfita, zgodził się. Spokojnie pokryje jego wydatki na transport, jedzenie i zasili jego konto w banku. Czego chcieć więcej? Wykonując zadania dla władców ziemskich zwykle udaje mu się połączyć potrzebne z pożytecznym. W jego życiu nie ma nic więcej co mógłby chcieć prawda? W końcu głównym celem życia jest zrobienie potomka, zabijanie silnych i stawianie sobie nowych wyzwań.
_____ Przybył do miasta już wieczorną porą, słońce dawno zaszło. Już z daleko można było dostrzec wysokie mury obronne. Ich głównym zadaniem było chronienie mieszkańców przed zwierzętami i innymi ludźmi. Podchodząc do bram miasta pokazał plakietkę oznajmiając swoją tożsamość i został wpuszczony. Oczywiście nie obeszło się bez słów pochwały czy luźnej rozmowy z pilnującymi warty mężczyznami. Nie był tutaj pierwszy raz, a raczej piąty (jeśli mówimy o wizycie w interesach).
– Co do tych zaginionych… – odezwał się przerywając wywód o tegorocznych zbiorach. – Możecie mi dać listę kobiet, ich wiek, zawód? Jakieś informacje.
– Lord znowu postanowił zapłacić za usługi i nic nie powiedział? – zaśmiał się mężczyzna w średnim wieku. – Musisz Młody Mistrz przyjść z rana. Potrzebujemy zgody Kierownika. Nawet jeśli chodzi o pana musimy mieć pozwolenie.
– Nie ma sprawy. Procedury to procedury. – zaśmiał się lekko Nixnar, jak nic na to nie poradzi teraz to przyjdzie z rana. Chociaż jego rano to nie musi być ich rano. Zwłaszcza, że wiedział, iż pewnie sam do łózka nie pójdzie tego wieczoru. – Przyjdę jak się obudzę. Znacie jakąś dobrą tawernę z noclegiem, czy jak zwykle najlepszy jest Sour Adventurer?
_____ Jak usłyszał potwierdzenie od mężczyzn skierował się w stronę swojego tymczasowego noclegu. Pożegnał się z nimi machnięciem ręki, gdy w odpowiedzi otrzymał zaproszenie na jutrzejszy wieczór, aby wyjść się napić. On nie odmawiał zaproszeń. Zwłaszcza takich. Co prawda alkohol był okej, ale na tym świecie są lepsze przyjemności. Po kilku minutach spaceru został zaczepiony przez kobietę, która jednoznacznie w jego oczach poinformowała go, iż będzie mu chętnie towarzyszyć tej zimnej nocy (ta noc nie była zimna…). Wszedł do karczmy, zapłacił za kilka nocy i zabrał swoją rudowłosą towarzyszkę do pokoju. Zwykle dostawał chwilę, aby zostawić chociaż swój miecz czy ekwipunek. Rudowłosa nie dała mi aż tyle czasu. Bardzo szybko rzuciła się na niego rozpoczynając namiętny pocałunek. Nixnar nie miał w zwyczaju bronić się przed przyjemnościami, ale musiał zdjąć z siebie kobietę w tym momencie. Uzbrojony nie zajdzie tak daleko jakby ona chciała. Zostawił wszystko co musiał na meblach w pomieszczeniu, położył kobietę na łóżku i zaczął się z nią na nowo całować. Tym razem, z wolnym rękoma, które zaczęły podróżować po jej ciele zdejmując ubrania, rozwiązując gorset.
_____ Rano, gdy się obudził było już koło południa. Zobaczył burze czerwonych włosów leżącą na nim i delikatnie pozbierał je przekładając w jego miejsce i odsłaniając mu widok na twarz kobiety. Widząc jak smacznie śpi nie miał serca jej budzić, ale spała dosłownie na nim. Nie może wstać i sobie pójść nie przekładając jej. Po szybkiej naradzie w swojej głowie zdecydował się delikatnie podnieść ją i położyć na miejsce, w którym spała, tylko bez niego. Zarówno pościel jak i materac są jeszcze ciepłe, nagrzane od ich ciała. Umył się, poszedł na śniadanie przygotowane przez właścicielkę i wrócił do pokoju wcześniej prosząc o nową wodę w drewnianej wannie i biorąc tacę ze śniadaniem. Jak tylko otworzył drzwi został przywitany przez uśmiech kobiety, która dopiero wstała.
– Mam nadzieję, że dobrze ci się spało. – powiedział podchodząc i podając jej tacę ze śniadaniem. – Za chwilę powinnaś mieć wodę, żeby się umyć.
– N, już ci nie raz mówiłam, że jesteś za dobry dla nas – zaśmiała się, lecz wzięła śniadanie. – Patrząc na to, że jest nas szesnaście w tym mieście, gdybym nie wzięła cię pierwsza to pewnie podawałbyś śniadanie innej.
– Szesnaście?
– No szesnaście kobiet z którymi sypiałeś. – wzięła kawałek chleba do ust. – Myślałeś, że nie dowiemy się o swoim istnieniu?
– Nie mam słów… – westchnął i zabrał włosy z twarzy kobiety. Powoli wpadały jej do jedzenia. – Mam nadzieję, że zamierzacie na mnie napaść w jakiejś uliczce.
– Oh, za kogo ty nasz masz Nar. – złapała go za rękę, która była znacznie większa od jej – Po prostu wiedz, że bycie twoją panią do towarzystwa jest jednym z najbardziej przyjemnych momentów w naszym życiu.
– Elena. Wydaje mi się, że powinien usłyszeć to twój narzeczony… – Nixnar zakrył twarz lekko zawstydzony i podał kobiecie kilka złotych monet. Nie za wieczór, w końcu nie była panią do towarzystwa, lecz na zwykłą rozrzutność. Zawsze to robił. Rudowłosa wzięła je bez większych kłótni czy pytań. To nie był ich pierwszy raz. – Chyba powinniśmy porozmawiać o nim.
– Nie mówmy o nim! On jest nudny. – kobieta kontynuowałaby obrażanie charakteru i wyglądu swojego narzeczonego, lecz rozległo się pukanie do drzwi. Woda. Nixnar odebrał ją od mężczyzny pracującego w tawernie i wymienił w wannie, jak wyszedł z łazienki usłyszał głos kobiety. – Umyje się i idę. Musze otworzyć sklep, nawet jeśli tylko na popołudnie.
_____ Pożegnał się z Eleną i rozeszli się w swoje strony. Ona do swojego sklepu, prowadziła mały sklep z materiałami. On do strażników po informacje. Na szczęście zastał kierownika, który po porannym piwie był już w idealnym nastroju, żeby powiedzieć wszystko i więcej. Zaginęło blisko 30 kobiet, głownie w młodym wieku, akurat, gdy miały wyjść za mąż. Co do okupacji – różnie. Jedne spędzały noc w towarzystwie panów, inne pracowały w karczmie czy małych sklepikach. Nawet zdarzyły się pokojówki pobliskiego Lorda. Dostał informacje o ofiarach, ale gdzie miał zacząć, gdy kobiety mieszkały na terenie całego miasta. Gdy po drążył dłużej wyszło, że zniknęły, gdy przeszły się do północnej dzielnicy w nocy. Było to bezpieczne miejsce, w końcu mieszali tam zamożni. Pierwsze co rzuciło się Nixnarowi na myśl były kłopoty z bogatymi. Jeśli jakiś zboczony staruszek postanowił bawić się w masakrowanie kobiet… daleko temu do mutanta. Oznaczałoby to dla niego brak polowania i tylko stracony czas. Nie zabije starca bawiącego się z życiem kobiet. Mógł tylko zaczaić się w nocy i czekać aż coś się wydarzy. Zwłaszcza, że patrząc na kalendarz – czas na kolejne zniknięcie.
_____ Gdy zbliżał się zmierzch, usiadł na dachu jednego z wyższych budynków w północnej dzielnicy i patrząc na poniższe budynki, wytężył słuch. Jako gigant miał dostęp do magii. Ona zbierając się w jego runach pozwalała mu powiększyć swoje zdolności. Im bardziej powiększył konkretną runę tym lepszy boost do umiejętności miał. Jeśli chodziło o słuch czy węch – wyćwiczył to dość mocno. Usiadł więc i nasłuchiwał otoczenia całej dzielnicy. Skupił się jednak na poszukiwaniu kobiecego krzyku, bo właśnie młoda kobieta będzie ofiarę tego wieczoru.
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {02/02/22, 06:36 pm}

Horyzont był piękny. Kiedy Silene zobaczył go po raz pierwszy, jego oczy otwarły się szeroko, wpatrując się w ten widok z nieukrywanym zachwytem. Dla kogoś, kto przez całe swoje życie oglądał tylko fragmenty nieba widziane przez ciemne korony drzew, ogrom błękitu jaki nagle przed nim wyrósł, sprawił że jego serce zbiło szybciej. Nic dziwnego, że zakazane było opuszczanie wioski w głębi lasu, gdyby ktoś choć raz ujrzał niebo w całej swej okazałości, już nigdy nie chciałby oglądać tylko tych marnych kawałków. I on pomyślał, że od tego dnia las już nie będzie dla niego aż tak atrakcyjny.
Pomylił się srogo, o czym przekonał się kilka dni później. Słońce grzało, szybko opalając jego jasną skórę i znacząc delikatną twarz piegami. Pojedyncze drzewa nie dawały oddechu na długo, do tego było ich tak mało, że szepty liści przyjmował jak dawno nie słyszaną modlitwę, której mu brakowało. Były za to pola. Nie miał pojęcia, co uprawiali ludzie, ale było tego dużo, szumiało, ale nie tak jak las, bardziej szeleszcząco, nieprzyjemnie. Silene zdecydował, że nie lubił pól. Ale pastwisk nie lubił jeszcze bardziej. Ludzie zaganiali na nich zwierzęta, nie pozwalając im odchodzić i wracać swobodnie, które pełne były cuchnących odchodów zebranych w jednym miejscu, które niosły zapach daleko poza obszar. Obrzydliwe, ot co!
Kiedy trafił na trakt zmierzający do pierwszego miasta na jego mapie, było trochę lepiej. Szło się szybko, pomiędzy zagajnikami, czasem trafiła się wioska, w której mógł ukrywszy twarz, włosy i uszy pod kapturem kupić trochę jedzenia. Głównie jednak polował, łuk na jego plecach nie był tylko do zabawy, trafiał na zdziczałe jabłonki dające przepyszne owoce, łowił też ryby w strumieniu. Nie chciał polegać na ludziach tak długo jak tylko mógł, kiedy jednak w końcu jego buty zaczęły odmawiać posłuszeństwa, stwierdził że to czas zajrzeć do większej siedziby. Może nawet trafiłby na jakąś gospodę i dobre piwo? Na samą myśl ślinka napływała mu do ust!
W Bellmare była gospoda. Prowadzona przez dziewczynę, pół elfkę, która zapewniała bezpieczeństwo osobom takim jak on, zmierzającym z jednej połowy Vadon do drugiej. Miał szczęście trafić do miasta tuż przed zamknięciem bram i choć strażnik przyglądał się uważnie jego twarzy ukrytej pod kapturem, ostatecznie go wpuścił. Był koniec jego warty, jeśli dziwak miał narobić problemów, to nie jemu. A dziwak był rzeczywiście wielki. Wysmukły, wysoki mężczyzna o ruchach pełnych gracji i spokoju, o głosie płynącym przez gardło niczym strumień, z dziwnym akcentem, którego jeszcze nigdy nie słyszał. Patrzył też jakoś dziwnie, ślepiami koloru świeżej trawy. Zakutany był po szyję peleryną podróżną, ale spod niej wystawały kolorowe szaty z drogiego materiału. Do tego te bandaże. Owinięte wokół szyi i na nadgarstkach, zasłaniały więcej niż sama peleryna, wzbudzając jeszcze więcej podejrzeń. Ale było późno, a zmiana się kończyła.
Mapa, którą miał elf była przestarzała. Struktura miasta już dawno się zmieniła, powiększyła i zanim ten znalazł odpowiedni fragment, który pasował do tego co miał w rękach, zdążyło się ściemnić. Do tego ulice opustoszały, pozostali tylko strażnicy uzbrojeni po zęby i włóczędzy, którzy łypali na niego złowrogo, szukając w jego osobie łatwego łupu. W końcu dotarł do placu z malutką fontanną, na którym umówił się z pół-elfką. Czekała na niego, stukając niecierpliwie obcasem o bruk.
- Nareszcie! Czekam chyba od wczoraj – syknęła, zbliżając się do mężczyzny i rozglądając nerwowo na boki.
- Bez przesady – odezwał się Silene, unosząc dłonie by zsunąć kaptur z włosów. – Tylko godzinę.
Różowe włosy rozsypały się po ciemnej pelerynie, odsłaniając przystojną twarz i długie uszy zakończone spiczastym czubkiem. Kolczyk w kształcie błękitnej łzy kołysał się na jednym z nich. Nie spodziewał się, że gdy tylko jego wygląd zostanie ujawniony, twarz kobiety wykrzywi się w potwornym wyrazie przerażenia. Krzyk uciekł z jej gardła, a ona sama cofnęła się jak gdyby zobaczyła ducha.
- No co panienka? Przecież wiedziała, że jestem elfem – powiedział nieco urażony, ale ona zaraz potrząsnęła głową, cofając się jeszcze o krok, tym razem znacznie szybciej.
- Nie ty… To! – powiedziała, wskazując na coś za jego plecami.
Odwrócił się, pewien że przesadza, ale kiedy tylko zerknął, musiał przełknąć głośno ślinę. Zza zakrętu wyszła bowiem właśnie najprawdziwsza bestia! Wyższa od niego niemal o głowę, a sam do mikrusów nie należał, z długimi kończynami zakończonymi pazurami i pyskiem przypominającym wilczą paszczę pełną kłów.
- Biegnij – rzucił w stronę pół-elfki.
- Co? – odpowiedziała, jakby go nie zrozumiała.
- Uciekaj! – krzyknął na nią, łapiąc ją za ramię i ciągnąc najbliższą uliczkę.
- Karczma jest w drugą stronę! – pisnęła dziewczyna, ale nie próbowała mu się wyrwać. Zebrała tylko poły spódnicy by nie zaplątały jej się w nogi.
- Nie znam tego miasta – przypomniał jej, zgodnie ze wskazówką, skręcając w inną uliczkę. Za sobą słyszeli chrzęst pazurów na bruku i przeraźliwe dyszenie.
- Masz łuk! Nie możesz zrobić z niego użytku?! – zapytała, kiedy powoli zaczynało brakować jej tchu.
- Na króliki i sarny, to coś nie wygląda nawet w połowie jak żadne z tych dwóch! – odpowiedział, bo nie zamierzał marnować strzał na to coś.
- Jak nic nie zrobisz, to już więcej nie będzie ci potrzebny na nic – zauważyła rezolutnie, zatrzymując się raptownie, trzymając w boku.
Silene prawie się przewrócił, ale w porę złapał równowagę, zrzucając łuk z ramienia.
- Słuszny argument – sapnął, sięgając do kołczana po strzałę. Napiął go szybko, bardziej słuchem niż wzrokiem, który w ciemnościach nie należał do najlepszych, wybierając cel. Świsnęły lotki, a potem powietrze przeszył przeraźliwy pisk ranionego zwierzęcia. Zaraz po nim jednak to coś… zabrzmiało jakby bardzo się zezłościło.
- Jeszcze jakieś świetne pomysły? – zapytał, pospieszając ją, by odzyskała oddech i parę w nogach jak najszybciej. Tym razem to coś zbliżało się ze zdecydowanie większą prędkością i wcale nie miało zamiaru przestać ich gonić!
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {04/02/22, 10:09 pm}

_____ Nie spodziewał się, że coś szybko się pojawi. Właściwie Nixnar był przekonany, że trochę posiedzi na tym dachu. W końcu żadna bestia nie będzie wychodzić, kiedy jeszcze ludzie chodzą wszędzie na ulicach, nie? Chociaż dla niego byłoby lepiej, gdyby pojawiały się w środku dnia. W ten sposób będzie miał więcej czasu dla innych, a zwłaszcza na robienie innych nocnych aktywności np... picia w barze! Jego obecność zawsze dawała innym bezpieczeństwo – nikt nie będzie się kłócił, kiedy obok siedzi pogromca potworów. Wpatrywał się w zachodzące powoli słońce, jak ludzie znikają z ulic. Wszystko robiło się coraz bardziej puste i puste. W końcu – zapaliły się latarnie. Była to bogata dzielnica, oczywiście, że posiadali latarnie. Można było je spotkać co dalszy odcinek. Ich rozmieszczenie w nocy okazywało się prawie niezdatne. Człowieka można było spokojnie zabić i nikt by nic nie zobaczył. W dzień jednak robiły za niesamowitą dekorację.
– Ciekawe czy długo jeszcze będę czekał… – mruczał pod nosem skupiając się na teoretycznej ciszy wokół. Oczywiście, szepty, rozmowy ludzi, słyszał to, ale filtrował – Gdzie jesteś mój potworku.
_____ Jakby na własne życzenie, usłyszał krzyk. Tak jak się spodziewał – kobiecy. Tak jak się spodziewał – z północnej dzielnicy. Tak jak się spodziewał – dzisiaj był czas na polowanie. Od razu wstał, zabrał swój miecz i skupił się na runach, które pokrywały jego ciało. Czarne symbole zalśniły lekko, a on zaczął biec w kierunku, z którego dobiegał krzyk. Bezszelestnie przeskakiwał po dachach aż znalazła się wręcz w centrum dzielnicy. Dzięki runom był wstanie zniwelować swoją masę naciskową więc nie psuł dachówki ani nie robił dziur. W końcu jego ponad dwumetrowe ciało, w całości ukształtowane z wyrzeźbionych mięśni nie było lekkie. Gdy dotarł na miejsce widział, jak bestia biegnie w alejkę. Nie zobaczył swojej zwierzyny w całej okazałości, lecz już wiedział, że się nie zawiódł. Wilkołak. Człowiek, który postanowił złamać tabu, zapragnął magii. Gdy ta niewielka ilość zaczęła na niego wpływać – zmutował i stał się wilkołakiem.
_____ Wilkołaki rosły w siłę jedząc mięso istot magicznych. Nawet jeśli ludzie teraz nie potrafią władać magią to kiedyś należeli do żywiołu ognia, a dla przemienionego człowieka, który nie wie o istnieniu innych ras, tych magicznych, człowiek był jednym pożywieniem. Jedzenie ludzi nie dawało im dużego przyrostu w siłę, lecz zawsze jakiś. Nixnar miał to szczęście, że walczył już z wilkołakiem, który żywił się tylko pixie. Nie martwił go taki początkujący i słaby wilkołak. Był jednak dobrym celem na polowanie. Zwłaszcza, że był przed jego oczami. Szkoda było mu tych wszystkich zaginionych kobiet. Już wiedział, że nie żyją, lecz cieszył się. Nie będzie użerał się z bogatymi sukinsynami, którzy maltretują kobiety dla rozrywki. Chociaż nie mógł zaprzeczyć – wilkołak wybrał sobie ciekawą dietę, młode kobiety.
_____ Ruszył dalej zaglądając się w uliczkę. Jego cel gonił za czymś. Widział dwie uciekające postaci. Spodziewał się, że jedną z nich jest kobieta, w końcu jej krzyk słyszał, a nie widział śladów krwi. Oczywiście Nixnar mógł być szybszy od dwójki uciekających, ale to nie miał sensu. Lepiej było ich wykorzystać, żeby zabić wilkołaka jednym atakiem. I wszystko skończyłoby się spokojnie za chwilę, lecz nagle zobaczył łuk i przeszły go ciarki. Zobaczył strzałę, która trafiła prosto w ramię. Wilkołak wydał z siebie dźwięk i zaczął przyśpieszać. Zbliżał się za szybko do dwójki, żeby Nixnar mógł na spokojnie przeprowadzić swój plan. Jako że poruszał się równolegle do nich, lecz na dachu – wziął miecz w rękę, przyśpieszył i zeskoczył obracając ostrze. Zeskoczył prosto na pędzącego wilkołaka przeszywając go i przegniatając do ziemi. Byli podobnej wielkości. Krew rozprysła się na około. Wilkołak jednak cały czas chciał walczyć – żył. Zamiast wyciągnąć z niego ostrze, które przebiło plecy, płuca i spokojnie popsuło więcej. Szybkim ruchem w stronę głowy rozciął mutanta w pół. Martwe teraz już cielsko leżało i wykrwawiało się na chodniku. Spojrzał na tych, którzy biegli i widząc ich zmarszczył czoło. Elfy.
– Naprawdę macie pecha… – westchnął. – Wilkołaki czują istoty magiczne. Są dla nich smaczniejsze od ludzi. A ten tutaj miał dzisiaj polować na kolejną ofiarę. Nic wam nie jest?
_____ Nie miał więcej słów. Wyciągnął ścierkę i otarł ostrze z krwi rzucając kawałek materiału na zwłoki. Będzie musiał złożyć raport, że znalazł sprawcę porwań. Nie pierwszy wilkołak, o którym usłyszy tutejszy Lord, ale na pewno nie ostatni. Nixnar nie podejrzewał, że ktoś mógłby bawić w celowe przemiany ludzi w mutanty wilkołaki. W końcu to było losowe, a wilkołaki najpopularniejsze. Oczywiście, istniały opcje. Mniej lub bardziej męczące.

Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {08/02/22, 08:12 pm}

Zaczynało mu brakować tchu. Oczywiście miał w sobie znacznie więcej energii niż zwykły człowiek, czy taki tam pół-elf, ale nawet on, głodny i zmęczony po podróży, do tego z obtartymi stopami nie mógł uciekać w nieskończoność, a stwór tylko przyspieszał. Tymczasem jego towarzyszka słabła szybciej niż on. Czuł, że coraz mocniej musiał ją ciągnąć i raczej to on zmuszał ją do wysiłku niż ona siebie, ale nie zamierzał dać jej umrzeć. Nie, kiedy to on wyciągnął ją na zewnątrz w tym niebezpiecznym, najwyraźniej czasie.
Nie spodziewał się, że na raz w jego uszach pojawi się odgłos łopoczących na wietrze ubrań, a zaraz po nich wycie, miękkie uderzenie ciała z ziemią, mokry plask rozpryskiwanej krwi. Zatrzymał się raptownie, odwracając idealnie w momencie, w którym potwór stał się dwoma połówkami zamiast jedną, integralną całością. Przez chwilę patrzył w szoku na wielkiego mężczyznę, wyższego od niego niemal o głowę, który ze spokojem ocierał miecz z posoki. Jego wzrok wrócił do tego czegoś i aż zmarszczył nos z obrzydzenia. Wcześniej nie bardzo miał jak się temu przyjrzeć, aczkolwiek ostatecznie stwierdził, że chyba wolał by tak zostało…
- Na wszystko co zielone, cóż to za paskudztwo? – zapytał, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiała odraza.
- Wilkołak – pisnęła dziewczyna na to, co popłynęło z ust ich obrońcy. Silene jedynie przekrzywił delikatnie głowę.
- Za twoją sprawą, rycerzu, nic, choć cośmy się strachu najedli to nasze, czyż nie, panienko? – rzucił swobodnie, spoglądając na pół-elfkę. Dziewczyna odwróciła się plecami, by nie widzieć okropnego widoku. Elf przewrócił oczami, owszem nie był to przyjemny widok, ale nie aż tak.
- Powiedzcie, panie, nie macie ochoty na kufel piwa w ramach podziękowania za uratowanie życia? Ja stawiam, panienka również – dodał, sugerując tym samym, że w obiecanym miejscu czekały na niego dwa kufle piwa, nie jeden.
Mężczyzna nie wydawał się nieskory do przyjęcia propozycji, spojrzał jednak znacząco na swoje ubrudzone ubranie. Dziewczyna natychmiast zaproponowała mu pokój w karczmie, gdzie mógł na jej koszt umyć się i spędzić wygodnie noc. Kiedy wszystko zostało ustalone, ruszyli w stronę karczmy. Dziewczyna szła przodem, prowadząc ich uliczkami miasta. Silene spojrzał ciekawsko na ciemnowłosego. Chyba pierwszy raz widział kogoś tak wysokiego. Do tego ubrania uwydatniały silną sylwetkę i stalowe mięśnie, a jakby tego było mało, nieznajomy brzydotą też nie grzeszył, jawiąc się raczej jako niesamowity przystojniak, do tego o nadzwyczajnych umiejętnościach. Różowowłosy nie mógł się powstrzymać i zanim zmienił zdanie, pochylił się odrobinę w jego kierunku i poniuchał chwilę w powietrzu, próbując wyłapać spomiędzy metalicznej woni krwi coś bardziej charakterystycznego. Niestety wilkołak cuchnął wystarczająco okropnie, by zamaskować naturalny zapach mężczyzny.
Elf udał, że nic nie robił, skupiając się chwilę na drodze i szerokim budynku, który wyróżniał się na tle reszty długą werandą zastawioną stołami. Przy stolach siedziało kilku zwolenników świeżego powietrza, ale zdecydowana większość znajdowała się w środku karczmy, prowadząc ożywione dyskusje, rozlewając wszędzie alkohol i marnując powietrze na dzikie śpiewy. Silene jeszcze kawałek przed samą karczmą schował swoje włosy i uszy pod kapturem, nie chcąc niepotrzebnie zwracać na siebie uwagi. Weszli do wnętrza, dziewczyna jakimś cudem zdołała porozumieć się z karczmarzem pomimo hałasu i z dwoma kuflami i kluczem w kieszeni, poprowadziła ich na drugie piętro budynku. Tam zaprowadziła ich na sam koniec korytarza, gdzie było względnie cicho, a drzwi wyglądały znacznie solidniej niż piętro niżej, czy stoły w głównej sali.
- Niestety nie mamy w tym momencie pojedynczego pokoju z wanną, ale za ratunek, ojciec pozwolił panów przenocować w apartamencie. Ma dwa pokoje, więc nie będzie problemu ze spaniem – wyjaśniła, wprowadzając ich do krótkiego korytarzyka. Rzeczywiście mieściły się w nim dwa pokoje, w jednym za parawanem znajdowała się spora wanna, którą dziewczyna z pomocą dwóch najemnych osiłków napełniła ciepła wodą i zostawiwszy im piwo i obiecując donieść kolację, zostawiła samych.
Silene w końcu mógł zrzucić z siebie pelerynę podróżną i to właśnie zrobił, krzywiąc się delikatnie, kiedy dojrzał jak mocno jego normalne szaty w kolorze pudrowego różu, z motywem kwiatów pogniotły się. Do tego on sam wymagał kąpieli i najlepiej jakiegoś prania… Na razie jednak bardziej interesowała go zawartość kufla i stan włosów, dlatego bez krępacji rozsiadł się na łóżku w pokoju z wanną i wyjął z plecaka grzebień.
- Proszę się mną nie kłopotać i się umyć. Dotrzymam panu towarzystwa – powiedział gładko, zaczynając rozczesywanie od końcówek. Różowe kosmyki splątały się po tylu godzinach pod kapturem.
- Nazywam się Silene, ale proszę mi mówić Lily – przedstawił się, naginając nieco zasady elfiej etykiety, ale skoro mężczyzna go uratował, zasłużył na poznanie jego imienia.
- Jak można się zwracać do pana? – zapytał uprzejmie, a jego głos, tak czysty i piękny, trącający tylko idealne nuty nie brzmiał jak głos człowieka. Przez całą drogę elf starał się wyzbyć maniery, ale skoro nieznajomy wiedział, że nie był człowiekiem i jeszcze nie zaczął krzyczeć po straż, to chyba znaczyło, że mógł sobie pozwolić, prawda?
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {09/02/22, 12:01 am}

_____ Spotkał dzisiaj wyjątkowe istoty, bo jak inaczej można nazwać elfa, który po raz pierwszy wyszedł z lasu do ludzkiego miasta? Można było od razu usłyszeć, że nie ma za dużo interakcji ze światem rzeczywistym, tym poza małą wioską. Inaczej już dawno zmieniłby swój sposób mówienia. Nixnar spotkał już w swoim życiu nie jedną niespodziankę, ale chyba po raz pierwszy widział elfa o włosach w kolorze waty cukrowej. Na swoje nieszczęście był fanem słodyczy. Stąd jego skojarzenie z różową słodką przekąską, które już raczej nie zniknie. Dostrzegł zachowanie młodej kobiety i spojrzał na zmasakrowane zwłoki pod swoimi stopami. Normalnie załatwiłby to w bardziej elegancki sposób, ale nie spodziewał się, że ktoś zacznie strzelać z łuku do wilkołaka. Te kurwy potrafią się bardzo szybko regenerować, jeśli tylko da im się szansę. Zwykła strzała nic nie zdziała, a tylko rozjuszy mutanta.
- Chętnie, ale…– zaśmiał się lekko odpowiadając na pytanie elfa. – Jeśli wam to nie przeszkadza to przed alkoholem jednak chciałbym zmyć z siebie krew.
_____ Gigant nie zwrócił uwagi na obietnicę ilościowe piwa. Karczmy czy tawerny na pewno mają miejsce, żeby się umyć. Na tym się skupił. Przejście przez całe miasto cały we krwi, żeby zamknąć się w zimnym pokoju nie było dla niego. Wolał spędzać czas z innymi, towarzysko, a najlepiej jeden na jeden w gorącej atmosferze. Alkohol… nigdy nie był jego priorytetem. Zwłaszcza, że trunki nie działały na niego jak na innych. Nie był otumaniony, nie tracił równowagi czy rozumu. Jak tylko zatrzymywał się u krasnoludów to zawsze wygrywał w pijackich pojedynkach, a to te mikrusy mają najcięższy alkohol na świecie. Nixnar nigdy nie doszedł do konsensusu skąd mają te wszystkie technologie i sposoby przetwarzania jak nie znają się zupełnie na roślinach.
_____ Słysząc odpowiedź na swoje pytanie, był jak najbardziej za udaniem się z dwoma elfami do gospody. Idea wanny i zmycia krwi była wspaniała. No i lokal znajdował się blisko, a to najważniejsze w tym momencie. Szli prawie rządkiem, on stojąc na samym końcu zastanawiał się, ile zajmie strażnikom posprzątanie tego bałaganu. Nie pierwszy raz zostawiał tak ciało, po walce, na środku ulicy, bez większego zastanowienia. Wiedział, że znajdą je pewnie jeszcze tej nocy. Ubezpieczył się wcześniej zostawiając notkę w koszarach, że po nocy będzie polował i będą musieli zająć się transportem ciała tego co znajdzie. Jako że sam nie miał pojęcia na co trafi. Westchnął myśląc o opowiadaniu całego zdarzenia, które będzie musiał przedstawić lordowi. W końcu pewnie będzie chciał zobaczyć kto był taki odważny, żeby strzelać do bestii… Nixnar podniósł wzrok, żeby zerknąć na różowego elfa i kątem oka zobaczył, że się dziwnie zachowuje. Nie rozumiał tego ukradkowego oglądania się na niego. Gdyby była to kobieta pewnie wziąłby to za sposobność do konwersacji, albo nawet do czegoś więcej. I jak gigant nie był jakoś przeciwny bliższym kontaktom z mężczyznami – to czuł, że nie o to chodzi elfowi. Nie mógł jednak wskazać o co faktycznie chodziło. W końcu, gdy elf znowu odwrócił głowę i kontynuował spokojnie spacer, pozostawił go w jeszcze większym stanie konfuzji. O co mu chodziło?
_____ W czasie, gdy grupa zmierzała po swoje piwo, przy zwłokach wilkołaka pojawiła się grupka ludzi. Ubrana w czarne płaszcze, na głowie założone kaptury. Wpatrywali się i rozglądali po całej okolicy, gdzie leżało ciało, jednak nie mogli zauważyć żadnych śladów walki. Tylko krew wilkołaka i to co z niego zostało. Jakby nie próbował się bronić albo nie mógł.
– Kolejna porażka? – spod kaptura wyłoniły się blond włosy, które wysunęły się i spływały po płaszczu cały czas nie odsłaniając twarzy. – Mam dość tego, że kundle giną.
– Zdecydowanie nie… Coś go zabiło. – odezwał się głęboki głos.
– Hahahaha – głośnym śmiechem rozpoczął najniższy z nich – Przecież spodziewaliśmy się tego. Tutejszy Lord nie pozwoli od tak zabijać swoich mieszkańców.
– Chcesz powiedzieć, że Lord zabija nam kundle? – kobiecy głos odezwał się sprawiając, że wszyscy odwrócili się w kierunku najniższego.
– Nie bezpośrednio. Sam ich nie zabija. Ktoś mu pomaga. – odpowiedział na pytanie kobiety już nie tam wesoły jak poprzednio. Kucnął przy zwłokach i wyciągnął z nich strzałę. – Lord nie szalony, żeby strzelać do kundla.
_____Niestety nie mogli kontynuować dyskusji. Zza rogu pojawiło się źródło światła, które sprawiło, że każdy obecny od razu postanowił odwrócić się i rozproszyć w różne alejki, aby nie zostać złapanym przy ciele mutanta. Chwilę później zza rogu wyszła para strażników, która patrolowała miasto. Zmęczeni i wyraźnie znudzeni od razu zostali rozbudzeni, gdy światło latarni objęło trupa dziwnej bestii rozległego na chodniku. Od razu wiedzieli kogo to sprawka – w końcu mieli wcześniej pozostawione przez pogromcę informację. Nie oznaczało to, że nie byli przestraszeni wielkim stworem, który leżał teraz przed nimi.
_____ W tym czasie gigant, pogromca kolejnego wilkołaka, stał przed drzwiami do pokoju. Różowy elf poszedł przodem, on musiał coś naprostować młodemu dziecku, które uratował. Chwilę wcześniej skończył tłumaczyć, że nie zostanie na noc, bo ma już swoje lokum gdzie indziej. Teraz musiał iść się umyć. Chętnie by został, ale zapłacił za kilka dni w tamtej gospodzie więc czuł potrzebę, żeby to wykorzystać. Nawet jeśli skończył już zadanie tutaj wraz ze śmiercią mutanta. Co prawda nie znajdowali się w sali na dolej, lecz prosty korytarz roznosił dźwięk, a do uszu Nixnara dochodziły ciche śpiewy gości poniżej. Z uśmiechem na myśl o zabawie, której doświadczają goście wszedł i zamknął za sobą drzwi. Zobaczył, że różowowłosy elf przez te kilka sekund już rozebrał się z okrycia wierzchniego i rozsiadł na łóżku. Nie przejmował się tym i nie zamierzał, w końcu to normalne zachowanie, odpocząć, po tym jak zostałeś prawie zabity przez potwora. Poza tym teraz jak są bezpieczni, nie ma co zostawać z nimi na dłużej.
– Dotrzymać towarzystwa? – powtórzył pytająco pod nosem i ruszył za parawan zostawiając miecz podparty o ścianę przy wejściu do pokoju. Zaczął spokojnie zdejmować z siebie ubrania, gdy usłyszał elfa. Wypadało odpowiedzieć. Zwłaszcza gdy tak ochoczo chciał porozmawiać. – Nixnar. Moje imię. Jak jest za długie lub ciężkie do wymowy możesz mi mówić N.
_____ W końcu udało mu się zdjąć wszystko. Szczęście, że za tym parawanem było dużo miejsca, ale bądźmy szczerzy – Elf, gdyby się przyjrzał spokojnie mógł wiedzieć co takiego robi gigant. W końcu jego głowa wystawała ponad ten kawałek papierowej osłonki. Wszedł do ciepłej wody i oparł się ostrożnie o kant wanny. Wiedział po tym jak jest zbudowana, że wytrzyma, ale nadal wolał uważać. Zwłaszcza patrząc na jego rozmiary. Był duży i to wszędzie. Czy to ręce czy nogi, ale nie miał co narzekać. Szczególnie wpatrując się w runy pokrywające jego ciało.
– Lili. Dlaczego wyszedłeś z lasu do ludzi? – spytał pod wpływem chwili. – Czyste elfy nie opuszczają wiosek od tak.
_____ Przez te wszystkie lata, które spędził podróżując dowiedział się sporo. W tym o elfach, które od tak nie szwendały się wśród ludzi. Nie było to dla nich dobre. Elfy, ich magia, wygląd i zachowanie zdecydowanie nie nadawały się do wmieszania się i życia wśród ludzi. Mógł spojrzeć na tego tutaj, różowowłosego, siedzącego i czeszącego się za parawanem. Nixnar w kościach czuł, że jeśli spuści z niego wzrok – stanie się coś złego, ale nie zamierzał bawić się w niańkę dla nieznajomego. Giganci, tak samo jak każda rasa magiczna, musiała wykonywać swoją powinność, aby utrzymać długowieczność. On musiał polować.
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {11/02/22, 03:25 pm}

Silene wyglądał jak gdyby włosy i grzebień pochłonęły całą jego uwagę, jakby w ogóle nie zwracał uwagi na czarnowłosego odkładającego miecz, czy zdejmującego wierzchnie ubranie. Mylne wrażenie, które podtrzymywał, nie chcąc wyjść na nachalnego, a które to wpajano mu od dziecka. Nieuprzejmie było się gapić na nieznajomych. Aczkolwiek prawie nie dał rady powstrzymać parsknięcia, kiedy okazało się, że papierowy parawan był za niski, sprawiając że głowa nieznajomego wystawała ponad niego.
- Nixnar – wypowiedział jego imię, sprawdzając jak układało się na jego języku i choć brzmiało egzotycznie, nie powinno mu sprawiać problemów. – Niezmiernie miło poznać kogoś tak szlachetnego – dodał, skłaniając nisko głowę, nawet jeśli mężczyzna nie mógł tego dostrzec, bo już zdążył schować się za zasłoną. Silene widział jedynie przez cienki papier kształt jego sylwetki i stóp wystających poza naczynie.
- A dziwisz nam się, panie? – zapytał z lekkim przekąsem, odkładając grzebień, by zacząć splatać z różowych pasm ślicznego kłosa. – Ludzie są okropni, śmierdzą i jeszcze traktują nas jakbyśmy byli plagą gorszą od szarańczy. Do tego te ich pola, zero uroku w szumiącym zbożu, ostre to to takie, ani przyjemnie posłuchać! – marudził chwilę elf, rozsiadając się wygodniej na łóżku. Po chwili położył się, wzdychając z ulgi, kiedy rozprostował obolałe plecy.
- Czemu wyszedłem? – powtórzył pytanie, jakby zadawał je samemu sobie. – Nie miałem wyjścia. A raczej… nie dali mi go. Istnieje jakaś głupia tradycja, która mówi o tym, że jakiś arcyważny kamień trzeba przenieść co jakiś czas z jednego końca puszczy do drugiego. Ale teraz puszczy już nie ma. A kamień i głupia tradycja pozostały. Kazano mi iść, nie mogłem odmówić – westchnął, przeklinając zarówno siebie, za swój niewyparzony język, elfią rodzinę królewską i wszystkich elfich szlachciców, którzy zrobiliby wszystko, byle tylko się go pozbyć.
Kamień wyglądał jak zwykły kamień, taki wyjęty z rzeki, tylko trochę większy. Szarawy, ze złotymi kropkami i linią pęknięcia, biegnącą niemal przez całą jego powierzchnię. Był brzydki, ale z jakiegoś powodu, im dłużej się na niego patrzyło, tym ładniejszy się wydawał. Silene nie miał pojęcia czym był i choć najchętniej cisnąłby go do najbliższego strumienia, wiedział że gdyby to zrobił, nie miałby po co wracać do domu. W zasadzie, już nie miał, skoro chciano się go pozbyć w taki sposób, ale gdyby zaniósł ten głupi kamień i wrócił, przynajmniej nie mogliby go wygnać drugi raz. A przynajmniej tak to sobie naiwnie tłumaczył, wierząc że jeśli się wykaże, w końcu zyska choć odrobinę uznania.
- A co z tobą? Nie wydajesz się człowiekiem, panie, a jednak chodzisz wśród nich jak swój, polujesz na potwory? – zapytał, rzucając pierwsze co mu ślina na język przyniosła. Miecz mówił sam za siebie, umiejętności również. Do tego ten wzrost, który nie pasował do żadnego znanego mu człowieka. No i… żaden człowiek nie dałby rady zeskoczyć z wysokiego budynku i się nie zabić, w sposób w jaki zrobił to czarnowłosy.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {13/02/22, 02:32 pm}

_____ Leżał w wannie, pozwalał, żeby ciepła woda ogrzewała go i jego mięśnie. Widział, jednak, że krew od tak nie zniknie, jeśli się popluska w wodzie. Wziął wiec leżącą blisko niego gąbkę. W jego rękach wydawała się normalnych rozmiarów, ale można było się domyśleć, dla kogoś innego to była ogromna gąbka. Namoczył ją i zaczął pozbywać się śladów krwi uważnie słuchając elfa. Nie wiedział co robi, bo jakoś średnio się tym interesował. Patrząc na jego długie włosy – pewnie spędza ten czas bawiąc się tymi włosami dalej. Cieszył się, że on nie posiadał więcej włosów na głowie. Cierpiałby katusze, żeby pozbyć się krwi z siebie. Gdyby ktoś się go spytał w tym momencie czy słucha odpowiedzi Lili, mógłby powtórzyć wszystko. Fakt, że się nie odzywał jeszcze jasno znaczył, że czekał aż skończy mówić. Nie zamierzał wchodzić mu w słowo, gdy sam spytał.
_____ Historia o przenoszeniu kamienia. Słyszał to po raz pierwszy. Nie spodziewał się, że elfy posiadają tak durną tradycję. Mógł zrozumieć, że kiedyś to miał sens w jakimś kontekście, dlatego chcą to kontynuować. Szkoda jednak, że na drodze do celu stoją teraz miasta ludzi, którzy przy zerknięciu na takiego elfa bardzo chętnie pójdą po widły i zabiją biedną istotę. Tylko dlatego, że nie wyglądała jak człowiek. Gdyby faktycznie jeszcze dowiedzieli się, że elfy władają magia, której tak pragną – masakra. Pewnie cała puszcza by spłonęła. Królowie, Lordowie, Władcy ziemscy. Nikt by sobie nie odpuścił. Chciwość ludzi nie znała faktycznych granic. Zwłaszcza gdy chodziło o zdolności, aby zabić innego człowieka szybciej. W tym wszystkim wysłanie samotnie jednego młodego elfa, który nic nie wie… To było samobójstwo. Nixnar był prawie pewien, że chcieli się go pozbyć z wioski, ale nie miał pojęcia, dlaczego. W jego oczach wydawał się zupełnie normalny.
– Jestem pół gigantem. Moja matka była człowiekiem i jako dziecko wychowałem się wśród ludzi. – otworzył usta, aby odpowiedzieć Lili. W końcu takie informacje nie były nic warte. – Dla ludzi giganci to plemię ludzi, którzy po prostu są wysocy i tatuują swoje ciało, dlatego możemy spokojnie żyć bez ukrywania siebie lub talentów. – nie chciał tłumaczyć niczego w bardziej zawiły sposób, w końcu takie tłumaczenie było prawdziwe i większość ludzi tak postrzegała gigantów. Plemię ludzi, którzy podróżują całe życie, żeby zdobywać siłę. Nikt nie myśli o tym, że tatuaże same się pojawiają. Na pewno zostały zrobione jak nikt nie patrzył przez innego członka plemienia, koniec tematu, co tam więcej było, żeby się zagłębiać. W końcu magia nie istniała więc jak tatuaże miały się same pojawiać, prawda? Po chwili zdał sobie sprawę, że Lili, który nie wychodził z lasu może nie wiedzieć o innych rasach, skoro widząc jego tatuaże nie skojarzył czym jest i postanowił zapytać.
– Lili. Ile według elfów jest gatunków istot magicznych na tych ziemiach? – przez ziemie miał na myśli cały kontynent, a nie konkretny kraj, bo o tym, gdzie dokładnie na mapie ludzi byli, elf mógł nie mieć pojęcia. – Poza elfami, ludźmi i pixie.
_____ Wiedział, że to głupie pytanie, a elf na pewno wiedział, że są inne rasy poza elfami i ludźmi, ale chciał się upewnić. Wtedy nie musiałby tłumaczyć, jak to działa z magią u gigantów. Rozumiał, że ciężko jest spotkać giganta w lasach, bo zwykle nie przychodzą do wiosek elfów. Nie ma tam nic dla nich. Jedzenie? Nie. Moda? Zdecydowanie za małe rozmiary. Seks? No… może pomińmy ten temat. Nixnar raz w swoim życiu spotkał kobietę gigant, która uganiała się za elfami. Nie wychodziło jej to za dobrze co uważał za dziwne. W końcu ona była atrakcyjna, a elfy zdecydowanie chętnie. Chyba ich duma im zabraniała. Przynajmniej do takich wniosków doszedł. Zmył z siebie już wszystko i wstał wychodząc z wanny i łapiąc za ręczniki. Nie zamierzał jakoś dokładnie się wycierać. Jako że naturalnie miał wysoką temperaturę ciała, wyschnie samo za chwilę. Założył swoje ubrania, które szczęśliwie nie miały na sobie aż tyle krwi, a lekkie plamki. Bardziej martwił się o swoje ochraniacze. Nawet nie były mu potrzebne większość czasu. Zmycie z nich krwi nie było łatwym zadaniem, ale Nixnar miał wprawę. Nie chciał jednak zajmować wanny, gdy Lili mógł się chcieć umyć. Na szczęście usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Wyszedł zza parawanu i spojrzał na tace i na młodą elfkę z uśmiechem na ustach.
– Dobrze, że jesteś! – powiedział i zabrał od niej tacę z jedzeniem. Trzymając ciężką tacę na jednej dłoni pochylił się do kobiety. – Potrzebuję mniejszej miski z wodą i gąbki, żeby zmyć krew z ochraniaczy. Mógłbym cię prosić?
_____ Gdyby uśmiech mógł zabić, młoda półelfka pewnie leżałaby już martwa. Na szczęście, oblała się tylko czerwienią, kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Zrobiła to bardzo szybko, nawet nie spojrzała mu w oczy za długo. Raczej patrzyła cały czas w ziemię jakby ukrywała twarz. Nixnar chciał coś powiedzieć, ale postanowił przełknąć te słowa. Odwrócił się do elfa leżącego na łóżku i podszedł z tacą.
– Głodny?
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {15/02/22, 11:54 pm}

Pół-gigant. To wyjaśniało w zasadzie wszystko. Wysoki wzrost, tatuaże, skok z wysokości, umiejętności i nieprzeciętną urodę, której przecież plemię chędożących się na prawo i lewo nie mogło sobie poskąpić. Oh tak, Silene wiedział, kim byli giganci! A przynajmniej, wiedział, co się o takich mówiło w elfich lasach. Wiedział też, co mówiono o elfach i że w większości były to wierutne bzdury! Dlatego nie zamierzał go oceniać tylko dlatego, że jakaś kobieta z legend, kobieta – gigant, obraziła chyba wszystkie elfy włącznie z królową i szlachtą, zalecając się do kilku na raz, do tego w sposób absolutnie nieprzyzwoity. Naiwne serce elfa podpowiadało mu, że przecież wszyscy giganci nie mogą żyć w ten sposób. Dlatego nie zamierzał skreślać Nixnara i od razu stawiać go na jednym miejscu z paniami lekkich obyczajów, które godności i wierności nie miały w sobie za grosz, a co bardzo gorszyło młodego elfa.
- To całkiem wygodne – westchnął, słysząc jakim cudem giganci radzili sobie w obecnym świecie. Pociągnął za kosmyk różowych włosów. Nawet pomiędzy elfami wyróżniał się z tłumu, a co dopiero wśród ludzi… - Nie zazdroszczę mieszania się z gatunkiem ludzkim na co dzień, ale wierzę, że kiedy nie chcą cię zabić tym, co akurat mają pod ręką, mogą być sympatyczni – dodał, bo choć sam jakoś nie do końca w to wierzył, skądś się musiały brać te wszystkie hybrydy ludzi z innymi rasami…
- Hm? – przekrzywił delikatnie głowę, słysząc pytanie. Ile ras, czy to nie było oczywiste? – Poza tymi, które wymieniłeś są jeszcze oczywiście giganci, krasnoludy i trolle. Kiedyś były jeszcze syreny i smoki, ale ich już dawno nie ma – odpowiedział, recytując to wszystko jak wyuczoną w szkole regułkę. Tak naprawdę, nie minęło dużo czasu odkąd przestał do takowej uczęszczać…
Kiedy zza parawanu doszło go głośniejsze pluskanie wody, spojrzał ciekawsko w stronę parawanu, znów powstrzymując parsknięcie. To było naprawdę zabawne, kiedy mężczyzna nie mieścił się w standardach jakie wyznaczyli dla siebie ludzie. Był ciekaw, jak wyglądałby w lesie? Otoczony delikatnymi gałązkami i roślinkami, które wymagały łagodnych podmuchów wiatru? Czy okazałby się osobą o niezwykle delikatnych palcach, której dotyk nie czyniłby przyrodzie krzywdy, czy wręcz przeciwnie, samym pojawieniem się w puszczy narobiłby bałaganu? Nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie, znalazł za to odpowiedź na to, które zadał sobie wcześniej, gdy zmierzali do gospody. Nixnar nie pokryty dłużej krwią wilkołaka… pachniał ziemią. I słońcem. Ciepłem. Przywodził mu na myśl pola, ale w te lepsze dni. Kiedy zapach ziemi, słońca i roślin był nawet przyjemny.
Do pokoju wróciła elfka, Lily zapomniał, że nadal nie zapytał jej o imię. Kiedy jednak widział, jak ta spłonęła rumieńcem pod uśmiechem giganta, a potem niemal natychmiast uciekła, nie próbował nawet wyciągnąć z niej tej informacji, stwierdzając że najwyżej dowie się kiedy nie będzie w pobliżu kogoś, kto jednym uśmiechem potrafił wywrócić mózg naiwnej dziewczyny do góry nogami. Za to tacą chętnie się zainteresował.
- Jak wilk, od kiedy znalazłem się na gościńcu nawet królików w lasach nie ma – zamarudził, podnosząc się do siadu.
Nie zamierzał pozbawiać Nixnara całej kolacji, niemniej za miskę z gęstym gulaszem i pajdę chleba zabrał się bez ociągania. Miał wrażenie, że nigdy wcześniej nie jadł takich dobroci! A nawet jeśli, już o tym nie pamiętał po niemal tygodniu drogi i żywieniem się upolowaną zwierzyną, do tego podkradzionymi z pół ziemniakami i cebulami. Kiedy trafiała się jakaś kapusta, albo marchew, elf uważał, że miał niesamowite szczęście. Może i był nieuprzejmy w stosunku do rolników, ale cóż znaczyło kilka brudnych marchewek w porównaniu do tysięcy elfich żyć i drzew, które umarły, by dostarczyć ziemi pod te wszystkie uprawy? Należało mu się, jako przedstawicielowi elfiego ludu, trochę zadośćuczynienia…
- Często walczysz z podobnymi do tego co nas goniło? – zapytał, kiedy już opróżnił miskę i elegancko otarł kąciki ust z resztek. Gdyby był sam, nie powstydziłby się i oblizaniem palców, ale przy innych nie wypadało robić takich rzeczy. – Mówiłeś, że to wilkołak, ale co to w zasadzie znaczy? Nigdy czegoś takiego nie spotkałem – wyjaśnił, a w jego oczach pojawiło się zaciekawienie. W lasach nie było takich stworzeń. Oczywiście, bardzo się cieszył, już mieli wystarczająco dużo problemów z kłócącymi się między sobą pixie i niedźwiedziami, a co dopiero z czymś takim. Niemniej, był młodym elfem, który całe życie ukryty był przed światem zewnętrznym i nic nie mógł poradzić na to, że nawet jeśli ludzie byli tak okropnie straszni, a ich społeczeństwo przesiąknięte złem aż do szpiku kości, tak bardzo go to wszystko interesowało!
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {16/02/22, 11:02 pm}

_____ Nie wiedział, czy śmiać się czy płakać. Trolle? Co to są trolle? Elfie określenie ogrów lub innego typu mutanta? Jakby przekazać wiedzę bez wychodzenia na gbura? Nixnar zastanawiał się czy w ogóle powinien się odzywać w tej kwestii. Może Lili będzie lepiej bez tej wiedzy? Wróci do las i będzie szczęśliwy wśród kwiatków czy co tam robią elfy. Nie. Odrzucił ta myśl. Elf w kolorze waty cukrowej nie był dzieckiem, a to oznacza, że nie nauczono go inaczej lub Elfy nie posiadają dokładnej wiedzy w temacie. Jak nie wychodzą i nie integrują się z innymi to faktycznie… skąd miały ją zdobyć. Nie odzywał się w tej sprawie, usiadł koło i położył tacę między nimi. Spojrzał na to co zostało im podane i mógł tylko uśmiechnąć się w sercu. Gulasz był dobrą opcją, szkoda tylko, że nie był głodny.
- Zjedz wszystko. - z uśmiechem posunął swoją porcję przed Lili. - Co do ras… Lili… Jest trochę inaczej niż mi powiedziałeś przed chwilą. Jak wiesz są cztery żywioły. Do każdego z nich są przypisane dwie rasy. Elfy i pixie należą do wiatru. Ludzie i smoki do ognia. Giganci i krasnoludy do ziemi. Syreny i nimfy do wody. Nie ma czegoś takiego jak troll…
_____ Może tłumaczył coś po łebkach, ale tak było najłatwiej. Jest tylko osiem ras i zawsze tylko te były. Wszystko inne było mutantem człowiek, który poprzez magię zmienił się w coś co należało zabić. Oczywiście, tego typu mutanty były jego najczęstszym celem. Co do zniknięcia smoków czy syren… Nie był taki pewien. Giganci walczyli ze smokami. Pokonanie latającej bestii było ich ostatnim wyzwaniem. Wiedział więc, że albo gdzieś się ukrywały albo faktycznie idioci sprawili, że wymarły zabijając je. Niestety, Nixnar nie wierzył w intelekt swojej własnej rasy. Giganci byli jedyną rasą, która miała w swojej naturze zabijanie innych istot, a tym samym znali się na mięśniach, czy jak kogoś zabić. Nie grzeszyli naturalnie intelektem. Dopiero takie połówki jak on miały w sobie coś z mądrości. Może dlatego, że ludzie byli nastawieni na rozwój. Szkoda tylko, że największy rozwój mieli w czasach wojny.
- Wilkołaki to mutanty. - zaczął swój wykład widząc, że Lili chętnie go wysłucha. - Ludzie już dawno odwrócili się od drogi magii więc pokolenia temu ją stracili. Teraz, jeśli jakieś jednostki chcą wrócić i zacząć władać magią, mutują. W zależności od tego jaki element na nich wpłynie powstają różne mutacje. Wilkołaki są mutacją człowieka z żywiołem ognia, którym podobno mieli władać. Istnieją jeszcze rusałki, wampiry oraz ogry. Te ostatnie są najgorsze. Są wyższe ode mnie, niesamowicie głupie i ich jedynym celem jest rozmnażanie, które zachodzi w bardzo szybkim tempie. Najgorsze, że nie ma dla nich różnicy czy to kobieta czy mężczyzna, czy człowiek, czy krasnolud. Mogą zmusić każdego do urodzenia im kolejnych ogrów. Zwykle, jeśli znajdę pojedynczego ogra muszę przeszukiwać cały teren, bo wystarczy tydzień, żeby z jednego zrobiło się dziesięć. Po miesiącu masz już całą wioskę tych paskud.
_____ Dopiero gdy skończył zdał sobie sprawę, że to nie był zbyt wygodny temat do rozmowy przy jedzenie. Nawet jeśli on nic nie ruszył to elf mimo wszystko właśnie coś zjadł. Nie chciał być świadkiem tego jak Lili zwraca swój upragniony posiłek. Zwłaszcza, że różowy był głodny. Westchnął w sercu.
- Wybacz, że mówię ci takie rzeczy przy jedzenie. - poklepał lekko elfa po ramieniu i wstawał z łóżku, gdy usłyszał huk. Dochodził zza drzwi do pokoju, na korytarzu. Mógł nieść się z dołu, lecz Nixnar zignorował taką możliwość. Echo, które dostało się do nich jasno wskazywało na bliską odległość. - Czekaj tutaj, załóż coś na głowę.
_____ Poinstruował elfa. Jego głos wyraźnie mówił, że nie zamierza przyjął sprzeciwu. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Podszedł do drzwi przy okazji łapiąc za swój miecz. Stanął przy drzwiach i uchylił je lekko, żeby dojrzeć co się działo. Był przygotowany na to, że ktoś na niego wyskoczy, jednak nic się nie zdarzyło. Na korytarzu leżała przewrócona miska. Mokra plama wskazywała, że to było jego zamówienie. Jako że nie widział młodej elfki miał złe przeczycie względem całej sytuacji. Nie słyszał żadnego krzyku więc albo nie mogła zareagować, albo już nie mogła. Na dole, goście bawili się świetnie, na pewno nie słyszeli co się wydarzyło piętro wyżej. Z jednej strony nie chciał zostawiać elfa samego w pokoju, z drugiej strony chciał szybko rozejrzeć się po innych pomieszczeniach. Wiedział, że siebie spokojnie obroni w razie czego, ale Lili… Widać było po nim, że jest rozdarty. Nie miał dużo czasu na zastanawianie się.
- Zostawię cię samego. - przymknął drzwi, które otworzył i szeptem kontynuował - Jeśli ktoś się pojawi, możesz go zabić. Nieważne czym jest.
_____ Znajdowali się w mieście, zabicie człowieka od tak zawsze był równoznacznie z jakąś karą, jednak… nie w sytuacji, gdy ktoś bez pytania wchodzi ci do pokoju w tawernie. To podchodzi pod samoobronę i spokojnie można okaleczyć niechcianego gościa. Nie miał teraz czasu tłumaczyć mu tego. Nixnar dzierżył nadzieję, że Lili potrafi się obronić. Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Powoli otwierał wszystkie drzwi od prawej do lewej. Nie wchodził do środka. Nie zapalał światła. Był rasą magiczną, włączył swoją runę i poprawił sobie widzenie w ciemności. Gdyby ktoś na szybko wszedł po pokoju - widziałby ślady tego. W końcu podszedł do miski z wodą, która faktycznie znajdowała się kawałek korytarza od nich. Po lewej stronie znajdowały się drzwi do jakiegoś pomieszczenia, po prawej wnęka. Gigant wiedział co musi zrobić - najpierw pokój potem wnęka. Nawet jeśli fakty jasno wskazywały na zabranie jej do wnęki, a później gdziekolwiek to prowadziło. Zajrzał do pomieszczenie - tak jak sądził, nic. Przygotowany zajrzał za ścianę, aby zobaczyć jak daleko prowadził ten korytarz. No… Nixnar mógł tylko zaśmiać się sobie w sercu - kilka pokoi i na końcu drzwi ze szkłem, prawdopodobnie na balkonik. No nic. Zaczął przeglądać resztę pokoi. Wiedział, że to nie jest najlepsze wyjście z sytuacji i że powinien się śpieszyć. Nixnar znał jednak swoje szansę na ratunek kobiety, skoro nigdzie nie było krwi. Oznaczało to, że żyje. Gdyby chodziło o nachalnego klienta z imprezy poniżej - już by słyszał krzyki. Gwałciciel także nie byłby taki wprawiony w porywaniu. Tutaj działo się coś innego. Miał złe przeczucie…
Ischigo
Planeta Skarbów
Ischigo
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {07/03/22, 10:34 pm}

Silene słuchał słów giganta w pełnym skupieniu, nie chcąc uronić ani słowa. Teoretycznie wszystko to już słyszał ze szkoły, jednak wersja z prawdziwego świata nieco się różniła. Na przykład tym, że trolle tak naprawdę nazywały się ogrami. Słysząc o tych, elf zmarszczył nos, nie wyobrażał sobie, jak bardzo musiało to być obrzydliwe zostać zapłodnionym, nie ważne jakiej płci się było, przez taką paskudę i jeszcze urodzić mu, znów, niezależnie od płci inną paskudę. Co prawda niewinny umysł elfa nie potrafił sobie całego procesu wyobrazić, niemniej sam fakt był wystarczająco odrażający. Kolejna sprawa była ciekawsza. Ludzie byli naprawdę głupi, najpierw pozbawili się z własnej woli powiązań z magią, a teraz chcieli do niej wrócić, nawet jeśli oznaczało to przemianę w krwiożerczą bestię. Niedorzeczne. Lily nigdy w życiu, nawet gdyby już na zawsze miał pozostać tylko prostym krawcem, nie porzuciłby swoich różowych włosów na rzecz długich pazurów i psiego pyska. No naprawdę! Jak miałby znaleźć godnego partnera życiowego, gdyby wyglądał w ten sposób?
- Ohyda! Kontynuuj! – stwierdził na koniec wypowiedzi Nixnara, nie przerywając ani na chwilę jedzenia. Skoro mężczyzna nie zamierzał zająć się drugą porcją, jak mógł pozwolić by cokolwiek się zmarnowało?
Huk doszedł i do jego uszu. Niemal natychmiast uniósł głowę i spojrzał w stronę drzwi, a jego dłoń powędrowała w kierunku uda, na którym miał, pod ubraniami przymocowany drobny sztylet. Otrzymawszy polecenie, skinął głową i natychmiast odnalazł swój płaszcz, by zarzucić kaptur na głowę i ukryć włosy koloru waty cukrowej. Przyglądał się przy tym Nixnarowi z szybko bijącym sercem. Co się właściwie stało? Gigant nie miał dla niego jednoznacznej odpowiedzi, tylko jeszcze bardziej go przestraszył, choć Silene zachowywał pozory opanowanego. Nigdy nie był poza puszczą, jedyne zło z jakim miał kiedykolwiek do czynienia to wściekły niedźwiedź. Magią również nie potrafił się posługiwać. Ktoś kiedy był małym dzieckiem powiedział mu, że tacy jak on nie mieli prawa uczyć się szlachetnych umiejętności prawdziwych elfów. Nie miał pojęcia co to miało znaczyć i nigdy się tego tak naprawdę nie dowiedział.
- Z-zabić?! – zdziwił się, ale zanim to słowo wybrzmiało do końca w ciszy pokoju, Nixnara już nie było. Silene został sam, rozglądając się niepewnie po pokoju. Nadstawił uszu, ale jedyne co słyszał to delikatne skrzypienie uchylanych drzwi, kiedy mężczyzna zaglądał do sąsiednich pomieszczeń.
A potem usłyszał dźwięk, który dochodził ze znacznie bliższej odległości. Chłopak spojrzał w górę. Znajdowali się tuż pod dachem, więc kiedy ktoś przeszedł się po dachówkach, elfie uszy wyłapały dźwięk ocierających się o siebie dachówek. Ktokolwiek tam był, właśnie znajdował się nad jego głową. A z dźwięków kroków mógł wywnioskować, że ten kto tam był, zamierzał oknem wpaść do pokoju, w którym siedział. Krew zaszumiała mu w uszach, kiedy przypływem adrenaliny, zeskoczył z łóżka i wturlał się pod nie, wciągając jeszcze swoją torbę, by sprawiać pozory, że ten kto był właścicielem pokoju, właśnie z niego wyszedł. Zaraz po tym, kiedy jego ręka zniknęła z zasięgu wzroku, w pomieszczeniu rozległ się trzask pękającego drewna i przed zielonymi oczami elfa pojawiły się dwie pary butów. Czarnych, wysokich, ze skóry, którą łatwo było czyścić. Silene przełknął ślinę. Mógł walczyć z wilkołakiem, ale nie wyobrażał sobie skrzywdzić innej, myślącej istoty, nawet jeśli była człowiekiem. Nie chciał się zniżać do poziomu tych okrutnych stworzeń. Chciał pozostać elfem, nawet jeśli był niekompletny.
- Uciekł? – zapytał głos, ten który stał bliżej łóżka. Druga para butów zaczęła przemieszczać się po pokoju.
- Woda w wannie jest jeszcze ciepła. Nie uciekł daleko… - odpowiedział drugi głos, nadal przeszukując pokój.
- Zobacz. Ten sam łuk, te same lotki przy strzałach, to jego szukamy – znów rozległ się pierwszy głos, a Lily brzydko zrugał się w myślach za pozostawienie broni na wierzchu. Dlaczego szukali jego? Przecież on nic nie zrobił. Poza tym… o co im chodziło? Jego strzały trafiały tylko króliki i sarny w lesie… No i jedna, trafiła wilkołaka. Zapomniał zabrać jej ze sobą. Tylko po co go szukali? Czy to była straż miejska, chcieli się dowiedzieć jak to zrobił? Tylko, że straż miejska nie musiałaby wchodzić oknem by go przepytać. Serce waliło mu w piersi jak młotem. Nie podobało mu się to.
Buty zaczęły się przemieszczać, jedna z nich podeszła do kąta, w którym zostawił broń. Druga zniknęła z jego pola widzenia. Pierwsza nieco bardziej go stresowała. Osoba musiała się schylić by podnieść jego broń, mogła wtedy spojrzeć w bok i dojrzeć go ukrywającego się pod łóżkiem… Zobaczył dłonie… głowę otoczoną kapturem…
A potem nagle, poczuł ostre pociągnięcie w okolicach kostki. Krzyknął, kiedy ktoś z zadziwiającą siłą wyciągnął go spod mebla, niemal natychmiast oszołomionego stawiając na nogi i łapiąc w taki sposób, by nie był w stanie się poruszyć.
- Proszę, proszę… czy to nie nasza ptaszyna? – prychnął głos, ale choć Silene bardzo chciał spojrzeć na twarz choć jednego intruza, dojrzał tylko maski ukrywające oblicza nieznajomych.
- Ja nic nie wiem, nic nie zrobiłem – powiedział niemal natychmiast, nie próbując się wyrwać.
- Nie? A to co jest? Nie twoje? – zapytała druga osoba szyderczo, pokazując złamaną strzałę zakończoną łabędzimi piórami, których lotki ozdobione były malunkami delikatnych kwiatów wiśni.
Elf przełknął ślinę, ale nie odpowiedział. To było jasne jak słońce, że łuk i strzały należały do niego. A kiedy jeszcze nieznajomy zrzucił z jego głowy kaptur, ukazując piękne oblicze, tak czyste i delikatne, że nigdy nie należałoby do żadnego człowieka, uśmiech w głosie tej osoby stał się tylko wyraźniejszy.
- A to się mistrz ucieszy… taka gratka. Zabieramy go ze sobą – zakomenderowała osoba, a ta druga, jakby tylko na to czekała, w jej ręce pojawił się sztylet, którego rękojeść z siłą trafiła w skroń młodzieńca, natychmiast pozbawiając go przytomności.
Mireyet
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Mireyet
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {14/03/22, 07:31 pm}

_____ W chwili gdy trzeba obawiać się o porwanie, myślenie o czyimś życiu jest priorytetem. Zwłaszcza, gdy w całej tej sytuacji pojawiały się jeszcze elfy, które żyły dłużej od normalnych ludzi. Cierpienie, krzywdę, wszystko co złego, będą pamiętać o wiele dłużej niż normalny człowiek. Zwłaszcza gdy mówi o drobnej młodej elfce. Nawet jeśli połówce, to nadal spokojnie przeżyje swojego męża i dzieci. Pewnie umrze wraz ze swoimi wnukami. Nixnar mógł udawać, że nie przejmował się faktem co mogą jej zrobić, ale miał pewność, że na pewno przeżyje. Poza tym nie widział żadnej drogi porwania. A to oznaczało, że byli bardzo sprawni. Lepiej więc upewnić się, że drugi elf jest cały. W końcu on jest o wiele lepszym łupem od kobiety. Zawrócił do swojego pokoju i usłyszał krzyk. Od razu nabrał pary w nogach, ale wbiegając do pokoju widział tylko rozbite okno oraz wyskakujących przez nie ludzi.
- Kurwa! - powiedział jeden z zamaskowanych sprawców i wyskoczył przez okno.
_____ Nixnar zacisnął zęby. Śledzenie ich będzie proste. Mają ze sobą elfa, które zapach znał. Przebywali trochę ze sobą. Rozejrzał się po pokoju, nie zabrali nic po za elfem. Widać od początku o niego mu chodziło. Czyżby zauważyli watę cukrową jak przyszedł do miasta i go śledzili? A może chodziło o zabite wilkołaka? Koniec końców wyskoczył przez okno i ruszył w pościg za nimi. Zależało mu na ratunku Lili, ale jednocześnie chciał znaleźć ich kryjówkę. Jeśli złapałby ich od tak, bo mógł, to nie rozwiązałby żadnego problemu. Co prawda nie zapłacą mu za to, ale szacunek i podziw u młodego elfa był dobrą nagrodą… No i nie leżało mu to dobrze na sumieniu, aby tak ich zostawić. Zaraz po tym jak już raz ich uratował.
_____ Gonił ich dość długo kawałek drogi, widział zmęczenie w ciągłym uciekaniu u dwójki. Biegali i skakali dobrą godzinę. Każdy człowiek by się zmęczył. W końcu nie byli jacyś wyjątkowi. Dokładnie, według Nixnara ludzie nie byli w żaden sposób wyjątkowi. I nie uważał tego za rasistowskie, bo sam był w połowie człowiekiem. Uważał to za obserwację i w życiu widział za dużo, aby postawa teoretycznie inteligentnych ludzi była wyjątkowo i niepowtarzalna w świecie. Widząc więc, że dwójka zwalnia lub zaczyna popełniać błędy dał im szansę uciec dalej. Sprawiać pozory, że go zgubili. Nie znał się idealnie na mieście, a po pozycji księżyca wiedział, że kręcili się w kółko. Danie im trochę przestrzeni i idei, że jednak są wygranymi pozwoli im opuścić defensywę i udać się do kryjówki, siedziby, czy co tam mieli. Zrobił ostatnie, desperackie posunięcie i rzucił w jednego z nich kamieniem raniąc go w ramię. Po czym zatrzymał się i podparł o miecz wbijając go w dachówki. Widząc, że nie są gonieni dwójka ludzi wraz z porwanym elfem udała się do swojej kryjówki. Pokrążyli jeszcze trochę i zeskoczyli z dachów udając się do małego domku w środku miasta. Podeszli od tyłu i zapukali w drzwi, które otworzył im starszy, miło wyglądający pan. Widząc dwójkę, w tym jednego skaleczonego, a drugiego niosącego coś w ramionach, uniósł brwi ze zdziwienia. Odsunął się jednak bez pytania i wpuścił ciężko zamykając za nimi drzwi.
_____ Kamienne cele bez światła. Zapach pleśni i wilgotnego, niewietrzonego powietrza. W tym wszystkim, w celach leżały ciała. Żywe, lecz nie w najlepszym stanie. Do jednej z wolnych celi trafiła młoda elfka, a do celi obok wsadzili różowowłosego. Porywacze wymienili przyjemność z drugą grupą porywaczy po czym zostawiła ich samych wierząc, że nie uwolnią się samotnie z klatek. W końcu musieli porozmawiać ze swoim mistrzem. Czwórka weszła do komnaty położonej głębiej, z której dobiegały krzyki.
- Jak poszło? - spytał starzec z długą brodą. - Macie nowe testy?
- Znaleźliśmy coś ciekawszego. - odpowiedział których z nich. Wszyscy wyglądali podobnie z kapturami na głowie. - Mamy człowieka z długimi uszami.
- Strzała się zgadza, więc pewnie to ona zabiła psa
- Ona? - odezwał się jeden z porywaczy Lili. - A to nie jest facet?
- Ale jego krzyk i twarz są bardzo damski...? - głos stracił taką pewność.
- Chcesz iść sprawdzić? - dwójka uśmiechnęła się jakby planowała zrobić coś złośliwego i złego, jednak uważali to za drobny żart. - Chodź. Zróbmy to teraz.
_____ W czasie gdy porywacze udali się z elfami do kryjówki. Nixnar postanowił udać do strażników. Jeśli ma zrobić rajd na siedzibę jakiegoś gangu, potrzebuje trochę więcej niż siebie. Nie do walki, ale żeby zaopiekować się tym co znajdą w środku. No i jak potem wytłumaczyłby wszystkie zniszczenia? Tak będzie miał świadków na miejscu. Wtedy, gdyby okazało się, że to pomysły jakiegoś zbyt bogatego i znudzonego szlachcica - może umyć od tego rękę, bo mu nic nie zrobią. Szybka rozmowa ze strażnikami załatwiła sprawę, jednak zmusił ich do zebrania większej liczby ludzi więc musiał odczekać jakieś pół godziny. Zanim wyruszyli uratować elfy i inne rzeczy, które tam znajdą. W końcu nie miał pewności, że będzie tam coś ludzkiego. Nixnar zobaczył w życiu wiele zjebanych ludzi i ich pomysłów. Nie oczekiwał, żeby teraz został pozytywnie zaskoczony. Przemaszerowali do miejsca, gdzie pozostał zapas krwi oraz zapach elfów. W końcu co prawda on pachniał przez chwilę jak kupa, z powodu krwi wilkołaka, tak Elfy nie zostały mocno ubrudzone, lecz coś pozostało. Mógł po tym zapachu spokojnie ich znaleźć. No i pozostawała jeszcze kwestia magii. Ona też miała swój zapach.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:

Nobody expected that!  Empty Re: Nobody expected that! {}

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach