Macavity
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Macavity
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Jako samotnik żyjący poza jakąkolwiek grupą, przez większość czasu pozostawał jedynie w swojej wilczej postaci, toteż zdążył odwyknąć od dwunożnej formy. Zdaje sobie mgliście sprawę o istnieniu w zamieszkiwanym przez niego lesie ludzkiej wioski, lecz nigdy nie zapuszczał się w jej okolice.
Jest szczupłym, lecz umięśnionym młodym mężczyzną, wizualnie mającym około dwudziestu czterech lat. Mierzy 181 centymetrów i waży adekwatnie do tego 95 kilogramów. Ciemnobrązowe, lekko falowane włosy w wiecznym nieładzie często przysłaniają niemal nienaturalnie złociste oczy. Twarz o jasnej karnacji przeważnie pokrywa lekki zarost. Ciało pokrywają liczne blizny zdobyte na przestrzeni lat — czy to podczas starć z dzikimi zwierzętami, czy będące skutkami drobnych wypadków.
Jako wilk może poszczycić się niespotykanymi wręcz pośród zwykłych przedstawicieli tego gatunku rozmiarami, mierzy bowiem niemal półtorej metra w kłębie. Dzięki futru zbliżonego kolorystycznie do jego włosów oraz charakterystycznym tęczówkom, nietrudno dostrzec jego podobieństwo obydwu jego postaci.
You got your passion, you got your pride.
But don't you know that only fools are satisfied?
But don't you know that only fools are satisfied?
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
ReubenGreyjoy
Dane podstawowe:
Wiek: Dwadzieścia dwa lata.
Przynależność: Ludzie. Myśliwi.
Płeć: Mężczyzna.
Wzrost: Metr siedemdziesiąt dziewięć.
Kolor oczu: Miodowe.
Kolor włosów: Kruczoczarne.
Historia:
Jego matka zmarła tuż po porodzie, z powodu utraty krwi. Z niewiadomych przyczyn rodziła w samotności. Nikt więc nie mógł jej pomóc. Jakiś czas później ktoś usłyszał płacz dziecka, które cudem przeżyło.
Szybko okazało się, że dawca nasienia szybko zwiał, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Dlatego przygarnął go dowódca wioski wraz z żoną i nadali mu imię Reuben, od pierścienia z rubinem na palcu jego matki - jedynego, wartościowego przedmiotu, jaki posiadała.
Nie był jak inne dzieci. Podczas, gdy reszta wolała się bawić, on siedział na uboczu, obserwując chmury albo rysując na śniegu.
W wiosce mieszkał pewien dziwak, którego większość unikała. Mówiono, że potrafi rzucać na ludzi klątwy. Pewnego dnia Reuben przez swoją nieuwagę wdepnął w pułapkę na niedźwiedzie. Odnalazł go owy człowiek, nie tylko później uwalniając z kleszczy, ale również wyleczył nogę własnej roboty lekami.
Od tamtego czasu chłopak zaczął go regularnie odwiedzać, przynosząc mu na przykład mięso, a w zamian starzec nauczył go ziołolecznictwa oraz podstaw alchemii.
Szybko okazało się, że dawca nasienia szybko zwiał, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Dlatego przygarnął go dowódca wioski wraz z żoną i nadali mu imię Reuben, od pierścienia z rubinem na palcu jego matki - jedynego, wartościowego przedmiotu, jaki posiadała.
Nie był jak inne dzieci. Podczas, gdy reszta wolała się bawić, on siedział na uboczu, obserwując chmury albo rysując na śniegu.
W wiosce mieszkał pewien dziwak, którego większość unikała. Mówiono, że potrafi rzucać na ludzi klątwy. Pewnego dnia Reuben przez swoją nieuwagę wdepnął w pułapkę na niedźwiedzie. Odnalazł go owy człowiek, nie tylko później uwalniając z kleszczy, ale również wyleczył nogę własnej roboty lekami.
Od tamtego czasu chłopak zaczął go regularnie odwiedzać, przynosząc mu na przykład mięso, a w zamian starzec nauczył go ziołolecznictwa oraz podstaw alchemii.
Cechy:
Towarzyskość:
Odwaga:
Inteligencja:
Empatia:
Kondycja fizyczna:
Towarzyskość:
Odwaga:
Inteligencja:
Empatia:
Kondycja fizyczna:
Dodatkowo:
1Dobrze radzi sobie z zastawianiem wnyk oraz pułapek. Gorzej u niego z siłą, chociaż jest dość zwinny.
2Czuje odmienność w stosunku do reszty mieszkańców wioski i niejednokrotnie zamierzał uciec. Nie miał tylko dokąd.
3Na co dzień zajmuje się myślistwem, ale tak naprawdę kocha malować. Potrafi zrobić farby ze znalezionych ziół.
4Gdy był dzieckiem, podkochiwał się w córce miejscowego cieśli - Suzanne. Dziś są bliskimi przyjaciółmi.
2Czuje odmienność w stosunku do reszty mieszkańców wioski i niejednokrotnie zamierzał uciec. Nie miał tylko dokąd.
3Na co dzień zajmuje się myślistwem, ale tak naprawdę kocha malować. Potrafi zrobić farby ze znalezionych ziół.
4Gdy był dzieckiem, podkochiwał się w córce miejscowego cieśli - Suzanne. Dziś są bliskimi przyjaciółmi.
Macavity
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Dla niego od urodzenia miejsce to było po prostu domem. Zrodzonemu pod gwieździstym niebem nietrudno wszak się w nim odnaleźć. Zdawało mu się, że zna wszystkie jego sekrety; przemykający pośród liści wiatr przynosił swym zapachem wieści z dalekich stron, subtelny szelest ściółki wskazywał drogę do zaspokojenia głodu, a rozłożyste korony osłaniały przed słońcem i wichurą. Nawet jako drapieżnik, nigdy nie brał od niego więcej niż było to absolutnie niezbędne. Jak wszyscy jego mieszkańcy dbał, by zachować to miejsce w nienaruszonej harmonii, którą zapewniała Matka Natura.
A przynajmniej do momentu, kiedy nie zjawiał się człowiek.
Choć od ponad trzech lat zamieszkiwał niezmiennie te okolice, dotychczas był jedyną będącą w stanie myśleć abstrakcyjnie istotą, jakiej noga tu postała. Co prawda był świadom o znajdującej się tuż pod lasem niewielkiej wiosce, niemniej miejsce to stanowiło zbyt oddalony od niej skrawek, by którykolwiek z wieśniaków odważył się tutaj zapuścić.
Bynajmniej nie narzekał na taki stan rzeczy, całkiem odpowiadało mu życie w samotności, nie będąc niepokojonym przez nikogo. Wiedział jednak, iż coraz częstsze polowania, stopniowo kurczące się zasoby zwierzyny oraz fakt, iż ta wycofywała się coraz głębiej w poszukiwaniu schronienia prędzej czy później zmuszą ludzi do podjęcia stanowczych działań.
Jednemu zaprzeczyć nie mógł — stał się nieostrożny. Ale skąd przewidzieć, jak skończy się niewinna pogoń za zającem? Znacznie mniejsze i bardziej zwrotne stworzenie bez najmniejszego problemu wyminęło wnyki, których z kolei pośród pokrytej śniegiem ściółki wilk nawet nie dostrzegł. O ich obecności zdał sobie sprawę dopiero w momencie, kiedy zatrzymało go gwałtowne szarpnięcie, a ze zranionej tylnej łapy rozszedł się promieniujący ból.
Z jego pyska wyrwał się pełen zaskoczenia skowyt, natomiast jego niedoszła ofiara, prawdopodobnie nie mogąc uwierzyć we własne szczęście, czym prędzej czmychnęła w zarośla.
W pierwszym odruchu oczywiście szarpnął się, próbując zabrać swoją kończynę, niemniej metalowe zęby jedynie zacisnęły się na niej mocniej, skutecznie wybijając mu z głowy ten pomysł. Mięśnie naprężyły się pod gęstym, ciemnobrązowym futrem, lecz mimo jego masywnych rozmiarów przekraczających zdecydowanie każdego zwykłego przedstawiciela tego gatunku psowatych nie udało mu się ani trochę poprawić swojej sytuacji.
Co prawda mógłby się zmienić i usiłować otworzyć sztuczną, ludzką paszczę z wykorzystaniem magii przeciwstawnych kciuków, niemniej już pobieżne spojrzenie na ranę wystarczyło, by wilk ocenił, że metal tkwi zbyt głęboko. Wizja ciała walczącego z zaciskiem wnyków, rozrywanego przez coraz głębiej wbijającą się pułapkę oraz groteskowo powykręcanych kończyn, które finalnie z pewnością i tak by stracił skutecznie odwiodła go od tego pomysłu.
W gruncie rzeczy zawsze pozostawała możliwość, że ten, który zastawił swoją pułapkę, niedługo postanowi wrócić. I choć nie dawało to wilkowi pewności, że wyjdzie z tego spotkania cało, może gdyby dostatecznie dobrze udawał mocno osłabionego utratą krwi, udałoby mu się uśpić jego czujność na tyle, by choć minimalnie rozwarł metalową paszczę w próbie zabrania ze sobą wilczego cielska?
Chyba nie miał poza tym zbyt wielu opcji do wyboru. Pozostawało jedynie pytanie czy uda mu się to tego czasu utrzymać przytomność i wystarczającą trzeźwość umysłu, by być w stanie podjąć ewentualną walkę bądź ucieczkę. Zakleszczone na jego kończynie wnyki co prawda przypominały o sobie boleśnie przy każdym skurczu mięśni, ale przynajmniej choć trochę tamowały krwawienie.
Starając się nie poruszać łapą, by nie pogarszać dodatkowo swojej i tak kiepskiej sytuacji, poprawił subtelnie swoją pozycję, usiłując przynajmniej w miarę wygodnie się ułożyć. Przymknął oczy, doszedłszy do wniosku, że powinien postarać się jak najbardziej zminimalizować stratę energii i postanowił zdając się całkowicie na swój słuch, zaczekać na powrót najprawdopodobniej człowieka, który prędzej czy później musiałby przybyć, by sprawdzić swoją pułapkę.
Fojbe
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
To miejsce nie było dla niego. Nigdy nie miało takim być. Zamierzał je opuścić i sądził, że nikogo to nie zdziwi. Oczywiście jego ojciec puści za nim ekipę poszukiwawczą, ale tylko on będzie się martwił. Tamci zrobią swoje bez zaangażowania i ich działania spełzną na niczym. Będzie już daleko stamtąd. Gdyby mógł, Reuben zostawiłby list pożegnalny w domu. Gdyby tylko potrafił pisać. Ledwo dukał, czytając.
Zamiast tego oznajmił swoje odejście jedynie Myalnirowi. Siedzieli w milczeniu, a młodzieniec wpatrywał się w trzaskający ogień w starym, rozpadającym się kominku. Poprosił go wcześniej, aby uciekł z nim, lecz mężczyzna stwierdził, iż tylko by go spowalniał. W pełni za to popierał jego decyzję. Powiedział mu kiedyś, że ktoś taki, jak on tylko marnuje się wśród ludzi ciasnego umysłu.
- Muszę iść. Zaraz zacznie się odprawa. - Nie musiał nic więcej tłumaczyć. Starzec dobrze wiedział, iż jeśli Reuben zniknie tak po prostu, wcześniej zorientuje się sam Wódz tej wioski. Chłopak podniósł się z drewnianego krzesła, na którym siedział.
- Poczekaj chwilę - zatrzymał go Myalnir. Powłóczystym krokiem starca ruszył w stronę mini-magazynu i po chwili zniknął za kotarą. Gdy wrócił, trzymał w ręce pakunek, wyglądający na przygotowany już wcześniej. Chłopak spojrzał na niego z niedowierzaniem - wiedział, że będzie chciał uciec? No jasne, przecież już próbował. Tylko skąd wiedział, iż tym razem zrobi to skutecznie?
Łzy napłynęły mu do oczu. Zaczął szybko mrugać, aby nie pozwolić im się wydostać. Rzucił się mężczyźnie na szyję, który poklepał go czule, ojcowskim gestem po plecach. Reuben przyjął od niego pakunek. Środek pachniał nawet przez szmatkę. Schował go do worka, który zarzucił na plecy.
Strój, jaki miał na sobie, sprawiał wrażenie, jakby był on większy, niż w rzeczywistości. Ciepłe buty, futrzane nagolenniki, grube spodnie, kurta uszyta ze skóry niedźwiedzia, z ocieplanym kapturem. Na głowę założył czapkę z sierści jenota. Wziął ze sobą harpun, który docelowo służył do polowania na morzu, a u boku zawiesił strzelbę, którą dostał na piętnaste urodziny, kiedy teoretycznie stał się mężczyzną.
Fizycznie był przygotowany. Psychicznie niekoniecznie.
Szedł, starając się nie podnosić za wysoko nóg - jeśli czegoś nauczył się w tym zapomnianym przez bogów miejscu, to specjalnego chodu, który pozwalał nie tracić sił, podczas przedzierania się przez śnieg. Zwłaszcza, że różnił się jeszcze jednym szczegółem wśród mieszkańców, oprócz mentalności. Dość wyraźnie utykał na lewą nogę, z powodu dawnego urazu. Choć udało mu się jej nie stracić, kończyna nie była już tak sprawna.
Spotykali się zawsze na skraju lasu, obok starej chaty myśliwskiej. Dotarł na miejsce jako prawie ostatni, dzięki czemu zarobił kilka nieprzyjemnych spojrzeń, pełnych dezaprobaty. Wyjątkowo uśmiechnął się do nich z przekąsem, patrząc prosto w oczy piegowatemu, barczystemu chłopakowi. Od zawsze tamten lubił uprzykrzać mu życie, lecz miało się to zmienić. Nie musieli już się więcej spotykać. Tamten zmrużył oczy niebezpiecznie.
- Nikomu nie muszę chyba tłumaczyć, co macie robić - oznajmił mężczyzna w średnim wieku, stojący pośrodku tego zbiegowiska - Pamiętajcie o jutrzejszym święcie zbiorów. Niech Shanija wam sprzyja! - O tak. Reuben już dobrze wiedział, co ma zrobić. Brać nogi za pas. Jak najdalej, przed siebie.
Większość osób dobierała się trójkami, dla bezpieczeństwa, ale wszyscy wiedzieli co jest jeszcze gorsze - pójście z nim. Nie chodziło jedynie o uprzedzenia. Dwudziestodwulatek rozstawiał najlepsze, niemal niewidoczne pułapki. Tym lepiej dla niego. Nikt nie chciał go śledzić.
Zarzucił kaptur na głowę i nie mówiąc nic do nikogo, ruszył w swoją wyprawę ku wolności. Zamierzał dojść jak najdalej, gdzie zazwyczaj się nie zapuszczał i zanim przyjdzie zmierzch, znaleźć sobie miejsce do spania. Najlepiej jakąś dość suchą grotę, choć nie liczył na zbyt wiele.
Im więcej czasu mijało, tym większy stawał się kłębek pary, tworzący się przed jego ustami. Był przyzwyczajony do niskich temperatur, lecz wiedział, że musi zadbać również o jej utrzymanie. Zatrzymał się więc w pewnym momencie. Wcześniej widział przemykające gdzieniegdzie zwierzęta i liczył na łut szczęścia - pozyskanie tłuszczu z jelenia byłoby najlepszą opcją. Pochylił się nad swoim workiem i wyjął ze środka metalową paszczę - ,,pułapkę na niedźwiedzia''. Odbezpieczył urządzenie, które następnie skrupulatnie przykrył grubą warstwą śniegu. Oznaczył ją specjalnym znakiem z patyków, który dla przypadkowych obserwatorów mógłby nic nie znaczyć. Jemu mówił jednak ,,Uwaga! Pułapka!''.
Rozstawił jeszcze kilka prowizorycznych wnyk z tego, co znalazł wokół - jeżeli nic większego nie wpadłoby w jego sidła, to może złapałby chociaż małego zająca?
Z daleka od zasadzek rozbił swój obóz. Miał tylko nadzieję, że jest na tyle daleko od wszystkiego, iż nikt nie zauważy dymu. Roztopił trochę śniegu w garnuszku i odpakował prezent od Myalnira, wśród którego poznał między innymi zwykłą herbatę. Wzniósł oczy ku niebu, dziękując mu za to w duchu. Mógł napić czegoś ciepłego, zanim sprawdziłby rezultaty swojej pracy.
Skoro jednak o tym mowa, postanowił wrócić na miejsce i już z daleka zobaczył, że coś udało mu się złapać! Podbiegł bliżej, aby sprawdzić co to takiego. Zatrzymał się parę kroków od tego czegoś.. Wcześniej, w panującym już półmroku nie zauważył, iż było to naprawdę ogromne. Wilk! Złapał wilka… Największego i w zasadzie jedynego, jakiego udało mu się ujrzeć w życiu z tak bliska. Mina mu nieco zrzedła. Otworzył bezgłośnie usta i wtedy to zwierzę spojrzało na niego. Nieuważnie cofnął się krok, potykając się o wystający korzeń drzewa. Upadł boleśnie na tyłek.
Musiał to dobić. Drżącymi rękoma sięgnął do pasa i wyciągnął strzelbę.
- Przykro mi. Niech Shanija ma twoją duszę w opiece - powiedział do niego, choć wiedział, iż i tak mu nie odpowie.
Macavity
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Uniósł lekko łeb, nasłuchując zbliżających się kroków, zdecydowanie zbyt głośnych jak na jakiegokolwiek mieszkańca lasu, a jego ciało mimowolnie spięło się, gotowe do ataku. Wilk jednak zamiast tego zastrzygł jedynie uszami i ponownie opuścił głowę, wpatrując się jedynie czujnie w kierunku, z którego nadchodził nieznajomy.
Spod przymkniętych lekko powiek odwzajemnił jego uważne spojrzenie, lustrując sylwetkę przybysza w całej jego okazałości.
Zapewne nie wyglądał obecnie zbyt majestatycznie, z futrem pozlepianym własną krwią, ale jego klatka piersiowa w dalszym ciągu unosiła się w ciężkim, lecz miarowym oddechu, dając znać, że jej właściciel jeszcze nie planuje wybierać się na drugą stronę.
Mężczyzna wydawał się równie zaskoczony jego widokiem co wilk położeniem, w jakim się znalazł. W gruncie rzeczy wróżyło to dobrze, może łowcy nie szkoda byłoby puścić go wolno, gdyby nie widział z niego większego pożytku?
Wątły zalążek nadziei, na jaki pozwolił sobie wilkołak szybko jednak zgasł, gdy dostrzegł, że przedmiotem, który myśliwy wyciągnął zza pasa, była strzelba. Znacznie komplikowało to sytuację – będąc w jej posiadaniu mężczyzna nie musiał wcale zmniejszać dystansu między sobą a wilkiem, by uśmiercić go jednym celnym strzałem. Nie miał jednak możliwości ani wystarczająco efektywnie podjąć walki, ani uciec, nie mogąc przesunąć się choćby o kilkanaście centymetrów. Zdany na jego łaskę, mógł jedynie wyczekiwać kolejnego ruchu człowieka. Jego następne słowa natomiast bynajmniej nie zapowiadały, że mężczyzna ma zamiar puścić go wolno ani nawet nieroztropnie uwolnić go z pułapki nim będzie pewien, że uleciały z niego wszystkie oznaki życia.
Elias nie przypuszczał nigdy, że skończy właśnie w ten sposób – złapany we wnyki jak głupi zwierzak, czekając, aż jakiś człowiek wypełni jego czaszkę śrutem lub też, jeśli będzie zależało mu na nowym trofeum łowieckim, zwyczajnie poczeka, aż ten wykrwawi się na śniegu. Wizja śmierci, dotychczas spychana gdzieś na skraj świadomości, wydała mu się nagle całkiem realna, a przez to przerażająca. Gdyby był w stanie, zapewne próbowałby przemówić łowcy do rozsądku i prosić go o litość, niemniej nieprzystosowane do ludzkiej mowy struny wydały z siebie jedynie pełne żałości skomlenie.
Nie widział możliwości, w której udałoby mu się wyjść z jego obecnego położenia cało, niemniej mimo to nie odwrócił wzroku. Wpatrywał się błagalnym, przepełnionym strachem spojrzeniem prosto w twarz swojego przyszłego oprawcy.
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach