Koide
Grafik na Księżycu
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Teyvat High School
!miasto: Teyvatmiesiąc: kwiecieńrok: 2021
Teyvat High School powstało w myśl równości i porozumienia, która miała łączyć w sobie idee wolności i układów aby zażegnać konflikt między społecznością Mondstadt i Liyue. Ministerstwo Edukacji i Bezpieczeństwa Publicznego postanowiło połączyć uczniów przynależących do odrębnych społeczności w celu wdrążenia nowej metody szkolnictwa. Od 2019 roku wyselekcjonowani uczniowie posiadający jeden z siedmiu elementów żywiołów (czyt. Vision) przygotowywani są do pełnienia służby w celu obrony kraju ucząc się podstawowych umiejętności z użyciem broni, panowania nad elementami, a także rozwijając się w poszczególnych dziedzinach nauki.
Uczniowie Teyvat High School mają obowiązek noszenia mundurków na terenie szkoły w trakcie trwania zajęć lekcyjnych. Zajęcia odbywają się od 8 do 15 w mieszanych grupach, a czas po lekcjach przeznaczony jest na zajęcia pozalekcyjne. Ponadto uczniowie mają obowiązek zamieszkania w internacie znajdującym się obok budynku szkoły. Porządku w internacie pilnują nauczyciele, którzy również w nim mieszkają. Uczniowie mają prawo poza godzinami lekcyjnymi opuszczać teren szkoły i internatu, jeśli przestrzegają reguł dotyczących powrotu przed ciszą nocną. W internacie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu oraz wyrobów tytoniowych i organizowania imprez.
Uczniowie Teyvat High School mają obowiązek noszenia mundurków na terenie szkoły w trakcie trwania zajęć lekcyjnych. Zajęcia odbywają się od 8 do 15 w mieszanych grupach, a czas po lekcjach przeznaczony jest na zajęcia pozalekcyjne. Ponadto uczniowie mają obowiązek zamieszkania w internacie znajdującym się obok budynku szkoły. Porządku w internacie pilnują nauczyciele, którzy również w nim mieszkają. Uczniowie mają prawo poza godzinami lekcyjnymi opuszczać teren szkoły i internatu, jeśli przestrzegają reguł dotyczących powrotu przed ciszą nocną. W internacie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu oraz wyrobów tytoniowych i organizowania imprez.
Przydział do pokoi:
Pierwsze piętro - pokoje wykładowców:
pokój nr 05 - Venti & -
pokój nr 06 - Zhongli & Childe
pokój nr 07 - Eula & -
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
by @mapogeso
•Imię• Aether
•Wiek• 17 lat
•Data urodzenia• 25.01
•Vision• Anemo
•Wzrost• 164 cm
•Włosy• Blond
•Oczy• Złote
•Swoje Vision nosi jako kolczyk przy lewym uchu•
•Mimo iż czasem bardzo chce, nigdy nie odmawia innym pomocy•
•Aby zarobić, czasem podejmuje się małych zleceń na zabicie Slima czy Hilichurls, które niepokoją ludzi•
•Należy do klubu muzycznego, chociaż nie potrafi śpiewać, a jego palce są "skostniałe"•
•Pochodzi zza granicy, a do szkoły przeniósł się w połowie pierwszego roku•
- R E L A C J E:
Lumine - najdroższa siostra i jego jedyna rodzina. Wciąż stara się ją odszukać po tym, jak parę lat temu oboje ulegli wypadkowi, a ona zaginęła.
Bennett - Przyjaciel z pokoju. Trochę się o niego martwi po tym, jak dowiedział się, że chłopak ma aż takiego pecha w życiu. Nie zawsze jest w stanie chodzić z nimi na Wyprawy, co go martwi, gdyż sądzi, że jest tam najbardziej odpowiedzialną osobą.
Razor - Też przyjaciel z pokoju. O wiele mniej rozgadany niż Bennett, ale równie nieogarnięty. Czasem wracając ze zlecenia, przynosi mu Jagody.
Xingqiu - Kolegują się. Chłopak wydaje się mieć dużo na głowie, więc Aether czasem wyręcza go w niektórych rzeczach, takich jak pranie czy sprzątanie.
Chongyun - Nie zna chłopaka za bardzo. Poza wymianą kilku zdań, gdy ten jest w pobliżu XinQiu, raczej nic ich nie łączy.
Fishl - Należy do ich paczki. Często grają razem w karty, a podczas wypraw, gdy akurat Bennett nie robi nic niebezpiecznego, to z nią idzie, zagadując o książki czy inne jej zainteresowania. Czasem trudno za nią nadążyć, ale zawsze miło poznać inny - bardziej babski - punkt widzenia.
Xiao - BEZ KOMENTARZA >///<
- U B I Ó R:
\/ SORKI, MUSIAŁAM \/
Jak widać więc - preferuje obrania luźniejsze, które odsłaniają brzuch. Jednak ostatnio ze względu na pewne okoliczności, zaczął też ubierać inne, bardziej kryjące.
Tak, dokładnie. Przy telefonie ma mały breloczek z Paimon, a przy torbie - z Lumine. Zrobili je sobie kiedyś na wakacjach...
•Imię• Bennett
•Wiek• 17 lat
•Data urodzenia• 29.02
•Vision• Pyro!
•Wzrost• 161 cm
•Włosy• Mysi blond
•Oczy• Zielone!
•Swoje Vision ma przyczepione do sakiewki z najpotrzebniejszymi rzeczami - wbrew swemu nieszczęściu nigdy jeszcze jej nie zgubił (zapewne jest to sprawka Bóstw)•
•Wychowywał się w małej wiosce, gdzie każdy każdego znał i chętnie pomagał•
•Uwielbia chodzić na wszelkiego rodzaju wyprawy czy wycieczki - szczególnie gdy sam je organizuje!•
•Założył kiedyś drużynę o nazwie "Drużyna przygodowa Bennetta, jednak wszyscy jej członkowie odeszli. Odkąd jest w Teyvat jego grupa zmieniła nazwę na Dream Team i należą do niej On, Razor, Aether oraz Fishl (nieoficjalnie też Barbara - patrz dodatek)•
•Jest członkiem każdego koła zainteresowań, chociaż często ze względu na nieszczęśliwe wypadki, na większej połowie zajęć go nie ma, niż jest•
•Stały bywalec u pielęgniarki Barbary - nawet jeśli sam potrafi opatrzyć większość ran, posługiwać się bandażem, plastrami czy chustami (jednak z niektórymi urazami lepiej iść do niej)•
- R E L A C J E:
Aether - Ta bardziej ogarnięta osoba w Dream Team. Niestety chłopak nie zawsze może iść z nimi na wyprawę, ale gdy już dołącza, zawsze się świetnie bawią! Czasem Bennettowi wydaje się, że coś go dręczy. Stara się go wtedy rozweselić, jednak zdarza się, że kończy przez to u Barbary.
Razor - Jego najlepszy przyjaciel! Uwielbia łowić z nim ryby, i zbierać jagody, i chodzić po wzgórzach, i smażyć mięso, i grać w karty i (...)!!! Nie wyobraża sobie wyprawy bez niego!!!
Xingqiu - Gość wygląda na dość zmęczonego i smutnego czasem, więc Bennett chce go jakoś rozbawić lub mu pomóc, gdy tylko ma okazję. Dopinguje go podczas biegania, proponuje, aby "zostawił to jemu" gdy ten akurat prosi Aethera o wyręczenie.
Chongyun - Kumpel z kosza. Zawsze świetnie się bawią, gdy we troje (razem z Razorem) są w jednej drużynie.
Fishl - Ich jedyna dziewczyna w Dream Team. Nie zawsze rozumie, o czym mówi, ale uwielbia ją i nie wyobraża sobie, żeby przestała się z nimi zadawać. Wydaje mu się, że dziewczyna jest trochę nieśmiała, więc zachęca ją dodatkowo do wszelkich aktywności na wyprawach.
Xiao - Chciałby, żeby chłopak zobaczył, jaki Razor jest spoko, więc czasem zaprasza go na wspólne wycieczki. Super, gdyby się zakumplowali!
- Cały Bennet w jednym obrazku:
Spędzając w gabinecie pielęgniarki sporą część tygodnia, zaczął traktować ją jak członka drużyny oraz rodzinę. Barbara zawsze mu jednak powtarza, że wolałaby widywać go w zupełnie innych okolicznościach i wiecznie gani go za nieuważność.
ULUBIONA KOSZULKA!!!
ps. OMG jaki ten Slime z okularami jest super
Gość
Gość
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
VENTI
BARBATOS VENTI ?? L. PANSEKSUALNY ANEMO
GRANATOWE OMBRE PRZECHODZACE W BŁĘKIT TURKUSOWE OCZY
WYSPORTOWANY SZCZUPŁY CZĘSTO KWIAT CECYLII WE WŁOSACH
METR SZEŚĆDZIESIĄT PIĘĆ WZROSTU WAGA W NORMIE
- KOCHANY I UWIELBIANY PRZEZ UCZNIÓW NAUCZYCIEL MUZYKI.
MNIEJ LUBIANY PRZEZ RESZTĘ KADRY
NAUCZYCIELSKIEJ. ZA WYJĄTKIEM DYREKTORA, KTÓRY Z JAKIEGOŚ
POWODU JESZCZE GO NIE ZWOLNIŁ.
NAUCZYCIELSKIEJ. ZA WYJĄTKIEM DYREKTORA, KTÓRY Z JAKIEGOŚ
POWODU JESZCZE GO NIE ZWOLNIŁ.
- ZAWSZE JEST PIJANY. ZAWSZE. MOŻE TEGO PO NIM NIE WIDAĆ,
ALE JUŻ BUTELKI CHOWANE PO KLASACH TAK.
- Z PEWNOŚCIĄ ZROBIŁBY KARIERĘ JAKO IDOL, ALE SKREŚLIŁ
TEN POMYSŁ PO TYM JAK ZORIENTOWAŁ SIĘ W LIŚCIE OBOWIĄZKÓW
I ZAKAZÓW.
- Z PEWNOŚCIĄ ZROBIŁBY KARIERĘ JAKO IDOL, ALE SKREŚLIŁ
TEN POMYSŁ PO TYM JAK ZORIENTOWAŁ SIĘ W LIŚCIE OBOWIĄZKÓW
I ZAKAZÓW.
- EHE:
VENTI LIVE ACTION
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
pewnie jeszcze podrasuje
zhongli · mężczyzna · 27 lat · 31.12 · nauczyciel w Teyvat High · przedsiębiorczość i historia · geo vision w spince na krawacie · brązowe włosy z jasnymi końcówkami · lubujący w formalnym ubiorze
─ mimo wyniosłego wyglądu, jest miły dla swoich uczniów, stara się przekazywać wiedzę historyczną w jak najwygodniejszy sposób.
─ w szkole rozniesiona jest plotka, raczej żart, że zhongli uczy przedsiębiorczości przede wszystkim dlatego, że od prawie zawsze ledwo łączy koniec z końcem, ale radzi sobie świetnie w życiu
─ walczy przy użyciu włóczni. podstawy przekazał nawet xiao, kiedy dołączył do ich rodziny i podarował mu nawet jego pierwszą, prawdziwą broń.
─ mimo wyniosłego wyglądu, jest miły dla swoich uczniów, stara się przekazywać wiedzę historyczną w jak najwygodniejszy sposób.
─ w szkole rozniesiona jest plotka, raczej żart, że zhongli uczy przedsiębiorczości przede wszystkim dlatego, że od prawie zawsze ledwo łączy koniec z końcem, ale radzi sobie świetnie w życiu
─ walczy przy użyciu włóczni. podstawy przekazał nawet xiao, kiedy dołączył do ich rodziny i podarował mu nawet jego pierwszą, prawdziwą broń.
childe: współpracownik często lubi robić żarty, czy przerywać w zajęciach zhongliego. na początku starszy był szczerze zdezorientowany, ale z czasem zaczęła to być część dnia, której oczekuje, więc nie zamierza mówić czegokolwiek mężczyźnie, w strachu, że ten przerwie swoje przeróżne próby zwrócenia na siebie uwagi.
xiao: ich relacja jest bliższa przede wszystkim ze względu na to, że xiao jest siostrzeńcem zhongliego. mimo tego, stara się nie być stronniczy wobec niego w szkole, chłopak również jest usłuchany. kiedy ma okazje, stara się spędzać z nim czas i tworzyć zdrową, rodzinną atmosferę
xiao: ich relacja jest bliższa przede wszystkim ze względu na to, że xiao jest siostrzeńcem zhongliego. mimo tego, stara się nie być stronniczy wobec niego w szkole, chłopak również jest usłuchany. kiedy ma okazje, stara się spędzać z nim czas i tworzyć zdrową, rodzinną atmosferę
eula · 26 lat · 25.10 · nauczycielka w Teyvat High · sztuka i kółko teatralne · cryo vision przypięte jako broszka na koszuli · niebieskie włosy · zawsze ubrana z klasą, preferująca garnitury niż suknie
─ w oczach uczniów, jak i większości nauczycieli uważana jest za wyjątkowo surową. jednak jest ona po prostu straszną pasjonatką swojego przedmiotu, jak i koła, które prowadzi. jest również wyrozumiała dla uczniów, i jeśli jej nie podpadną, można z nią zawsze dojść do porozumienia
─ uważa swoje zajęcia, jak i koło, za obowiązkowe i ważne. jej zdaniem sztuka, jak i gra aktorska jest pomocna na polu bitwy, w nauce walki. pomaga komuś zbliżyć się do samego siebie i swojego ciała, nadaje gracji i płynności ruchom, a wiedza o sztuce pozwala wgłębić się w artystyczną stronę broni. uważa swój styl walki ciężkim mieczem za dobry tego przykład.
─ w oczach uczniów, jak i większości nauczycieli uważana jest za wyjątkowo surową. jednak jest ona po prostu straszną pasjonatką swojego przedmiotu, jak i koła, które prowadzi. jest również wyrozumiała dla uczniów, i jeśli jej nie podpadną, można z nią zawsze dojść do porozumienia
─ uważa swoje zajęcia, jak i koło, za obowiązkowe i ważne. jej zdaniem sztuka, jak i gra aktorska jest pomocna na polu bitwy, w nauce walki. pomaga komuś zbliżyć się do samego siebie i swojego ciała, nadaje gracji i płynności ruchom, a wiedza o sztuce pozwala wgłębić się w artystyczną stronę broni. uważa swój styl walki ciężkim mieczem za dobry tego przykład.
childe: tym, co przede wszystkim łączy tę dwójkę, jest nauczyciel historii. eula nieraz wychodzi w weekendy z ajaxem do baru, żeby słuchać się żalenia rudowłosego, postarać się mu pomóc lub poprawić humor. mimo to, szybko przyznałaby, że mężczyzna jest jej przyjacielem. bez zawahania.
Koide
Grafik na Księżycu
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
•••profil użytkownika: Yaksha
LiyueAnemo VisionPolearm
'm far from human. I can't make much of human emotions.
魈 Xiāo17 lat17 kwietnia
APARYCJA
Xiao ma ciemne, średniej długości włosy z turkusowym odcieniem, bladą skórą i złote, kocie oczy, które często podkreśla bordowymi kreskami. Mierzy 160cm wzrostu, chociaż usprawiedliwia się, że wciąż rośnie... tylko nieco wolniej niż jego rówieśnicy. Mimo drobnej postury, jego ciało jest wysportowane, a ramiona wyćwiczone. Xiao ma również tatuaż na prawym ramieniu, który nie przedstawia żadnego konkretnego wzoru... ma raczej symboliczne znaczenie. W jego ubiorze dominuje kolor czarny, rzadziej fioletowy. Nosi ciężkie obuwie, łańcuchy, skórzane kurtki i rękawiczki bez palców. Na głowie często ma nasunięty kaptur.
CIEKAWOSTKI
- jego Vision przyczepiony jest do bransoletki na lewym nadgarstku;
- nie zna swoich rodziców, pochodzi z domu dziecka, gdzie w wieku jedenastu lat został adoptowany przez rodzinę Zhongliego;
- jest powściągliwy, zdeterminowany, ale także niekiedy porywczy i bezpośredni. Ma ograniczony zasób cierpliwości, chociaż sam zwykle nie zaczyna konfliktów, umie jednak odpowiedzieć na bójki;
- teoretycznie nigdy nikt nie widział aby Xiao się uczył... a jednak zdaje na przeciętną tróję, chociaż wielu wykładowców uważa, że ma niewykorzystany potencjał;
- nie przepada za przebywaniem wśród rówieśników więc zwykle trzyma się z daleka od ludzi, unika tłumów.
- podobno ma cudowny głos... a kiedy zatraca się w muzyce, można pomylić go z inną osobą. Potrafi grać na gitarze akustycznej;
- zwykle ma przy sobie paczkę orzeszków bądź migdałów, które zjada w większych ilościach niż wiewórki;
- uwielbia koty, a skoro nie może żadnego przygarniać, stara się przynajmniej dokarmiać te spotkane na ulicy.
- nie zna swoich rodziców, pochodzi z domu dziecka, gdzie w wieku jedenastu lat został adoptowany przez rodzinę Zhongliego;
- jest powściągliwy, zdeterminowany, ale także niekiedy porywczy i bezpośredni. Ma ograniczony zasób cierpliwości, chociaż sam zwykle nie zaczyna konfliktów, umie jednak odpowiedzieć na bójki;
- teoretycznie nigdy nikt nie widział aby Xiao się uczył... a jednak zdaje na przeciętną tróję, chociaż wielu wykładowców uważa, że ma niewykorzystany potencjał;
- nie przepada za przebywaniem wśród rówieśników więc zwykle trzyma się z daleka od ludzi, unika tłumów.
- podobno ma cudowny głos... a kiedy zatraca się w muzyce, można pomylić go z inną osobą. Potrafi grać na gitarze akustycznej;
- zwykle ma przy sobie paczkę orzeszków bądź migdałów, które zjada w większych ilościach niż wiewórki;
- uwielbia koty, a skoro nie może żadnego przygarniać, stara się przynajmniej dokarmiać te spotkane na ulicy.
Zhongli
Rodzina Zhongliego zgodziła się być jego prawnymi opiekunami, kiedy Xiao zaczął systematycznie uciekać z sierocińca. Dzięki Moraxowi mógł również zacząć naukę w Teyvat High School. Xiao darzy go ogromnym szacunkiem i stara się nie sprawiać mu kłopotów... przynajmniej nie w takich ilościach, w jakich by mógł. Ich rozmowy raczej nie są zbyt intensywne... chociaż Xiao wystarczy, kiedy mogą zjeść razem lunch.
Xingqiu i Chongyun
Dzielą razem jeden pokój w akademiku. Xiao uważa, że zawsze mógł trafić dużo gorzej. Nie nazywałby ich otwarcie swoimi przyjaciółmi... ale widać, że ostatnio mocno się do nich przywiązał. Jest niesamowicie lojalny, gotowy zawsze postawić się w obronie tej dwójki. Ceni sobie spokój Chongyuna, który wydaje się tym jedynym normalnym i wsparcie Xingqiu, kiedy ściąga na siebie kłopoty.
Razor i Bennett
Zapchlony kundel i jego nieogarnięty właściciel. Xiao wyjątkowo nie przepada za Razorem... być może dlatego, że jest do niego wyjątkowo podobny. Od jednej kulki papieru do rzucania w siebie krzesłami żeby później kiblować razem po lekcjach. Docenia, że Bennett chciałby ich pogodzić, chociaż czasami ma wrażenie, że wychodzi im to tylko na gorsze.
Aether
Huh... słodki...
kliknij w mini arty Xiao aby przeczytać więcej
•••profil użytkownika: Childe
LiyueHydro VisionBow
You look well. What's your secret? Care to exchange notes?
Ajax25 lat20 lipca
APARYCJA
Ajax (często nazywany również Childem) jest wysokim, szczupłym mężczyzną o krótkich, potarganych rudych włosach i głębokich, niebieskich oczach. Childe ma zacięte, bystre spojrzenie, a usta często układają się w zaczepnym, figlarnym uśmiechu. Jego twarz obsiana jest drobnymi piegami na policzkach i nosie. Mierzy 183cm wzrostu jednak swoim wyglądem dużo bardziej przypomina niesfornego ucznia niż wykładowcę uczącego w Teyvat. Rzadko kiedy można zobaczyć go z koszulą zapiętą pod szyję czy równo zawiązanym krawatem (chyba, że wcześniej zrobił to za niego Zhongli). Na ramionach ma sporo blizn pozostałych po ciężkich treningach z użyciem ostrej broni.
CIEKAWOSTKI
- od niespełna roku prowadzi wychowanie fizyczne oraz ćwiczenia z użyciem broni w Teyvat High School;
- uczniowie wysunęli dosyć kontrowersyjne wnioski, że niegdyś był członkiem gangu Fatui, chociaż Ajax nigdy tego nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył;
- potrafi posługiwać się praktycznie każdym rodzajem broni. Łuk jest jego najsłabszym punktem, dlatego od jakiegoś czas posługuje się wyłącznie nim;
- nosi Vision przyczepione do paska od swoich spodni;
- prowadzi szkolną drużynę koszykówki, którą próbuje wyprowadzić na mistrzostwa krajowe;
- posiada motocykl, który bajecznie lśni na parkingu szkolnym, bo i tak nie ma gdzie na nim jeździć;
- śpi z wielką, metrową przytulanką wieloryba, którego nikt nie ma prawa dotykać (może poza Zhonglim);
- uwielbia ostre jedzenie (prawdopodobnie bardziej uwielbia już tylko pana od historii).
- uczniowie wysunęli dosyć kontrowersyjne wnioski, że niegdyś był członkiem gangu Fatui, chociaż Ajax nigdy tego nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył;
- potrafi posługiwać się praktycznie każdym rodzajem broni. Łuk jest jego najsłabszym punktem, dlatego od jakiegoś czas posługuje się wyłącznie nim;
- nosi Vision przyczepione do paska od swoich spodni;
- prowadzi szkolną drużynę koszykówki, którą próbuje wyprowadzić na mistrzostwa krajowe;
- posiada motocykl, który bajecznie lśni na parkingu szkolnym, bo i tak nie ma gdzie na nim jeździć;
- śpi z wielką, metrową przytulanką wieloryba, którego nikt nie ma prawa dotykać (może poza Zhonglim);
- uwielbia ostre jedzenie (prawdopodobnie bardziej uwielbia już tylko pana od historii).
Zhongli
Na wszystkie Bóstwa i wszystkie żywioły, holy shit, jaki on jest przystojny... Mężczyzna jest... chciałoby się powiedzieć, że spełnieniem marzeń Ajaxa szczególnie, że ostatnio cały jego czas w pracy i poza nią kręci się wokół pana od historii. Ajax zapatrzony jest w niego jak w małego szczeniaczka, czego nie próbuje nawet jakoś specjalnie ukrywać. Niestety dość marnie wychodzą mu próby zwrócenia na siebie uwagi, bo starszy wydaje się niewzruszony jego zachowaniem. A przynajmniej Ajax uważa, że jego uczucia są nieodwzajemnione...
Eula
Jego jedyna bestfriend forever. Childe kocha ją tak samo mocno jak czasami nienawidzi, szczególnie kiedy Eula przewraca na niego oczami, gdy kolejny raz wbija jej się do pokoju aby przez następną noc opowiadać jej o tym, jak dobrze nauczyciel historii wyglądał w nowej koszuli. Z drugiej strony jest to jedyna osoba, która nigdy go na zawiodła i Childe może być z nią całkowicie szczery. Bardzo często wpada do niej, kiedy potrzebuje się wygadać, aby zaraz potem wyskoczyć razem do baru.
kliknij w mini arty Ajaxa aby przeczytać więcej
Ischigo
Planeta Skarbów
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
| Xinqiu | 17 lat | Mężczyzna | Liyue | 9 października |
| Hydro | Zespół muzyczny | Skrzypce | Miecz | Książki |
| 166 cm | Błękitne włosy | Złote oczy | Kolczyk w prawym uchu |
| Nosi vision przyczepiony do ubrań. Zazwyczaj ma na sobie eleganckie rzeczy z najwyższej półki, nawet pod mundurkiem nosi koszulę z falbankowanymi mankietami i krawacik lub kokardkę. Po szkole najczęściej można go zobaczyć w błękitnych sweterkach i krótkich spodenkach. |
| Jest jednym z najlepszych uczniów Teyvat High School. Bardzo się stara by jego reputacja nie ucierpiała, by móc ją później z premedytacją wykorzystywać, kiedy jego przyjaciele wpadają w kłopoty... |
| Ambiwertyk. Tak bardzo jak lubi sobie porozmawiać z innymi, tak samo mocno ceni sobie swój własny czas poświęcony na grę na skrzypcach, czy czytanie książek. |
| Hobbystycznie pisze opowiadania. |
- Z zeszytu Xinqiu:
Chongyun - Przyjaciel z dzieciństwa, nie pamiętam kiedy ostatnio robiliśmy coś osobno. Bardzo go lubię, chyba dlatego wytrzymałem z nim te kilka lat, haha. Aczkolwiek coś ostatnio zaczął spędzać za dużo czasu z klubem koszykówki? Czy znalazł tam kogoś fajniejszego? Nie podoba mi się to...
Xiao - Współlokator. Xiao jest trochę dziwny, nigdy zbyt wiele nie mówi, ale jak już coś powie to nie wiem, czy śmiać się czy płakać. No i nie pozwala mi wyręczać się Aetherem, coś chyba jest między nimi na rzeczy, hehe. Niemniej lubię go, zawsze staje w mojej obronie, kiedy kłócę się z Razorem, dlatego pozwalam mu korzystać ze swojego uroku kujona i ratuję go przed kłopotami.
Aether - Słodziak. Nie dziwię się, że tyle dziewczyn i chłopaków (Xiao) ma na niego crusha. Jest ładny, spokojny i bardzo pomocny. Jeszcze nigdy nie odmówił mi wsparcia kiedy go prosiłem!
Bennett - Nie wiem dlaczego i nie wiem po co, po pierwsze on jest, a po drugie się wtrąca, kiedy proszę Aethera o pomoc. Niezdara, zaplamił kiedyś mój sweterek atramentem, wylał napój na książki i ciągle potyka się o mój plecak. Najlepiej gdyby trzymał się jak najdalej ode mnie!
Razor - Bez komentarza.
Fischl - Dziwna dziewczyna, aczkolwiek często widzę ją w bibliotece. Ma naprawdę ciekawy gust i może nawet chciałbym z nią porozmawiać, gdyby wiecznie nie pokazywała się w towarzystwie Bennetta i Razora...
| Razor | 17 lat | Mężczyzna | Monstdat | 9 września |
| Electro | Klub koszykówki | Ciężki miecz |
| 164 cm | Białe włosy | Czerwone oczy | Blizna na policzku |
| Swoje vision nosi przypięte do szlufki spodni. Lubi wygodne ubrania w kolorach moro, oraz takie, w których łatwo mu biegać. |
| Nauka nie idzie mu zbyt dobrze. Potrzebuje dużo pomocy i osobnego tłumaczenia po cztery razy jednej rzeczy, zwłaszcza z matematyki. Za to jest świetny jeśli chodzi o naukę walki mieczem, czy inne zajęcia bardziej sportowe. |
| Uwielbia prace zespołowe, a w klubie koszykówki bardzo się stara, by być ze wszystkimi prawdziwą drużyną.|
- Relacje:
Bennett - Lupical. Miły. Zabawny. Chce chodzić na przygody. Bardzo lubię.
Fischl - Przyjaciółka. Ładny głos. Lubię słuchać.
Aether - Przyjaciel. Bardzo miły. Naiwny. Lubię.
Xinqiu - Panicz. Fałszywy. Leniwy. Nie lubię.
Xiao - Dziwny. Aether lubi, Bennett lubi. Razor... nie wie.
Chongyun - Kolega z drużyny. Spokojny. Miły. Lubię grać.
Afuś
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
I, Fischl, Prinzessin der Verurteilung, descend upon this land by the call of fate an— Oh, you are also a traveler from another world? Very well, I grant you permission to travel with me.
Fishl
17 lat
Electro
Panseksualna
153 cm
27.05
Fischl
Prinzessin der Verurteilung
Prinzessin der Verurteilung
Ciekawostki
♛ Tak naprawdę niewiele jest osób, z którymi rozmawia, ale jeśli czuje się przy czymś komfortowo może gadać godzinami
♛ Cały jej pokój w akademiku po sam sufit zapełniony jest mangami, książkami czy też pudełkami gier
♛ Na przerwach często można zobaczyć ją z przenośną konsolą lub czytnikiem wirtualnych książek
♛ Swoją wizję nosi przy spódniczce mundurka razem z kilkoma łańcuszkami
♛ Często zagląda na blogi z fanfikami
♛ Cały jej pokój w akademiku po sam sufit zapełniony jest mangami, książkami czy też pudełkami gier
♛ Na przerwach często można zobaczyć ją z przenośną konsolą lub czytnikiem wirtualnych książek
♛ Swoją wizję nosi przy spódniczce mundurka razem z kilkoma łańcuszkami
♛ Często zagląda na blogi z fanfikami
Relacje
Bennett - Bennett jest dla Fischl kimś, kogo z czystym sumieniem mogłaby określić bratem, jest dla niej jedną z najbardziej zaufanych osób, a co za tym idzie, jest jedną z niewielu ofiar jej paplaniny.
Razor - Fischl darzy go taką samą siostrzaną miłością co Bennetta. Podziwia to, jakim dobrym słuchaczem jest i uwielbia mu czytać.
Aether - Fischl lubi jego spokojną aurę i fakt, że może pogadać z nim bardziej na spokojnie niż z wysportowanym Razorem i rozbieganym Bennettem.
Xingqiu - Średnio go kojarzy, właściwie chyba tylko z widzenia, za to w internecie, niekoniecznie świadomie, często wdaje się w dyskusje na jego własnym blogu.
Razor - Fischl darzy go taką samą siostrzaną miłością co Bennetta. Podziwia to, jakim dobrym słuchaczem jest i uwielbia mu czytać.
Aether - Fischl lubi jego spokojną aurę i fakt, że może pogadać z nim bardziej na spokojnie niż z wysportowanym Razorem i rozbieganym Bennettem.
Xingqiu - Średnio go kojarzy, właściwie chyba tylko z widzenia, za to w internecie, niekoniecznie świadomie, często wdaje się w dyskusje na jego własnym blogu.
extra
Tu będą obrazki!!!
I, Fischl, Prinzessin der Verurteilung, descend upon this land by the call of fate an— Oh, you are also a traveler from another world? Very well, I grant you permission to travel with me.
*sigh* I didn't actually do anything. I just walked into that haunted house, and the problem was resolved... Do you think I should still take payment for this exorcism?
Chongyun
17 lat
Cryo
Homoseksualny
167 cm
7.09
Chongyun
Ciekawostki
❅ Wizję nosi przy plecaku, czasami
❅ Często ma przy sobie słodycze, szczególnie uwielbia lody
❅ We wszystko co robi wkłada całe serce, nieważne czy chodzi o grę w koszykówkę czy naukę
❅ Na ogół jest bardzo spokojny, ale potrafi zaskoczyć, miewa momenty gdy traci nad sobą kontrolę, staje się wtedy bardzo żywiołowy i towarzyski
❅ Często ma przy sobie słodycze, szczególnie uwielbia lody
❅ We wszystko co robi wkłada całe serce, nieważne czy chodzi o grę w koszykówkę czy naukę
❅ Na ogół jest bardzo spokojny, ale potrafi zaskoczyć, miewa momenty gdy traci nad sobą kontrolę, staje się wtedy bardzo żywiołowy i towarzyski
Relacje
Xingqiu - Dla Chonyuna jest zecydowanie najważniejszą osobą na świecie. Przyjaźnią się niemal od zawsze, jednak z czasem Chongyun zaczął darzyć go większym uczuciem.
Xiao - Lokator i powiernik nocnych przemyśleń. Chongyun ma do niego coraz większe zaufanie.
Bennett i Razor - Koledzy z drużyny, z którymi dogaduje się najlepiej, zawsze dobrze się zgrywają i mogą sobie ufać na boisku.
Aether - Jest w porządku.
Xiao - Lokator i powiernik nocnych przemyśleń. Chongyun ma do niego coraz większe zaufanie.
Bennett i Razor - Koledzy z drużyny, z którymi dogaduje się najlepiej, zawsze dobrze się zgrywają i mogą sobie ufać na boisku.
Aether - Jest w porządku.
extra
Tu będą obrazki!
*sigh* I didn't actually do anything. I just walked into that haunted house, and the problem was resolved... Do you think I should still take payment for this exorcism?
Koide
Grafik na Księżycu
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
____Próbował nie zwracać uwagi na chaos, który zapanował, odkąd część korytarza spłonęła z inicjatywy posiadacza pyro vision. Systematycznie co jakiś czas któryś z uczniów zapominał o kontrolowaniu swojego wizji, doprowadzając tym samym do niecodziennych sytuacji i chyba nikt nie był z tego powodu jakoś specjalnie zaskoczony. Pierwszy raz jednak zdarzyło się to na tak dużo skalę, w której musiano ewakuować wschodnią część akademika do czasu, gdy pożar nie został ugaszony. Xiao przesiadywał wtedy w sali od muzyki i nie miał nawet pojęcia, co dokładnie się stało. Dotarł na miejsce, gdy było już po fakcie, niekoniecznie przejęty tym, że ograniczono im dostęp do swoich pokoi. Denerwował go tylko fakt, że dopiero po kilku godzinach pozwolono im wrócić do środka, aby pozabierać potrzebne rzeczy i spakować się na wyjazd, którego szkoła nie miała nawet w planach. Rozumiał, że musieli jednak pozbyć się na jakiś czas przynajmniej części uczniów.
____Zgarniając swój futerał z gitarą, założył go na ramię, biorąc ze sobą jeszcze dodatkowo jedynie czarną torbę i skórzaną kurtkę, którą od razu na siebie ubrał. Jak głupim pomysłem dla wielu osób mogło wydawać się zabieranie ze sobą gitary, która zajmowała miejsce i była okropnie nieporęczna, Xiao nie wyobrażał sobie zostawiać jej samej w pokoju podczas jego nieobecności. Wzruszył jedynie ramionami napotykając spojrzenie Xingqiu, który patrzył na niego jak na kompletnego dziwaka, w dodatku grajka. Xiao odpowiedział mu wzruszeniem ramionami, tak jakby nie miał pojęcia o co chłopakowi chodzi.
Zanim jednak załapał się na komentarze i porady dotyczące tego, że gitara nie jest najlepszym pomysłem, opuścił pokój pierwszy z pozostałej dwójki, dając im spokojnie czas na spakowanie się. Sam raczej nie potrzebował zbyt wielu rzeczy. Szkoła miała ponoć zapewnić im śpiwory i namioty, a mu zostało zadbanie jedynie o ubrania i przekąski w postaci orzeszków.
____Oparł się plecami o ścianę budynku szkoły, obserwując parking, na którym stał ich autobus, czekając aż drzwi do pojazdu zostaną otwarte. Korzystając z okazji, że było grubo przed czasem do odjazdu, a parking świecił jeszcze pustkami, sięgnął do kieszeni po nieco pomiętą paczkę papierosów, wsuwając sobie jednego do ust. Krążyły głupie pogłoski, że wszyscy posiadacze anemo vision lubowali się w ładnych zapachach i byli uzdolnionymi muzykami. I jak to drugie miało jeszcze całkiem sporo sensu, tak kwestia ładnego zapachu odbiegała od tego, że fajki wcale ładnie nie pachniały. Oczywiście pomijał już fakt, że palenie było zabronione w szkole, o czym Xiao doskonale przecież wiedział... i na tej wiedzy zwykle się kończyło. Czasami nie trzeba było powodów, aby palić i przyczyny, żeby rzucić.
____Otrzepał opiłek znad peta, a kiedy drzwi do autobusu zostały nareszcie otwarte, dogasił butem swojego papierosa i ruszył w stronę pojazdu. Przyspieszył kroku, a kiedy podmuchy wiatru zaczęły rozwiewać jego ciemne kosmyki, przemknął błyskawicznie do środka, aby uniknąć spotkania z kierowcą. Zajmując miejsce na tylnym siedzeniu autokaru był pewien, że mężczyzna nie zwrócił na niego uwagi. Zdążył spokojnie odłożyć futerał gitary na fotel, pozostawiając obok siebie jeszcze jedno wolne miejsce.
____Coraz bardziej zaczynał wątpić w kreatywność co niektórych uczniów. Co prawda sam w ich wieku wcale nie był lepszy, a jednak nie przypuszczał, że przez wyczynowość jednego dzieciaka dyrekcja szkoły będzie zmuszona przeprowadzić nieplanowany remont akademika. Usuwanie sadzy z korytarza i odmalowywanie spalonych ścian miało potrwać przynajmniej kilka następnych dni, co wiązało się z nagłą, niespodziewaną wycieczką zorganizowaną dla uczniów i części wykładowców. Wyobraź sobie, że jednego przedpołudnia pijesz sobie najbardziej słodzony, gazowany napój z automatu głównie postawionego na potrzeby uczniów, po to by pod wieczór dowiedzieć się, że automat został spalony, a nazajutrz rano masz zabrać grupę dzieciaków z daleka od Teyvat High School na czas remontu. Ajax wtedy nawet nie wiedział, że planowali jakiś remont... bo w sumie nie planowali. Poza tym, że nie przewidziano żadnego planu na to, jak mają zorganizować sobie te kilka dni, nie miał na co narzekać. Przynajmniej jemu nie przeszkadzał ten nagły wyjazd i pełnienie funkcji opiekuna.
___— Zhongli, widziałeś gdzieś mój telefon? — zagadnął, kręcąc się od dłużej chwili po pokoju w poszukiwaniu swojej zguby, której jak na złość nie mógł znaleźć. Nie żeby szukał jakoś uważnie. Szybko zresztą poddał się uznając, że w lesie prawdopodobnie i tak nie będą mieli zasięgu i telefon zdałby mu się jedynie na robienie zdjęć. — Nieważne... Wyjdę wcześniej rozgrzać busa — zakręcił kluczami zaczepionymi na wieczku wskazującego palca, rzucając krótkie spojrzenie starszemu. Miał być kierowcą więc dodatkowo w jego odpowiedzialności leżało także bezpieczne dowiezienie dzieciaków na miejsce. Cóż, Ajax nie miał z tym żadnego problemu... większym problemem był dla niego fakt, że zupełnie nie wiedział, jak przygotować się do tej podróży. Poza parą ubrań na zmianę i kilkoma paczkami pikantnych zupek instant, które prawdopodobnie skończy jedząc na sucho, bo wątpił by trafiły im się takie wygody jak garnek z wrzątkiem, nie miał pojęcia co ze sobą zabrać. To nie tak, że pokładał jakieś ogromne nadzieje w Zhonglim, który wydawał się bardziej zorganizowany od niego. Po prostu on zupełnie się na miał do tego głowy.
____Wyszedł pierwszy z pokoju, kierując się od razu w stronę parkingu, gdzie na podjeździe czekał na niego szkolny autobus w charakterystycznych, złoto-zielonych barwach Teyvat High School. Rudowłosy prawdopodobnie zjawił się jako pierwszy, chociaż do zbiórki zostało jeszcze lekko ponad pół godziny. Postanowił jednak wcześniej udostępnić autobus, aby uczniowie nie kotłowali się przy wejściu, pchając się od razu na sam tył autokaru.
Słońce prażyło mocno na przednią szybę pojazdu i Ajax mimowolnie sięgnął do klasycznych, czarnych okularów zawieszonych na swojej koszulce, aby wsunąć je na piegowaty nos. Poza szkołą nie mieli obowiązku noszenia formalnego ubioru, a skoro lada chwila mieli opuścić mury Teyvat, postanowił skorzystać z tej okazji, aby wreszcie ubrać w coś wychodzącego poza spodnie na kant i wyprasowaną koszulę. Wciąż nie mógł uwierzyć, jak Zhongli dawał radę chodzić w tym na co dzień.
____Zapalił silnik autobusu i skupił się na ustawianiu playlisty, kątem oka zauważając, że ktoś błyskawicznie przemyka przez drzwi autokaru, bardzo starając się, aby pozostać niezauważonym. Zaraz za nim unosił się smęt papierosów. Ajax nie uniósł nawet wzroku znak okularów, wciąż tak samo skupiony na dostrajaniu radia.
____— Paliłeś — podsumował krótko, chociaż w jego glosie nie było słychać żadnej niechęci. Rudowłosy stwierdzał tylko fakt, że chłopak nadal nie rzucił palenia. I może dlatego tak bardzo zależało mu, żeby znaleźć się na samym tyle busa, z daleka od nauczycielskiego nosa. A przynajmniej jednego. Ajax nie należał jednak do osób, które za byle przewinienie wpakowywaliby uczniów w kłopoty. Starał się zwykle stawać po ich stronie, pamiętając jak zachowywał się, kiedy był dokładnie w ich wieku, co z kolei nie było wcale tak dawno temu.
____Zgarniając swój futerał z gitarą, założył go na ramię, biorąc ze sobą jeszcze dodatkowo jedynie czarną torbę i skórzaną kurtkę, którą od razu na siebie ubrał. Jak głupim pomysłem dla wielu osób mogło wydawać się zabieranie ze sobą gitary, która zajmowała miejsce i była okropnie nieporęczna, Xiao nie wyobrażał sobie zostawiać jej samej w pokoju podczas jego nieobecności. Wzruszył jedynie ramionami napotykając spojrzenie Xingqiu, który patrzył na niego jak na kompletnego dziwaka, w dodatku grajka. Xiao odpowiedział mu wzruszeniem ramionami, tak jakby nie miał pojęcia o co chłopakowi chodzi.
Zanim jednak załapał się na komentarze i porady dotyczące tego, że gitara nie jest najlepszym pomysłem, opuścił pokój pierwszy z pozostałej dwójki, dając im spokojnie czas na spakowanie się. Sam raczej nie potrzebował zbyt wielu rzeczy. Szkoła miała ponoć zapewnić im śpiwory i namioty, a mu zostało zadbanie jedynie o ubrania i przekąski w postaci orzeszków.
____Oparł się plecami o ścianę budynku szkoły, obserwując parking, na którym stał ich autobus, czekając aż drzwi do pojazdu zostaną otwarte. Korzystając z okazji, że było grubo przed czasem do odjazdu, a parking świecił jeszcze pustkami, sięgnął do kieszeni po nieco pomiętą paczkę papierosów, wsuwając sobie jednego do ust. Krążyły głupie pogłoski, że wszyscy posiadacze anemo vision lubowali się w ładnych zapachach i byli uzdolnionymi muzykami. I jak to drugie miało jeszcze całkiem sporo sensu, tak kwestia ładnego zapachu odbiegała od tego, że fajki wcale ładnie nie pachniały. Oczywiście pomijał już fakt, że palenie było zabronione w szkole, o czym Xiao doskonale przecież wiedział... i na tej wiedzy zwykle się kończyło. Czasami nie trzeba było powodów, aby palić i przyczyny, żeby rzucić.
____Otrzepał opiłek znad peta, a kiedy drzwi do autobusu zostały nareszcie otwarte, dogasił butem swojego papierosa i ruszył w stronę pojazdu. Przyspieszył kroku, a kiedy podmuchy wiatru zaczęły rozwiewać jego ciemne kosmyki, przemknął błyskawicznie do środka, aby uniknąć spotkania z kierowcą. Zajmując miejsce na tylnym siedzeniu autokaru był pewien, że mężczyzna nie zwrócił na niego uwagi. Zdążył spokojnie odłożyć futerał gitary na fotel, pozostawiając obok siebie jeszcze jedno wolne miejsce.
____Coraz bardziej zaczynał wątpić w kreatywność co niektórych uczniów. Co prawda sam w ich wieku wcale nie był lepszy, a jednak nie przypuszczał, że przez wyczynowość jednego dzieciaka dyrekcja szkoły będzie zmuszona przeprowadzić nieplanowany remont akademika. Usuwanie sadzy z korytarza i odmalowywanie spalonych ścian miało potrwać przynajmniej kilka następnych dni, co wiązało się z nagłą, niespodziewaną wycieczką zorganizowaną dla uczniów i części wykładowców. Wyobraź sobie, że jednego przedpołudnia pijesz sobie najbardziej słodzony, gazowany napój z automatu głównie postawionego na potrzeby uczniów, po to by pod wieczór dowiedzieć się, że automat został spalony, a nazajutrz rano masz zabrać grupę dzieciaków z daleka od Teyvat High School na czas remontu. Ajax wtedy nawet nie wiedział, że planowali jakiś remont... bo w sumie nie planowali. Poza tym, że nie przewidziano żadnego planu na to, jak mają zorganizować sobie te kilka dni, nie miał na co narzekać. Przynajmniej jemu nie przeszkadzał ten nagły wyjazd i pełnienie funkcji opiekuna.
___— Zhongli, widziałeś gdzieś mój telefon? — zagadnął, kręcąc się od dłużej chwili po pokoju w poszukiwaniu swojej zguby, której jak na złość nie mógł znaleźć. Nie żeby szukał jakoś uważnie. Szybko zresztą poddał się uznając, że w lesie prawdopodobnie i tak nie będą mieli zasięgu i telefon zdałby mu się jedynie na robienie zdjęć. — Nieważne... Wyjdę wcześniej rozgrzać busa — zakręcił kluczami zaczepionymi na wieczku wskazującego palca, rzucając krótkie spojrzenie starszemu. Miał być kierowcą więc dodatkowo w jego odpowiedzialności leżało także bezpieczne dowiezienie dzieciaków na miejsce. Cóż, Ajax nie miał z tym żadnego problemu... większym problemem był dla niego fakt, że zupełnie nie wiedział, jak przygotować się do tej podróży. Poza parą ubrań na zmianę i kilkoma paczkami pikantnych zupek instant, które prawdopodobnie skończy jedząc na sucho, bo wątpił by trafiły im się takie wygody jak garnek z wrzątkiem, nie miał pojęcia co ze sobą zabrać. To nie tak, że pokładał jakieś ogromne nadzieje w Zhonglim, który wydawał się bardziej zorganizowany od niego. Po prostu on zupełnie się na miał do tego głowy.
____Wyszedł pierwszy z pokoju, kierując się od razu w stronę parkingu, gdzie na podjeździe czekał na niego szkolny autobus w charakterystycznych, złoto-zielonych barwach Teyvat High School. Rudowłosy prawdopodobnie zjawił się jako pierwszy, chociaż do zbiórki zostało jeszcze lekko ponad pół godziny. Postanowił jednak wcześniej udostępnić autobus, aby uczniowie nie kotłowali się przy wejściu, pchając się od razu na sam tył autokaru.
Słońce prażyło mocno na przednią szybę pojazdu i Ajax mimowolnie sięgnął do klasycznych, czarnych okularów zawieszonych na swojej koszulce, aby wsunąć je na piegowaty nos. Poza szkołą nie mieli obowiązku noszenia formalnego ubioru, a skoro lada chwila mieli opuścić mury Teyvat, postanowił skorzystać z tej okazji, aby wreszcie ubrać w coś wychodzącego poza spodnie na kant i wyprasowaną koszulę. Wciąż nie mógł uwierzyć, jak Zhongli dawał radę chodzić w tym na co dzień.
____Zapalił silnik autobusu i skupił się na ustawianiu playlisty, kątem oka zauważając, że ktoś błyskawicznie przemyka przez drzwi autokaru, bardzo starając się, aby pozostać niezauważonym. Zaraz za nim unosił się smęt papierosów. Ajax nie uniósł nawet wzroku znak okularów, wciąż tak samo skupiony na dostrajaniu radia.
____— Paliłeś — podsumował krótko, chociaż w jego glosie nie było słychać żadnej niechęci. Rudowłosy stwierdzał tylko fakt, że chłopak nadal nie rzucił palenia. I może dlatego tak bardzo zależało mu, żeby znaleźć się na samym tyle busa, z daleka od nauczycielskiego nosa. A przynajmniej jednego. Ajax nie należał jednak do osób, które za byle przewinienie wpakowywaliby uczniów w kłopoty. Starał się zwykle stawać po ich stronie, pamiętając jak zachowywał się, kiedy był dokładnie w ich wieku, co z kolei nie było wcale tak dawno temu.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
___Informacja o pożarze prędko do niej dotarła, przede wszystkim przez zapach, który w zabójczo szybkim tempie się roznosił po korytarzu, którym akurat szła. Miała szczęście, że znajdowała się na drugim końcu, dzięki czemu styczność z ogniem miała tylko krótkim rzutem oka. Wszyscy byli wdzięczni, że pożar nie rozniósł się na cały budynek, ale wyrządził wystarczająco szkód, żeby wygonić połowę budynku na wycieczkę. Eula została jednym z opiekunów. Nawet do momentu pakowania biła się z myślami czy się cieszy, czy raczej nie. Opuszczą szkolne progi na parę dni, świeże powietrze było również bardzo inspirujące. Jednak wątpiła, że uczniowie podejdą do tego tak samo, jak ona. W dodatku, że jednym z opiekunów był Ajax. Była przekonana, że ten będzie zabierał młodych na łowienie ryb rękoma tak o. Bo to dobra nauka survivalu - czy inna, podobna wymówka.
___Poprawiła ubrany biały top, aby nie marszczył się na dole i przyjrzała się sobie po raz ostatni w lustrze, próbując ocenić czy wybranie ciuchy nadają się na wycieczkę. Nie mogła ubrać czegoś eleganckiego, bo była prawie pewna, że się zniszczy. Nie chciała też z kolei wybierać rzeczy, które nadają się tylko na śmietnik. Nawet takowych nie posiadała
___ — Okej, chyba mam wszystko. Ubiór też wydaje się odpowiedni — stwierdziła, przejrzała ponownie kieszenie torby i mając pewność, że jest gotowa, wyszła z pokoju i zakluczyła za sobą drzwi. Teraz, nawet jeśli czegoś zapomniała, to nie zamierzała wracać. Nie planowała czuć wstydu, z chodzenia parę razy po klucz do pokoju z jakąś wymówką. Wolała posmakować żalu przez swoją wpadkę prywatnie, aniżeli dać komuś świadomość, że popełniła błąd. W końcu ona nie pozwala sobie na błędy.
___Po spojrzeniu na zegarek zauważyła, że ma jeszcze chwilę, więc wstąpiła do pobliskiego, niewielkiego sklepu i napoje i drobne przekąski, jakie mogłyby przydać się na drogę. W ten sposób, trochę czasu jej zleciało, więc mogła śmiało zmierzać w stronę autobusu, którego pracujący silnik było słychać w oddali. Nie widziała nikogo przed więc były przede wszystkim dwie możliwości: wszyscy w tajemniczy sposób są bardziej, niż punktualni lub jeszcze nikt nie przyszedł
___ — Tłumów jeszcze nie ma, z tego co widzę — westchnęła po wejściu, kiedy zobaczyła w środku tylko Childe i wystający czubek głowy Xiao. Wygrzebała z torby butelkę wody i podała ją mężczyźnie, przy czym zajęła wolne obok niego miejsce — Gdzie twój kochaś, wyszedłeś bez niego? — zagaiła uszczypliwie, nie widząc nauczyciela historii w pobliżu. Najpierw była zaskoczona, że to młodszy znalazł się tu wcześniej, ale potem szybko się zreflektowała, że Zhongli zapewne sprawdza swój bagaż, jak i ten współlokatora, żeby mieli wszystko, będąc tak samo perfekcjonistą, co Eula.
___Wiedział, że wypadki spowodowane rozrzutnym korzystaniem vision miały miejsce w szkole. Jednak wywołany dzień przed pożar był jednym z bardziej wpływowych i odczuwalnych dotychczas. Zwykle skutki wypadku dało radę, przy zebraniu odpowiedniej ilości rąk, ogarnąć w przeciągu niecałego dnia. Teraz zostali wysłani na wyjazd z uczniami, bo w pełnym składzie nie dało się funkcjonować w szkole. Zhongli jednak nie miał pretensji, podchodził do sytuacji z wyrozumieniem, nawet lekkim zadowoleniem. Był zdania, że nauka na świeżym powietrzu jest o wiele korzystniejsza. W dodatku jadą do Stone Gate. Nawet na zwykłej przechadzce będzie miał okazję przekazać uczniom cenną wiedzę historyczną
___— Twój telefon mówisz... nie jestem do końca pewien, ale mogę Ci zaraz pomóc w szukaniu — zapewnił na pół gwizdka chłopaka. Był zbyt pochłonięty składaniem ubrań na zmianę i pakowaniem kosmetyczki potrzebnymi przedmiotami, jak kremem z filtrem, plastrami. Wszystkim, co mogłoby im się przydać w dziczy. W końcu uczniowie nie muszą leczyć się tylko i wyłącznie roślinami znalezionymi w puszczy. Jak będzie potrzeba, to nauczyciel leki miał już schowane w oddzielnej przegródce torby podróżnej.
___Mruknął tylko pod nosem, kiedy chłopak opuścił pokój i zapakował kolejny krem do kosmetyczki, tym razem jakiś na uczulenia. Zawsze pakował się z zasadą, że nigdy nie da się wziąć za wiele. A nuż coś może się przydać, nie wiadomo, do czego może dojść, więc wolał być gotowy na jakąkolwiek sytuację. Dopiero kiedy waga torby wydała się zdecydowanie za duża Zhongli mógł z ulgą stwierdzić, że ma wszystko, co potrzebne. Teraz zostało mu tylko sprawdzenie, czy Childe zabrał artykuły pierwszej potrzeby. Westchnął cicho, kiedy zauważył tam prawie pustkę, nie licząc niezdrowego jedzenia i paru ciuchów i po zrobieniu listy przedmiotów na szybko, spakował jedynie to, co byłoby mężczyźnie najpotrzebniejsze
___ — No tak, jeszcze jego telefon... — przypomniał sobie, odhaczając artykuły na karteczce papieru. Wysilał mózg, starając się sobie przypomnieć, gdzie urządzenie mogłoby zostać. Zaczął przeglądać zakamarki pokoju i ku jego nieszczęściu, komórka utkwiła między ścianą a łóżkiem w na tyle niefortunnym miejscu, że nauczyciel nie dawał rady sięgnąć po nią ręką. Dopiero kiedy dosłownie wciskał się między mebel, a ścianę, dał radę chwycić sprzęt dwoma palcami i ostrożnie wysunąć go na zewnątrz — Położyłby go na stoliku nocnym, to by go w kółko nie gubił... — odetchnął po męczącym zadaniu, a telefon schował do kieszeni. Wrzucił jeszcze do jednej z przegródek plecaka ładowarkę, o ile będzie ją w ogóle gdzie podłączyć.
___Mógł ze spokojnym sercem opuścić i zamknąć ich pokój, niosąc oba bagaże. Zbliżał się powoli czas, na który ustalili zbiórkę, więc nie zbaczał z drogi, żeby od razu znaleźć się przy autobusie i schować plecak Ajaxa i swoją torbę podróżną, po czym wszedł dosłownie na chwilę do środka, aby zobaczyć, kto już jest w pojeździe
___ — Nie licząc Xiao, nikt inny jeszcze nie przyszedł? — spytał współpracowników siedzących na przednich siedzeniach.
___Poprawiła ubrany biały top, aby nie marszczył się na dole i przyjrzała się sobie po raz ostatni w lustrze, próbując ocenić czy wybranie ciuchy nadają się na wycieczkę. Nie mogła ubrać czegoś eleganckiego, bo była prawie pewna, że się zniszczy. Nie chciała też z kolei wybierać rzeczy, które nadają się tylko na śmietnik. Nawet takowych nie posiadała
___ — Okej, chyba mam wszystko. Ubiór też wydaje się odpowiedni — stwierdziła, przejrzała ponownie kieszenie torby i mając pewność, że jest gotowa, wyszła z pokoju i zakluczyła za sobą drzwi. Teraz, nawet jeśli czegoś zapomniała, to nie zamierzała wracać. Nie planowała czuć wstydu, z chodzenia parę razy po klucz do pokoju z jakąś wymówką. Wolała posmakować żalu przez swoją wpadkę prywatnie, aniżeli dać komuś świadomość, że popełniła błąd. W końcu ona nie pozwala sobie na błędy.
___Po spojrzeniu na zegarek zauważyła, że ma jeszcze chwilę, więc wstąpiła do pobliskiego, niewielkiego sklepu i napoje i drobne przekąski, jakie mogłyby przydać się na drogę. W ten sposób, trochę czasu jej zleciało, więc mogła śmiało zmierzać w stronę autobusu, którego pracujący silnik było słychać w oddali. Nie widziała nikogo przed więc były przede wszystkim dwie możliwości: wszyscy w tajemniczy sposób są bardziej, niż punktualni lub jeszcze nikt nie przyszedł
___ — Tłumów jeszcze nie ma, z tego co widzę — westchnęła po wejściu, kiedy zobaczyła w środku tylko Childe i wystający czubek głowy Xiao. Wygrzebała z torby butelkę wody i podała ją mężczyźnie, przy czym zajęła wolne obok niego miejsce — Gdzie twój kochaś, wyszedłeś bez niego? — zagaiła uszczypliwie, nie widząc nauczyciela historii w pobliżu. Najpierw była zaskoczona, że to młodszy znalazł się tu wcześniej, ale potem szybko się zreflektowała, że Zhongli zapewne sprawdza swój bagaż, jak i ten współlokatora, żeby mieli wszystko, będąc tak samo perfekcjonistą, co Eula.
___Wiedział, że wypadki spowodowane rozrzutnym korzystaniem vision miały miejsce w szkole. Jednak wywołany dzień przed pożar był jednym z bardziej wpływowych i odczuwalnych dotychczas. Zwykle skutki wypadku dało radę, przy zebraniu odpowiedniej ilości rąk, ogarnąć w przeciągu niecałego dnia. Teraz zostali wysłani na wyjazd z uczniami, bo w pełnym składzie nie dało się funkcjonować w szkole. Zhongli jednak nie miał pretensji, podchodził do sytuacji z wyrozumieniem, nawet lekkim zadowoleniem. Był zdania, że nauka na świeżym powietrzu jest o wiele korzystniejsza. W dodatku jadą do Stone Gate. Nawet na zwykłej przechadzce będzie miał okazję przekazać uczniom cenną wiedzę historyczną
___— Twój telefon mówisz... nie jestem do końca pewien, ale mogę Ci zaraz pomóc w szukaniu — zapewnił na pół gwizdka chłopaka. Był zbyt pochłonięty składaniem ubrań na zmianę i pakowaniem kosmetyczki potrzebnymi przedmiotami, jak kremem z filtrem, plastrami. Wszystkim, co mogłoby im się przydać w dziczy. W końcu uczniowie nie muszą leczyć się tylko i wyłącznie roślinami znalezionymi w puszczy. Jak będzie potrzeba, to nauczyciel leki miał już schowane w oddzielnej przegródce torby podróżnej.
___Mruknął tylko pod nosem, kiedy chłopak opuścił pokój i zapakował kolejny krem do kosmetyczki, tym razem jakiś na uczulenia. Zawsze pakował się z zasadą, że nigdy nie da się wziąć za wiele. A nuż coś może się przydać, nie wiadomo, do czego może dojść, więc wolał być gotowy na jakąkolwiek sytuację. Dopiero kiedy waga torby wydała się zdecydowanie za duża Zhongli mógł z ulgą stwierdzić, że ma wszystko, co potrzebne. Teraz zostało mu tylko sprawdzenie, czy Childe zabrał artykuły pierwszej potrzeby. Westchnął cicho, kiedy zauważył tam prawie pustkę, nie licząc niezdrowego jedzenia i paru ciuchów i po zrobieniu listy przedmiotów na szybko, spakował jedynie to, co byłoby mężczyźnie najpotrzebniejsze
___ — No tak, jeszcze jego telefon... — przypomniał sobie, odhaczając artykuły na karteczce papieru. Wysilał mózg, starając się sobie przypomnieć, gdzie urządzenie mogłoby zostać. Zaczął przeglądać zakamarki pokoju i ku jego nieszczęściu, komórka utkwiła między ścianą a łóżkiem w na tyle niefortunnym miejscu, że nauczyciel nie dawał rady sięgnąć po nią ręką. Dopiero kiedy dosłownie wciskał się między mebel, a ścianę, dał radę chwycić sprzęt dwoma palcami i ostrożnie wysunąć go na zewnątrz — Położyłby go na stoliku nocnym, to by go w kółko nie gubił... — odetchnął po męczącym zadaniu, a telefon schował do kieszeni. Wrzucił jeszcze do jednej z przegródek plecaka ładowarkę, o ile będzie ją w ogóle gdzie podłączyć.
___Mógł ze spokojnym sercem opuścić i zamknąć ich pokój, niosąc oba bagaże. Zbliżał się powoli czas, na który ustalili zbiórkę, więc nie zbaczał z drogi, żeby od razu znaleźć się przy autobusie i schować plecak Ajaxa i swoją torbę podróżną, po czym wszedł dosłownie na chwilę do środka, aby zobaczyć, kto już jest w pojeździe
___ — Nie licząc Xiao, nikt inny jeszcze nie przyszedł? — spytał współpracowników siedzących na przednich siedzeniach.
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Wchodząc do pokoju rano, był zrozpaczony.
Bałagan, nadpalone meble, osmalone ściany... Trudno było powiedzieć, czy cokolwiek jeszcze nadawało się do użytku. Zakaszlał kilkakrotnie, otwierając szafkę, której jedno ze skrzydeł o mało do nie spadło mu na głowę, krusząc się niespodziewanie. Jak się spodziewał - wszystkie ubrania spłonęły, nie pozostawiając po sobie nic poza stopionymi w dziwne wzory, plastikowymi wieszakami. Westchnął przeciągle, zaraz zaczynając kichać. Niby wiedział, a jednak się łudził… wszystkie książki, zeszyty, pościel, a nawet pożyczona od profesora Ventiego gitara - wszystko stracone.
Stanął w miejscu, lustrując pomieszczenie i raz jeszcze odtwarzając w pamięci sceny z poprzedniego dnia. Po lekcjach natychmiast udał się do nadesłanej przez klienta lokalizacji, sprytnie unikając belferskiego wzroku. Gdyby wpadł na profesora Childe czy wspomnianego wcześniej opiekuna koła muzycznego, pewnie nic by się nie stało. Spotkanie z profesorem Zongilem mogłoby jednak skutkować spóźnieniem, a z profesor Eulą… cóż. Trudno ocenić. To jej jednak obawiał się najbardziej w kwestii bycia przyłapanym na nielegalnym - jakby nie patrzeć - i niebezpiecznym biznesie. Samo zadanie nie było zbyt trudne, a bardziej uciążliwe ze względu na długą drogę autobusem, a następnie pieszo, oraz szybko skaczące slime’y, które spłoszyły się, widząc, jak nadchodzi. Właściciel plantacji zapłacił mu od razu, dodając kilka Mora za to, jak szybko się uwinął, co wprawiło go w naprawdę dobry nastrój i odrobinę wynagrodziło ominięcie posiłku.
Widok Bennetta, który - trzymając w dłoniach swój płonący dzięki Vision miecz - smażył ryby na środku pokoju, był zdecydowanie niecodzienny. Zmęczony jednak i skuszony pięknym zapachem mięciutkiego i delikatnego mięska, zapytał jedynie, co tam u nich. Wsłuchując się w opowieść współlokatorów (w sumie to bardziej wspomniany już blondyn opowiadał, pozwalając pierw Razorowi mruknąć “ryby, złowiłem, Bennett będzie jadł” podczas gdy jego oczy nie odrywały się od ulubionego pożywienia), rzucił się na posłanie. Dopiero głośne “Ach!” sprawiło, że uniósł głowę, by zobaczyć… Jak leżące nieopodal chłopaków kartki zaczynają zajmować się ogniem?!
Miecz natychmiast zgasł, a zwierzęta z plaskiem opadły na podłogę. Aether poderwał się, niemo obserwując, jak czerwone języki zaczynają piąć się w kierunku długich zasłon i pościeli. Pamiętając, że mocne dmuchnięcie w świeczkę sprawia, iż ta gaśnie, wycelował i… cóż... No nie wyszło. Ogień szybko eskalował do rozmiarów, które trudno było ujarzmić, więc wspólnie podjęli decyzję, że należy się ewakuować. Zabierając najważniejsze przedmioty - całe szczęście żaden z nich nie wpakował się ze swojej wyprawy - uciekli, nie omieszkając krzyczeć, że się pali.
~ ~ ~
Westchnął raz jeszcze, wracając do rzeczywistości. Niedługo mieli ruszać. Rzucając ostatnie spojrzenie za siebie, opuścił stary pokój, czując ciężar w sercu i wiedząc, jak wiele kosztować będzie ponowny zakup tych wszystkich przedmiotów.
Był nieziemsko podekscytowany wyprawą. Dopakowując jeszcze kilka ubrań, które wyschły nad ranem, uśmiechał się szeroko sam do siebie. Jechali w końcu na WYCIECZKĘ. Do tego już na początku roku i to całą klasą! Czy mogło być coś wspanialszego?!
Odnośnie pożaru - zdarza się przecież. Był przyzwyczajony do swojego szczęścia, a raczej jego braku, i skłamałby, gdyby powiedział, że nigdy wcześniej nie przytrafiło mu się nic spalić. Zawsze kończyło się jednak na jakiejś mniejszej polanie czy krzewie, czasem firanie… ewentualnie prawie spaleniu połowy klasy, przez co musieli zmieniać gabinet - szczególnie, gdy akurat nie było w pobliżu posiadacza Hydro Vision - ale wciąż. Wypadki chodzą po ludziach, a on świadom był swojego ogromnego pecha.
Najbardziej żałował ryb, które Razor złowił specjalnie dla niego tego dnia. Mając przed oczami radość przyjaciela, który wręczył mu je z dumną, zapragnął raz jeszcze wybrać się nad tamten zbiornik wodny, aby tym razem samemu zapolować.
- Mam nadzieję, że będzie tam jakieś jezioro - odezwał się niespodziewanie. - Żebyśmy mogli złowić ich tak bardzo, bardzo dużo i wszystkie upiec!
Skończył pakowanie w chwili, gdy Aether wrócił. Chłopak wyglądał na przybitego tym, co się stało, usilnie udając, że wszystko jest okay. Z krzywym wyrazem sięgnął po plecak, po czym dziarsko zagadnął:
- To co, idziemy?
Narzucając więc i swój, którego większą część zajmowały środki pierwszej pomocy, złapał towarzyszy pod ramię.
- Dooobra!!! Rzeczami pomartwimy się po powrocie, a teraz cieszmy się wycieczką! Mamy karty, bierki, lornetki i siatki! Będziemy spać pod namiotami i całe dnie spędzać w lesie. Będzie wspaniale. Dream Team - naprzód!
Ruszając, rozbawiani stale przez lidera grupy, nie omieszkali zapukać do pokoju Fishl, aby oznajmić, że idą zająć miejsca w autobusie, więc nie musi się spieszyć. Weszli do pojazdu grupą i przywitali się z nauczycielami, zostawiając Razora obok profesora Zongila, którego ten natychmiast poprosił o leki na chorobę lokomocyjna. Wybrali miejscach z lewej strony, gdzieś w połowie, zajmując plecakami siedzenia obok. Jedno dla dołączającego po chwili Razora, a drugie dla nieobecnej jeszcze dziewczyny. Przynosząc ze sobą standardową dobrą energię Bennetta, sprawili, że autobus wypełnił się jego podekscytowanym głosem, którym począł opowiadać o podobnej przygodzie, jaką odbył kiedyś, będąc jeszcze dzieckiem. Swoje plany, co do nadchodzących przygód, zamierzał ujawnić dopiero, gdy dołączy do nich ostatnia osoba z Dream Team.
Powerbank, bielizna, podkoszulki, dwie bluzy - żadna jednak na tyle długa, by zasłonić jego brzuch, buty na zmianę, dwie pary spodni, zeszyt, z którego uczył się w drodze na zlecenie, jakieś przekąski, śpiwór i inne drobiazgi, takie jak krem na owady, przynęta na slime’y, czy grzebień, sprawiały, że plecak był zdecydowanie zbyt lekki, jak na to, co zabrałby, gdyby tylko miał okazję zadecydować.
Dziękował światu, że rano w dzień pożaru robili pranie. Gdyby nie ono, z pewnością nie miałby co na siebie włożyć podczas wycieczki, podobnie do towarzyszy. Co prawda udało im się kupić kilkanaście rzeczy (i nie były to tylko ubrania), korzystając z uprzejmości Siostry Barbary, która po opatrzeniu kilku drobnych oparzeń, pojechała z nimi do miasta. Było to jednak zdecydowanie zbyt mało, aby mówić o skompletowaniu szafy. Aether, który skrupulatnie rozkładał zakupy na różne części roku, gdy były największe promocje, z ciężkim sercem płacił 100% ceny. Jeśli jednak nie chciał się ośmieszyć, musiał nabyć cokolwiek. I utwierdził się w tym przekonaniu, gdy jego złote tęczówki spotkały czerwone odpowiedniczki. Przed NIM chciał wypaść jak najlepiej.
Wystarczył jeden rzut oka, aby dostrzec go na końcu autobusu. Specjalnie puścił Bennetta przodem, aby samemu móc na dłużej zawiesić wzrok na… pewnym uczniu. Nie mogąc przyjrzeć się dokładnie ubraniu, zlustrował jedynie takie szczegóły, jak gitara, czy nieodzowna skórzana kurtka oraz - no oczywiście - idealnie namalowane, czerwone kreski pod oczami, które sprawiały, że jego serce zabiło ciutkę mocniej. A może winą były te piękne, kocie oczy, które najwięcej zyskiwały na wyraźnym makijażu? Trudno było powiedzieć, jednak z pewnością przepadał w nich bez końca, spędzając chwile sam na sam z chłopakiem, gdy mógł dostrzec je z bliska.
Xiao, bo takie owa persona nosiła imię, został przez niego powitany delikatnym machaniem i uśmiechem. W jego głowie zrodziła się pewna myśl, gdy Bennett zaczął opowiadać o nocowaniach pod namiotami. A jeśli oni… mieliby namiot tylko dla siebie… zarumienił się, odganiając zawstydzającą wizję i pospiesznie wyjmując telefon, by wyklepać na nim wiadomość do chłopaka.
- wiadomości do Xiao:
XIAOpt. o 08:44Zdajesz sobie sprawę, że naraziłeś się na całonocne prośby i nalegania Bennetta, żebyś zagrał szanty przy ognisku? Podziwiam odwagę.Ale pod warunkiem, że ty będziesz śpiewał, nie znam żadnych szanty >.>Właściwie jak tam twój pokój? Czy to nie u was wybuchł ten pożar?Ja miałbym śpiewać? Przecież wiesz, jak okropnie mi to wychodzi! >.< Myślę, że w duecie sami dacie sobie świetnie radę! ◑.◑Taaa, to było u nas >.>Chyba po remoncie dostaniemy nowy, bo spłonęły nawet drzwi do szafy i wieszaki ;; Mam ochotę rzucić się w rój slime'ów na myśl o tym, jak wiele przepisywania zeszytów mnie czeka T^T
Ischigo
Planeta Skarbów
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
R A Z O R
Kiedy znało się osoby pokroju Bennetta i Aethera, już nic w życiu nie powinno zadziwiać. A kiedy miało się tych dwóch, dosyć pechowych osobników w jednym miejscu, wszelkiego rodzaju wypadki w ogóle zdarzały się na porządku dziennym. Jednak pożar, który rozrósł się do rozmiarów całego akademika, tego Razor nie potrafił przewidzieć, ani tym bardziej zapobiec, kiedy sam był jednym z czynników, które przyczyniły się do katastrofy. Niewiele pamiętał z tamtego dnia poza łapaniem kompanów za ręce i skok w przepaść z okna, kiedy połączone Vision Bennetta i Aethera zadziałały jak bomba. Niemniej na wieść o wycieczce, ucieszył się. Znacznie bardziej podobało mu się na zewnątrz niż w dusznych, szkolnych murach, gdzie co chwilę musiał kogoś wymijać, nie mógł swobodnie używać swojego Vision i gdzie Bennett częściej potykał się na schodach niż na kamieniach w strumieniu. A że on i cały Adventure Team byli w zasadzie zawsze spakowani, wystarczyło dopakować trochę ubrań i byli gotowi. Przynajmniej Razor, który w swoich bojówkach, z luźną, czarną koszulką i brązową bluzą z kapturem czekał aż Aether i Benny zbiorą całą resztę swoich rzeczy. Nie był pewien, gdzie blondyn poszedł, niemniej czekał cierpliwie, zgadzając się bez słów z paplaniną Bennetta.
Kiedy już zebrali się wszyscy, podeszli do Fischl, a potem prosto w stronę autokaru. Wsiadając, chłopak przepuścił blondynów, samemu zatrzymując się przy nauczycielu historii. Pociągnął go delikatnie za rękaw, a kiedy mężczyzna zwrócił na niego uwagę, przypomniał mu o pewnym niewygodnym fakcie, który objawiał się za każdym razem, kiedy ruszali na wycieczki.
- Autobus. Boli brzuch. Będę wymiotował – powiedział, licząc na to, że tym razem przezorny nauczyciel zabrał ze sobą jakieś leki. Już raz im wszystkim narobił kłopotu, nie mówiąc o swojej nieprzyjemnej przypadłości nauczycielom, za co otrzymał burę jak stąd do nie widać, teraz więc za każdym razem prosił o coś przeciwwymiotnego. Co prawda, oznaczało to, że większość drogi prześpi, ale wolał to niż skręt kiszek.
X I N Q I U
Dylematy. Odkąd tylko usłyszeli o przymusowej wycieczce, Xinqiu musiał podejmować najtrudniejsze decyzje swojego życia. Patrzył z niedowierzaniem na swoje dwie walizki , jedną praktycznie całą wypełnioną książkami, drugą ubraniami i stos rzeczy, które jeszcze chciał zmieścić. No przecież on sobie nie poradzi w dziczy z dwoma koszulami, pięcioma koszulkami, sweterkiem, jeansami i dresami, które wcisnął mu na siłę Chongyun, argumentując że w lesie nie będzie mu zbyt wygodnie w jego zwykłych, eleganckich ubraniach. I tylko dlatego, że argumenty te były sensowne, dresy w ogóle znalazły się w walizce błękitnowłosego. Pomijał fakt, że nie miał pojecia jak miał się spakować w tylko dwie walizki. Tylko dwie! Nie wiedział, jak Xiao to robił, ale nawet mając gitarę, jego rzeczy zabierały mniej miejsca. Posłał mu spojrzenie, chcąc się zapytać, czy chłopak nie chciał mu pomóc, ale zanim to zrobił, Xiao wyszedł, zostawiając jego i Chongyuna samych.
- Katastrofa! Nie zabiorę się! – jęknął, padając dramatycznie plecami na łóżko, tylko po to, by zaraz obrócić się na brzuch i spojrzeć z uroczym, bezradnym spojrzeniem na przyjaciela.
- Hej, Gyu… nie chciałbyś mi pomóc? – zapytał, trzepocząc rzęsami i opierając brodę na dłoniach.
Chwilę później, we dwójkę wchodzili do autokaru, Xinqiu zadowolony bo oddał cięższą walizkę Chongyunowi, a w jego plecaku zmieściła się cała seria kryminałów, które koniecznie chciał przeczytać.
Zajmując miejsce obok Xiao na tyłach pojazdu, skrzywił się czując od chłopaka papierosy. Ostentacyjnie wyjął z plecaka odświeżacz powietrza i psiknął nim w stronę chłopaka.
- Na przyszłość, prosiłbym cię, byś zadbał nie tylko o swoje płuca, ale też o nosy tych, którzy będą siedzieć obok ciebie w małej zamkniętej przestrzeni – powiedział, jeszcze raz rozpylając w powietrzu zapach kwiatów.
W końcu nieco bardziej ukontentowany, wyjął pierwszy tom z plecaka i otworzył go na pierwszej stronie. Zanim jednak jego wzrok padł na litery, jego uwagę przykuł ekran towarzysza podróży i prowadzona na nim rozmowa. Pochylił się bardziej w jego stronę, niemal opierając się o ramię chłopaka, by wścibsko wściubić nos w jego prywatną konwersację.
- A z kim to tak romantycznie esemesujesz? – zapytał chytrze, spoglądając na ciemnowłosego z błyskiem w oku. Oh jak on lubił ploteczki! A ploteczki o jego przyjaciołach były najlepsze!
Afuś
Supernowa
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Ich pokój był względnie bezpieczny, znajdywał się daleko od ognia, więc i książki nie powinny ucierpieć, bardziej zmartwił ją fakt, gdzie owy pożar wybuchł. Nie czekając nawet na pomoc zaproponowaną przez współlokatorkę, Fischl zebrała wszystkie najcenniejsze rzeczy, tak na wszelki wypadek i wybiegła przed budynek, by sprawdzić, w jakim właściwie stanie są jej przyjaciele.
Dzień samej wycieczki był już na szczęście spokojniejszy, mogła też na spokojnie przeanalizować co będzie jej potrzebne w dziczy a co nie. Ciągle powtarzała sobie, że lepiej wyglądać nieco gorzej, niż być pogryzioną przez komary czy inne kleszcze, dlatego spakowała jedynie wygodniejsze ubrania. Wolała raczej chodzić w spódniczkach, kabaretkach i ciężkich butach, jednak w jej walizce znalazły się spodnie, adidasy i koszulki z motywami z ulubionych fandomów i bluza z motywem różnych faz księżyca. Brak możliwości ubrania tego co lubiła, nadrobiła całym woreczkiem biżuterii i innych ozdób.
Pukanie do drzwi mocno ją rozproszyło, ale widok przyjaciół całych i zdrowych napełnił ją energią. Powiadomiła przyjaciół, że za chwilkę będzie gotowa i zamierza skoczyć jeszcze do pobliskiego sklepiku.
Do plecaka pośpiesznie dopakowała czytnik ebooków, opakowany w fioletowe skórzane etui, oraz przenośną konsolkę wraz z kilkoma niewielkimi płytkami. Oczywiście spakowała też poręczny power bank, który mógł ładować się dzięki promieniom słonecznym. Do niewielkiej kieszonki schowała też kilka torebek z ulubioną herbatą, tak na wypadek, gdyby natrafili na takie wygody jak możliwość podgrzania wody.
Po szybkim wypadzie do sklepu po napoje i słodycze dziewczyna wsiadła w końcu do autokaru czekającego już pod szkołą.
— Fischl von Luftschloss Narfidort przybyła — Oznajmiła z lekkim uśmiechem, siadając na miejscu zajętym przez Bennetta.
To co obecnie działo się w ich pokoju przyprawiało go o ból głowy i gdyby nie to jak działały na niego wszystkie niewinne uśmieszki Xingqiu, chłopak pewnie nie pomagałby mu aż tyle z całym tym bałaganem. Ale cóż. Nie potrafił mu odmówić.
Jszcze zanim Xingqiu zdążył poprosić, Chongyun zgarnął kilka jego rzeczy niepostrzeżenie do własnego bagażu, pilnując by były tam rzeczy jak najbardziej wygodne. W przeciwieństwie do przyjaciela nie czuł potrzeby zbytniego strojenia się, a i tak większość czasu spędzał w dresie lub innym stroju sportowym, nie potrzebował zresztą niczego więcej, zaskakująco dobrze wyglądał w zwykłym szarym dresie.
Właściwie przygotowania poszły im całkiem szybko, a całe pozostałe wolne miejsce we własnej walizce wypełnił rzeczami przyjaciela, z nadzieję, że go to uszczęśliwi, w końcu zrobiłby wszystko dla jego uśmiechu. Nawet jeśli wstydził się tego nawet przed samym sobą.
W autobusie usiadł tuż obok niego, wsuwając do ucha tylko jedną słuchawkę, by móc wiedzieć co dzieje się dookoła i chodź nie należał do ludzi wyjątkowo ciekawskich sam pochylił się nad telefonem Xiao. Szturchnął delikatnie przyjaciela jakby chciał go upomnieć, by nie podpytywać w taki sposób ale ostatecznie sam był ciekaw…
Koide
Grafik na Księżycu
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
___Nie zwracał uwagi na osoby wsiadające do autokaru, których wraz ze zbliżającą się godziną odjazdu, zaczęło przybywać coraz więcej. Xiao wsunął słuchawki do uszu, które zniwelowały cały szum jaki wywoływali uczniowie szukający sobie dogodnego miejsca w autobusie. Na szczęście on swoje miał już dawno zajęte. Nie lubił udzielać się towarzysko i wolał przebywać w swojej własnej ciszy, w której towarzyszył mu tylko dźwięk ulubionej muzyki.
Odwrócił wzrok tylko na sekundę od okna, czując na sobie uważne spojrzenie, które zdecydowanie za długo świdrowało go wzrokiem, żeby Xiao miał tego nie zauważyć. I natrafił... na parę złotych tęczówek, które przywitały go ciepło, a kiedy dodatkowo został obdarzony jeszcze cieplejszym uśmiechem, na krótki moment stracił swój rezon. Nie miał pojęcia jakim cudem Aether potrafił sprawić, że mimowolnie odwzajemniał jego uśmiech w ostatniej chwili powstrzymując się, żeby nie poprosić go, aby usiadł obok niego.
Ugh, to było tak głupie... - skarcił się w myślach, obserwując tylko jak blondyn zajmuje miejsce kilka foteli dalej. Już po chwili jego telefon zaczął wibrować od przychodzących wiadomości. Dużo łatwiej było im ze sobą pisać niż rozmawiać na oczach wszystkich, dając pretekst, że się znali, lubili i całkiem dobrze dogadywali. Xiao chyba po prostu nie lubił plotek i nie chciał nagle być na języku wszystkich uczniów szczególnie, że między Liyue a Mondstadtem nadal istniał jakiś dystans.
Pochłonięty odpisywaniem na wiadomości, nawet nie zauważył w którym momencie dosiadł się do niego Xingqiu wraz z Chongyunem.
___— Mhmmm, nie pryskaj mi tym w twarz — mruknął na przywitanie, machając ręką, aby rozgonić zapach kwiatów, którymi niebieskowłosy spryskał cały tył pojazdu. W innym wypadku zareagowałby pewnie dosadniej, gdyby nie kolejna wiadomość od Aethera i... dokładnie w tej samej chwili wścibski nos jego przyjaciela praktycznie wlazł mu w ekran telefonu. Xiao mimowolnie speszył się i wcisnął telefon do kieszeni własnej kurtki. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, a jednak widząc zainteresowane spojrzenie swoich współlokatorów, westchnął ciężko zmuszony udzielić im mało satysfakcjonującej odpowiedzi.
___— Z moim najlepszym przyjacielem o imieniu... prawie rozgniotłeś mi gitarę. Chongyun ma dużo miejsca, idź do niego — jęknął, odsuwając od siebie Xingqiu żeby przepchnąć go bliżej jasnowłosego. Zaraz potem chwycił za swój futerał i poprawił go między siedzeniami. Znów zerknął na dwójkę przyjaciół. — Zastanawiałeś się po co ci będą potrzebne te wszystkie książki? W górach. W lesie — sprostował, tak gdyby ciemnowłosy zapomniał, dokąd się wybierają.
___Jedną z pierwszych osób, które pojawiły się na miejscu była właśnie Eula, na której słowa Childe mimowolnie uśmiechnął się rozbawiony, doskonale wiedząc kogo kobieta miała na myśli, jeżeli chodziło o jego kochasia. Bo w końcu tylko do jednej osoby rudowłosy robił wiecznie maślane oczy, krążąc wokół niego niczym szczeniaczek domagający się, aby mężczyzna zwrócił wreszcie na niego uwagę. Z grubsza tą uwagę dostawał, ale najwidoczniej nie taką, o jakiej Ajax myślał.
___— Z wielkim żalem musiałem wyjść pierwszy. Zaraz przyjdzie — zapewnił, zgarniając z wdzięcznością butelkę wody, którą mu przyniosła. Wziął łyk rozsiadając się wygodniej na fotelu, równie zadowolony z tego, że trafiła mu się dwójka nauczycieli, których dobrze znał i uważał, że cała wycieczka może okazać się bardziej niż udana.
___— Eula? Jak duża jest szansa, że będziemy mieli namiot z Zhonglim tylko dla siebie? — zagadnął konspiracyjnie, zerkając w stronę kobiety, licząc że ta wesprze go w jego małej misji “Morax, kiedyś cię zdobędę”, a wspólne spanie w jednym namiocie zawsze było krokiem naprzód w tym kierunku. — Poniosę twój bagaż. Odstąpię ci wygodniejszy materac! Wszystko tylko zgódź się — kontynuował swoje przekonywania próbując nakłonić przyjaciółkę, aby się zgodziła. Jak zwykle niesamowicie zależało mu na tym, aby wykorzystać każdą możliwość przebywania z Zhonglim.
Za nim jednak usłyszał od niej ostateczną odpowiedź, w wejściu pojawiła się osoba, o której była mowa i Ajax czym prędzej zmienił tematu udając, że wcale nie próbował ugrać im wspólnej nocy w jednym namiocie. Tak jakby na co dzień nie spali w jednym pokoju...
___— Spóźnialscy będą biec za autobusem. Zhongli nie chcesz sobie potrenować nóg? — stwierdził pół-żartem, obrzucając starszego szerokim uśmiechem.
W ciągu następnych kilku minut autokar zapełnił się po ostatnie wolne siedzenie, a w środku zapanował szum podekscytowanych uczniów. Przynajmniej większość z nich była pozytywnie nastawiona na wyjazd.
___— Sprawdzisz listę czy wszyscy są? — zagadnął do przyjaciółki, czekając tylko aż Zhongli zamknie bagażnik, w którym nagromadzone były wszystkie plecami i walizki oraz poda leki na chorobą lokomocyjną tym, którzy ewentualnie tego potrzebowali. Upewniwszy się, że nikogo nie zabrakło i wszyscy zajęli miejsca, Childe zamknął drzwi pojazdu, przekręcił kluczki i wyjechał z parkingu kierując się na drogę prowadzącą w kierunku Stone Gate. Czekały ich przeszło trzy godziny drogi, przy czym już po pierwszej godzinie trasa zmieniła się na dużo bardziej krętą, a szeroka dwupasmówka zastąpiona wąską, górską dróżką, przy której nieco bujało autokar na boki.
___— Dalej pójdziemy pieszo, każdy pilnuje swoich rzeczy, ustawiamy się parami! — rządził rudowłosy, gasząc silnik pojazdu, kiedy zatrzymali się na parkingu. — Mieliśmy chyba uważać na Bennetta? Kto się nim zajmie? — stwierdził do swoich współpracowników, pamiętając te wszystkie komentarze od dyrekcji Teyvat High School, którzy załamaliby się gdyby nie daj boże, podpalili jeszcze połowę lasu.
Odwrócił wzrok tylko na sekundę od okna, czując na sobie uważne spojrzenie, które zdecydowanie za długo świdrowało go wzrokiem, żeby Xiao miał tego nie zauważyć. I natrafił... na parę złotych tęczówek, które przywitały go ciepło, a kiedy dodatkowo został obdarzony jeszcze cieplejszym uśmiechem, na krótki moment stracił swój rezon. Nie miał pojęcia jakim cudem Aether potrafił sprawić, że mimowolnie odwzajemniał jego uśmiech w ostatniej chwili powstrzymując się, żeby nie poprosić go, aby usiadł obok niego.
Ugh, to było tak głupie... - skarcił się w myślach, obserwując tylko jak blondyn zajmuje miejsce kilka foteli dalej. Już po chwili jego telefon zaczął wibrować od przychodzących wiadomości. Dużo łatwiej było im ze sobą pisać niż rozmawiać na oczach wszystkich, dając pretekst, że się znali, lubili i całkiem dobrze dogadywali. Xiao chyba po prostu nie lubił plotek i nie chciał nagle być na języku wszystkich uczniów szczególnie, że między Liyue a Mondstadtem nadal istniał jakiś dystans.
Pochłonięty odpisywaniem na wiadomości, nawet nie zauważył w którym momencie dosiadł się do niego Xingqiu wraz z Chongyunem.
___— Mhmmm, nie pryskaj mi tym w twarz — mruknął na przywitanie, machając ręką, aby rozgonić zapach kwiatów, którymi niebieskowłosy spryskał cały tył pojazdu. W innym wypadku zareagowałby pewnie dosadniej, gdyby nie kolejna wiadomość od Aethera i... dokładnie w tej samej chwili wścibski nos jego przyjaciela praktycznie wlazł mu w ekran telefonu. Xiao mimowolnie speszył się i wcisnął telefon do kieszeni własnej kurtki. Nie miał zamiaru się tłumaczyć, a jednak widząc zainteresowane spojrzenie swoich współlokatorów, westchnął ciężko zmuszony udzielić im mało satysfakcjonującej odpowiedzi.
___— Z moim najlepszym przyjacielem o imieniu... prawie rozgniotłeś mi gitarę. Chongyun ma dużo miejsca, idź do niego — jęknął, odsuwając od siebie Xingqiu żeby przepchnąć go bliżej jasnowłosego. Zaraz potem chwycił za swój futerał i poprawił go między siedzeniami. Znów zerknął na dwójkę przyjaciół. — Zastanawiałeś się po co ci będą potrzebne te wszystkie książki? W górach. W lesie — sprostował, tak gdyby ciemnowłosy zapomniał, dokąd się wybierają.
- wiadomości do Aethera:
AETHERpt. o 08:50Kiepsko... Ale nie mogę pozwolić żeby dopadły cię slimy...TO ZNACZY... Mogę pożyczyć notatki od Xingqiu, bo z moich raczej niewiele się dowiesz...
Odpuścisz slimy jeśli pomogę ci w przepisywaniu? >.>
Aether pisze...
o 8:55Odpuszczę...Ale nie chcę cię fatygować! >.< Na pewno masz mnóstwo ważniejszych rzeczy na głowie, niż przepisywanie zeszytów! >.<A slime'ami się nie martw! Nie ważne, jaka grupa, dam sobie radę! ◑.◑Hmm... zaśpiewasz nam coś przy ognisku i będziemy kwita z zeszytami ^-^Hah wiem, wiem. Ale jak cię zmoczą hydro slimy to nie mów, że nie uprzedzałem
Kilkadziesiąt wiadomości później...o 12.03Masz już z kim iść w parze?
___Jedną z pierwszych osób, które pojawiły się na miejscu była właśnie Eula, na której słowa Childe mimowolnie uśmiechnął się rozbawiony, doskonale wiedząc kogo kobieta miała na myśli, jeżeli chodziło o jego kochasia. Bo w końcu tylko do jednej osoby rudowłosy robił wiecznie maślane oczy, krążąc wokół niego niczym szczeniaczek domagający się, aby mężczyzna zwrócił wreszcie na niego uwagę. Z grubsza tą uwagę dostawał, ale najwidoczniej nie taką, o jakiej Ajax myślał.
___— Z wielkim żalem musiałem wyjść pierwszy. Zaraz przyjdzie — zapewnił, zgarniając z wdzięcznością butelkę wody, którą mu przyniosła. Wziął łyk rozsiadając się wygodniej na fotelu, równie zadowolony z tego, że trafiła mu się dwójka nauczycieli, których dobrze znał i uważał, że cała wycieczka może okazać się bardziej niż udana.
___— Eula? Jak duża jest szansa, że będziemy mieli namiot z Zhonglim tylko dla siebie? — zagadnął konspiracyjnie, zerkając w stronę kobiety, licząc że ta wesprze go w jego małej misji “Morax, kiedyś cię zdobędę”, a wspólne spanie w jednym namiocie zawsze było krokiem naprzód w tym kierunku. — Poniosę twój bagaż. Odstąpię ci wygodniejszy materac! Wszystko tylko zgódź się — kontynuował swoje przekonywania próbując nakłonić przyjaciółkę, aby się zgodziła. Jak zwykle niesamowicie zależało mu na tym, aby wykorzystać każdą możliwość przebywania z Zhonglim.
Za nim jednak usłyszał od niej ostateczną odpowiedź, w wejściu pojawiła się osoba, o której była mowa i Ajax czym prędzej zmienił tematu udając, że wcale nie próbował ugrać im wspólnej nocy w jednym namiocie. Tak jakby na co dzień nie spali w jednym pokoju...
___— Spóźnialscy będą biec za autobusem. Zhongli nie chcesz sobie potrenować nóg? — stwierdził pół-żartem, obrzucając starszego szerokim uśmiechem.
W ciągu następnych kilku minut autokar zapełnił się po ostatnie wolne siedzenie, a w środku zapanował szum podekscytowanych uczniów. Przynajmniej większość z nich była pozytywnie nastawiona na wyjazd.
___— Sprawdzisz listę czy wszyscy są? — zagadnął do przyjaciółki, czekając tylko aż Zhongli zamknie bagażnik, w którym nagromadzone były wszystkie plecami i walizki oraz poda leki na chorobą lokomocyjną tym, którzy ewentualnie tego potrzebowali. Upewniwszy się, że nikogo nie zabrakło i wszyscy zajęli miejsca, Childe zamknął drzwi pojazdu, przekręcił kluczki i wyjechał z parkingu kierując się na drogę prowadzącą w kierunku Stone Gate. Czekały ich przeszło trzy godziny drogi, przy czym już po pierwszej godzinie trasa zmieniła się na dużo bardziej krętą, a szeroka dwupasmówka zastąpiona wąską, górską dróżką, przy której nieco bujało autokar na boki.
___— Dalej pójdziemy pieszo, każdy pilnuje swoich rzeczy, ustawiamy się parami! — rządził rudowłosy, gasząc silnik pojazdu, kiedy zatrzymali się na parkingu. — Mieliśmy chyba uważać na Bennetta? Kto się nim zajmie? — stwierdził do swoich współpracowników, pamiętając te wszystkie komentarze od dyrekcji Teyvat High School, którzy załamaliby się gdyby nie daj boże, podpalili jeszcze połowę lasu.
NANA
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
___— Jaka szkoda. Widzisz, straciłeś już przynajmniej dwadzieścia minut, które mogłeś spędzić z Zhonglim — westchnęła fałszywie, marszcząc lekko nos na kolejne słowa Ajaxa — Boże drogi Childe, pamiętaj, że jedziemy na tę wycieczkę z uczniami — im dłużej się przyglądała błagającemu mężczyźnie, tym bardziej było jej wręcz żal się nie zgodzić — Powiedz mi najpierw, gdzie wtedy miałabym przebywać ja — nie mieli okazji skończyć tematu, bo do pojazdu wszedł główny temat ich rozmowy. Eula uśmiechnęła się jedynie słabo w jego stronę, aby za chwilę zacisnąć palce na grzbiecie nosa. Teraz nie będzie miała jak uciec od nieudolnych prób podrywu rudowłosego i odpowiedzi niczego nieświadomego nauczyciela historii. Nie była do końca pewna, czy da radę to wytrzymać. Im obojgu brakowało jakiejkolwiek finezji i prawdziwej romantyczności, zdaniem kobiety to był powód, czemu Ajaxowi zaloty szły tak opornie a Morax był ślepy na wszystkie próby.
___Wszyscy uczniowie zebrali się w środku, więc Eula skinęła głową na prośbę Childe’a i z trzymaną w dłoni kartką stanęła między rzędami, stanowczo wypowiadając imiona uczniów, aby Ci dali znać, że znajdują się w autobusie
___— Bennett? Bennett! — podniosła trochę ton, kiedy widziała chłopaka podekscytowanego na tylnych siedzeniach, ale najwidoczniej niesłuchającego tego, co się dzieje. Jednak dał szybko o sobie znać, więc niebiesko-włosa mogła odhaczyć wszystkich na liście i dać znać, że mogą ruszać. Usiadła mniej więcej na środku pojazdu, żeby choć trochę pilnować tego, co się tam dzieje, ale wiedziała, że uczniowie nie powinni celowo sprawiać problemów.
___Poszczęściło im się i nic wielkiego się nie wydarzyło w trakcie drogi, najwidoczniej ta odrobina szczęścia Bennetta ujawniła się w tym czasie. Byleby nie była to jej całość… droga była na tyle groźna, że jakieś wypadki w autobusie były niemile widziane. Teraz wszyscy bezpiecznie stali już na równej ziemi, wypakowując się powoli z pojazdu i szykując do drogi pieszo
___— Ja uważam, że Zhongli jest idealnym typem do tej roli, co sądzisz? — stwierdziła i spojrzała na Ajaxa stojącego obok.
___Wyglądał zza drzwi, aby zobaczyć, czy jacyś uczniowie się nie zbierają. Czas wyjazdu się zbliżał, chciałby, żeby byli punktualnie na miejscu, wtedy powinni móc spokojnie rozłożyć namioty i jeszcze coś zrobić tego samego dnia. Miał już parę rzeczy zaplanowanych, więc liczył, że dadzą radę je wykonać
___— Hm? Uważam, że moje nogi są w dobrym stanie. Coś jest z nimi nie tak? — stwierdził, spoglądając na dolną część swojego ciała, ale po chwili rzucił szybko uśmiech w stronę rudowłosego. Nie mieli szansy gadać dłużej, ponieważ uczniowie zaczęli wsypywać się do środka autobusu i Zhongli został zaczepiony przez Bennetta oraz Razora — Ach tak, oczywiście. Już sekunda — wyszedł z autobusu, prosząc chłopaka, aby poszedł za nim i przeszukał swoją torbę, z której wyjął listek tabletek do połknięcia — Proszę. Weź jedną teraz, popij wodą i w razie gdybyś poczuł się gorzej w trakcie drogi, to weź następną i spróbuj się jak najbardziej wyciszyć, dobrze? W razie co wołaj mnie lub profesor Eulę, postaramy się pomóc lub dać Ci worek — uśmiechnął się do ucznia, po czym wrócili do autobusu, gdzie znaleźli się już wszyscy uczestnicy wycieczki.
___Morax zajął miejsce w tym samym rzędzie, co rudowłosy i ruszyli w długą drogę. Trzy godziny sprawiały wrażenie dużej ilości czasu, która dłużyłaby się w nieskończoność, ale widoki zafascynowały nauczyciela. Miał też okazję rozmawiać z Ajaxem, więc trasa minęła mu szybciej, niż się spodziewał. I na pewno spokojnie, co w tej szkole jest godne pochwały.
___Zatrzymali się na miejscu i Zhongli zajął się rozdawaniem bagażów, po czym stanął pomiędzy swoich współpracowników. Nie był do końca pewien, ile drogi pieszo muszą przejść, ale mogliby iść nawet kolejne trzy godziny i nie miałby z tym problemu. Świeże powietrze wypełniało jego płuca, a oczy nie mogły się napatrzeć na cudowną okolicę
___— Mogę się zająć Bennettem, to nie kłopot — odparł na słowa Childe’a i Euli, po czym podszedł do niskiego blondyna i wyciągnął w jego stronę dłoń — Na ten kawałek drogi jesteś jeszcze bardziej pod moim czujnym okiem. Nic Ci się nie stanie Bennett, uwierz mi — powiedział z pewnością. Nie dopuści do tego, żeby chłopak zrobił sobie krzywdę, kiedy jest pod jego opieką.
___Wszyscy uczniowie zebrali się w środku, więc Eula skinęła głową na prośbę Childe’a i z trzymaną w dłoni kartką stanęła między rzędami, stanowczo wypowiadając imiona uczniów, aby Ci dali znać, że znajdują się w autobusie
___— Bennett? Bennett! — podniosła trochę ton, kiedy widziała chłopaka podekscytowanego na tylnych siedzeniach, ale najwidoczniej niesłuchającego tego, co się dzieje. Jednak dał szybko o sobie znać, więc niebiesko-włosa mogła odhaczyć wszystkich na liście i dać znać, że mogą ruszać. Usiadła mniej więcej na środku pojazdu, żeby choć trochę pilnować tego, co się tam dzieje, ale wiedziała, że uczniowie nie powinni celowo sprawiać problemów.
___Poszczęściło im się i nic wielkiego się nie wydarzyło w trakcie drogi, najwidoczniej ta odrobina szczęścia Bennetta ujawniła się w tym czasie. Byleby nie była to jej całość… droga była na tyle groźna, że jakieś wypadki w autobusie były niemile widziane. Teraz wszyscy bezpiecznie stali już na równej ziemi, wypakowując się powoli z pojazdu i szykując do drogi pieszo
___— Ja uważam, że Zhongli jest idealnym typem do tej roli, co sądzisz? — stwierdziła i spojrzała na Ajaxa stojącego obok.
___Wyglądał zza drzwi, aby zobaczyć, czy jacyś uczniowie się nie zbierają. Czas wyjazdu się zbliżał, chciałby, żeby byli punktualnie na miejscu, wtedy powinni móc spokojnie rozłożyć namioty i jeszcze coś zrobić tego samego dnia. Miał już parę rzeczy zaplanowanych, więc liczył, że dadzą radę je wykonać
___— Hm? Uważam, że moje nogi są w dobrym stanie. Coś jest z nimi nie tak? — stwierdził, spoglądając na dolną część swojego ciała, ale po chwili rzucił szybko uśmiech w stronę rudowłosego. Nie mieli szansy gadać dłużej, ponieważ uczniowie zaczęli wsypywać się do środka autobusu i Zhongli został zaczepiony przez Bennetta oraz Razora — Ach tak, oczywiście. Już sekunda — wyszedł z autobusu, prosząc chłopaka, aby poszedł za nim i przeszukał swoją torbę, z której wyjął listek tabletek do połknięcia — Proszę. Weź jedną teraz, popij wodą i w razie gdybyś poczuł się gorzej w trakcie drogi, to weź następną i spróbuj się jak najbardziej wyciszyć, dobrze? W razie co wołaj mnie lub profesor Eulę, postaramy się pomóc lub dać Ci worek — uśmiechnął się do ucznia, po czym wrócili do autobusu, gdzie znaleźli się już wszyscy uczestnicy wycieczki.
___Morax zajął miejsce w tym samym rzędzie, co rudowłosy i ruszyli w długą drogę. Trzy godziny sprawiały wrażenie dużej ilości czasu, która dłużyłaby się w nieskończoność, ale widoki zafascynowały nauczyciela. Miał też okazję rozmawiać z Ajaxem, więc trasa minęła mu szybciej, niż się spodziewał. I na pewno spokojnie, co w tej szkole jest godne pochwały.
___Zatrzymali się na miejscu i Zhongli zajął się rozdawaniem bagażów, po czym stanął pomiędzy swoich współpracowników. Nie był do końca pewien, ile drogi pieszo muszą przejść, ale mogliby iść nawet kolejne trzy godziny i nie miałby z tym problemu. Świeże powietrze wypełniało jego płuca, a oczy nie mogły się napatrzeć na cudowną okolicę
___— Mogę się zająć Bennettem, to nie kłopot — odparł na słowa Childe’a i Euli, po czym podszedł do niskiego blondyna i wyciągnął w jego stronę dłoń — Na ten kawałek drogi jesteś jeszcze bardziej pod moim czujnym okiem. Nic Ci się nie stanie Bennett, uwierz mi — powiedział z pewnością. Nie dopuści do tego, żeby chłopak zrobił sobie krzywdę, kiedy jest pod jego opieką.
Satomi
Tajemniczy Gwiazdozbiór
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
“Nie, nie. Poradzę so-”
Przytrzymał przycisk do zmazywania wiadomości.
“Byłoby super, gdybyśmy mogli razem je-”
Może nie.
“To miłe z twojej strony. Bardzo chętnie-”
A co jeśli napisał to z grzeczności i tak naprawdę wcale nie chce mu pomóc? Nie, Xiao by tego nie zrobił. Jednakże…
“Masz pewnie dużo na głowie, ale jeśli byś mógł-”
Nie brzmi to zbyt oficjalnie?
Na moment przerwało mu przybycie Razora, który już teraz wyglądał na okropnie bladego. Jakby chciał możliwie najszybciej opuścić tę nagrzaną puszkę.
- Siadaj - zabrał swoją torbę, ustępując mu miejsca. - Jeśli wolisz miejsce przy oknie, możemy się zamienić. Gdybyś czegoś potrzebował, to też śmiało. Nie będę cię budził, jeśli wolisz spać.
Po przywitaniu się także z ostatnim oficjalnym członkiem grupy przygodowej Bennetta wrócił do pisania, decydując się na proste słowa i — chociaż wizja przepisywania zeszytów z Xiao… czy raczej spędzenia z nim czasu, niezwykle mu się podobała - nie przyznał się do tego. Co też by o nim pomyślał?
Wymieniając wiadomości z siedzącym z tyłu obiektem westchnień, czasem tylko dorzucał swoje trzy mory do naprawdę dziwacznej rozmowy, jaką prowadzili jego przyjaciele z przodu. Jak się spodziewał, po kilku minutach głowa siedzącego obok białowłosego dość szybko spoczęła na jego ramieniu. I tak jakoś zleciały te godziny.
Opuszczali pojazd powoli, zgodnie z instrukcjami belfrów. Bennett zajął się budzeniem Razora. Jego podekscytowanie zaczęło udzielać się wszystkim. Zapominając o nieprzyjemnościach, blondyn zaczął zbierać swoje rzeczy, gdy nagle…
- Aether - został zatrzymany przez dziewczynę siedzącą za nimi. - Mógłbyś mi pomóc? Coś mi się zaczepiło i nie mogę zdjąć plecaka.
- Jasne. Idźcie beze mnie, zaraz was dogonię - powiedział jeszcze przyjaciołom, spoglądając w górę.
Faktycznie — pomiędzy dwie metalowe rury zahaczył się kawałek plastiku, powodując, że z każdym pociągnięciem, przedmiot obniżał się odrobinę, bardziej się blokując. Chcąc nie chcąc, musieli poczekać, aż wszyscy wysiądą, a następnie podważyć go z dwóch stron i szarpnąć, aby przyniosło to pożądany efekt. Dziękując mu, Xiangling zaczęła opowiadać o jakimś przepisie, sprawiając, że zmieszany chłopak nie był w stanie wyrwać się, by dołączyć do Bennetta z przodu, czy też Xiao, z którym tak bardzo chciał iść...
- ...dopiero dodając do środka płatki Violetgrass, jesteś w stanie wydobyć ten ostry smak. - Opowiadała zachwycona, idąc jako jego para od dobrych kilkunastu minut. - Wiem! Wyślę ci przepis na to, mam go gdzieś zapisanego.
Sięgnął do kieszeni.
Nie ma. Gorączkowo sprawdził jeszcze raz. I kolejny. Wciąż to samo. Zrzucił plecak, sprawdzając kieszonki, ale i tak go nie znalazł. Jego telefon zaginął.
- Muszę wrócić - oznajmił, natychmiast zawracając.
Gdzie mógł być? Wypadł mu w drodze? Został w autobusie? Miał nadzieję, że tak. Jak miałby przeszukać cały las?
- Przepraszam, profesorze - zaczepił Childe, idącego gdzieś pod koniec, przed sobą mając jedynie kilku uczniów, na których chłopak nawet nie zwrócił uwagi. - Zostawiłem coś w autobusie, czy mógłbym…
Nie musiał kończyć. W jego dłoni spoczął klucz.
~ ~ ~
Biegł co tchu, z każdym krokiem zatapiając się coraz bardziej w czarnych myślach. A jeśli przepadł? Jeśli go nie znajdzie? W tej chwili ten telefon był jedynym, co pozostało mu po siostrze. A jeśli nie będzie miał go przy sobie, gdy ona — jakimś cudem — odezwie się? Nie mógł stracić jedynego możliwego kontaktu z nią!
Trzęsącymi się palcami trudno było wycelować w dziurkę od klucza. Dopiero po którymś podejściu i warknięciu na zamek, ten ustąpił. Wpadł jak burza, natychmiast padając na kolana i sprawdzając pod siedzeniem. Nie ma. Na nim? Nie ma. Może ktoś go kopnął? Też nie.
Nie. Nie. Nie. Nie.
Zaczynał panikować, po kilka razy wracając w to samo miejsce i obracając się szybko wokół własnej osi. Wypadł jednak w drodze? Nie ma szans, że samemu go odszuka. I gdy już miał zrezygnować, idąc szybko ku wyjściu, coś błysnęło z jego prawej strony. Czy to... TO ON!
Aparat jakimś cudem wpadł między ścianę autokaru a siedzenie, wystając jedynie małym kawałeczkiem. Porwał go, padając wykończony na ziemię i przytulając.
- Hotaru - szepnął drżącym głosem, czując, jak wszystko schodzi z niego, niczym z pękniętego balona. Cały ten wypadek, pożar, brak jakichkolwiek informacji, ślepe zaułki za każdym razem, gdy myślał, że znalazł jakiś ślad… W tym momencie go to przerosło.
~ ~ ~
Kiedy kilka minut później opuszczał pojazd, nie spodziewał się, że ktoś będzie na niego czekał. Szybko wycierając resztki słonej cieczy z kącików oczu, wymusił uśmiech, starając się nadać swemu głosowi radosnej nuty.
- Też czegoś zapomniałeś?
Dlaczego to musiał być akurat on? Przed nim jedynym czuł, że mógłby się ponownie rozkleić, pokazując tę część siebie, której tak nie znosił. To jego bliźniaczka zawsze była tą, która lepiej radziła sobie w kryzysach. Była od niego o wiele, wiele lepsza.
Powinna być tu z nim, więc dlaczego?
Dyskutowali, śmiali się, opowiadali. W natłoku słów, jakie wymieniał z Fishl, skacząc po tematach niczym uciekające dendro slime’y, trudno było kontrolować czas. Ten — wolny od wszelkich ograniczeń — gnał przed siebie i zanim się obejrzeli, trzeba było wysiadać. Zabierając swoje rzeczy, kiwnął jeszcze Aetherowi, który jak zwykle się guzdrał, chcąc pomóc innym uczniom z ich rzeczami. Gotów był już teraz wziąć za rękę wilczego przyjaciela i, nie czekając na resztę, ruszyć przed siebie.
- Jak się czujesz? - zdążył jedynie zagadnąć przyjaciela, kiedy został wydany werdykt. Miał iść w pierwszej parze z nauczycielem.
Nie, żeby mu to przeszkadzało. Dopóki szli za nimi Razor z Fishl i istniała obietnica późniejszych przygód, nie było na co narzekać.
Zgodnie z tym, co powiedział profesor Zongil , Bennettowi nic się nie stało podczas drogi do obozu. Co prawda dwukrotnie o mało co nie wybił sobie zębów, potykając się o ten jeden, jedyny kamyczek na drodze, lub kilka razy prawie oberwał gałęzią, jednakże starszy mężczyzna zawsze w porę go łapał lub odsuwał. Blondyn zaczął nawet myśleć, że jego nauczyciel historii ma jakieś supermoce, dzięki którym jest w stanie tak perfekcyjnie zareagować na każdy przejaw pecha, który go spotyka. Idąc na przodzie, rozglądał się zafascynowany, raz po raz dopytując swoją parę o otaczające ich rzeczy. A to jakiś dziwny stos kamieni. A to odległe jezioro. A to jakieś ślady… i — co najwspanialsze — na wszelkie pytania belfer znał odpowiedź, którą zdradzał swym spokojnym głosem. Niestety przez to, że były one tak długie i wyczerpujące, chłopakowi nie udało się zagadnąć o gatunki drzew, znaki ostrzegawcze, czy świecąca roślinę gdzieś w oddali... Mimo to uważał, że naprawdę — ich nauczyciele byli niesamowici.
Obozem okazało się połacie zieleni gdzieś pośród drzew, na którym mieli rozłożyć namioty. Nie przejmując się błahostkami, chłopak nie zauważył sceptycznego spojrzenia nauczycieli, którzy chyba przeczuwali, że są w złym miejscu. Nikt jednak nie zarządził ponownego marszu, dzieląc ich na mniejsze grupy i rozdając zadania. Zbieranie chrustu. Rozkładanie namiotów i...
- Hura! - krzyknął, słysząc, jak opiekun drużyny kosza mówi, że zabiera go ze sobą na ryby. - Jest pan najlepszy, profesorze Childe!
Dowiedziawszy się, kto jeszcze idzie, podszedł do chłopaka, chcąc przybić z nim piątkę - do czego rzecz jasna nie doszło… Ale próbował!
-Będziemy się świetnie bawić! - obiecał, jakby nie widział niechęci na twarzy Xinqiu.
Pomógł nauczycielowi przygotować sieć (przypadkiem zaplątując się w nią raz) i złożył swoje rzeczy na kupce wszystkich innych. Wziął jedynie jakieś plastry i inne drobiazgi, które mógł schować w kieszenie, a bez których nauczył się nie ruszać na przygody. Pożegnał się także z przyjaciółmi, którzy tym razem nie mogli mu towarzyszyć. Głaszcząc Razora po włosach, życzył mu powodzenia i obiecał nałapać całą masę morskich stworzeń, które później wspólnie zjedzą.
Gotowi i w wyśmienitych nastrojach (znaczy się: on miał dobry humor, Xinqiu wyglądał, jakby miał ochotę spaść z urwiska) wyruszyli! Całą drogę rozmawiał z Childe na temat postępów w walce mieczem i tym podobnych, męskich tematów. Gdy z oddali zaczęło być słychać rzekę, ożywił się, pospieszając przyjaciela, który snuł się gdzieś z tyłu.
Woda była… lodowata. Skąd wiedział? Przypadkiem pośliznął się na kamieniu, gdy przygotowywali się do łowienia. Nawet złapanie szaty Xinqiu, który zdawał się stabilnie stawiać stopy, nie oszczędziło im zamoczenia ubrań. Wystarczył moment, by obaj - na szczęście w dość płytkim na ten moment miejscu - wpadli do koryta rzecznego.
- Sorki, przypadkiem… - wyjaśnił, drapiąc się po głowie z uśmiechem. - Nic ci się nie stało?
Przytrzymał przycisk do zmazywania wiadomości.
“Byłoby super, gdybyśmy mogli razem je-”
Może nie.
“To miłe z twojej strony. Bardzo chętnie-”
A co jeśli napisał to z grzeczności i tak naprawdę wcale nie chce mu pomóc? Nie, Xiao by tego nie zrobił. Jednakże…
“Masz pewnie dużo na głowie, ale jeśli byś mógł-”
Nie brzmi to zbyt oficjalnie?
Na moment przerwało mu przybycie Razora, który już teraz wyglądał na okropnie bladego. Jakby chciał możliwie najszybciej opuścić tę nagrzaną puszkę.
- Siadaj - zabrał swoją torbę, ustępując mu miejsca. - Jeśli wolisz miejsce przy oknie, możemy się zamienić. Gdybyś czegoś potrzebował, to też śmiało. Nie będę cię budził, jeśli wolisz spać.
Po przywitaniu się także z ostatnim oficjalnym członkiem grupy przygodowej Bennetta wrócił do pisania, decydując się na proste słowa i — chociaż wizja przepisywania zeszytów z Xiao… czy raczej spędzenia z nim czasu, niezwykle mu się podobała - nie przyznał się do tego. Co też by o nim pomyślał?
Wymieniając wiadomości z siedzącym z tyłu obiektem westchnień, czasem tylko dorzucał swoje trzy mory do naprawdę dziwacznej rozmowy, jaką prowadzili jego przyjaciele z przodu. Jak się spodziewał, po kilku minutach głowa siedzącego obok białowłosego dość szybko spoczęła na jego ramieniu. I tak jakoś zleciały te godziny.
- wiadomości do Xiao:
XIAOpt. o 12:04Masz już z kim iść w parze?Nie jestem pewien... Chyba na ten moment nie. Zainteresowany?
Opuszczali pojazd powoli, zgodnie z instrukcjami belfrów. Bennett zajął się budzeniem Razora. Jego podekscytowanie zaczęło udzielać się wszystkim. Zapominając o nieprzyjemnościach, blondyn zaczął zbierać swoje rzeczy, gdy nagle…
- Aether - został zatrzymany przez dziewczynę siedzącą za nimi. - Mógłbyś mi pomóc? Coś mi się zaczepiło i nie mogę zdjąć plecaka.
- Jasne. Idźcie beze mnie, zaraz was dogonię - powiedział jeszcze przyjaciołom, spoglądając w górę.
Faktycznie — pomiędzy dwie metalowe rury zahaczył się kawałek plastiku, powodując, że z każdym pociągnięciem, przedmiot obniżał się odrobinę, bardziej się blokując. Chcąc nie chcąc, musieli poczekać, aż wszyscy wysiądą, a następnie podważyć go z dwóch stron i szarpnąć, aby przyniosło to pożądany efekt. Dziękując mu, Xiangling zaczęła opowiadać o jakimś przepisie, sprawiając, że zmieszany chłopak nie był w stanie wyrwać się, by dołączyć do Bennetta z przodu, czy też Xiao, z którym tak bardzo chciał iść...
- ...dopiero dodając do środka płatki Violetgrass, jesteś w stanie wydobyć ten ostry smak. - Opowiadała zachwycona, idąc jako jego para od dobrych kilkunastu minut. - Wiem! Wyślę ci przepis na to, mam go gdzieś zapisanego.
Sięgnął do kieszeni.
Nie ma. Gorączkowo sprawdził jeszcze raz. I kolejny. Wciąż to samo. Zrzucił plecak, sprawdzając kieszonki, ale i tak go nie znalazł. Jego telefon zaginął.
- Muszę wrócić - oznajmił, natychmiast zawracając.
Gdzie mógł być? Wypadł mu w drodze? Został w autobusie? Miał nadzieję, że tak. Jak miałby przeszukać cały las?
- Przepraszam, profesorze - zaczepił Childe, idącego gdzieś pod koniec, przed sobą mając jedynie kilku uczniów, na których chłopak nawet nie zwrócił uwagi. - Zostawiłem coś w autobusie, czy mógłbym…
Nie musiał kończyć. W jego dłoni spoczął klucz.
~ ~ ~
Biegł co tchu, z każdym krokiem zatapiając się coraz bardziej w czarnych myślach. A jeśli przepadł? Jeśli go nie znajdzie? W tej chwili ten telefon był jedynym, co pozostało mu po siostrze. A jeśli nie będzie miał go przy sobie, gdy ona — jakimś cudem — odezwie się? Nie mógł stracić jedynego możliwego kontaktu z nią!
Trzęsącymi się palcami trudno było wycelować w dziurkę od klucza. Dopiero po którymś podejściu i warknięciu na zamek, ten ustąpił. Wpadł jak burza, natychmiast padając na kolana i sprawdzając pod siedzeniem. Nie ma. Na nim? Nie ma. Może ktoś go kopnął? Też nie.
Nie. Nie. Nie. Nie.
Zaczynał panikować, po kilka razy wracając w to samo miejsce i obracając się szybko wokół własnej osi. Wypadł jednak w drodze? Nie ma szans, że samemu go odszuka. I gdy już miał zrezygnować, idąc szybko ku wyjściu, coś błysnęło z jego prawej strony. Czy to... TO ON!
Aparat jakimś cudem wpadł między ścianę autokaru a siedzenie, wystając jedynie małym kawałeczkiem. Porwał go, padając wykończony na ziemię i przytulając.
- Hotaru - szepnął drżącym głosem, czując, jak wszystko schodzi z niego, niczym z pękniętego balona. Cały ten wypadek, pożar, brak jakichkolwiek informacji, ślepe zaułki za każdym razem, gdy myślał, że znalazł jakiś ślad… W tym momencie go to przerosło.
~ ~ ~
Kiedy kilka minut później opuszczał pojazd, nie spodziewał się, że ktoś będzie na niego czekał. Szybko wycierając resztki słonej cieczy z kącików oczu, wymusił uśmiech, starając się nadać swemu głosowi radosnej nuty.
- Też czegoś zapomniałeś?
Dlaczego to musiał być akurat on? Przed nim jedynym czuł, że mógłby się ponownie rozkleić, pokazując tę część siebie, której tak nie znosił. To jego bliźniaczka zawsze była tą, która lepiej radziła sobie w kryzysach. Była od niego o wiele, wiele lepsza.
Powinna być tu z nim, więc dlaczego?
Dyskutowali, śmiali się, opowiadali. W natłoku słów, jakie wymieniał z Fishl, skacząc po tematach niczym uciekające dendro slime’y, trudno było kontrolować czas. Ten — wolny od wszelkich ograniczeń — gnał przed siebie i zanim się obejrzeli, trzeba było wysiadać. Zabierając swoje rzeczy, kiwnął jeszcze Aetherowi, który jak zwykle się guzdrał, chcąc pomóc innym uczniom z ich rzeczami. Gotów był już teraz wziąć za rękę wilczego przyjaciela i, nie czekając na resztę, ruszyć przed siebie.
- Jak się czujesz? - zdążył jedynie zagadnąć przyjaciela, kiedy został wydany werdykt. Miał iść w pierwszej parze z nauczycielem.
Nie, żeby mu to przeszkadzało. Dopóki szli za nimi Razor z Fishl i istniała obietnica późniejszych przygód, nie było na co narzekać.
Zgodnie z tym, co powiedział profesor Zongil , Bennettowi nic się nie stało podczas drogi do obozu. Co prawda dwukrotnie o mało co nie wybił sobie zębów, potykając się o ten jeden, jedyny kamyczek na drodze, lub kilka razy prawie oberwał gałęzią, jednakże starszy mężczyzna zawsze w porę go łapał lub odsuwał. Blondyn zaczął nawet myśleć, że jego nauczyciel historii ma jakieś supermoce, dzięki którym jest w stanie tak perfekcyjnie zareagować na każdy przejaw pecha, który go spotyka. Idąc na przodzie, rozglądał się zafascynowany, raz po raz dopytując swoją parę o otaczające ich rzeczy. A to jakiś dziwny stos kamieni. A to odległe jezioro. A to jakieś ślady… i — co najwspanialsze — na wszelkie pytania belfer znał odpowiedź, którą zdradzał swym spokojnym głosem. Niestety przez to, że były one tak długie i wyczerpujące, chłopakowi nie udało się zagadnąć o gatunki drzew, znaki ostrzegawcze, czy świecąca roślinę gdzieś w oddali... Mimo to uważał, że naprawdę — ich nauczyciele byli niesamowici.
Obozem okazało się połacie zieleni gdzieś pośród drzew, na którym mieli rozłożyć namioty. Nie przejmując się błahostkami, chłopak nie zauważył sceptycznego spojrzenia nauczycieli, którzy chyba przeczuwali, że są w złym miejscu. Nikt jednak nie zarządził ponownego marszu, dzieląc ich na mniejsze grupy i rozdając zadania. Zbieranie chrustu. Rozkładanie namiotów i...
- Hura! - krzyknął, słysząc, jak opiekun drużyny kosza mówi, że zabiera go ze sobą na ryby. - Jest pan najlepszy, profesorze Childe!
Dowiedziawszy się, kto jeszcze idzie, podszedł do chłopaka, chcąc przybić z nim piątkę - do czego rzecz jasna nie doszło… Ale próbował!
-Będziemy się świetnie bawić! - obiecał, jakby nie widział niechęci na twarzy Xinqiu.
Pomógł nauczycielowi przygotować sieć (przypadkiem zaplątując się w nią raz) i złożył swoje rzeczy na kupce wszystkich innych. Wziął jedynie jakieś plastry i inne drobiazgi, które mógł schować w kieszenie, a bez których nauczył się nie ruszać na przygody. Pożegnał się także z przyjaciółmi, którzy tym razem nie mogli mu towarzyszyć. Głaszcząc Razora po włosach, życzył mu powodzenia i obiecał nałapać całą masę morskich stworzeń, które później wspólnie zjedzą.
Gotowi i w wyśmienitych nastrojach (znaczy się: on miał dobry humor, Xinqiu wyglądał, jakby miał ochotę spaść z urwiska) wyruszyli! Całą drogę rozmawiał z Childe na temat postępów w walce mieczem i tym podobnych, męskich tematów. Gdy z oddali zaczęło być słychać rzekę, ożywił się, pospieszając przyjaciela, który snuł się gdzieś z tyłu.
Woda była… lodowata. Skąd wiedział? Przypadkiem pośliznął się na kamieniu, gdy przygotowywali się do łowienia. Nawet złapanie szaty Xinqiu, który zdawał się stabilnie stawiać stopy, nie oszczędziło im zamoczenia ubrań. Wystarczył moment, by obaj - na szczęście w dość płytkim na ten moment miejscu - wpadli do koryta rzecznego.
- Sorki, przypadkiem… - wyjaśnił, drapiąc się po głowie z uśmiechem. - Nic ci się nie stało?
Sponsored content
Liczba postów:
Nowe opowiadania:
Piszę:
Preferowane gatunki:
Discord:
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach